wtorek, 8 stycznia 2013

Zły rock ?

Jest to fragment książki Logika Plemion Katolickich

może nawet z tą książką lepiej czytać(przedostatni rozdział). Zapraszam :)



To co poniżej napiszę  i co opowiedziałem wiąże się z tym o czym mówił Leszek Dokowicz u muzyce techno. Tu jednak sprawę ujmuję  od strony  wszelkich muzyk zawierających to, co roboczo nazwałem "beatem", zwracając mniejszą uwagę na tekst i otoczkę a większą na samą warstwę muzyczną:


 C
zy mamy pretensje do kogoś, kto pije napoje orzeźwiające, bo są tam substancje szkodliwie działające na człowieka? Nie, wręcz przeciwnie! Przestrzegamy go, żeby go obronić przed złem, którego nie jest świadom. Może być on świętym człowiekiem. Absurdalne byłoby twierdzenie, że jest on zły, bo spożywa substancje ze złymi pokarmami. Podobnie jest ze słuchającymi muzyki. Muzyka też działa na organizm a przezeń na duszę. Tak jak zioła, czy syntetycznie uzyskane substancje chemiczne. Jedne z nich leczą inne szkodzą. Tak samo jest z różnymi sekwencjami dźwięków, które wpływają na organizm. Takie a nie inne  zestawienie substancji chemicznych, a raczej nie samo zestawienie, tylko procesy jakie wywołuje ono w organizmie, a co za tym idzie w świadomości człowieka mogą leczyć, albo szkodzić. 
Utwory muzyczne to nie rzeczy fizyczne, ale procesy fizyczne, które pojawiają się kiedy istnieje ucho, które je odbiera, i mózg, który je przetwarza, czyli, powiedzmy np. człowiek. I tak jak w przypadku wspomnianych wcześniej procesów, jedna muzyka może leczyć, a inna, jak np. narkotyki, zaburzać świadomość. Możesz uważać, że zaburzanie świadomości pod wpływem narkotyków nie jest złe. Owszem, nie jest złe, ale w bardzo wąskich granicach, w jakich tworzenie specjalnej muzyki o takim wpływie ,nie miałoby sensu, i nie dałoby się zastosować. Mówię tu o znieczulaniu, itd... Możesz twierdzić, że i poza tymi sytuacjami zaburzanie świadomości nie jest niczym złym. Ale właśnie dlatego zaznaczam, że piszę z pozycji katolickich i taka muzyka, która ma taki wpływ jest niezgodna z moralnością katolicką.  Dlaczego zaburzanie świadomości uważam za złe? Bo człowiek wtedy nie panuje nad sobą, może zrobić wiele złych rzeczy, których by na jawie nie chciał zrobić. Z tą narkotycznością muzyki wiąże się często działanie naśladujące rozpustę. I tu można też powiedzieć, że sam jej erotyzm nie jest niczym złym. No ale muzyki estradowej, czy nawet płytowej, siłą rzeczy nie da się tworzyć w sypialni. A nawet gdyby miano ją tworzyć i korzystać z niej tylko w sypialni, to gdzieś spoza niej zazwyczaj czerpanoby wzorce...
Ta muzyka o której mówimy jest jednak grana i tworzona poza małżeńską alkową. Ale i tu również wchodzi element katolickiej moralności. Dlatego zauważ, że piszę do katolików i wyraźnie swoją katolicką perspektywę zaznaczam. Zapraszam jednak i niekatolików, bo wiem, że wielu z nich ma na sprawy tajemnicy małżeństwa, czy zaburzania świadomości podobne poglądy.
 Tak jak stan narkotyczny wywołuje skutki również w duszy, tak i te elementy muzyki, które mają narkotyczne i erotyczne działanie. Na nich opiera się większa część współczesnego przemysłu muzycznego. Proszę poszukać, czym jest zjawisko transu i jak jest wywoływane. Proszę te środki wywoływania go zapamiętać i zobaczyć, co się powtarza we większości współczesnych utworów: właśnie ów wprowadzający w trans rytm. To prawda, że był on i w wielu kulturach  ludowych. Ale był, bo pełnił funkcję religijne. Z  tym że religie, którym służył, były  niezgodne z Chrześcijaństwem i dlatego dopuszczały niezgodne z nim elementy. Pisał o tym dobitnie kard. Ratzinger:

Pomyślmy na przykład o dionizyjskim typie religii i jego muzyce, o           której mówił Platon ze swego religijnego i filozoficznego punktu widzenia22. W niejednej formie religii muzyka służy odurzeniu, ekstazie. Wyzwolenie człowieczeństwa z wszelkich ograniczeń, ku któremu zmierza właściwy człowiekowi głód nieskończoności, ma byćosiągnięte poprzez święty obłęd, poprzez szaleństwo rytmu i instrumentów. Taka muzyka obala bariery indywidualności i osobowości; człowiek uwalnia się w niej od brzemienia świadomości. Muzyka staje się ekstazą, wyzwoleniem od własnego „ja", zjednoczeniem z wszechświatem. Zeświecczony nawrót tego typu przeżywamy dzisiaj w muzyce rockowej i pop, której festiwale sąidącym w tym samym kierunku antykultem – żądzą niszczenia, zniesieniem barier codzienności i iluzją wyzwolenia od własnego „ja" w dzikiej ekstazie hałasu1   masy. Chodzi tu o formy wyzwolenia, które są pokrewne działaniu środków odurzających i z gruntu przeciwstawne chrześcijańskiej wierze w zbawienie. Tak więc jest rzeczą zrozumiałą, że w obszarze tym szerzą się dzisiaj coraz bardziej kulty satanistyczne i satanistyczna muzyka, na których niebezpieczną moc – zamierzoną dezintegrację i rozbicie osobowości - nie zwraca się dotąd dostatecznej uwagi2'. Spór, jaki Platon rozgrywa między muzyką dionizyjską a apollińską, nie jest sporem naszym, Apollo nie jest bowiem Chrystusem. Ale pytanie, jakie postawił Platon, jest dla nas ogromnie ważne. Muzyka w dzisiejszej postaci, jakiej o jedno pokolenie wcześniej nie mogliśmy nawet przeczuwać, stalą się zdecydowanym wyrazem pewnej antyreligii i tym samym widownią rozdzielenia duchów. Ponieważ muzyka rockowa szuka wybawienia na drodze wyzwolenia od osobowości i związanej z nią odpowiedzialności, łączy się bardzo ściśle z ideami anarchicznej wolności, jakie dzisiaj na dużych obszarach świata coraz jawniej podnoszą głowę; właśnie dlatego jednak jest ona z gruntu sprzeczna z chrześcijańską wizją zbawienia i wolności, stanowi jej przeciwieństwo. Zatem nie z przyczyn estetycznych, nie z racji konserwatywnego uporu czy historycznej inercji, lecz z samej zasady muzyka tego typu winna zostać z Kościoła wykluczona.[z przypisu- dop. mój:]Ten zbyt mało dostrzegany związek ukazuje wyraźnie w swoich pracach były disc jockey i kierownik zespołu rockowego Bob Larson: Rock and Roli. The devils diversion, 1967; tenże. Rock and the Church, 1971; Hippies, Hindus and Rock and Roli, 1972. Na temat mniej może szkodliwej, ale ze swej istoty również sprzecznej z celami liturgii muzyki jazzowej i pop por. H.J. Burbach, Sacro-Pop, w: „Internationale katholische Zeitschrift" 3 (1974) 91-94. S. 94: „Udający tutaj awangardo-wość «sacro-pop» jest produktem "reglamentującej kultury masowej*, która reprodukuje tani gust niewybrednej konsumpcyjnej publiczności". Tenże, Aufgaben und Versuche, w: R.G. Fellcrer (wyd.), Geschichte der katholischen Kirchenmusik II (Kasscl 1976) 395-405. Podsumowująca ocena s. 404: „Jest to muzyka, która przede wszystkim w swoim «rytmie» zmierza do coraz dalej posuniętej likwidacji indywiduum, i to w świecie, który w związku z coraz większą koncentracją władzy przechodzi do zarządzania totalnego. Muzyka staje się ideologią. Steruje ona, kieruje, filtruje i łączy w jedno pozbawiony początkowo kierunku strumień odczuć. Zacieśnia go i sprowadza do wzorca stereotypowych przeżyć".
Joseph Ratzinger „Nowa Pieśń dla Pana”, str 193-194

(Proszę zwrócić uwagę na ścisłe powiązanie muzyki, tańca, ubioru, z niewłaściwą koncepcją wolności, którą analizowaliśmy we wcześniejszej części tejże książki)

Duża część muzyk ludowych to pozostałości z przedchrześcijańskich kultów. Trans, na którym się opierały wynikał z koncepcji ekstazy, którą chrześcijaństwo właśnie uznało za niewłaściwą Człowiek po grzechu pierworodnym ma do tego ciągotę, ale chrześcijaństwo pokazuje, jak zaznaczał powyżej  J. Ratzinger,  że to kierowanie się ku temu, co – mimo iż obiecuje – naszego pragnienia Szczęścia nie zaspokoi, ale je jeszcze spotęguje... Trzeba pamiętać, że nie należy tu krytykować przedchrześcijańskości, ale konkretne jej złe cechy. Wiele przedchrześcijańskich elementów okazało się bowiem dla chrześcijaństwa – jak pamiętamy –jego zapowiedzią, którą warto przyjąć i pielęgnować. 

Trans był  zawsze. To prawda, że się  przyzwyczailiśmy, i osłabło   n i e c o  jego działanie. Ale siła transu jest stopniowalna. Dlatego można  powiedzieć, że zanim się przyzwyczailiśmy, to poddawani byliśmy, i dalej jesteśmy nieustannemu wpływowi odurzającej muzyki, która pomaga przekazywać pewne treści do naszej podświadomości wspomagając mechanizm kulturowej manipulacji. Muzyka ta jest wszędzie, w niemal każdym programie telewizyjnym, w autobusach, w supermarketach, w sklepach, w różnych miejscach publicznych... Młodzi ludzie spacerują często ze słuchawkami na uszach no i chodzą na koncerty, albo dyskoteki.

Muzyka- Szkodliwy rock i nie tylko
          Ostatnio przeczytałem na pewnej stronie  wnioski dotyczące "Rocka chrześcijańskiego". A nawet jeśli nie tego, co zwykło się dziś nazywać "rockiem", to czegoś dużo szerszego: całej muzyki wywodzącej się od rocka: Techno, hip-hopu, dance'u, reggae, disco-polo, nawiązujących do nich utworów popowych. itd. W owym "tu" pojawiło się rozróżnienie na tekst i muzykę. Ale z rozróżnienia tego wyciągnięto inne wnioski niż to zazwyczaj bywa. I wnioski te  były mądre dlatego, że nie popadały w przejęzykowienie- przypisując sensowność tylko słowom. Poza tym, brały pod uwagę, że muzyka, to zjawisko fizyczne, dlatego istnieje we wszechzwiązku z innymi elementami materii, w tym z naszym ciałem. Z tego wynika fakt, że muzyka może wpływać na nie, co naukowcy od dawna zauważają
          Zauważają to i chrześcijańscy muzycy. Tylko, że, nie biorą pod uwagę, że jeśli muzyka może działać jak lek, to jednocześnie może działać jak trucizna, jeśli będzie niewłaściwym miejscem dźwięków w systemie rzeczywistości. Tak samo jest z narkotykami- one też same w sobie nie są złe- złe jest ich umiejscowienie w organizmie człowieka w sytuacji niekoniecznej. A przecież słuchanie muzyki jest aktem jej takiego umiejscawiania. Jeśli więc muzyka może działać dobrze na organizm, to i źle również.
          Poza tym przedmiotami porządku Bożego jest  i materia, bo Bóg i ją stworzył- a jednocześnie wyznaczył jej właściwe miejsce w Porządku Kosmosu. Dźwięki więc również mają właściwe sobie miejsce w porządku świata, a muzyka jest pewnym uporządkowaniem, umiejscowieniem dźwięków. To umiejscowienie może być dobre, albo złe.  Jego złość można powiązać z takim wpływem na organizm, który zaburza  właściwe uporządkowanie wewnętrzne(funkcji i działań elementów organizmu względem siebie) i zewnętrzne(funkcji i działań organizmu jako całości, albo jego elementów względem rzeczywistości zewnętrznej)
          Bo muzyka to nie tylko dźwięki- takie, jak je pan Bóg stworzył, ale ich zestawienia. A te są wynikiem działań ludzkich, które mogą być dobre, ale i złe.

Uporządkujmy więc:
1. Muzyka jest jakimś uporządkowaniem materialnych elementów a więc może być materią postrzegania sensów.
2. Dźwięk, jako element materii istnieje we wszechzwiązku z innymi jej elementami, a więc i z ciałem. Może mieć więc na nie wpływ.
3. Bóg Stworzył i materię. I jej w Systemie Stworzenia wyznaczył jakieś właściwe miejsce- Przedmiotem moralnego wartościowania są więc konkretne czyny i stany dokonujące się w materii. To dotyczy również dźwięków-bo są one zjawiskiem fizycznym.

Jeśli więc odrzucamy  krytykę jakiejś muzyki na podstawie stwierdzeń, że:
   "liczą się słowa i intencje, bo muzyka nie może być "liczą się słowa i intencje, bo muzyka nie może być zła"
   "muzyka nie może być         szkodliwa, to zależy tylko od innych elementów sposobu życia jej słuchaczy",
   "muzyka ta jest muzyką współczesnej kultury, czy tego chcemy, czy nie, dlatego powinniśmy się do niej dostosować        ",
to jesteśmy w błędzie...
          Stwierdzenie w ostatnim punkcie nie uwzględnia faktu, że kontekst kulturowy i jego elementy, to uporządkowania będące wynikiem działań ludzi, dlatego mogą być dobre, ale również złe. Na tej zasadzie musielibyśmy uznać, że jeśli w jakiejś kulturze np. przejawem życzliwości jest przyjmowanie dziewczyn na noc jako przyjmowanie daru, to powinniśmy tą formę życzliwości przyjąć. Bo "nie liczy się forma, ale treść, intencja". To nie przesada-To konsekwencja. Ale o tym już pisałem...
          Jeśli zaś muzyka może mieć wpływ na organizm, to musimy odpowiedzieć- czy jest on dobry, czy zły.
          Jeśli zaś pewna muzyka- jawiła się kiedyś komuś  jako zła, to warto zbadać, czy te przeczucia są słuszne. Warto się nad tym zastanowić. A takie przeczucia istniały-choć przez wychowanie modami zostały z nas wytrzebione. Takie przeczucia istniały w stosunku do muzyki rock, gdy pojawiła się ona na scenie świata. Spróbujmy więc następnemi razy nad tą muzyką się zastanowić...
Cz. II. BEAT
          Zastanówmy się na przykładzie cytatów nad krytyką muzyki rock, jaka dotychczas się pojawiła.
          Chcę zaznaczyć, że nie będę się tu skupiał na tekście, ani na kulturowej otoczce, tylko na samym dźwięku i jego wpływie na człowieka. Dlatego też pominę problem przekazu podprogowego, "backward masking", symboli satanistycznych i podobnych tekstów. Dlaczego? Bo to nie jest problem muzyki, dlatego na podstawie tego nie możemy oceniać jej samej w sobie. 
Ktoś może zapytać co zostanie mi do analizy, jeśli pominę te elementy? 
          Uważam, że zostanie to, co rzeczywiście wymieniane w krytyce muzyki rockowej, ale w późniejszych konkluzjach zazwyczaj lekceważone. I to jest wg mnie jedyną słuszną osią krytycznych opinii nt. tego, co możemy sobie tu nazwać "rockiem". Tą osią jest cześć wspólna większości naszych współczesnych muzyk:
BEAT
          Postaram się przytoczyć kilka cytatów z internetowych opracowań odnoszących się do tego, co roboczo zdecydowałem się nazwać "beatem" i je krótko skomentować:
          "Patologizujący wpływ na człowieka może mieć tu nie tylko tekst, lecz również sam rytm o określonej częstotliwości pod którego wpływem człowiek może stracić kontrolę nad swoimi decyzjami i stać się podatnym na sugestię. Efekty te można dostrzec, obserwując proste reakcje organizmu na pewne dźwięki, które dokonują zmiany w pracy mózgu lub przyśpieszają tętno."
Rytm i dźwięk tu wymienione są tu wskazane jako realnie wpływające na organizm, a co za tym idzie świadomość człowieka. Brak tu potwierdzenia, że ten wpływ jest zły, ale na razie wystarczy nam samo stwierdzenie wpływu. Jedźmy więc dalej:
„Podświadomy sygnał może być przekazywany przez: A / Głośność, amplitudę i częstotliwość fali akustycznej. - Badania prowadzone nad wpływem muzyki wrzaskliwej wskazują na: zmianę pulsu i oddechu człowieka, modyfikację wydzielania gruczołów dokrewnych, przemianę materii i zwiększenie poziomu cukru we krwi. Taka muzyka przyśpiesza bicie serca nawet do 130 uderzeń na minutę. Wtedy człowiek traci kontrolę nad własnym organizmem, czego objawem może być histeryczny śmiech lub nieopanowanie seksualne.
B/ Pulsację rytmu. - Pulsacja w pewnych przedziałach powoduje w organizmie ludzkim rozstrój bio-psychiczny, zdolny zmodyfikować różne organy ciała. W wyniku pulsacji rytmu i wrzaskliwości, różnica między dobrem a złem oraz prawdą a kłamstwem ulega zatarciu, tworząc chorobliwą harmonię" życia wewnętrznego, czyli zanik kontroli nad sposobem zachowania
(...)Badania nad negatywnym wpływem złej muzyki pozwoliły zestawić cechy zachowań, wywołanych przez manipulacyjne działanie na człowieka. Należą do nich: niekontrolowana i gwałtowna zmiana reakcji emocjonalnych, utrata kontroli świadomości i koncentracji, zmniejszenie kontroli intelektualnej i woli, podniecenie neurozmysłowe powodujące euforię, histerię i halucynacje, kłopoty z pamięcią, stany depresyjne. Muzyka ta staje się swego rodzaju przeżyciem ekstatycznym i jest uwolnieniem od samego siebie(czyli zniewoleniem). Takie uwolnienie nie różni się niczym od narkomanii i jest całkowicie sprzeczne z wiarą chrześcijańską.
          Tu znów widzimy koncentrowanie się na podświadomym tekstowym przekazie. Ale skupmy się na czymś innym- na działaniu owych mediów tego przekazu samych w sobie. Znów zauważamy, że jakiś wpływ na organizm jest. I sugeruje nam się, że jest i wpływ na świadomość. Oczywiście poczyniony został przeskok- zabrakło wyjaśnienia, jak  pulsacja rytmu w pewnych przedziałach sprawia, że nasza świadomość się relatywizuje i traci zdolność rozeznawania. Nie przeczę, że praktyki transowo-hipnotyczne- mające na celu przejęcia w pewnym stopniu kontroli nad świadomością opierają się na takim mechanizmie pulsacji. Brak tu jednak powołania się na te badania, które pokazują ów mechanizm. W następnym fragmencie i w innych tekstach  możemy jednak znaleźć takie powołanie się:
          „W San Antonio, w stanie Teksas, szesnastoletni chłopiec w czasie słuchania płyty "The Wall" zespołu Pink Floyd wszedł w stan podobny do hipnotycznego i nagle, bez ostrzeżenia zerwał się i brutalnie zadźgał swoją ciotkę. Zgodnie z policyjnym raportem nie było w tym przypadku udziału żadnych narkotyków - tylko muzyka! Chłopiec twierdził, że muzyka zahipnotyzowała go i nawet nie pamiętał tego, że zabijał! Szatan używa potężnych i równocześnie subtelnych form hipnozy do przejęcia kontroli umysłu. Kluczem do hipnozy jest powtarzanie i głównym składnikiem rockowej muzyki jest powtarzanie. Przygniatający, powtarzający się, wiodący rytm. Ten stały, powtarzalny beat może wprowadzić umysł słuchacza w niebezpieczny stan sugestywnej hipnozy. Przyjacielu, to niebezpieczeństwo jest przerażające jeśli weźmiesz pod uwagę słowa, którymi jest karmiony młody, podatny umysł!

 (...) Jimi Hendrix, jeden z największych gitarzystów, który udławił się swoimi wymiocinami w 1970 roku po przedawkowaniu powiedział: "Poprzez muzykę będą przedostawać się pewne klimaty, ponieważ muzyka jest sama w sobie duchową sprawą, możesz zahipnotyzować ludzi muzyką, a gdy sprowadzisz ich już do tego najsłabszego punktu, możesz przekazywać do ich podświadomości cokolwiek chcesz powiedzieć". Rockowa gwiazda i homoseksualista Little Richard powiedział: "niektóre rockowe gwiazdy stają w kole i piją krew. Niektórzy klękają i modlą się do diabła, rock and roll hipnotyzuje nas i kontroluje nasze zmysły.

 (...)W grudniu 1985 roku osiemnastoletni Raymond Belknap i James Vance po wysłuchaniu Judas Priest śpiewającego "Beyond the Realms of Death" (Poza rzeczywistością śmierci), wyszli przez okno sypialni i poszli na pobliski kościelny plac zabaw. Tam Belknap przyłożył obrzynkę do swojej głowy, nacisnął spust i dosłownie odstrzelił sobie głowę. Gdy leżał martwy na boisku, przyszła kolej na Vance'a. Powiedział: "Tam były tony krwi, wyglądało tak, jakby strzelba była cała w smarze. Było tak wiele krwi, że nie byłem w stanie tego znieść. Przeładowałem ją i, wiesz, teraz była moja kolej, a ja przygotowywałem się. Myślałem o tym wszystkim, po co warto było żyć, tak wiele z twojego życia staje ci tuż przed oczyma. To było tak jakbym nie miał żadnej kontroli... moje ciało było zmuszone, do tego, aby to zrobić i strzeliłem". Vance przeżył z raną postrzałową, lecz zapadł w śpiączkę i w listopadzie 1988 roku zmarł w kilka dni później. Pogrążeni w żalu rodzice wnieśli sprawę przeciwko Judas Priest. Proces sądowy stwierdził: "Sugestywny tekst w połączeniu ze stałym beatem i rytmem, niezmienną intonacją muzyczną razem wzięte nakłoniły, zachęciły, wsparły, podjudziły i zahipnotyzowałypowoda do wiary, że odpowiedzią na życie była śmierć". Zgodnie z zeznaniami świadka, który badał album Judas Priest, zostały znalezione zarówno podprogowe przesłanie jak i teksty wsteczne. Znaleziono podprogowe (ukryte przed świadomością) przesłanie: "Zrób to", umieszczone co najmniej sześciokrotnie. Adwokat Kenneth McKenna powiedział: "Po prostu, literalnie byli posłuszni nakazowi muzyki i tekstowi...

 (..)Została ona porwana w lutym 1974 roku przez Symbionese Liberation Army (Organizacja uważająca się za rewolucyjną awangardową armię o lewicowych poglądach - przyp. tłum.), lecz wkrótce potem pomagała im w napadach na banki. Zastanawiasz się, w jaki sposób tak ja zmienili? Magazyn Newsweek z 16.02.1976 roku poprosił o zbadanie przypadku Patty Hearst dr Williama Sargenta, najlepszego brytyjskiego eksperta od "prania mózgów". Doszedł do następujących wniosków: "stała się ofiarą "wymuszonej przemiany" czy też prania mózgu. Jej system nerwowy był utrzymywany w maksymalnym stresie przez nieustanne odtwarzanie głośnej muzyki rockowej... osoba, której system nerwowy jest pod nieustanną presją może "powstrzymywać" lub "okazywać" paradoksalną aktywność mózgu - dobre staje się złym, a zło - dobrem. Według dr Sargentamuzyka rockowa rzeczywiście "zmienia" słuchacza - zło faktycznie staje się dobrem, a dobro -? złem. To wyjaśnia często irracjonalne zachowania wśród współczesnej młodzieży. Nic dziwnego, że spotykałem młodych ludzi, którzy bez cienia strachu czy wątpliwości, patrząc mi prosto w twarz mówili: "Taaa, człowieku, chcę iść do piekła, będziemy tam imprezować w płomieniach piekła z Szatanem".
 
 (...)Dr John Kappas, czołowy badacz umysłu i hipnozy zaczął w latch 60-tych badanie skutków działania muzyki rockowej. Dr Kappas powiełział: "...to, co jest niezrozumiałe w tych wszystkich satanistycznych sprawach to fakt, w jaki sposób udaje im się przedostać z przesłaniem do młodych ludzi. To, o czym mówimy, jest nazwane budzeniem podatności na sugestię. Są to bardzo sugestywne stany, które z łatwością wpływają na młodych... wszelkie świadome przesłanie, które jest przekazywane wraz z nagraniem, zostanie przez słuchacza kupione. nie ma żadnej obrony przed przyjmowaniem świadomego przesłania, dziś... Przyjmą wszystko, cokolwiek zasugerujesz, ponieważ nie mają żadnej ochrony przeciwko temu... zostali zahipnotyzowani... To były jednostki, które w istocie chodziły w stanie hipnotycznym..."„Bob Lurson wraz z ekipą medyczną w Cleveland odkryli liczne symptomy u ponad 100 pacjentów -- muzyka rockowa może mieć zadziwiające efekty fizyczne: zmiany pulsu i oddechu, podniesione wydzielanie gruczołów endokrynalnych, w szczególności gruczołu śluzowego, który kieruje procesami witalnymi w organizmie". Kiedy melodia podnosi się krtań ściąga się,. kiedy melodia opada krtań się rozluźnia. Podstawowa przemiana materii i poziom cukru we krwi podlegają modyfikacji w trakcie słuchania. Można więc igrać z organizmem ludzkim tak, jak gra się na instrumencie muzycznym i w rzeczywistości niektórzy kompozytorzy muzyki elektronicznej pozwalają sobie manipulować mózgami, dokonując spięć różnych świadomych warstw mózgowych całkiem tak jak to czyni narkoman. Przemawiający rytm muzyki rock i pop stymuluje pewne funkcje hormonalne systemu endokrynalnego. Efekty te są związane ze zwiększeniem intensywności muzyki. Już powyżej 90 decybeli efekt jest nieprzyjemny i szkodliwy, a na koncertach muzyki rockowej zmierzono 106-108 dB w centrum sali i 120 przy orkiestrze.”
„(...)Znany muzykoterapeuta Khleslo w raporcie na temat muzyki rocka po badaniach, które przeprowadził w ciągu 10 lat napisał Zasadniczym problemem wywołanym przez muzykę rocka u pacjentów, z którymi miałem do czynienia jest intensywność hałasu, który powoduje: wrogość, wyczerpanie, narcyzm, panikę, niestrawność, wysokie ciśnienie i dziwną narkozę. Rock nie jest nieszkodliwym spędzaniem czasu, to narkotyk bardziej szkodliwy niż heroina, a zatruwający życie naszej młodzieży. Jeżeli chodzi o stronę seksualną to ekipa medyczna Boba Larsena potwierdza kategorycznie, że wibracje niskich częsotliwości wywołane aplikacją gitar basowych, do których dorzuca „ efekt powtarzającego się beatu wywołują znaczny wpływ na płyn znajdujący się w stosie pacierzowym*. Ten płyn wpływa z kolei
bezpośrednio na gruczoł śluzowy, który steruje wydzielaniem hormonów. Rezultat finalny to rozregulowanie hormonów seksualnych i nadnercza i radykalna zmiana wskaźnika insuliny we krwi tak, że różnorakie funkcje nakazów moralnych spadają poniżej progu tolerancji albo są całkowicie zneutralizowane.
b) efekty psychologiczne -- są jeszcze bardziej niebezpieczne od efektów fizjologicznych. Nie można się podddć bezkarnie podczas dłuższego czasu depersonifikacyjnemu wpływowi rocka bez ulegania głębokim psychicznym uczuciom. Oto główne tezy analiz medycznych I psychicznych doktorów Mc Roberta, Granby, Blainsa i wielu innych:
-- zmiana reakcji emocjonalnych od frustracji do niekontrolowanej gwałtowności,2 -- utrata kontroli zarówno świadomości jak i refleksu zdolności koncentracji,3 -- znaczne zmniejszenie kontroli inteligencji i woli przez podświadomość,4 -- podniecenie neurozmysłowe powodujące euforię, łatwe uleganie sugestiom, histeria lub halucynacja,"Uzależnienie od rocka.Profesor socjologii Uniwersytetów Chicago, Yale, Paryża, Toronto, Cornell stwierdził: "Uważam, że uzależnienie od rocka, w przypadku gdy nie ma wpływu innych czynników, ma podobne efekty jak uzależenienie od narkotyków" (Bloom, Alan The Closing of the American Mind, pp 68...81)"
"(...)berliński teolog Rolf Fisher opisał dokładnie występowanie takich podobnych do upojenia ekstatycznych stanów, które niegdyś występowały w czasie liturgii(?) a dzisiaj są poszukiwane w koncercie rockowym. Źródłem tych stanów jest ponaglający, pulsujący rytm muzyki, najbardziej akcentowany przez tzw. sekcje rytmu składającą się z perkusji i E- basu. Odpowiednio do rodzaju stylu dochodzą instrumenty perkusyjne, syntezatory, basowe i E-gitara nadająca rytm. Wszyscy autorzy zgadzają się, e czynnikiem decydującym przy oddziaływaniu muzyki rockowej jest rytm. Wpływa on poprzez wegetatywny system nerwowy bezpośrednio na całe ciało. Siła głosu oraz zwielokrotniony bass-ostinati dopełniają hipnotyczno-ekstatyczne działanie muzyki rockowej."
"Michael Ventura w swoim opracowaniu historii muzyki rockowej wyprowadza genealogię terminu z obrzędów czarnych niewolników w południowych stanach USA. Kołysanie /rock/ kaznodziei oznaczało tam ekstatyczny, rytmiczny śpiew psalmów. Uczestniczyła w tym śpiewie cała wspólnota. Od przełomu stulecia a prawdopodobnie o wiele wcześniej istniał termin oznaczający uprawianie muzyki rockowej w kościele. Gdy w kościele śpiewano a nawet wykrzykiwano murzyńskie pieśni, kiedy klaskano zgodnie z rytmem, gdy pot spływał strumieniami a wierni popadali w omdlenie, mówili językami, unosili się i mieli świadomość e są wyzwalani, to było to rozumiane jako przejaw obecności Ducha św., nazywano to rockowaniem w kościele. Uczestnicy liturgii uprawiali kościelny rock. Tego rodzaju muzyka wywoływała w kościele kołysanie,entuzjazm. Na tym rocku, na tej skale był oparty ten kościół /chodzi o denominacje protestanckie amerykańskiego południa/, bardziej ni na skale Piotra. Okrzyki entuzjazmu, które się rozlegały, nie były ani krzykami rozkoszy ani krzykami śmierci, ale zespalały się i dźwięczały w jednym...zarówno śpiew Little Richarda jak i Janis Joplin , Arethy Franklin i Jamesa Browna i Bruce`a Springsteena, wszystkie te krzyki wywodzą się bezpośrednio z tych kościołów. Wspominany już berliński teolog Rolf Fisher opisał dokładnie występowanie takich podobnych do upojenia ekstatycznych stanów, które niegdyś występowały w czasie liturgii a dzisiaj są poszukiwane w koncercie rockowym."
Ktoś może tu powiedzieć: "Ale co z muzyką zawierającą ów BEAT, która swymi słowami chwali Boga? Nie możemy twierdzić, że jest ona zła."
Odpowiem parafrazując (i trochę korygując terminologię, na nasze potrzeby) słowa księdza umieszczone w jednej z dyskusji na chrześcijańskim portalu:
 
"Czy wyznanie wiary uczynione w transie jest ważne i dobre? Czy uczynione pod wpływem emocji jest ważne i dobre?Czy jeżeli na imprezie techno, kiedy uczestnicy są w transie, zamiast innych słów, które często prowadzący podają tłumowi do powtarzania w ramach "zabawy", zachęcano by do skandowania "Jezus jest Panem", byłoby to dobre? Wyobraź sobie osoby, które po całkowitym wyłączeniu muzyki, laserów i innych, oraz zapaleniu świateł, w ciszy i świetle "tańczą" jeszcze kilka minut (a takie eksperymenty były robione i ludzie znajdujący się w transie nie orientowali się, że impreza się skończyła), zupełnie nieświadomie krzyczą "Jezus jest Panem". Równie dobrze mogliby skandować "kocham coca-colę", albo "konstantynopolitańczykowianeczka". Czy takie wyznanie wiary jest ważne i świadome, czy może raczej jest parodią wyznania wiary? Komu zależy na parodiowaniu wyznania wiary?"
          Czy wychwalanie Boga w transie może być dobre? Czy wyznawanie wiary pod wpływem mniej lub bardziej silnych stanów hipnotycznych może być wartościowe? Pewnie może, bo nigdy nie wiemy, czy i ta świadoma w pełni i Wolna część człowieka nie jest źródłem takich wyznań. Ale to nie zmienia faktu, że sam taki trans, czy sama taka hipnoza jest przeżyciem niezgodnym z chrześcijaństwem, jest zaburzeniem Porządku Bożego- który takie, a nie inne miejsce wyznacza ludzkiej świadomości- i nie powinniśmy go tak sobie zmieniać.
          I  o takim właśnie działaniu muzyki m
ówił kard. Ratzinger- zdecydowanie pokazując, że jest ono niezgodne z chrześcijaństwem:

(...)moje uwagi dotyczyły głównie muzyki rockowej, której radykalna antropologiczna sprzeczność z obrazem człowieka i kulturowym zamysłem wiary zostały tymczasem w sposób kompletny ukazane przez innych autorów"
Zanim podam tych autorów w przypisach pragnę zachęcić gorąco do przeczytania załej książki kard. Ratzingera pt. "Nowa Pieśń dla Pana".
" ...ten rodzaj muzyki niszczy indywidualizm i osobowość człowiek uwalnia się od swojego jestestwa. Muzyka staje się przeżyciem ekstatycznym, uwolnieniem od samego siebie. Takie uwolnienie nie różni się niczym od narkomani i jest całkowicie sprzeczne z wiarą w zbawienie chrześcijańskie."
"Zeświecczony nawrót do tego typu (muzyki-dip. mój) przeżywamy dzisiaj w muzyce rockowej i pop, której festiwale są idącym w tym samym kierunku antykultem
rządzą niszczenia, zniesieniem barier codzienności i iluzją wyzwolenia od własnego ja w dzikiej ekstazie hałasu i masy. Chodzi tu o formy wyzwolenia, które są pokrewne działaniu środków odurzających i z gruntu przeciwne chrześcijańskiej wierze w zbawienie. Tak więc, jest rzeczą zrozumiałą, że w obszarze tym szerzą się dzisiaj coraz bardziej kulty satanistyczne i satanistyczna muzyka, na których niebezpieczną moc zamierzoną dezintegrację i rozbicie osobowości nie zwraca się dostatecznej uwagi""Celem muzyki pogańskiej jest częstokroć wywołanie ekstazy zmysłów, poprzez rytm i melodię. W  takim  przesunięciu akcentów w kierunku zmysłowości, jakie powraca we współczesnej muzyce rytmicznej, Bogu Zbawcy ludzi przyznaje się zupełnie inne miejsce, niż w wierze chrześcijańskiej. Taka muzyka może się stać pokusą kierującą człowieka ku fałszywym celom." -Benedykt XVI
Hipnotyczny charakter beatu potwierdzają i inne cytaty:
„Ozzy Osborn z grupy Black Sabath (Czarny Sabat). Ten czarny pieśniarz - gwiazda grupy Black Sabath wyznaje całkiem naiwnie, że nigdy nie skomponował żadnej muzyki nie będąc w transie mediumicznym. "Wydaje mi się, że jestem medium dla jakiejś siły na zewnątrz mnie. Mam nadzieję, że nie jest to siła tego, którego się obawiam - szatana. Jest jakaś siła nadnaturalna, która mnie używa do pisania rock and rolla. Mam nadzieję, że nie jest to siła diabła, ani szatana".
"2. Beat i jego efekt podświadomy Sygnał podświadomy może być przekazany przez "beat". Siła rocka to synkopowana pulsacja rytmu, która powoduje w organiźmie ludzkim rozgłos biopsychologiczny zdolny zmodyfikować różne organy ciała. Beat może spowodować przyspieszenie bicia serca i wzrost poziomu adrealiny, może spowodować nie tylko błogość seksualną ale także ekscytację seksualną łącznie z orgazmem.„Najbardziej świeże świadectwo znosi wszelkie wątpliwości, co do powiązania czarnoksięstwa z muzyką rockową. Jest to świadectwo Johna Todda. "Zawsze czarnoksięstwo było praktykowane przy dźwiękach beatu, który jest identyczny w kulturach "Vandou" i w muzyce rockowej. Nie można praktykować magii czarów bez tej muzyki"."Jimi Hendrix zauważył, że: Muzyka jest duchowa. Można wprowadzić ludzi słuchających muzyki pod wpływ czaru, zaklęcia, a potem programować w ich umysły, co zechcesz aby uwierzyli.
"Słynny muzyk Jimi Hendrix grał razem z zespołem muzyków pochodzących z Ugandy, których ojciec zajmował się Voodoo i magią. Muzycy ci byli zaskoczeni rytmem i tempem muzyki Hendrixa, gdyż były one identyczne z tymi, których używał ich ojciec. Mike Fleetwood, solista rockowy, a również inne gwiazdy rocka, wędrowali przez afrykański busz, aby nauczyć się rytmów Voodoo i aby wzbogacić brzmienie swojej muzyki.Muzyka rockowa wciąż posiada mnóstwo rytualnych elementów pochodzących z afrykańskiej magii"W warstwie dźwiękowej sygnały podświadome są przekazywane przez modulowany beat. Synkopowana pulsacja rytmu powoduje w organiźmie ludzkim rozgłos biopsychologiczny, zdolny wywołać zmiany w organach ciała. Powoduje on przyśpieszenie w biciu serca z 70-80 uderzeń na minutę nawet do 120-130. Wzrasta także poziom adrenaliny, która nie może w takich ilościach zostać spożytkowana, a to  m o ż e  powodować ekscytację seksualną."
"Wyróżnikiem tej nowej fazy była perfekcja monotonnego rytmu, wzmocnienie decybeli i opętańcze rozpasanie perkusji -podstawowego instrumentu tego piekielnego cyklonu. Po rytm sięgnęli do plemion afrykańskich oraz środowiska kultu Vandom", praktykowanego w Ameryce Łacińskiej i na Haiti. Jego cechą był repertuar bazujący na monotonii ruchów kopulacyjnych, pełen ekstatycznych zaklęć i błagań. Chodziło o doprowadzenie słuchaczy do rozkoszy seksualnej, stanów histerii, omdleń. Za tym wszystkim kryły się wówczas jeszcze nie rozpoznane procesy psychofizyczne, ale już rozpoznano ich skutki.Beat" uderzał z siłą młota. Powoli rozdrażniał system nerwowy, spowolniał i paraliżował procesy myślowe; wreszcie wzmacniacze decybeli wprawiają w rozdrażnienie nerwowe, nieopanowaną frustrację, niepohamowane podniecenie erotyczne. Siła decybeli zostaje podniesiona o 20 powyżej wytrzymałości ucha. Dźwiękowa furia machiny decybeli: baterie, cymbały, trąbki, perkusje, krzyki, syntetyzatory elektryczne: świadomość zostaje zredukowana do percepcji dźwięków i rytmu. Ten rodzaj muzyki utrwalił Peter Townhaud.""Muzyka pokolenia ‘68 zmieniła radykalnie znaczenie kultury muzycznej. Odwołując się do dawnych, plemiennych rytmów i afrokubańskiej ekspresyjności wspierała zamiar uwolnienia ludzkiej instynktywności spod kontroli rozumu i woli. Sprzyjał temu nowy styl tańca wzorujący się na obsesyjnym poruszaniu ciała. Rock’n’roll oznacza „kołysać i kręcić się z wyraźną aluzją seksualną. Tę seksualną aluzję zawierały już wcześniejsze kompozycje południowoamerykańskiego stylu gospel, które zresztą zaczęły jako pierwsze posługiwać się określeniem rocking  (przypomnij sobie owo rockowanie w kościele-dop. mój) (np. Good Rocking Tonight bluesowego muzyka Roya Browna).(...)Jednym z zamierzeń muzyki rockowej było wzbudzanie podniecenia seksualnego w słuchaczach. Dr Howard Hanson ze Stowarzyszenia Psychiatrów Amerykańskich (American Psychiatric Association) utrzymywał, że im bardziej tempo muzyki przekracza zwykły rytm, tym bardziej rośnie napięcie emocjonalne. Podążając tą drogą, jest możliwe wytworzenie w jakimkolwiek organizmie ludzkim rodzaju histerycznejdezintegracji112. Wszystko to miało służyć efektowi  z r e w o l u c j o n i z o w a n i a   ludzkiego wnętrza, zamierzonemu przez rewolucję 1968 roku."
 
          W powyższych cytatach trans i wywołane przezeń rozregulowanie oceny moralnej zostały powiązane z przeżyciem zarezerwowanym z punktu widzenia chrześcijaństwa dla małżeństwa.  Trans, wywołuje pod wpływem naśladującej tajemnicę małżeństwa pulsacji możliwość niepoddawanego osądowi moralnemu doświadczenia bezprawnego tego, co do tej tajemnicy należy. Zresztą nawet sami muzycy twierdzili, że siła gatunków muzycznych polega na owym naśladownictwie:
 
„W swoim bestsellerze "Zrób to" anarchista Jerry Rubin napisał: "Elvis obudził nasze ciała całkowicie je zmieniając. Mocny rock zawiera swój sekret w energicznym beacie, ciepłem wchodzącym do naszego ciała, pociągający rytm podniecał wszystkie ukryte pasje
( Nie miałem czasu szukać dalszych cytatów- ale czytałem ich wiele. Może ktoś mnie wyręczy?)
Zresztą nazwy takie jak rock'n'roll, funk, punk, do tego zwulgaryzowanego naśladownictwa odsyłają. Co więcej- same podstawy tożsamości tych gatunków- ich wyznaczniki muzyczne uznaje się za takie naśladownictwo::

"Słowo "funk" kiedyś zdefiniowane w słownikach jako smak lub zapach stosunku seksualnego, powszechnie postrzegane było jako niesmaczne i nieprzyzwoite. Afro-amerykańscy muzycy pierwotnie zastosowali "funk" w muzyce jako wolny i spokojny rytm. Z czasem stał się on żywiołowy i intensywny, ponieważ słowo to związane było z seksem. Ta wczesna forma muzyki ustanowiła wzór dla muzyków następnych lat.Muzyka była wolna, zmysłowa i oparta na riffach. Funky dokładnie określa te kryteria. Podczas sesji jazzowych muzycy mówiąc: "A teraz zatrujmy trochę powietrze funkiem!", zachęcali innych do odprężenia. (Funk w slangu znaczy "śmierdzieć", ponieważ wiąże się to z zapachem potu, który powstaje podczas szalonego tańca.""Wszyscy doskonale ten termin znamy ale niewielu z nas zna jego rzeczywiste, oryginalne znaczenie. Pierwsza część terminu:  Rock "to shake up, to disturb or to incite" [EN] Metafora angielska, oznacza "wstrząśnięcie, zaniepokojenie, podżeganie, podniecanie". Druga część:  Roll  "having sex" [EN] Średniowieczna metafora oznaczająca... stosunek seksualny. Materiał wzięty z Wikipedii angielskiej wersji. http://en.wikipedia.org/wiki/Rock_and_roll (...)http://pl.wikipedia.org/wiki/Rock_and_roll  Tak więc Wikipedia po polsku wprowadza nas ponownie w błąd. (...)Punk Istnieje jeszcze inna ciekawa nazwa pewnego nurtu muzycznego - punk. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że i w tym przypadku ktoś nadał temu kierunkowi wyjątkową sprytną i... uwłaczającą nazwę, której młodzi ludzie chętnie używają.
Według dobrych słownik
Według dobrych słowników:
punk -
a. Slang A young man who is the sexual partner of an older man.  (w slangu - młody człowiek, seksualny partner mężczyzny.)b. Archaic A prostitute. ( archaiczne znaczenie - prostytutka ) Źr
punk - a. Slang A young man who is the sexual partner of an older man.  (w slangu - młody człowiek, seksualny partner mężczyzny.)b. Archaic A prostitute. ( archaiczne znaczenie - prostytutka ) Źródło - http://www.thefreedictionary.com/punk"
          Ktoś może powiedzieć, że wcale niczego takiego nie doświadcza- że rock nie wywołuje w nim odczucia frywolności i bezwstydu. Zamazuje ją mechanizm spowszednienia. Tak, jak w przypadku tańców, czy ubiorów. "miękka pornografia" nie robi wrażenia na tych, dla których jest chlebem powszednim. Potrzebują oni czegoś mocniejszego. Co nie znaczy, że jest ona dobra. Brak wrażliwości na tego typu bodźce jest w jakimś stopniu objawem zepsucia- rutynizacji doświadczenia relacji między ciałami, o którym już tu dokładniej pisałem.  Ale takie zepsucie nie świadczy jeszcze o winie zepsutego. Może być on, jak już zauważyliśmy po prostu nieświadom tych procesów, które przekształcają jego mentalność i percepcję. W ostateczności my wszyscy, którzy żyjemy w tej kulturze jesteśmy ofiarami takie rutynizacji doświadczenia tego, co winno być tajemnicze. Miękkie doświadczenia- które winny być przedmiotem uświęconej tajemnicy- nie robią na nas wrażenia. Ale takie przesuwanie granicy przyzwoitości przez spowszednianie i mechanizm kontrastu z coraz większym złem trwa już dość długo i może prowadzić do tego, że niedługo za formę rozrywki zależnej od gustu uznawać będziemy to, co dziś nazywamy prostytucją, co dziś wydaje nam się bezsprzecznie nieprzyzwoite i złe. Oby granica relatywizmu(przynajmniej chrześcijan) nie przesunęła się aż tak daleko. Ale przecież to, co dla naszych dziadów było absolutnie nie do pomyślenia, co uważali za wieczny I niezmienny bezwstyd- dla nas jest taką właśnie kwestią gustu. Czemu byśmy więc mieli niekonsekwentnie przypuszczać, że i nasi wnukowie nie mogą przesunąć tej granicy jeszcze dalej, że to co dla nas jest bezsprzecznie złem-niezależnie od wszelkich kontekstów I okoliczności, uznają oni za kwestię gustu?
          Bo wyznacznikiem moralności nie są ludzkie- relatywne, kulturowo i historycznie i sytuacyjnie uwarunkowane uczucia(choć one istnieją i mają wpływ na nasze rozeznawanie sytuacji i winność), ale pewne właściwe stany- właściwe miejsca elementów Systemu Stworzenia.  Nie mówię, że dowolność i zmiana jest zła. Mówię tylko, że złe jest przekraczanie pewnych kryteriów-granic dobroci.

Kult przyjemności i postmodernizm.(Teraz wyjdę trochę poza muzykę)
Warto zauważyć, że cechy tego, co nazwaliśmy tu "rockiem" , "beatem" mają dość ścisły związek z przemianami ideologicznymi i mentalnymi naszego społeczeństwa. Otóż działanie relatywizujące osąd moralny wiąże się z propagowanym i wyznawanym dziś relatywizmem. Ten zaś otwiera furtkę do podważania wszelkich autorytetów i zakazów- w tym granic dot. sfery seksualnej i wszystkiego, co wiąże się z przyjemnością doczesną. Te granice wstydliwości i przyzwoitości są przekraczane z użyciem również omawianej przez nas muzyki. Natomiast doświadczenie transu przenosi nas w rzeczywistość, w której uczestniczymy praktycznie w kulcie samego siebie. Właśnie za takie doświadczenie można uznać trans zwany w jednym z powyższych cytatów "rockowaniem w kościele". Jest on wg autora opracowania związany pierwotnie z doświadczeniem religijnym. Nie mogę się zgodzić z uznaniem tego rockowania” za coś dobrego, za doświadczenie chrześcijańskie. Bo doświadczenie to jest tylko i wyłącznie kultem przyjemności, który nie kieruje, mimo wszelakich deklaracji słownych, a nawet początkowych intencji- ku Bogu, ale ku samemu sobie. Jest to też wynik tego, że słowa stają się puste, znieprawione, o czym jużeśmy pisali. W efekcie definicja Prawa Bożego wyrażana przez tą muzykę narażona jest na zniekształcenie przez nasze aktualne, kreatywne, modne widzimisię:
          „Muzyka rockowa dostarcza przede wszystkim emocjonalnego zaspokojenia w sensie; tutaj, teraz....przy czym osiągana przyjemność stanowi decydujący, zasadniczy motyw. Mamy tutaj więc do czynienia z rodzajem otumanienia pewnego rodzaju światopoglądem, ale przede wszystkim jest to upojenie muzyką. Wraz z tymi elementami rock zyskuje element, który do tej pory występował jedynie w liturgii: element fascynacji. Rozwój liturgii i muzyki rockowej jest procesem historycznym i mo e być przykładem ilustrującym proces sekularyzacji elementu, który wywodzi się z łona religii, lecz ju tam nie wrócił
          Wniosek o zależności między zmysłowością, ekstazą i kultem przyjemności stanowiącym zaprzeczenie Bogu doskonale sformułował Nasz Papież w cytowanym tu już fragmencie. Pozwolę sobie powtórzyć:
          "Celem muzyki pogańskiej jest częstokroć wywołanie ekstazy zmysłów, poprzez rytm i melodię. W takim przesunięciu akcentów w kierunku zmysłowości, jakie powraca we współczesnej muzyce rytmicznej, Bogu Zbawcy ludzi przyznaje się zupełnie inne miejsce, niż w wierze chrześcijańskiej.”
Stąd niedaleko do postmodernistycznego raju, na temat którego wypowiadał się @Kris Rumiński, czy @Włóczęga. Głównym zaś motorem napędowym tej przemiany mentalności była rewolucja obyczajowa 68, zwana zupełnie zasadnie seksualną i rock'n'rollową. O niej dość ciekawie pisze cytowany tu już ks. Skrzypczak.


[1] http://www.okiem.pl/czytelnia/sacrorock2.htm
[2] http://arteterapia.pl/artykuly/od-emocji-po-fizjologie-czyli-o-oddzialywaniu-muzyki-na-organizm-czlowieka/
[3] za: http://www.apostol.pl/forum/viewtopic.php?f=30&t=268
[4] T. Watkins, To tylko rock'n roll, za: http://nickycruz.ovh.org/rock_roll.html
[5] http://www.okiem.pl/cnota/rock/medycyna.htm
[6] Ks. W. Kulbat http://wkulbat.pl/index2.php?option=com_content&do_pdf=1&id=375
[7] http://e-sancti.net/forum/archive/index.php/thread-3915-2.html
[8] M.Basilea Schlink „Muzyka rockowa. Skąd? Dokąd?, Effatha, Wrocław 1994
[9] J. Ratzinger, Nowa pieśń dla Pana, Kraków 1999, s. 173
[10] J. Ratzinger, Słuzyć prawdzie, Wrocław 2001, s.239.
[11] J. Regimbauld, tłum.: K. Zubowicki
Tekst opublikowany w "DIE EST AMOURE" (Bóg jest miłością), http://www.mi.franciszkanie.gdansk.pl/roznosci.php?a=55
[12] http://www.isnr-ng.uksw.edu.pl/studenci/rock.htm
[13] http://www.monasterujkowice.pl/articles.php?a=1
[14] http://duszpasterstwo.org/index.php?id=608&id2=34
[15] http://publicdisorder.wordpress.com/2010/08/08/bestie-konca-czasu-henryk-pajak-ebook/ -str 432
[16] http://mateusz.pl/wam/ksiazki/Chrzescijanin-na-rozdrozu/
[17] 1 http://www.apostol.pl/forum/viewtopic.php?f=30&t=268
http://www.apostol.pl/czytelnia/gluszek/nie-ka%C5%BCda-muzyka-%C5%82agodzi-obyczaje
[18] http://pl.wikipedia.org/wiki/Funk
[19] http://zbawienie.com/rock.htm
[20] http://wkulbat.pl/index2.php?option=com_content&do_pdf=1&id=375







9 komentarzy:

  1. Linki pod odsyłaczami (cyfry) w tekście do poprawienia - odsyłają na pana dysk c: (duży błąd i, co tu kryć, żenada).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za informację o błędach. Aczkolwiek nie wiem co Pana/Panią tak żenuje. Żenujące jest oszukiwanie, chamstwo, kłamstwo, dyskusja nad tekstem, kttorego sięnie przeczytało, albo pomijanie w niej zawartych w tekście argumentów.. i wiele innych rzeczy, ale nie mimowolna pomyłka. To rzecz błaha.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. lekceważenie czytelnika rzecz błaha ? no gratuluje punktu widzenia, dla mnie to zwyczajne chamstwo.
    a tekst ... no cóż ... jak Bóg chce kogoś pokarać to mu rozum odbiera ... i ten tekst jest tego nadzwyczajnym świadectwem.
    wykorzystując argumentację autora można by dowieść, że choćby placki ziemniaczane są wynalazkiem szatana, bo ich zjedzenie może dawać przyjemność a ludziom głodnym nawet zmysłową przyjemność ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie pomyślałbym czytając czyjś tekst i widząc w nich nawet bardzo liczne literówki że mnie lekcekceważy.
    Pędzej mógłbym mieć takie wrażenie gdy ktoś mi sugeruje, jakobym uważał przyjemność za coś złego. Ale nie mam, bo biorę to za zwykłe przeoczenie. Wtedy prostuję uprzejmie mówiąc, że przyjemność niczym złym nie jest i niczego takiego nie było w tekście. Powiem więcej: Przyjemność zmysłowa też jest czymś dobrym. Także proszę się tak nie denerwować, i przed następnym komentarzem przyjąć moje zaproszenie do ponownej nieśpiesznej, i życzliwej lektury. Kłaniam się uprzejmie:)
    Chcący

    OdpowiedzUsuń
  5. moje rozważania na ten temat

    http://conapisano.blogspot.com/2011/07/muzyka-rockowa.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Muzyka Izraela była muzyka ludową, przedchrześcijańską, nawiązującą harmonicznie i instrumentalnie do ludowej kultury wschodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Nie musiała do niczego nawiązywać bo była jej częścią .Chyba, że chodzi o Żydów Europejskich

      Usuń
  7. moja alternatywa:
    http://misjakultura.blogspot.com/2013/02/szkice-piosenek.html?spref=bl
    http://misjakultura.blogspot.com/2013/08/misja-kultura-szkice-piosenek.html

    I dopowiedzenie:
    http://misjakultura.blogspot.com/2014/01/muzyka-rock-tance-typ-wrazliwosci.html

    OdpowiedzUsuń
  8. „Muzyka rockowa dostarcza przede wszystkim emocjonalnego zaspokojenia w sensie; tutaj, teraz....przy czym osiągana przyjemność stanowi decydujący, zasadniczy motyw." Może i coś w tym być, warte to jest rozważenia... o Mamo! Teraz będę myśleć. Moim zdaniem muzyka jakakolwiek (w tym rockowa, czasem łagodny rock, czasem ostrzejsze rytmy), która ma wartość artystyczno-estetyczną, przekazuje dobre wartości, daje rozwój, wzrost - nie jest czymś złym, oprócz przyjemności (Jak Św. Ojciec Pio mówił, że Bóg przemawia do człowieka cierpieniem i przyjemnością, może nie jest to trafne do muzyki rockowej, która jest w środowiskach ludzi wierzących kojarzona z szatanem...hmm…) muzyka może dawać: poprawę nastroju, być muzykoterapią, nastraja do walki, do działania (mówię o muzyce, która nie wpływa jakoś silnie na organizm, typu muzyka techno, trance, tego nie znoszę, ale np. swego czasu podobał mi się vocal trance, bardzo lekka muzyka…hmm…) czasem mam myśli, że ostrzejsza muzyka jest zła, ale np. takie zespoły Armia, Luxtorpeda... no nie wiem, bardzo je lubię... i mają dobry przekaz dla młodych i w ogóle, ale może rzeczywiście taka muzyka ostrzejsza jest zła, bo jest hałaśliwa, szalona, ale też dodaje energii (może to źle, bo tylko Bóg jest źródłem mocy), pozytywnie nastraja... daje tak zwanego kopa…muzyka ma właściwości stwarzające miłą atmosferę... Chyba sama w sobie przyjemność nie jest czymś złym, chyba, że nie po Bożemu i w nadmiarze, a może i w niedoborze? :D Ale mogę się mylić. Myślę, że słuchanie muzyki rockowej nie służy tylko osiągnięciu satysfakcji, może na prawdę ktoś dostrzega w tym przeżycia artystyczne, zachwyca się, podziwia, to jest ta przyjemność, może warto odróżnić samą zmysłową przyjemność od podziwu i zachwytu, potrzeb artystycznych przeżyć? Nie wiem. Luźno myślę. Mi np. muzyka rockowa, gitarowa poprawia nastrój... Gary Moore np… oczywiście wszystko z umiarem… Jak piszesz muzyka jest materią. Wcześniej była muzyka klasyczna, słuchano jej też często w oderwaniu od liturgii. Myślisz, że Pan Bóg nie chce, aby ludzie mieli życie poza liturgią i to w obfitości? Hmm... Zastanawia mnie to. Jeżeli ten mój bełkot jest jakimś usprawiedliwianiem mojej niezdolności porzucenia tej przyjemności, czy tych przeżyć i doświadczeń, to z góry przepraszam.
    A np. zespół Forteca, bardzo fajne treści patriotyczne… Muzyka mocna, zagrzewająca do walki… co w tym złego? Może tak. Nie wiem, uczę się. A może ja potrzebuję silnych bodźców? No nie wiem, może, może…
    Ja np. bardzo lubię i zawsze lubiłam mocniejszą muzykę. Lubiłam reggae bardzo, afrykańską muzykę, rytmu punkowe, punk-rockowe, (pewnie dlatego tak Armia mi się podoba) blues rock to w ogóle moja miłość... Kurcze. No lubiłam i lubię to... Czy jestem jakaś nienormalna? Może dlatego, że się w niej wychowywałam, była pewną ucieczką, a może poprawą nastroju w trudnym okresie dorastania. Przekazała wiele wartości! A może i też jakoś wpłynęła na mnie źle… tego nie analizowałam. Mega ciekawy temat z tą muzyką. Przepadłam :) i jeszcze będę kopać :) Pozdrawiam :)
    P.S. Może warto zawsze odmówić Różaniec, albo jedno Zdrowaś Maryjo po łacinie <3 w intencji ochrony przed ewentualnym złym wpływem. Albo całkowicie to porzucić. Jak ten świat trzeba porzucać :) Olać tę muzykę! ;) No jeszcze tak nie umiem... (nie wytrzymałabym bez tła gdzieś tam w domu w postaci jakiejś poezji śpiewanej, bluesa Nalepy lub czegoś mocniejszego... a może wytrzymałabym… ale kurde, to jest wszystko co wiążę się z historią mojego życia, czasem muzyką się dobrze opowiada życie) Jestem człowiekiem zmysłowym! :D Ale muzyka pomaga też mi wyrazić uczucia :) staram się dobierać takie fajne kawałki :) albo na przykład weź i nie słuchaj naszego polskiego Czesia Niemena, Skaldów albo pięknych, ckliwych nut i melodii Klenczona. Kurde, a tam jest sporo rocka! Oj sporo! Nie powiem o SBB. A ile o miłości :) Nie wiem, co mam o tym wszystkim sądzić. Będę rozważać!
    Nie musi autor odpisywać. Wypowiedź jest długa, chaotyczna i retoryczna :P

    OdpowiedzUsuń

zapraszam do komentowania