Błędne formy cielesne i materialne naszej kultury
"Gest cielesny jest jako taki nośnikiem ducho wego sensu — adoracji, bez której sam gest byłby
bezsensowny. Akt duchowy musi się ze swej istoty i ze wzglę du na
cielesnoduchową jedność człowieka wyrazić koniecznie w geście ciała."
kard. Ratzinger -Duch Liturgii
"Doktryna odrywająca akt moralny od jego wymiarów cielesnych jest sprzeczna z nauką Pisma Świętego i Tradycji,
przejmuje w nowej postaci stare błędy, które Kościół zawsze zwalczał, ponieważ w ich świetle ludzka osoba to
wyłącznie wolność „duchowa”, czysto formalna. Ta redukcyjna wizja nie uwzględnia moralnego
znaczenia ciała i czynów z nim związanych
(por. 1 Kor 6, 19). Apostoł Paweł
ogłasza, że nie odziedziczą Królestwa niebieskiego „rozpustnicy ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli,
ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani
zdziercy” (por. 1 Kor 6, 9-10). Sobór Trydencki potwierdza to potępienie,
uznając za „grzechy śmiertelne” i „niegodziwe praktyki” pewne określone czyny,
których dobrowolne spełnianie pozbawia wierzących udziału w obiecanym
dziedzictwie. Ciało i dusza są bowiem nierozłączne: w łonie ludzkiej
osoby, w podmiocie działającym dobrowolnie i w czynie świadomie dokonanym razem
trwają lub razem idą na zatracenie."
JP II Veritatis Splendor
Forma jest zawsze
przekazem- Marshall Buchan
Dlatego też nie możemy mówić:
" najważniejsze to, co w s e r c u - nie
liczy się forma, ale treść"
Wypaczeniem
istoty Serca jest wymyślanie dylematu: "albo forma, albo treść".
Serce wyraża przecie jedność ciała i duszy, formy i treści, całą istotę
człowieka, oraz całą jego integralną osobę. W Starym Testamencie w sercu lokuje
się nie tylko uczucia, miłość ale i rozum. Człowiek jest materialny i
jego ziemska kara polega też na tym, że zniewolony przez materię potrafi
przekazywać, zapamiętywać i odczytywać treści tylko za pomocą materialnych
form[1] I tak całe stworzenie jest
jedną wielką formą. To z tych uporządkowań, które z konieczności
są uporządkowaniami materii odczytujemy treści, czyli widzimy ich sens.
A Jedynym Sensem całej rzeczywistości, a więc i wszystkich elementów jest ich Stwórca, który wyznacza im właściwy ład, właściwe miejsce
w strukturze istnienia...
To właśnie formy nas wychowują.
A współcześnie w Kośćiołe często mówi się, że nie liczy się forma, ale treść. Mary Douglas nazwała to antyrytualizmem, który wiąże się próbą odrzucania zewnętrznych form symbolicznych i rytuałów.
W związku z Wcieleniem, a także rytualnym charakterem Mszy Świętej(Która dla katolików jest spełnieniem pragnień wyrażanych w poprzednich i innych rytuałach), antyrytualizm jest sprzeczny z Katolicyzmem. Ma tu więc miejsce pewna sprzeczność.
Wszystko jest dobre,
bo stworzone przez Boga. Ale wszystko ma też swoje dobre, właściwe
miejsce. Właściwe miejsce to czystość.
Ziemia jest brudem dopiero gdy znajdzie się przykładowo, na człowieczym
ubraniu. Owa czystość, to Ład, Porządek,
którego przekraczanie jest złe.
Wolna wola dana
osobom pozwoliła przekroczyć to właściwe
miejsce. I złe jest właśnie wprowadzanie dobrych stworzeń w ów nieporządek, złe
jest zaprowadzanie bałaganu w Systemie Rzeczywistości Pomyślanej Logicznie i
stworzonej przez Boga z Miłości.
Krytyka obyczajów,
stanów materii splecionej z duchem nie wynika więc z uznania materii za złą(jak
często słyszą obyczajowi krytycy), ale wręcz przeciwnie. Krytyka taka jest chęcią obrony ciała i elementów materii, przed ich
strąceniem w bałagan, przed oderwaniem ich od właściwego miejsca- od obszaru,
który Bóg tym elementom wyznaczył w Akcie Stwórczym. Obszar ten ma charakter
relacji wobec innych owej struktury elementów. Dobrych jest pewnie nawet
nieskończenie wiele możliwości. Nieskończenie wiele, ale nie dowolnych, tylko
mieszczących się w kryteriach , w obszarach przez Boga wyznaczonych jako
właściwe.
Spór o formę i treść w Kościele
W Kościele różni ludzie przyjmują dziś często
bezkrytycznie rozrywki, ubiory, zachowania modne w świecie. Tłumaczą to tym, że
„Pan Bóg stworzył ciało, a więc jest ono dobre i dlatego trzeba tymi
wygodnymi, powszechnymi formami wychwalać Boga.”
A jak skrytykujesz jakiś ubiór, czy taniec, czy
muzykę, to zarzucą Ci że uważasz ciało ludzkie za złe, żeś „manichejczyk”. I
nie przegada. Będą lepiej wiedzieć co Ty
sam myślisz.
A jak powiesz, że właśnie wartość moralna ciała nakazuje dbać o
to, by jednych form unikać a inne zachowywać to Ci nagle wyskoczą z tekstem, że
nie liczy się to, co na zewnątrz, ale to, co w sercu, że nie liczy się forma,
ale treść. Napisałem dość emocjonalnie, że nagle wyskoczą, bo przedtem
twierdzili coś przeciwnego, że ciało jest dobre.
Gdyby bowiem nie liczyła się wg nich forma materialna, czyli „to,
co na zewnątrz”, to nie mogliby twierdzić, że nie ma to moralnej wartości.
Kiedy im powiesz, żeby się zdecydowali, bo albo ciało i
materia mają wartość, albo "się nie liczą", to ci powiedzą, żeby
zachować we wszystkim umiar, złoty środek.
Wtedy zauważysz pewnie, że Tobie chodzi o to samo.
No to w czym problem?
Problem w tym, że umiar umiarowi nie równy. Śmiem przypuszczać,
że Ci, co ochoczo przystają na wszelkie mody i rozrywki rozumieją umiar
ilościowo: trochę tańca, trochę różańca wymieszamy, potrzepiemy i super
wybuchowa mieszanka gotowa. Nie ważne jakie relacje między elementami, czy są
one ze sobą zgodne, czy są na właściwym miejscu. Ważne żeby były dla równowagi pomieszane. Taki „pluralizm”.
No ale jak się byle jak wymiesza cegły, cement, piasek, to nie
wyjdzie dom, ale kupa gruzu.
Jak się kupi drogie meble, firanki, ubrania, dywany i rzuci na
kupie, to piękne to nie będzie.
Jak się byle co będzie
robić z dobrym przecie kamieniem czy kawałkiem żelaza, to można kogoś zranić,
albo zabić. Jak się wymiesza ogień z drzewem- ”a tak- trochętego,
trochętego”, to będzie pożar.
Wszystko ma swoje miejsce i trzeba tego miejsca bronić.
W jednym przypadku chodzi o chaos- bezkształtną masę
W drugim o Kosmos- Ład
Ów Kosmos, to umiar jakościowy- właściwe miejsce wszystkiego.
Świętego wobec świeckiego
ciała wobec ducha
ciała wobec ciała,
dźwięku wobec dźwięku,
ubrania wobec ciała,
dźwięku wobec ciała.
No ale jakie jest to właściwe miejsce?
Dla „nich”
pamięć o moralnej wartości ciała i jego czynów jest uzasadnieniem bezkrytycznego
przyjmowania form materialnych proponowanych przez kulturę. To przejmowanie świadczy
jednak o czymś przeciwnym niż by to wynikało z ich deklaracji. W rzeczywistości,
w praktyce traktują formy materialne
jako coś co nie jest ani dobre, ani złe. Jako coś, co nie podlega ocenie. Natomiast
moralną wartość nadają tu samemu w y
m o g o w i podporządkowywania się
aktualnie docierającym do ludzi środkom wyrazu, trendom- "Duchowi Czasu".
Podejmowanie się krytyki jakichkolwiek mód, rozrywek, przemian obyczajowych,
wydaje im się złe, niewłaściwe.
Można też powiedzieć, że uznając moralną wartość materii
zapominają, że ta materia może ulec zaburzeniu, może być w nieporządku,
nieczystości, że działania i ich materialne efekty mają moralny wymiar.
I tu wydaje się zrozumiałe, dlaczego jednocześnie twierdzą że
ciało i materialne czyny i ich efekty są dobre, oraz że nie są ani dobre ani
złe. Po prostu takie uzasadnienie ma ich postawa w dwóch wymienionych przypadkach, natomiast w pierwszym przyznawanie
moralnej wartości materialnym środkom wyrazu jest przejawem niekonsekwencji.
Podobna niekonsekwencja ma miejsce w przypadku krytyki
płaszczyków księdza Natanka(poza Liturgią):
Płaszczyki i pelerynki, nawet, jeśli komuś wydają się dziwne, to
nie są przeciwne prawu Bożemu. Nie ma w nich niczego złego obiektywnie.
Takie formy zewnętrzne mieszczą się w prawie moralnym. Są
symbolami przekazującymi właściwe treści- Miłość Do Chrystusa- Oddanie mu
całego życia.
Natomiast formami łamiącymi zasady moralne są obcisłe
spodnie dziewczyn bez sukienek, krótkie spódniczki, koedukacyjne plażowanie z zasady w
nieskromnych strojach, tańce takie jak walc, tango, polka, mazurki- i inne
tańce towarzyskie w ich popularnej formie, oraz narkotyczna muzyka pochodząca
od rocka. Wszyćkie niemal te formy są dopuszczane w Kościele, a płaszczyki
przeszkadzają? To jest przewrotne.
I taka przewrotność jest w swej istocie uznaniem,
że religia ma się podporządkować bezkrytycznie formom uznanym
przez świat,
i nie ma prawa ich krytykować i prostować.
A przecież religia jest zbiorem zasad mówiących co dobre, a co złe.
Co Bóg chce, a czego nie chce
I te zasady są dane dlatego, że świat je łamie
i dlatego powinien się do nich dostosować.
A dziś to świat chce dostosować religię do swoich zasad
Człowiek chce zająć miejsce Boga
a Bogu chce dać miejsce swoje-
chce sobie Go stwarzać jak pasuje, jak wygodnie.
i to jest sprzeczność ostateczna
piekielna
To, co n a z y
w a m y religią przestaje być religią, a funkcję religijną przejmują często
nieartykułowane propozycje świata.
Bo religia ze swej istoty wyznacza wzór, któremu świat w całości
ma się podporządkować odrzucając to, co z nim sprzeczne, a zachowywać to, co
doń pasuje.
A dziś to, co nam wygodne, co proponuje świat broni się
bezkrytycznie argumentem, ze Bóg stworzył świat, materię. A to, co nie pasuje
odrzuca się w imię stwierdzenia, że materia jest dobra, ale jej kształt się nie
liczy, dlatego nie można wymagać od niej przemiany w imię wartości religijnych.
Zdecydujmy się.
Czy
moralna wartość zachowań zależy od kulturowego kontekstu?
"(…)Nie można zaprzeczyć, że człowiek istnieje zawsze w
ramach określonej kultury, ale prawdą jest też, że nie wyraża się on cały w tej
kulturze. Zresztą sam fakt rozwoju kultur dowodzi, że w człowieku jest coś,
co wykracza poza kulturę. To „coś” to właśnie ludzka
natura: to ona jest miarą kultury i to dzięki niej człowiek nie staje się
więźniem żadnej ze swych kultur, ale umacnia swoją osobową godność, żyjąc
zgodnie z głęboką prawdą swojego bytu. Podanie w wątpliwość istnienia trwałych
elementów strukturalnych człowieka, powiązanych także z jego wymiarem
cielesnym, nie tylko zaprzeczałoby powszechnemu doświadczeniu, ale
czyniłoby niezrozumiałym fakt, że Jezus odwołuje się do „początku”[2], i to właśnie w dyspucie o pewnych normach moralnych, których pierwotny sens i rola zostały zniekształcone pod wpływem
uwarunkowań społecznych i kulturowych epoki (por. Mt 19, 1-9). W tym
znaczeniu „Kościół utrzymuje (…), że u podłoża wszystkich przemian istnieje wiele rzeczy nie
ulegających zmianie, a mających swą ostateczną podstawę w Chrystusie, który jest Ten sam wczoraj, dziś i na wieki”. To On jest „Początkiem”, który przyjąwszy ludzką
naturę ukazał ostatecznie jej elementy konstytutywne i jej dynamikę miłości do Boga i bliźniego
Oczywiście, należy poszukiwać i znajdywać coraz właściwsze
ujęcia uniwersalnych i trwałych norm moralnych, aby bardziej odpowiadały one różnym kontekstom kulturowym, by zdolne były lepiej wyrażać ich
niezmienną aktualność w każdym kontekście historycznym, by pozwalały prawidłowo
rozumieć i interpretować zawartą w nich prawdę. Ta prawda prawa moralnego,
podobnie jak prawda „depozytu wiary”, ujawnia się stopniowo w ciągu stuleci: wyrażające ją normy w swej istocie pozostają w mocy,
muszą
jednak być uściślane
i definiowane „eodem
sensu eademque sententia” w
świetle
historycznych okoliczności przez Magisterium Kościoła,
którego decyzję
poprzedza i wspomaga proces ich odczytywania i formułowania,
dokonujący
się w
umysłach
wierzących[3] i
w ramach refleksji teologicznej(…)"JP II Veritatis
Splendor
Można mówić o kontekście jako całości determinującej sens poszczególnych wytworów kultury, ale można też mówić o wielu kontekstach- konkretnych sytuacjach w obrębie
jakiejś kultury.
Jest to, co p r z e k r a c z a nasze istnienie ziemskie,
co możemy s y m b o l i z o w a ć,
czyli za pomocą tego, co materialne odsyłać do sensu, który poza materię wykracza.
Jednakże również to, co nas n i e przekracza,
to, co materialne, immanentne ma swoją wartość, ma samo w
sobie s e n s.
Ów sens wynika z tego, że to Bóg Stworzył materię i
przewidział dla niej
taki, a nie inny p o r z ą d e k -
ład- kształt.
Przewidzieć więc On musiał dla jej elementów
takie, a nie inne miejsce w owym
porządku-
miejsce właściwe,
które przecież z racji w
s z e c h z w i ą z k u elementów Kosmosu
polega na takiej ,a nie innej
r e l a c j i do innych tego Ładu
elementów.
I to „właściwe rzeczom miejsce” nazywa się czystością.
Bo przecie ziemia staje się brudem dopiero gdy znajdzie się na
człowieczym ubraniu.
Wcześniej nim nie była, bo znajdowała się na właściwym sobie
miejscu. Dlatego też pewne formy rzeczywistości materialnej wymagają k r y t e r i ó w , stałych zasad wskazujących na porządek i działanie względem
innych bytów, na ową czystość.
Poszczególne elementy materii możemy rozpatrywać jako
uporządkowanie elementów mniejszych- jako relacje i reakcje zachodzące między nimi. Ale
i to, co widzialnie wyodrębniamy jako pojedyncze całości. Atomy są e l e m e n
t a m i materii i istnieją w relacji i do innych atomów. Ale i atomy składają się z e l e m e n t ó w mniejszych. Ciało
ludzkie też wchodzi w reakcje i relacje z innymi elementami- z innymi ciałami i
rzeczami, z konieczności ma miejsce względem reszty świata którego jest
częścią. Samo jednak też ma elementy, a te elementy elementy... i tak
niewiadomo dokąd.
Istnieje więc
też właściwy, czyli wynikający z Bożej Perspektywy Stwórczej porządek relacji (w nich reakcji) między ciałami.
Zawsze można
dziecko nauczyć innych niż obecnie modne okoliczności, innych kontekstów, innej kultury i innego ich znaczenia. Bo przecież to w
koniecznie relatywnym- bo zależnym od otoczenia wychowaniu dziecko nabywa
rozumienie świata. Ale i tu, jak „juześmy wceśniéj godali” ludzki
relatywizm poznawczy jest ułomnością, która sprawia, że umyka nam czasem trwała
nierelatywna moralność- stała prawda o tym, jak rzeczywistość powinna
wyglądać, jak więc i p o
w i n n y konkretne również wyglądać relacje między ludźmi, stroje i jakie sytuacje
możemy uważać za właściwe, a jakie nie.
Nasza kultura
niestety przykleiła temu, co nas samo pociąga i nie wymaga etykietę „tego, co wynika z naturalnej potrzeby, z wolnego wyboru”, a temu, co wymaga t
r u d u nakleiła etykietę z nośnym
napisem: „zniewolenie przez sztuczne prawo, skrępowanie zasadami”. To się tyczy również innych elementów kultury i mentalności, niestety przyjmowanych entuzjastycznie
przez wielu dobrych chrześcijan, którzy jak ufam są tu raczej ofiarami, którym pragnę pomóc w realizacji ich celów. Bo to, co kultura
wskazała im jako realizację owych celów, jest w rzeczywistości(zakamuflowanej) ich
zaprzeczeniem. Ale my często o tym nie wiemy. A jak się dowiemy, to musimy
innych przestrzec. Jeśli ja się dowiem o jakimś złu, to nie mogę milczeć! Nie
mogę nie badać, nie mogę nie tworzyć dobrej alternatywnej kultury! To nic, że
moje wysiłki są kroplą w morzu. W końcu z kropel zrobi się morze. Ale jak nie
będzie kropel, to i morza nie będzie!
Mam nadzieję, że i inni będą chcieli pomóc mi w odnajdywaniu dróg do
Prawdy.
Rezygnując z
kształtowania wszelakich form naszego życia jako uobecniających Boski Ład-oddajemy
je nieuświadomionym przez nas ich "porządkowaniom"-bardzo często
wykorzystywanym przez ideologie i ośrodki zysku. Te za pośrednictwem form
kulturowych-mód, nowinek, rozrywek- które przez nas
uznawane bywają błędnie za obojętne moralnie, przemycać mogą pewne treści- które zmieniają powoli nasz sposób myślenia tak, byśmy wybierali
to, co dla grup propagujących te ideologie jest korzystne, a co często jest
sprzeczne z naszą dotychczasową wiarą.
"Bo jak ktoś nie żyje tak, jak wierzy, to zaczyna wierzyć
tak, jak żyje"
Z podziałem na antyrytualizm i rytualizm pokrywa się w dużej
mierze podział na religie ekstatyczne i kontrolujące. Te pierwsze można określić również za F. Nietschem
dionizyjskimi, a te drugie apollińskimi. Te pierwsze polegają m. in. na
przeważającej roli doświadczeń transowych, wyzwolenia od porządku-formy,
instytucji. Innymi słowy „trans, jako forma oddzielenia będzie tym bardziej
zaakceptowany i przyjmowany im słabsze będzie ustrukturyzowanie społeczności.”[1]
Być może dlatego tak dużą akceptacją cieszą się dzisiaj
takie formy kulturowe, które w ową transowość się wpisują, jak choćby koncerty
muzyki zbudowanej na bazie doświadczeń ekstatycznych, które zostały uznane
przez kard. Ratzingera za sprzeczne z chrześcijaństwem:
Pomyślmy na przykład o
dionizyjskim typie religii i jego muzyce, o której mówił Platon ze swego
religijnego i filozoficznego punktu widzenia. W niejednej formie religii muzyka
służy odurzeniu, ekstazie. Wyzwolenie człowieczeństwa z wszelkich ograniczeń,
ku któremu zmierza właściwy człowiekowi głód nieskończoności, ma być osiągnięte
poprzez święty obłęd, poprzez szaleństwo rytmu i instrumentów. Taka muzyka
obala bariery indywidualności i osobowości; człowiek uwalnia się w niej od
brzemienia świadomości. Muzyka staje się ekstazą, wyzwoleniem od własnego
„ja", zjednoczeniem z wszechświatem. Zeświecczony nawrót tego typu
przeżywamy dzisiaj w muzyce rockowej i pop, której festiwale są idącym w tym
samym kierunku antykultem – żądzą niszczenia, zniesieniem barier codzienności i
iluzją wyzwolenia od własnego „ja" w dzikiej ekstazie hałasu i masy.
Chodzi tu o formy wyzwolenia, które są pokrewne działaniu środków odurzających
i z gruntu przeciwstawne chrześcijańskiej wierze w zbawienie. [2]
Przejawem podobnej
postawy są zielonoświątkowe, „charyzmatyczne” i obecne w niektórych wspólnotach
protestanckich „wylania ducha”, w
których dochodzi do orgiastycznych scen, konwulsyjnych ruchów ciała i
bezładnego bełkotu. Współczesna muzyka rozrywkowa powstała właśnie w takich
warunkach:
Dla
zielonoświątkowców, jak sama nazwa wskazuje, największym darem Ducha Świętego
jest dar mówienia językami, który umożliwia rozumienie, dar widzenia
przyszłości i uzdrowienie. Paradoksalnie dar języków przejawia się poprzez
całkowicie niezrozumiały bełkot i okrzyki „Alleluja”. Im mniej można go
zrozumieć, tym bardziej wyraźny to dowód, że mówca stracił świadomość i nie ma
kontroli nad tym, co jest mu przekazywane.
Brak artykulacji uważa się za dowód boskiej inspiracji. Tak samo, jak
„taniec w Duchu”, mimowolne okręcanie się i przytupywanie bez udziału woli,
tiki, skurcze, drżenia, są oznaką błogosławieństwa.[3]
Michael
Ventura w swoim opracowaniu historii muzyki rockowej wyprowadza genealogię
terminu z obrzędów czarnych niewolników w południowych stanach USA. Kołysanie
/rock/ kaznodziei oznaczało tam ekstatyczny, rytmiczny śpiew psalmów.
Uczestniczyła w tym śpiewie cała wspólnota. Od przełomu stulecia a
prawdopodobnie o wiele wcześniej istniał termin oznaczający uprawianie muzyki
rockowej w kościele. Gdy w kościele śpiewano a nawet wykrzykiwano murzyńskie
pieśni, kiedy klaskano zgodnie z rytmem, gdy pot spływał strumieniami a wierni
popadali w omdlenie, mówili językami, unosili się i mieli świadomość e są
wyzwalani, to było to rozumiane jako przejaw obecności Ducha św., nazywano to
rockowaniem w kościele. Uczestnicy liturgii uprawiali kościelny rock. Tego
rodzaju muzyka wywoływała w kościele kołysanie,entuzjazm. Na tym rocku, na tej
skale był oparty ten kościół /chodzi o denominacje protestanckie amerykańskiego
południa/, bardziej ni na skale Piotra. Okrzyki entuzjazmu, które się
rozlegały, nie były ani krzykami rozkoszy ani krzykami śmierci, ale zespalały
się i dźwięczały w jednym...zarówno śpiew Little Richarda jak i Janis Joplin ,
Arethy Franklin i Jamesa Browna i Bruce`a Springsteena, wszystkie te krzyki
wywodzą się bezpośrednio z tych kościołów.” Wspominany już berliński teolog
Rolf Fisher opisał dokładnie występowanie takich” podobnych do upojenia
ekstatycznych stanów”, które niegdyś występowały w czasie liturgii a dzisiaj są
poszukiwane w koncercie rockowym."[4]
Związek między antyrytualizmem a
różnymi przejawami ekstatyczności jest również widoczny w akceptacji dla tańców
towarzyskich, w których przekracza się granice dystansów obowiązujące w danej
kulturze. Cechą ekstatyczności jest bowiem również zagubienie granic
zmysłowości. Można się spierać o to, czy takie zachowania podpadają pod kategorię ”transu”, natomiast widać wyraźnie
że ich krytyka, tak samo jak i krytyka naruszeń zasad skromności w ubiorze i
zachowaniu ustępuje wraz z umacnianiem się tendencji antyrytualistycznej w
Kościele. Pamiętamy krytykę polki, walca, tanga, czy „nowych tańców
murzyńskich”., nieskromnych strojów, plażowania, itd. Tańce i dionizyjskie
misteria Kościół zwalczał zawsze, ale wraz z utratą kontroli nad kulturą musiał
zmierzyć się z problemem ukształtowania jej przez antykatolicki, antyrytualny
model, który wygenerował przemiany „szalonych lat dwudziestych”, a także
rewolucji obyczajowej lat 60-ych
poprzedniego wieku. Nawet w samym Kościele przyjęto te zmiany, czego przykładem jest praktyczna
interpretacja tzw. inkulturacji. W jej imię do Liturgii włącza się dziś i te
elementy( muzykę, i taniec) różnych
kultur ludowych, które wpisują się z ekstatyczne formy religii i dlatego nie są
do pogodzenia z katolicyzmem.
Widzimy więc, że ma miejsce odrzucanie z kultur ludowych
tego, co pomaga wierzyć, a przyjmowanie tego, co z wyznawaną wiarą jest
sprzeczne. Obok przyjmowania dionizyjskich form kultu, występuje bowiem
jednoczesna krytyka starej pobożności ludowej, jakoby była zakamuflowanym splotem
pogańskich wierzeń.
Błędne formy naszej kultury
Pozbawienie
religii jej nadrzędnego i przenikającego rzeczywistość codzienną charakteru
pozwoliło na kontestowanie tego, co z niej dotychczas w obyczajach, w czynach,
w praktyce wynikało. Można też powiedzieć inaczej- to zmiana obyczajów, do której ludzie się przyzwyczaili sprawiła, że
przestali oni rozumieć religię jako system nadrzędny i wszechobejmujący.
Jeśli jednak
byli przywiązani do religii, to w imię istniejącej zawsze pokusy, podbudowanej
twierdzeniem, że nie liczy się forma, że może być ona relatywna,
sprzeniewierzano się “kościelności” religii. Uznawano, że taka
Instytucjonalizacja- w imię znów schematu mentalnego błędnie rozumianej wolności osobistej- jest zniewoleniem. To
sprawiło, że ludzie zaczęli skłaniać się ku religijności "nie zniewolonej
przez hierarchię". Przestano rozumieć opisywaną wcześniej logiczność
takiej hierarchii i związanego z nią posłuszeństwa.. Dlatego też kolejne nakazy
owej Instytucji przestawały być brane na poważnie przez coraz szersze kręgi
społeczeństwa.
Jak już pisałem
pokusy powyższe są stare jak człowiek i w świecie chrześcijan pojawiały się
często od początku Kościoła.
Te elementy,
które były podstawą rewolucji obyczajowej były zazwyczaj obaleniem podstaw
kultury ludowej- której to zniszczenie- również przez ideologie i nowy ład
gospodarczo-polityczny miało być jednym ze sposobów obalenia religii
jako przeszkody do uczynienia z doczesnej przyjemności i korzyści celu samego w
sobie.
I choć owe
porewolucyjne przemiany stanowią główny przedmiot tutejszej refleksji, jako
najbardziej wzmożony przejaw walki z tym Kościołem, który uznaliśmy wcześniej za rozumny sposób istnienia całościowego,
to podobne elementy negacji owych zasad religijnych pojawiały się w historii od
dawien dawna.
Dlatego też
Kościół i jego przedstawiciele starali się wykorzenić ze swego łona te
zwyczaje, które były obalaniem zasady kultury ludowej, lub jej zwróceniem się
w stronę zawsze kuszącą, ale prowadzącą do sprzeczności.
Dlatego też
potępiano od zawsze pogańskie zabobony, tańce, czy ubrania, które przeczyły tajemnicy ciała- szczególnie niewiast, których wyjątkowość już zasygnalizowałem i
dogłębniej wyjaśnię.
Na czym polegała
ich sprzeczność? Na tym, że z zasady opierały się na dążeniu ku Rzeczywistości
ponadczasowej- ku Świętemu, a
jednocześnie oddalały się od Niego w nieskromnościach, transowych ekstazach- które tyko pozornie wyzwalały z czasu. W rzeczywistości bowiem były
wyzwalaniem się z Porządku-Kosmosu- z właściwego rzeczy miejsca przez
popadnięcie w nierozróżnialny chaos. A to uniemożliwia wolność- bo jak nie ma rozróżnienia, to nie ma wyboru. ...
Można
stwierdzić, że opisane wcześniej i przypomniane przed chwilą błędne schematy
takie jak relatywizm, ignorowanie
wartości form materialnych, pluralizm, czy owa neutralność światopoglądowa
sprowadzające religię tylko do nisz rozwijać się zaczęły po burzliwych
przemianach wielu XIX i w trakcie przemian obyczajowych wieku XX. Można
zauważyć, że wraz z nimi miały miejsce przemiany obyczajowe, których siła rosła równolegle do rozprzestrzeniania się powyższych
schematów. Można nawet przypuszczać, że istnieje jakiś związek między
ideologicznym zapleczem, a obyczajową realizacją owych przemian sposobów życia.
Każdy, kto zna
choć trochę historii przyzna, że owymi przemianami obyczajowymi były chociażby:
zmiana tradycyjnej roli niewiasty, rezygnacja z jej posłuszeństwa wobec męża i
podobne tego konsekwencje:
● przemiany
w ubiorze szczególnie niewiast,
● względne
porzucenie klasycznych reguł
sztuki na rzecz chaosu, amorfizmu,
● rozbrat
etyki i estetyki,
● nowe tańce,
● rozluźnienie
obyczajów plażowych,
● powstanie
i rozwój rock'n'rolla
Nie zawaham się
stwierdzić, że pomiędzy wszystkimi z powyższych przemian, a wcześniej
krytykowanymi przemianami ideologicznymi istniało i istnieje sprzężenie
zwrotne, ścisły wszechzwiązek.
No i jak to
było z tymi przemianami? Ano tak:
Już na początku
XX wieku niewiasty musiały w czasie wojny przejmowac zajęcia swych mężów. Długotrwały okres tego zastępstwa zaczął zacierać.... w ich
mentalności rozumienie potrzeby dotychczasowego podziału ról między płciami. W efekcie związana z tymi rolami i je w
zasadzie generująca tajemniczość niewiasty, wyrażająca jej niezwykłą godność
związaną z tym, że to w jej ciele odbywa się Stwarzanie Osoby na Obraz Boży
zaczęła tracić na znaczeniu. Dlatego może i nazwa “niewiasta”-wyrażająca w jakiś sposób tą cechę, zaczęła być zastępowana przez nazwę "kobieta"-
dawniej określającą- kobietę, które tego podziału ról się nie trzymała, albo bywała delikatnie mówiąc "kobietą lekkich obyczajów".
Pod koniec owej
wojny(1917) Matka Boska w Fatimie ostrzegała przed modami, które bardzo obrażają Pana Boga, a które miały rychło
nadejść.
I rzeczywiście
zaraz po wojnie nastąpiły tzw. "szalone lata dwudzieste", w których
niekontrolowana konsumpcja była silnie powiązana takimi zjawiskami, jak:
● kontestacja
dotychczasowej roli kobiety,
● stopniowe
wchodzenie nowych mód, łamiących
dotychczas niezmienne od wieków kanony
ubioru niewiast przez chociażby skracanie stroju, upodabnianie się kobiet do
mężczyzn w sposobie bycia,
● upowszechnienie
tańców w których przekraczano dotychczasowe zasady skromności i wstydliwości,
● koedukacyjne
plażowanie, wraz z coraz
bardziej śmiałymi strojami kąpielowymi
Na każde z powyższych zareagował Kościół, co będzie później przedstawione.
W tym czasie dziwnie wzrosła ateizacja i rozpusta społeczeństwa,
a szczególnie jego warstw wyższych.
Kolejna fala
obyczajowych przemian nastąpiła po następnej wojnie, po całkowitym zawaleniu
się ładu obyczajowego. Tym razem dotknęła szerszych mas i wpoiła reszcie
społeczeństwa przemiany poprzednie. Wtedy przyszła kolej na Nową muzykę-
rock'n'roll:
● niosącą
w swej warstwie muzycznej i
ruchowej treść jaką zawiera nazwa owego
gatunku, oznaczająca rozpustę,
● działającą
zestawieniem rytmu, harmonii i
basowego przebiegu tak, jak środki odurzające,
czyli naruszając świadomość , a więc i
osąd moralny, co jest
wyrazistym wspomagaczem relatywizmu,
● rozwijaną
chociażby poprzez poszukiwanie inspiracji w nurtach szamanistycznych o podobnym
działaniu,
● przesycaną
treściami okultystycznymi i satanistycznymi ukrytymi za maską symboli
● rozwijaną
w przeróżne gatunki, zabijające wrażenie ich wzajemnego powiązania,
demaskującego rzeczywiste działanie owej muzyki,
● dopełnianą
zabiegami studyjnymi, świetlnymi i tańcami o podobnym działaniu.
Takie przemiany
stały się zasadą naszego życia, niezwykle sugestywnie przekazującymi pewne
ideologie, ale i same dopuszczane przez uprzednie zasianie ziarna owych
ideologii w mentalności ludzi. I właśnie na tych przemianach obyczajowych, a
także, na ich wyprostowaniu dalej się skupię.
_______________________________________
[1] Tamże, s.121.
[2] J. Ratzinger, Nowa Pieśń dla Pana, tłum. J.Zychowicz, Kraków 2005, s. 193.
[3] M.J.C. Calley, God's People: West Indian Pentecostal sects in England, London 1965, s80 – 81
[4] Ks. W. Kulbat, No future, http://wkulbat.pl/index2.php?option=com_content&do_pdf=1&id=375 (5.12.2013)
[1] które same w sobie są uporządkowaniem
form mniejszych, ale i tworzą struktury wyższego rzędu wraz z innymi formami.
[2] Przypomnijmy
sobie tu i dwa zdania dalej, co pisaliśmy o początku, o kosmologicznej,
pierwotnej wizji świata, o tym, co wypełnić przyszedł Chrystus...
[3] Ten
proces został niestety porzucony na rzecz przyjmowania wszystkiego przez
nadawanie tylko nazwy "katolickie"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zapraszam do komentowania