V. PROPOZYCJA DZIAŁANIA - MISJA KULTURA
ZRÓB ze swej codzienności MISTYCZNY STYL ŻYCIA. KLIKNIJ
ZRÓB ze swej codzienności MISTYCZNY STYL ŻYCIA. KLIKNIJ
Poniżej głębsza analiza chorób i gospodarczo-cywilizacyjna propozycja metod leczenia, stanowiąca swego rodzaju abstrakt książki Katologi(k)a. Lek na Zarazę
ZWYKŁE
SPRAWY ZNAKIEM WIARY
Mam
dla Ciebie propozycję. Chodzi o Twoich bliskich, pracę, dom,
zdrowie i coś na ząb. Chodzi
o coś, co może zrobić każdy, nie dysponując wielkimi środkami.
Wystarczy chęć. Chodzi zaś przede wszystkim o ROZWIĄZANIE
nurtujących wielu poczciwych ludzi dylematów:
Pożyteczna
praca, czy mistycyzm?
Obowiązki,
czy modlitwa?
Praktyczność,
czy bujanie w obłokach?
Jak
to pogodzić unikając z jednej strony materializmu, a z drugiej
"dewocji"?
Jak?
Odpowiedź
jest prosta. Obnaża ona fałsz powyższych dylematów, a przy
okazji stanowi lekarstwo na chorobę współczesnego świata, której
owe rozterki są przejawem.
No
to jak?
Zrób
ze swego życia jeden wielki ZNAK.
OSZCZĘDNIE.
Za jednym zamachem.
Nie
trzeba wiele. Nie trzeba tylu słów, bo można zapomnieć zrobić
to, o czym się tak pięknie gada. Od tego mamy księży i teologów,
by nas w zgłębianiu duchowych tajników wyręczyli i dali
instrukcje. My je mamy wcielać w życie!
Nie
trzeba tylu szumnych akcji, rąk uniesionych i wieczorków
ociekających łzami. Nie martw się, że nie możesz w nich
uczestniczyć, jak martwi się wielu dobrych ludzi; muszą wszak
pracować, dzieci bawić po nocach i inne trudy unosić na swych
barkach…
Nie
martw się, bo takich akcji dziś za dużo. Ich nadmiar(bo one same
bywają dobre!), ich oderwanie od rzeczywistości sprawia, że treść
nimi przekazywana wydaje się ludziom nieprzekonująca!
Żeby
się przed tym bronić wystarczy robić swoje, czyli ŻYĆ:)
Coś jeść, gdzieś mieszkać, w coś się ubierać, pracować, z
ludźmi przestawać, dzieci wychowywać… i z tego wszystkiego
czynić ZNAKI tego, co dla nas najważniejsze!
Patrzeć na świat jak na wielką księgę przypominającą o Bogu.
Żeby bowiem coś nas, ludzi poruszało, musi się to wiązać z
naszym życiem codziennym, musi być nam bliskie, musimy to znać.
Owo
rozwiązanie to nic nowego. Znali je przedstawiciele "ludowych"
kultur. Ludowych? Pomyślisz może zawiedziony, że teraz będzie o
wzorkach i kolorkach na scenie i w skansenie. Nic z tych rzeczy. To
kolejny przesąd współczesności rozrywający poszczególne
dziedziny rzeczywistości. Odwrotem od niego jest niniejsza
propozycja: wiązanie tego, co rozerwano. Ludowością nazywam
właśnie ową oszczędną metodę życia. Oszczędną, czyli
integralną, bo wyrażającą mistyczne opowieści za pomocą
praktyki, za pomocą codziennej troski o chleb, odzienie i dach nad
głową. Snuć opowieści, filozoficzne traktaty i mistyczne wizje
można nie tylko piórem, ale i domowym wnętrzem, łopatą wbijaną
w glebę i dłonią kreślącą Znak Krzyża nad chlebem,
wschodzącym słońcem, miodem, polnym zielem, palmą, choinką i
wiechą - Życia Drzewem +
Sam
Jezus Chrystus tej „oszczędności” nas nauczył. Wykorzystał
obrazy pracy zwykłych ludzi i jej efektów: zasiewu, ziarna, chleba,
winnicy, połowu, ryb. Wpisał się w „pogańskie” symbole
Wschodzącego Słońca, Krzyża- Drzewa Życia, ofiary... Wejdź
śmiało na ową prostą, starą, choć zarośniętą ścieżkę.
Zburz mur stereotypów,
przesądów i uprzedzeń narzucanych nam przez anonimowych dyktatorów
mód i stylów życia.
Nie
poddawaj się im dłużej, ale sam buduj swój świat na wzór Twojej
wiary. Możesz!
Nowoczesne
technologie można doskonale w tą metodę wpisać! Wcześniej jednak
warto ją poznać taką jaką byłą w momencie, gdy została
odrzucona. I taką na początek wcielić w życie. A później
dopasowywać z wolna nowe do starego. Dlaczego? Dlaczego nie stare do
nowego? Uzasadnię to w dalszej części niniejszego cyklu.
EKONOMIA
POBOŻNOŚCI
Kiedy
wyznajemy miłość, nie skupiamy się na sposobie w jaki dźwięk
powstaje w naszych ustach, ale na treści i osobie do której mówimy.
Słowo to bowiem rodzaj znaku. Każdy zaś znak na tym polega, że
służy do myślenia o czymś innym niż on sam. Zdjęcie jest po to
by uobecnić ukochaną osobę, a nie skrawek papieru i zlepek barw
nań przyklejony.
Żeby
więc wypełniać materialne obowiązki, a jednocześnie się na nich
nie koncentrować, trzeba je czynić narzędziem wpatrywania się w
Boga i miłowania Go, czyli Znakiem Wiary.
O
tym właśnie mowa w poniższych cytatach:
„Nie
troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co
będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać.(…)Przecież
Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego
potrzebujecie. 33 Starajcie
się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to
wszystko będzie wam dodane. 34
Mt,
6. 31, 33Zawsze
się radujcie, nieustannie się módlcie! 1
Tes 5, 17
Przeto
czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na
chwałę Bożą czyńcie. 1
Kor 10, 31
Jedna
tylko myśl człowieka ma większą wartość niż świat cały,
dlatego Bóg tylko jest jej godzien. (…)jest rzeczą konieczną
wyrzec się wszelkiego pożądania lub upodobania, które by nie było
całkowicie na chwałę Bożą, z miłości dla Tego, który w swym
życiu nie szukał niczego prócz pełnienia woli Ojca, którą
nazywał swym pokarmem (J 4, 34). św.
Jan od Krzyża
********
KTO
KOCHA DAJE W NADMIARZE
Oszczędna
pobożność nie oznacza rezygnowania z nadmiaru cechującego miłość,
czyli z czasów i miejsc specjalnie przeznaczonych dla Boga. Wręcz
przeciwnie! Trzeba jednego i drugiego. Samo wyrażanie wiary w
słowach i oderwanych od życia niszach, prowadzi do inflacji
znaków(w tym słów), do wyjałowienia, do sztuczności naszej
wiary. Sam natomiast praktycyzm to jak pracoholizm ojca rodziny.
Pracuje dla bliskich, ale nie ma dla nich czasu. Zapomina z wolna dla
kogo to wszystko robi. W końcu traci z nimi więź. Tak i my możemy
zapomnieć Czyim to nasze życie jest znakiem i skierować się w
stronę bożków. Pan Bóg nie potrzebuje monumentalnych katedr,
uroczych kościółków i wielkich uroczystości. To Ty tego
potrzebujesz, by się ćwiczyć w miłości.
********
NIE
ŻAŁUJ PANU BOGU!
„Maria
zaś wzięła funt szlachetnego, drogocennego olejku nardowego i
namaściła Jezusowi stopy, a włosami swymi je otarła.(…)Na to
rzekł Judasz Iskariota(…):Czemu to nie sprzedano tego olejku za
trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?”(…) Na to rzekł
Jezus: Zostaw ją! (…) Bo ubogich zawsze macie u siebie, Mnie zaś
nie zawsze macie.
J 12, 3-5,
7-9
Ubolewasz
nad bogactwem Świątyń, bo „tyle biednych na świecie”, do
kościoła ubierasz dresy, bo „najważniejsze to, co w sercu”, bo
„nie liczy się forma ale treść”.
Szkoda
jednak, że zapominasz o ubogich, gdy na wesela stroisz się w nowe
kreacje, gdy mieszkanie sobie pięknie urządzasz i samochód nowy
kupujesz…
Panu
Bogu żałujesz, a sobie nie żałujesz?
Uwierz
mi, są ubodzy, którzy przekroczywszy bramy pięknej świątyni
zapominają o własnej biedzie. Ucz się od nich. Pożałuj sobie.
*******
To
nie żaden formalizm!
Jesteś
cielesna/y, Chrystus przyszedł i zmartwychwstał w Ciele, dał
siebie w Rytuale Mszy Świętej, uzdrawiał za pomocą śliny.
Potwierdził, że i Ty potrzebujesz zewnętrznych form, żeby
podtrzymać własną wiarę, żeby nie zapomnieć o miłości Boga i
bliźniego, żeby tą miłość wyrażać! Wyrażać zarówno poprzez
dobroczynność jak i symboliczne gesty. Gdyby tak nie było to by
nas stworzył duchami, a nie ludźmi z krwi i kości.
Nie
przejmuj się jeśli Ci ktoś zarzuci formalizm obłudę i
powierzchowność. To zarzut nieuprawniony, bo nie wiemy, co drugi ma
w sercu. Lepiej zakładać, że ma tam dużo dobra, które
promieniuje na zewnątrz, co wyraził trafnie Cyprian Kamil Norwid:
Kto
kocha, widzieć chce choć cień obrazu,
Choć
ślad do lubej wiodący mieszkania,
Choć
rozłożone ręce drogowskazu,
Choć
krzyż, litanii choć nawoływania,
Choćby
kamienną wieżę, w błyskawice
Idącą
– Boga by oglądać lice.
*
(…)
I
wszelka inna Miłość bez wcielenia
Jest
upiorowym myśleniem myślenia…
Tacy
po prostu jesteśmy, że aby nie stracić wiary w Chrystusa,
potrzebujemy się ćwiczyć poprzez przeróżne zachowania, takie jak
wobec osoby żywej! Takich ćwiczeń, treningu wymagają i inne
prawdy wiary. Trening nie jest sam dla siebie, ale pomaga realizować
założony cel. W tym wypadku Miłość Boga i bliźniego, której
uczył nas Chrystus.
*****
Wiara
obłudnie ukryta
Żadne
wierzenie nie utrzyma się samo w naszym umyśle przez dłuższy
czas. Trzeba je karmić. C.S. Lewis
Nie
oświadczałeś się stojąc tyłem do ukochanej, w brudnej, podartej
koszulce. Nie pisałeś matury w butach roboczych. Na wesela, do
teatru starasz się pewnie ubrać elegancko. W takich sytuacjach nie
mówisz, że „nie liczy się forma ale treść”. Wtedy masz
rację. Liczy się i to i to.
Bogu
tym bardziej należy się jedno i drugie. Bo on jest Najważniejszą
Osobą naszego życia! Jest Kimś rzeczywistym, rzeczywistym bardziej
niż do-czesne, jałowiejące, starzejące się i przemijające
rzeczy. Nie tłumaczmy się pokrętnie, że „nie liczy się to, co
na zewnątrz” że „najważniejsze to, co w sercu”. Gdyby Bóg
chciał to by nam tylko duszę dał. Ale obdarzył nas i ciałem. I
Sam stał się Ciałem!
Jak
mają ludzie wątpiący uwierzyć, że Pan Bóg jest jak Ojciec,
który wyczekuje syna marnotrawnego? Jak mają to zrozumieć, skoro
traktujemy Go jak postać z bajki, jak abstrakcyjną, niekonkretną
i nieosobową teorię?
Nie
pomożesz bliźniemu „tylko w sercu”. Musisz się uzewnętrznić,
„wcielić” dobre zamiary.
Ukryj
co innego: samego siebie. Jeśli możesz to pomóż drugiemu
człowiekowi po cichutku. Żeby się nie okazało, że wtedy, gdy
nikt nie trąbi o twojej dobroci, nie zauważysz biedaka na ulicy i
chorej sąsiadki…
Nie
obawiaj się wiary na pokaz, gdy czynisz znak Krzyża przed
kościołem, a w domu masz ołtarzyk. W czasach gdy Pan Jezus gromił
faryzeuszów pobożność była powszechnie pochwalana, dziś jest
wręcz przeciwnie.
Dziś
pochwalane przez świat jest epatowanie „wiarą skromną”, bez
„niepotrzebnych” form zewnętrznych, ale za to pełną
dobroczynności i otwarcia na postęp. Faryzeizmem jest dziś
ostentacyjne piętnowanie zewnętrznych przejawów tego, co było
faryzeizmem w czasach Jezusa. Słowo „treść” jest dzisiaj pustą
formą.
Nie
wstydź się więc Znaku Krzyża przed spożyciem kanapki pomiędzy
zajęciami na uczelni, w szkole, czy w pracy. Nie wahaj się
uklęknąć przed Panem Jezusem idą-cym z księdzem przez ulice
zlaicyzowanego miasta.
Miej
odwagę by narazić się na oskarżenia o formalizm i obłudę. Milcz
gdy Ci zasugerują, że nie troszczysz się o bliźnich. Nie bądź
tchórzem.
Tymi
zaś czynami, które mogłyby podobać się światu się po prostu
nie chwal! Uwierz mi. Niektórzy są oskarżani o brak miłości
bliźniego tylko dlatego, że – w przeciwieństwie do dumnych
oskarżycieli – ze swoimi aktami miłosierdzia się nie obnoszą!
To z nich bierz przykład!
******
Mózg
ludzki potrzebuje tego,
żeby wiara się wyrażała za pomocą zewnętrznych znaków,
rytuałów, wszystkiego, żeby docierała do różnych zmysłów.
Jeśli będziemy tej wszędobylskości wiary unikać, mówiąc, że
to magia, formalizm i „mieszanie się do polityki i innych sfer
kultury”, w zamian ograniczając ją do słów, salek i
wydzielonych życia chwil, to wiara ta zacznie nam się wydawać
jakaś taka nieprzekonująca, wstydliwa, niepasująca do świata.
Trudno nam będzie przeżegnać się przed kościołem, kapliczką,
przy znajomych i nie będziemy wiedzieli dlaczego. A nawet jeśli
sami nie będziemy mieli takich problemów, to będą miały je nasze
dzieci. Przekonujące dla nich będzie to, co świat wyrazi w
rozmaitych modach. Nie, nie tylko za pomocą słów, ale w piosenkach
puszczanych w radio, w ubiorach dostępnych w sklepach, w rozrywkach,
filmach, w gazetach, w sieci. To wszystko będzie mocne,
przekonujące, bo się ciągle powtarza w wielu miejscach i porusza .
Często nie wyraża się wprost, ale jest praktykowane. To stanie się
nową wiarą. I nawet jeśli zachowamy Ewangeliczne słowa, to
nadamy im znaczenie takie, jakie wynika z powyżej opisanej praktyki
świata. Nawet, jeśli chodzić będziemy do Kościoła i przeżywać
tam wspólnotowe uniesienia, to nadamy im formę, a więc i zapisaną
w nich treść „światową”. Żeby tego uniknąć rób opowieść,
dzieło sztuki z całego życia.
*****
Albo
przemienisz świat na znak Twej wiary, albo świat ci wbije do głowy
wiarę nową!
„Gdy
duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach
bezwodnych, szukając spoczynku, ale nie znajduje. Wtedy mówi:
“Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”; a przyszedłszy
zastaje go niezajętym, wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i
bierze z sobą siedmiu innych duchów złośliwszych niż on sam;
wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego
człowieka gorszy, niż był poprzedni. Tak będzie i z tym
przewrotnym plemieniem”. (MT 12, 43-45)
O
tym samym mówił abp. Fulton John Sheen:
„Jeśli
nie żyjesz tak, jak wierzysz, to zaczniesz wierzyć tak, jak
żyjesz.”
I
św. Jan Paweł II:
„Z
jakim przestajesz, takim się stajesz.”
Jeśli
nie zrobisz ze świata znaku twej wiary, to świat ci wbije do głowy
wiarę nową. Nawet nie zauważysz kiedy. To nic, że zachowasz
Ewangeliczne słowa, że będziesz znał na pamięć wersety z Pisma.
Zaczniesz je źle rozumieć. Zaczniesz nazywać nimi to, co świat
uznaje za dobro i miłość. Ale to nie będzie miało nic
wspólnego z miłością Chrystusową!
******
RYTUAŁ
NIE ZNOSI PRÓŻNI!
Sprawy
wyjątkowe i ważne dla naszych społeczności przeżywamy za pomocą
rytuałów. I to danych z góry przez przodków, a nie wymyślanych
na prędce.
Rytualna
potrzeba nie znosi próżni. Nawet jeśli zapomnimy o niej, ona nie
zapomni o nas. Nie oddamy jej naszej wierze, to zabiorą się za nią
wiary inne. Wiary niekoniecznie wyznawane słowami, ale
praktykowane. Porytualną próżnię zapełni więc byle co i to byle
co zrealizuje nasze potrzeby religijne. A jeśli nie byle co, to –
co gorsza – orszak złych duchów, albo kult doczesności i samego
siebie.
Miejsce
świętego kąta- ołtarzyka domowego, przypominającego ołtarz w
Kościele i Niebiosa wypełnią plakaty gwiazd filmu, sportu, muzyki,
telewizor, komputer, jakieś feng szuje, geomancje i posągi buddy…
Miejsce Rytuału Mszy Świętej koncerty, dyskoteki, mecze
piłkarskie. Miejsce świąt katolickich jakieś dni dziecka, narodu,
kobiet, kota, psa, dialogu międzyreligijnego i szydełkowania… A
nasze prawdziwe święta, nasze miejsca święte, nasze zasady żywego
wyrażania wiary w codzienności: w budowie domu i wystroju wnętrza,
w pieczeniu chleba i ubiorze staną się pustymi formami, martwymi
obiektami muzealnymi. I choć nauczymy się o nich doskonale gadać,
pisać wzorzyste o nich opowieści, to przestaniemy je żywo,
praktycznie rozumieć, przestaniemy nasycać nimi naszą codzienność.
Żeby
do tego nie doszło nie pozwól by tzw. Duch Czasu miotał tobą jak
źdźbłem trawy na wichrze. To Ty twórz Ducha Czasu Nauką
Kościoła!
Ale
jak? Zbuduj...
*****
…Mistyczny
Styl Życia
W
filmie "Wielka Cisza", jedne z nielicznych słów jakie
padły brzmiały mniej więcej tak:
„W
Życiu jest wiele Znaków. Niektóre z nich nie mają znaczenia.
Grunt
nie leży w ich usuwaniu, ale w nadawaniu im właściwego znaczenia.
Bo człowiek bez znaków czuje się zagubiony.”
Czyń
Znaki Niebios ze wszystkiego, ale najpierw ze spraw najprostszych:
Domu, chleba, ubioru, pracy, relacji z ludźmi, wychowywania dzieci,
z ważnych wydarzeń w życiu (Wesele, Chrzciny, Komunie, pogrzeby,
początek pracy, szkoły...).
Zauważyłeś
pewnie, że panuje moda na wszelkiego rodzaju „ludowość”: „My
Słowianie”, Rokiczanka, etnodizajn, Kokoeurospoko, disco-polo
biały śpiew, pieczenie chleba, ucieczki na wieś, do drewnianych
domków, grupy rekonstrukcyjne, rodzimowiercy, New Age, itd. To
wyrazy tęsknoty za czymś pięknym i potrzebnym człowiekowi.
Tęsknoty za jakąś „dawnością” i za umistycznieniem
codzienności. Nie jest więc tak, że to, co za chwilę zaproponuję
musi być nieatrakcyjne dla współczesnych.
Kultura
ludowa jednak nie na tym polega.
Nie
chodzi w niej o wzorki i kolorki, drewniane domki i pieczenie chleba.
Nie
chodzi w niej o festiwale folklorystyczne i skanseny.
Bo
jak coś jest na scenie i w skansenie, to już jest martwe!
A
jak coś jest martwe to już nie jest kulturą.
Bo
kultura, to styl życia.
Życia,
a nie śmierci. Kultura i religijność ludowa to uczynienie ze
zwykłych spraw czegoś niezwykłego,
Znaku
Wiary,
Księgi
pisanej jak mawiał papież Franciszek
„czasem
także słowami”, a częściej zwykłymi codziennymi czynnościami.
*******
Ratzingerowa
pobożność ludowa
Na
stronie Radia Watykańskiego znalazłem taką wypowiedź ks. Georga
Ratzingera, brata papieża Benedykta XVI :
"Wielu
bowiem ludzi ma dziś alergię na pobożność ludową. Liczni
kapłani – pisze ks. Georg Ratzinger – chcą być nowocześni,
iść z duchem czasu. Wierzą, że pobożność ludowa już się
przeżyła i dlatego stopniowo eliminują ją z życia Kościoła.
Tym samym jednak zapomina się, że Kościół to rzeczywistość,
która wypełnia całe nasze życie.” Zdaniem brata Benedykta XVI
najpiękniejszym aspektem katolicyzmu jest umiejętność
oddziaływania na zmysły. „Nasza wiara nie ogranicza się do
modlitwy, do życia duchowego czy racjonalności. Nasza wiara
przemawia do całego człowieka. Cały człowiek jest powołany do
świętości”. Ks. Georg Ratzinger podkreśla, że dziś należy
się przeciwstawić usuwaniu pobożności ludowej z życia Kościoła.
Trzeba mieć przy tym na uwadze dobro przyszłych pokoleń, aby
również i one mogły „dotknąć wiary”. Czy do dzisiejszej
młodzieży może jeszcze przemówić coś takiego, jak procesje
Bożego Ciała, pielgrzymki do sanktuariów maryjnych czy kult
relikwii? – pyta ks. Ratzinger i odpowiada: Tak, mogą. Ta książka
jest na to najlepszym dowodem. Elisabeth von Thurn und Taxis jest
młodą, nowoczesną kobietą. Wychowywała się najpierw w
Ratyzbonie, do szkoły chodziła w Londynie, studiowała w Paryżu,
mieszkała w Nowym Jorku. Jej domem jest świat – pisze brat
Benedykta XVI, zachęcając do lektury apologii pobożności ludowej
autorstwa 28-letniej niemieckiej arystokratki."
Ludowa
religijność to podejmowana wciąż na nowo próba fraktalowego
odbicia Niebios, Wieczności, świętego Początku na każdym skrawku
codzienności i upływającego czasu. Próba ta odbywa się za
pośrednictwem Mszy Świętej, która wg katolików jest Doskonałym
Rytuałem, jedynym wypełniającym pragnienie którego wyrazem były
rytuały wszystkich innych religii. Ten Rytuał przez duże R, nie
znosi jednak potrzeby rytuałów innych. Owe rytuały niedoskonałe,
zakotwiczone w codzienności to grunt, pozwalający zrozumieć
istotę Mszy Świętej, która jest istotą Chrześcijaństwa.
Dlatego też odrzucenie ludowej pobożności wiąże się tak ściśle
z upadkiem wiary w Starym Świecie. Jak pisał papież Benedykt XVI:
"W
obszarze religii kultura ujawnia się przede wszystkim we wzroście
prawdziwej pobożności ludowej. To, iż w Ameryce Łacińskiej,
niezależnie od wielu niedostatków misji chrześcijańskich i
niezależnie od tego wszystkiego, co jeszcze jest do zrobienia, wiara
chrześcijańska zapuściła w duszach głębokie korzenie, wyraża
się w pobożności ludowej, w której tajemnica Chrystusa stała się
czymś bliskim ludziom — Chrystus stał się rzeczywiście jednym z
nich. Wspomnijmy tutaj pobożność pasyjną, w której te cierpiące
narody, wspominając okrutne bóstwa swej przeszłości, dostrzegły
w Bogu cierpiącym wraz z nimi odpowiedź na ich najgłębsze
oczekiwania. Wspomnijmy tu pobożność maryjną, w której człowiek
doświadcza dogłębnie całej tajemnicy Wcielenia, delikatności
Boga i włączenia człowieka w samą istotę Boga, w istotę Jego
działania.
Pobożność
ludowa to żyzna ziemia, bez której liturgia nie może wzrastać.
Niestety, była ona często lekceważona, a nawet deprecjonowana
przez część Ruchu Liturgicznego, a także w trakcie reformy
posoborowej. Miast tego należy ją miłować, oczyszczać tam, gdzie
trzeba, i kierować nią, zawsze jednak przyjmować z wielkim
szacunkiem jako wyraz przywiązania do wiary, przywiązania obecnego
w sercu narodów, nawet wówczas, gdy pobożność ta wydaje się
obca lub niezrozumiała. Jest ona niewątpliwym, wewnętrznym
zakorzenieniem wiary; tam, gdzie usycha, tam z łatwością dochodzi
do głosu racjonalizm i sekciarstwo. Wypróbowane elementy pobożności
ludowej mogą wywierać wpływ na formowanie liturgii i to bez
gorliwego jej „robienia”, lecz w procesie cierpliwego, powolnego
wzrostu"[1]
Tak
się składa, że i na czynienie znaków z codziennych spraw jest
moda. Znaków wszystkiego... oprócz Wiary Katolickiej!
Różni
ludzie, bywa że i katolicy- poszukują obcych w przestrzeni, lub
obcych w czasie rytuałów i zwyczajów i bronią ich przed
krytyką, podczas gdy katolickie obrzędy i obyczaje nazywają
zabobonem i magicznie pojmowaną wiarą. Zdumiewająca
niekonsekwencja.
Muszę
tu jednak przestrzec Cię przed jednym:
Przed
wywróceniem wszystkiego do góry nogami.
Wielu
ludzi bowiem stara się łączyć wiarę z codziennością. Bardzo
często polega to jednak na chaotycznym wymieszaniu: na wieszaniu
świętego obrazka obok plakatu i umieszczania krzyżyka na stole
pełnym codziennych śmieci. Znaki są w tym przypadku traktowane jak
same w sobie, a nie w odniesieniu do reszty otoczenia. Są jak
odrębne literki i słówka, które nie tworzą sensownych zdań.
Tymczasem znaki ze zwykłych spraw powinny mieć porządek, który
podkreśli właściwą relację między tym co święte, a tym co
ziemskie. To co święte jest lepsze, wyższe niż to, co codzienne.
Trzeba to podkreślać przez znalezienie dla krzyżyka, ołtarzyka
wyjątkowego miejsca, wyrażającego szacunek i wyższość, poprzez
np. usytuowanie wyżej, w pewnym wyodrębnionym miejscu. To pomaga
nam w zrozumieniu, że to nie Bóg ma się dostosować do nas, ale my
do niego. Dzisiaj ma miejsce tendencja, by to rozumieć na odwrót.
Oprócz tego warto, by całe układy- np. domu, były znakiem, a nie
tylko składały się z małych znaczków odseparowanych od siebie.
Przedstawię
tutaj pewien szkielet, który odziewany był w poszczególnych
społecznościach w przeróżne szaty. Sam je wybierz, bo „co kraj,
to obyczaj”. Poszukaj ich w swoich rodzinnych tradycjach, w
zwyczajach powszechnych kiedyś w Twojej okolicy.
*******
DOM
Przypuszczam,
że potrzeba domu jest powszechna. Domu z prawdziwego zdarzenia, a
nie maszyny do mieszkania i hotelu, do jakich przyzwyczaił nas
materializm nowożytnych ideologii. Dziś szukamy takiego domu, ale
nie za bardzo wiemy, co jest jego istotą. W jednej z piosenek Wolna
Grupa Bukowina śpiewa tak:
„A
jeśli dom będę miał, to będzie bukowy koniecznie,
pachnący
i słoneczny(...)
Szukam,
szukania mi trzeba(...)”
Marzymy
o drewnianej chatce, piecu, zapachu drzewa i chleba... To jednak, co
uznajemy za ich zaspokojenie tylko pozornie nim jest. Sprowadzamy
„magię” domu do rzeczy estetycznych, samych w sobie- do
drewnianego materiału, miłego zapachu, koloru, zdrowotnych walorów
i tym podobnych spraw... W rzeczywistości chodzi jednak o coś
więcej, o to, co przekracza estetykę, o spójną układankę
znaków zrobionych z tych – czasem ładnych – ale zawsze
przyziemnych spraw, które łączą nas z jakimś lepszym światem, z
Niebem. Dom ma być bowiem swego rodzaju świątynią, przedsionkiem
doskonałości, miejscem gdzie najlepiej- jak w raju.
Mówi
się czasem o domowym ognisku. Przypuszczam, że i ów oswojony
ogień, życiodajny ogień jest tym, czego ludzie poszukują myśląc
o domu. Ognisko jest jego zaczynem, łączy otaczających go ludzi, a
to ci ludzie tworzą właściwy dom. Wiedzą o tym najlepiej Ci,
których przyjaźnie wypalały się w ogniskach wakacyjnych obozów.
Ogień przetwarza to, co niejadalne w jadalne. Naturę w kulturę.
Bezkształtne ciasto w kształtny chleb. Obcych w swoich. Łączy z
Niebiosami, wyobraża, Boski Ogień, który stwarzał, wypalał świat
z chaotycznej masy w kształtny, uporządkowany, czyli porządny i
ładny bochen. Dlatego ludzie chcą mieć w domu choćby kominek.
Mają, ale dalej czegoś im brakuje. Jeśli możesz, to miej w domu
ów żywy ogień. Umieść go jednak w pewnej relacji do całej
reszty domu, jak wyraz w zdaniu. Nadaj mu znaczenie. Niezbywalnym
komponentem tego znaczenia jest osoba, która jest odpowiedzialna za
owo ognisko- kobieta, matka. Tylko ona- Pani Domu mogła w wielu
domach piec chleb. Koło pieca zazwyczaj bezpiecznie kręcić się
ludziom, którym bliżej do Nieba, czyli dzieciom i starcom.
******
Zrób
sobie w domu ołtarzyk.
Możesz
go skierować tak, jak dawniej ołtarz stał w Świątyni ku
wschodzącemu słoń-cu. Może to być stół przysunięty do ściany,
albo komódka. Na nim Krzyż, świece, chleb, książeczka, Pismo
Święte. Możesz go postawić np. w rogu, po przekątnej do pieca(co
też ma swoje znaczenie) a nad nim powiesić obrazy. W ten i wiele
podobnych sposobów dawny lud zakorzeniał Środek Świata- Mszę
Świętą-Niebiosa w swojej codzienności, wspomagał swoją pamięć,
by nie zapomnieć o Chrystusie i ku niemu kierować wszystkie swe
poczynania. Do tego dochodzi symbolika okien, progów, sosrębu,
samego procesu budowania, wiechy, itd…
Okna
symbolizują przejścia do innego świata, ich ilość można
tłumaczyć, ja-ko np. ilość osób Trójcy Świętej.
To
dlatego na nich kładzie się listy w stosunkowo nowym obrzędzie
pisania do św. Mikołaja. To dlatego tam stawia się gromnicę
podczas burz...
******
„Bez
Boga ani do proga.”
Próg
domu, czy izby oznacza granicę. To co za progiem jest oswojone, a
jednocześnie uświęcone. Progi są wysokie a nadproża niskie nie
tylko dlatego, żeby jak najmniej ciepła uciekało. Jest powód o
wiele bardziej doniosły: skoro Bóg tak ułożył świat, że
praktyczne jest to, a nie co innego, to ma również jakiś wyższy
sens: przechodząc przez drzwi musimy się pochylić, oddając
pokłon Bogu i Jego Matce, których obraz/figura znajdują się
zazwyczaj naprzeciwko, w miejscu koncentrującym uwagę domowników i
gości.
Wszelkie
granice są istotne, bo ustanawiają właściwe miejsca, czyli
porządek. Nad granicami winni czuwać opiekunowie od Boga dani. To
dlatego co roku wieszamy tam krzyżyki, piszemy tajemne litery na
drzwiach podczas kolędy.
******
Belka
Krzyża…
Belka
przebiegająca wzdłuż całego domostwa, ma wyrysowaną na środku
izby rozetę, krzyże, datę wybudowania domu, a często pobożne
westchnienia. Można w niej, jak i w jarzmie do noszenia wody widzieć
belkę poziomą krzyża oznaczającą upadłą rzeczywistość, którą
Chrystus wydźwignął po belce pionowej- palu świata ku niebu... W
niektórych domach tam wysuwają stół spod ściany w czasie
wigilii(stół, który cały rok stał pod ścianą, jak ołtarz w
Kościele)- wtedy przyjmuje funkcję analogiczną balaskom w
kościele.
Wiecha,
wieńcząca proces stawiania kondygnacji, to gałązka/bukiet,
przypominający choinkę, nawiązujący również do Drzewa Życia,
pala świata, Krzyża...
*****
Przypomnij
sobie stary dom twojej babci albo skansen. Tak może być i w
nowoczesnym domu! Może być on pomimo nowoczesności sprzętu i
materiałów uświęcony pełną symboli organizacją. Czemu nie?
Możesz mieć ołtarzyk, piec, itd... To ty twórz nowoczesność, a
nie poddawaj się jakimś odgórnym wzorcom. Ty bądź gospodarzem,
ty bądź panią domu i oddaj Twój dom gospodarzowi Niebios i
Panience Najświętszej!
Jeśli
jesteś architektem, to uwzględniaj w swych projektach tego typu
symbolikę, odbijającą symbolikę dawnych Kościołów związaną
choćby ze wschodem słońca. Pamiętaj o tym gdy będziesz
projektował domy jednorodzinne, ale i gdy Ci przyjdzie projektować
kościoły. Nie zapomnij o słowach kardynała Ratzingera z książki
„Duch Liturgii”:
„(…)wszędzie
tam, gdzie to tylko jest możliwe, należy podejmować apostolską
tradycję kierowania się na Wschód zarówno w budowie kościołów,
jak i w realizowaniu liturgii. (…) Tam, gdzie wspólne zwrócenie
się na Wschód nie jest możliwe, tam jako Wschód duchowy służyć
może krzyż. Powinien on stać na środku ołtarza oraz być punktem
skupiającym wzrok kapłana i modlącego się zgromadzenia.(…) Do
prawdziwie absurdalnych zjawisk ostatnich dziesięcioleci zaliczam
fakt, że krzyż jest odstawiany na bok, aby nie zasłaniał kapłana.
Czy krzyż przeszkadza Eucharystii? Czy kapłan jest ważniejszy od
Chrystusa? Ten błąd należy naprawić możliwie jak najszybciej.
Nie
zapomnij proszę o nich jeśli jesteś kapłanem i przychodzi Ci
sprawować Najświętszą Ofiarę. W końcu ich autor potwierdził je
praktyką, już jako papież Benedykt XVI.
******
Msza
Święta
Proponowany
w naszej serii katolicki styl życia wiąże się ściśle z
właściwą aktywnością świeckich w Mszy Świętej, a raczej w
odniesieniu do Niej. Aktywność owa stanowi wg mnie brakujące
ogniwo Nowej Ewangelizacji. Benedykt XVI proponuje odrodzenie
Kościoła i wiary właśnie przez Liturgię. Trzeba jednak ruchu w
obie strony. Trzeba również by gleba zwyczajnego życia została
przygotowana do właściwego przyjęcia liturgicznego ziarna. To, co
tu proponuję, to właśnie owa gleba.
Feng
shui, posążki buddy, plakaty „idoli”, to wyrazy słusznego
pragnienia by umistycznić przestrzeń życia, by mieć blisko siebie
środek świata łączący z Niebiosami. Szkoda tylko, że wcześniej
jako puste formy i zabobony odrzuciliśmy nasze, katolickie na to
sposoby. Nie musimy ani siebie, ani buddy, ani pustki, ani jakiejś
tam gwiazdy czynić środkiem, bo wiemy, że ten Środek jest na
Ołtarzu, zawisł na Krzyżu, Zmartwychwstał i nas zbawił! Krzyż
ów oznacza, że niemożliwe dla człowieka wydźwignięcie się do
upragnionej doskonałości, mogło być dokonane tylko przez
Doskonałego. I belka Krzyża pozioma, jak pisał niegdyś Norwid
jest obrazem ludzkiej wyalienowanej natury, wyrzuconej ze swojego
rajskiego domu na bruk, wydźwigniętej, przywróconej do
niebieskiej izby przez Boga. Boga, który pierwej musiał się zniżyć
do ludzkiego poziomu. Belka ta wydźwignięta została ku górze
przez belkę pionową, stanowiącą rzeczywisty pal świata, a
jednocześnie drzewo życia w pępku ziemi. Ich wyobrażenie istniało
w większości kultur tradycyjnych, również tych nie znających
chrześcijaństwa. Na Tym Drzewie dokonało się Doskonałe
wypełnienie wyrażone w słowach “Consummatum Est”[1].
Tak
liczne krzyżyki: na czole, przy pracach w polu, przy podróży i
przy wielu innych okazjach przecięciem swych ramion zakorzeniają
środek świata w całym naszych życiu! Środek, czyli sposób.
Pan
Jezus zjednoczył w sobie i urzeczywistnił pragnienia wyrażane w
mitycznych obrazach wielu kultur pogańskich całego świata. Były
to choćby obrazy: Krzyża-zasady wszechświata, pala świata, pępka
ziemi, Drzewa Kosmicznego, Drzewa Życia, Słońca wschodzącego w
który czasem Krzyż wpisywano, Chleba, Stołu- Ołtarza, Ofiary,
pobratymstwa przez spożycie ciała i połączenie Krwi. Można i te
obrazy rozumieć jako glebę przygotowaną do właściwego przyjęcia
Chrystusowego Ziarna. Słowo „gleba” można zastąpić słowem
„ziemia”- bo te obrazy łączą Niebo z ziemią z całym kosmosem
i przyrodą. Naszym zadaniem jest właśnie „czynić sobie ziemię
poddaną”. Jeśli o tej glebie zapomnimy (uciekając w jakieś
symulakra, akcje oderwane od rzeczywistości), jeśli uznamy ją za
zbędną, to może się okazać, że Ziarno Ewangelii rzucone w nasze
serca nie wzrośnie, nie będzie przez nas zrozumiane i zamieniane w
czyn! Kultura ludowa wiele tych obrazów przechowała. Również z
tego powodu nie można o niej zapomnieć!
Od
ziemi, przyrody i kosmosu nasza cywilizacja się oderwała, czego
ludzka psychika nie może znieść. Nie może znieść tylu zmian i
różnorodności. W efekcie w niektórych krajach coraz
popularniejsze stają się terapie... w skansenach. A skanseny, to
tylko mały, niewystarczający skrawek normalnego życia. Dobrym
powietrzem trzeba jednak żyć stale, a nie inhalować dopiero wtedy,
gdy już dusimy się złym.
*****
CHLEB
Niech
chleb powszedni, będzie nie tylko chlebem codzienności ale niech
wyobraża chleb „po wsze dni”, chleb wieczny i niebieski, którym
stał się Chrystus. Pieczmy go w domach.
Chleb
możemy rozumieć jako znak dzieła Stworzenia, uczynienia z chaosu
(nieporządku) Kosmos(Ład), z bezkształtnej masy coś posiadającego
trwały kształt. Ów kształt uzyskiwany w trakcie pieczenia był
związany z ogniem, oznaczającym moc przeobrażającą - Boską.
Dlatego też piec i ogień jako “podtrzymujący” odnowę świata
musiał się w wielu domach i szałasach nieustannie palić. Chleb ów
wyobrażał również na zasadzie podobnej analogii ciało i
stwarzanie człowieka, które odbywa się w łonie niewiasty i Jest
bezpośrednim Działaniem Boga- Aktem Stwórczym. Dlatego też w
wielu kulturach tradycyjnych to niewiasta i do tego nieraz matka
miała przywilej pieczenia chleba. Pieczenia, które miało się
odbyć w tajemnicy przez innymi. (W niektórych domach nikt nie mógł
przebywać w piekarni/kuchni/izbie podczas rytuału pieczenia
chleba). Była to Tajemnica, która jest człowiekowi potrzebna, by
uświadomić sobie, że ma do czynienia z czymś/Kimś niepojętym,
Świętym. Tą Tajemnicę we Mszy Świętej wyrażał liturgiczny
język, niewidoczna dla wiernych część czynności kapłańskich,
wymawianie wielu modlitw po cichu, balaski, ikonostas. Jej
zagubienie w praktyce liturgicznej po tzw. reformie posoborowej
sprawiło, że wielu ludzi zaczęło szukać jej we wschodnich
obrządkach. Tajemnica ta wyobraża Niepojętość Pana Boga- fakt
istnienia niezmierzonej przepaści między Nim, a nami. Przepaści
spotęgowanej grzechem. Chrystus zaś pokonał tą przepaść!
wypełnił pragnienia wyrażane w chlebowym rytuale. Pierwej bowiem
jako Logos stał się ciałem, a później dał siebie ludziom do
zjedzenia! Jako Bóg stał się bezpośrednio obecny w Postaci
Chleba. Zjednoczył się z wiernymi doskonałym pobratymstwem,
odnawiającym, przywracającym do stanu pierwotnej Łaski.
*******
UBIÓR
Strój
może wyrażać tajemnicę świątyni Ducha Świętego- i że inaczej
tą świątynią jest kobieta, a inaczej mężczyzna (katoliccy
projektanci mody powinni zadziałać)..
W
wielu kulturach(również przez całe wieki w kulturach katolickich)
kobieta, która wyszła za mąż, musiała poza domem nosić
nakrycie głowy, np. chustkę. Wiadomo było z daleka, że już jest
zajęta...
Skromna
sukienka i niedostępność ma głębokie znaczenie, wyraża bowiem
wyjątkową godność kobiety. To taki przypominacz o tej godności.
A człowiek łatwiej zapamiętuje jeśli ma takie materialne,
zewnętrzne przypominacze. Nie oznaczają one wcale formalizmu,
czyli lekceważenia treści, ale wręcz przeciwnie, pomagają
podtrzymywać właściwe znaczenie. Niestety dziś niesłusznie
wylewa się dziecko z kąpielą i odrzuca jako wyraz pogardy dla
ciała skromne stroje, zachowania, obyczaje które propagowali
święci. Tymczasem były one wyrazem wyjątkowej godności- tego,
że ciało jest Świątynią Ducha Świętego, a ciało kobiety
niejako do potęgi, bo to w ciele niewiasty, a nie mężczyzny
powstaje istota na Boski Obraz. Gdzie takie rewelacje dzieją się we
wszechświecie? Nigdzie indziej. Stąd kobiecie i jej ciału należy
się wyjątkowy szacunek!
Ze
świętością wiąże się tajemnica. Tajemnica pokazuje, że mamy
do czynienia z czymś niewysłowionym. Broni również przez rutyną,
spowszednieniem.
Niestety
ktoś “wylał dziecko z kąpielą” i uznał, że przejawem
pogardy dla kobiety są wymogi dotyczące ubioru w tradycyjnych
społecznościach. Tymczasem było wręcz przeciwnie: wymogi te były
podtrzymywane przede wszystkim przez kobiety, bo wyrażały ich
godność. Spójrz na przykłady bł. Karoliny Kózkówny która
nie pozwoliła sobie nawet chustki wyrwać, czy św. Perpetui i
Felicyty, które w obliczu śmierci wstydziły się obnażenia i
próbowały je ukryć. Dziś nam brakuje takiej wrażliwości, bo
ktoś palnął bzdurę, że była ona wynikiem pogardy dla ciała.
Nawet
gdyby w jakimś przypadku tak było, to nie można z tego względu
całego zwyczaju odrzucać. Bo to byłoby krzywdzące dla tych,
którzy go przeżywają głęboko i właściwie!
Masz
opory, przed ubraniem takich wdzianek jak na powyższym zdjęciu? Bo
to “nie pasuje do współczesności”, bo to “magicznie
pojmowana wiara”? Pozwól, że zapytam: do czyjej współczesności?
Czy to, że jakiś tam właściciel firmy, stacji radiowej, wytwórni
muzycznej wypromował taki a nie inny utwór, sposób bycia, ubiór
oznacza, że wszyscy jak papugi muszą mu się podporządkować? Nie!
Twórzmy Ducha czasu Naszą Wiarą a nie podporządkowujmy tej wiary
"niewiadomojakim" duchom czasu.
Aktualne
mody to nie jakieś konieczności wyznaczone przez Boga, ale coś za
czym stoją ludzie. A ludziom zdarza się robić źle. Nie są więc
one całkowicie obojętne moralnie. To, co wczoraj było nieznane,
lub nielubiane, dziś może stać się wyznacznikiem
“współczesności”. W rzeczywistości nie ma jednego “człowieka
współczesnego”. Weźmy więc w swoje ręce promowanie tego, co
dla nas najważniejsze. Nie poddawajmy się odgórnym, często
nienazywanym trendom, tylko je twórzmy! :)
*****
PRACA
I CZAS
Naznacz
pracę oraz rytm dnia religijnymi symbolami, Znakiem Krzyża,
pozdrowieniem Chrystusowym, itd. nie tylko prywatnie, ale, jeśli to
możliwe, razem z innymi katolikami. To jest dziś trudne, ale
przecież możliwe jest organizowanie miejsc pracy w zwartym
światopoglądowo środowisku. Można takie zasady zastosować w
małych rodzinnych firmach, gospodarstwach, również tych tworzonych
przez bliskich znajomych. Warto starać się o tworzenie swego
rodzaju osiedli katolickich. Baez takiego pozornego zamknięcia nie
będzie z czym otwierać się na świat,
bo wiatr mód wszystko wywieje i wdmucha w nasze życie to, co jest
może lekkie, wygodne, ale niemiłe Chrystusowi.. Trzeba próbować.
Bez kropel i morza nie będzie.
DLACZEGO
TRADYCJA?
Dlaczego
jednak proponuję "zacofanie się" do naszych kultur
ludowych? Nie wszystko bowiem da się wymędrkować główką jednego
człowieka, ni wysiłkami jednego pokolenia. Pewne rzeczy są
zachowywane przez wiele wieków z powodów, które niekoniecznie
muszą być zrozumiałe "na szybko", które mają rację
bytu nawet wtedy, gdy jeszcze nie umiemy ich uzasadnić. To jest
jedna z podstawowych funkcji Tradycji: przekazuje podtrzymuje i broni
to, co przekracza rozumienie jednego człowieka i epoki, okazuje się
zaś mądre w dłuższej perspektywie. Pewne rzeczy były wszak
prawdziwe zanim udało się je naukowo udowodnić, albo słownie
uzasadnić.
Ludowy
szacunek do Tradycji jest też sposobem na realizację czwartego
przykazania. Przykazanie to wyraża prawdę o potrzebie szacunku do
tego, co dane z góry, co wypracowane przez ojców i zachowane w
tradycji. Jest to znak szacunku do Boga. Wobec ułomności ludzkich,
również naukowych rekonstrukcji, najpewniejszy dostęp do
„Początków” daje właśnie Tradycja. Tak jak wierzymy bliskim
wierzymy naszym przodkom. To wyraz wspólnoty przekraczającej
doczesność, to o otwarcie na Wieczność-Początek. Na Początku
było Słowo, to słowo stworzyło wszystko dobre. Dopiero chęć
poprawiania go, innowacji, ulepszania wszystko zepsuła.
Powtórzmy:
to, co Pan Bóg stworzył na Początku było dobre, a jak diabeł i
człowiek zaczęli zmieniać to wszystko popsuli. Dzisiaj też chcą
zmieniać. Nie słuchajmy ich! Posłuchajmy „Dziada” z
„Konopielki” Edwarda Redlińskiego, który tak tą prawdę
wyraził:
„Od
porządku, ludkowie, jest Pambóg, on pilnuje, żeby wszystko szło,
było jak było. A diabeł chce zmieniać, powiada: ulepszać.
Słyszycie? Ulepszać! Już jemu mało, że krowa cieli sie, dzie
tam: on chce, żeby sie źrebiła! O, do czego idzie! Krowy bedo sie
źrebili, kobyły cielili, owieczki prosili. Chłop z chłopem spać
bedzie, baba z babo, wilki latać, bociany pływać, słońce
wzejdzie na zachodzie, zajdzie na wschodzie! (...)
Wy
wiecie ludkowie, co sie teraz na świecie wyprawia? Mężowie żony
rzucajo, matki dzieci! Z ludziow mydło sie robi! Żyto kosami żno:
bywajo całe wioski, że sierpa nie uraczysz! (...)
A
w miastach, co w miastach się wyprawia! W dzień śpio, w nocy
pracujo, w piątki nie poszczo, niedzielow nie świętujo!
Sodomagomora!”
Tradycja
to próba powrotu do tego początku. Skoro bowiem nasi przodkowie
wierzyli w to samo co my, to tak jak my przejęli najważniejsze
zasady życia od swoich przodków. Przodkowie przodków tak samo. I
tak aż do Początku!
Tradycja
to również wynik tego, że nasze projekcje myślowe są zawieszone
jakby poza czasem (są inaczej mówiąc strukturalne, synchroniczne,
czego obrazem jest choćby rysowanie czasu na osi)… Nastawienie na
nowość i zmianę jest niezgodne nie tylko z katolicyzmem, nie
tylko z religijnością, ale z ludzka psychiką.
Dlaczego
Tradycja? c.d.: Msza Święta
Z
podobnych powodów warto się „zacofać” do tego, nad czym Duch
Święty przecież czuwał całe wieki, co odsunięto na plan dalszy
w wyniku reformy Mszy Świętej . Mówię tu o znakach takich, które
rzucają się w oczy z perspektywy wiernego, a nie teologów i
kapłanów: o Krzyżu na środku, zwróceniu się kapłana w tą samą
stronę co ludzie, balaskach, klęczeniu, tajemniczym liturgicznym
języku, kadzidle. Zostało to odsunięte na plan dalszy w wyniku
przyjęcia dwóch wątłych a jednocześnie sprzecznych ze sobą
postaw: dostosowania się do nowych czasów i "powrotu do
początków".
Oparte
one były na chwilowych intelektualnych modach(takich jak:
ewolucjonizm, funkcjonalizm, historycyzm, archeologizm), którym
umknąć mogło to, co było "strukturą długiego trwania"
co służyło właściwemu nastrojeniu człowieczego serca ku Bogu...
Tych, którzy szczerze modlili się za pomocą tych form osądzono
niesłusznie, że ich nie rozumieją, że to ślepe posłuszeństwo,
że nie są współcześni. Osądzono ich ponadto, że to... oni
sądzą, gdy tymczasem oni tylko bronią tego, co zostało odrzucone
w wyniku powyższych krzywdzących opinii.
W
y c h o w a n i e
to
cel powyższego działania. Bo nam trudno będzie się pozbyć
starych nawyków, sprzecznych z chrześcijaństwem. Nawet jeśli uda
się zrobić to, o czym tu pisałem, to po pierwszej fascynacji
zacznie nam się to wydawać takie... nieprzekonujące. Dlaczego? Bo
już nas ukształtowały inne warunki, złe warunki. Mamy je wbite do
głowy. I właśnie o to chodzi, by nasze dzieci wchłonęły dobre
uporządkowanie świata, by zło jawiło im się jako nieoczywiste,
przerażające i sztuczne(nawet jeśli pociągającym pozostanie),
tak jak nam się dziś może dobro takim wydawać. Chodzi o to, by
dzieci uczyć odnoszenia wszystkiego do Boga, by było to dla nich
coś oczywistego i właściwego.
Tradycja,
czyli posłuszeństwo temu, co dane z góry przez przodków uczy
dzieci tego, że to one mają się dostosować do starszych i do Pana
Boga, a nie na odwrót. To, że nie rozumieją one(i dorośli też)
Mszy Świętej nie znaczy, że trzeba Mszę Świętą do nich
dostosować, zmieniać, organizować specjalne Msze dla dzieci,
itd... To wszystko zepsuje! Niezrozumiałość formy ma ich, ma mnie
i Ciebie nauczyć pokory, nieustannego podejmowania wysiłku,
zapierania się samego siebie, by zbliżać się do zawartego w
Rytuale Wzoru, by się doskonalić, jak doskonały jest Ojciec nasz
Niebieski. To, że dzieci seplenią nie znaczy, że dorośli mają z
seplenienia czynić językową normę. Jeśli nie rozumiesz, nie
umiesz to się pomęcz, by zrozumieć. By się nauczyć. Jeśli
kochasz to się wysilisz. Albo w wysileniu kochać się nauczysz! I
o to chodzi. Chrystus się zniżył, ale nie po to, by nisko
pozostać, ale by nas upadłych, wydźwignąć po Palu Świata ku
Niebiosom!
******
Nie
wylać dziecka z kąpielą!
Nie
myśl sobie, że powyższa propozycja będzie rozwiązaniem
wszystkich problemów. Nigdy Ci się nie uda tego zrobić do końca.
Doskonale to będzie jéno w Niebiesiech. Na ziemi zawszę będzie
coś nie tak.
Nie
mówię, żebyś odrzucił współczesne wysiłki Kościoła. Chodzi
o to, byś je uzupełnił. Uzupełnił o to, co może przez
przypadek, a może przez krzywdzącą nieufność zostało zaniedbane
i zarasta chwastami.
Musimy
się pilnować, by nie wylać dziecka z kąpielą. By nie zrobić
tego, co zrobili krytycy ludowych zabobonów i formalizmu- oni uznali
za szkodliwe wszelkie skupianie się na formie. Uznali, że pewne
formy stały po pewnym czasie niezrozumiałe same przez się, a ci co
są do nich przywiązani są formalistami...To był błąd. Przegięli
w drugą stronę. A tu trzeba pilnować jednego i drugiego
jednocześnie. I formy i treści.
Jedno
jest pewne- cały czas trzeba się doskonalić, wsłuchując się w
słowa Chrystusa, który powiedział:
"Bądźcie
więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski."
(Mt 5,48)
******
Zrób
to!
Skieruj
wszystko w stronę
Chrystusa
To
on jest prawdziwym Świętowitem
Swarożycem
P'erónem
który
zmiażdżył swego uzurpatora - Ojca Kłamstwa
Strzelił
w ziemi pępek
umartwił
się jak ziarno
by
na powrót ożyć
a
wszystkich nas ożywić i wyżywić
wyżywić
i ożywić
Przyszedł
w ciele i krwi
w
materii
w
Ciele, które jest naszym Wiecznym Chlebem
i
w
Krwi,
która
jest wiecznym napojem
Przymierza
Doskonałego
-
pobratymstwa, w które Bóg pozwolił człowiekowi wstąpić,
zstępując
pierwej w historię
w
łono Niewiasty
w
Piec Betlejemskiej Groty
w
„Dom Chleba”- Tabernakulum
w
Hostię Wschodzącą Słońcem ponad blade zboże...
i
błogosławi nam przez każde przeżegnane dłonią matki ciasto,
przez
żar co kształt nadaje bezkształtnemu
z
chaosu czyni kosmos, z ciasta bochen
z
grzesznika w miłosierdzia ogniu wypieka świętego
i
błogosławi nam w okruchu chleba
wznoszonym
z ziemi przez uszanowanie
dla
darów nieba...
i
Krystus jak ten okruch
aż
do ziemi spłynął
by
wydać plon obfity,
by
ją
na
Drzewie Życia Krzyżowym,
na
Palu świata w Paświska Wyrajów Niebieskich wydźwignąć,
wyznaczając
Środek,
w
którym ramiona czterech stron świata się Krzyżują.
Środek,
czyli sposób
*****
Zawód?
Niektórych
z Was zawiodła pewnie druga część mojej propozycji. Pomyśleliście
może, że to już zamierzchła przeszłość, która nie wróci, że
świat poszedł na przód, itd.... Dlatego muszę podkreślić po raz
wtóry: Nie
chodzi mi o takie a nie inne wzorki i kolorki,
z tego a nie innego czasu. W końcu kultura ludowa się zmieniała, a
to co dziś znamy, to tylko ten jej wycinek, który został akurat
udokumentowany przez etnografów. Ciekawe co by było, gdyby kultura
ta nie została zburzona przez ideologie zaszczepione w gospodarkę,
gdyby przyswoiła radia, telewizory, samochody i komputery... Możemy
gdybać, ale nie o to chodzi. Chodzi zaś o to, by tak zrobić! Ale
jak? W tym celu warto się na chwilę „zacofać”, nawiązać do
tego, co jeszcze gdzieś tam stoi w postaci starych chałup,
kapliczek i wspomnień dziadków.
I
spróbować zwrócić uwagę NIE
na
wzorki i kolorki(choć
i te są cenne), nie na „literki” i „słówka” ale na to,
jakie uporządkowania tworzą, na jakie „zdania” się składają,
i jaka głęboka treść się z nich wykluwa!
Nie
chodzi mi też o to, by gloryfikować wszelką ludowość. Trzeba
pilnować, by podtrzymywać odpowiednią, katolicką wersje
ludowości, a nie żadną inną! To, co tu sobie nazwałem kulturą
ludową, może mieć wersje wyrażające rozmaite religie i
światopoglądy, również sprzeczne z naszą wiarą. Te różne
wersje się zazwyczaj przenikają. W praktyce bowiem nie ma ideału.
Ten będzie w Niebie. Stąd nawet w krajach katolickich zawsze
pozostawały jakieś elementy z wierzeń starszych, albo przychodziły
wierzenia nowe, nie zawsze zdrowe... Chodzi o to, by kształtować
kulturę ludową w wydaniu katolickim.
Nie
chodzi więc o to by nic nie zmieniać, ale by zmieniać powoli,
dopasowując nowe do starego tak, żeby dom nie runął, żeby
znaczenie tej opowieści, która w nim zapisana nie uległo zmianie.
Mimo pewnych zmian formy jej wyrazu.
Błąd
„reformy” liturgicznej nie polega na tym, że coś zmieniono, ale
na tym, że zburzono katedrę budowaną przez cale pokolenia pod
nadzorem Architekta- Ducha Świętego, a z jej gruzów próbowano
sklecić coś nowego- czy to dostosowanego do nowych czasów, czy to
rzekomo pierwotnego. Nie chodzi o to, by nie było zmian we Mszy
Świętej, ale by nie burzyły one „szyku ” tego, co zastane, by
były powolne i dopasowywały się do tego, co przekazane od
„przodków w wierze”...
Wróćmy
jednak do życia codziennego, do gleby dla ziarna Mszy Świętej, za
której kultywowanie to my, zwykli ludzie jesteśmy odpowiedzialni:
Wychodząc od tego co stare można później wpisać w to nowe
rzeczy. Podam przykłady: systemy operacyjne ze stałym logiem-
Krzyżykiem w centralno-górnym miejscu, tablety i monitory z
nadrukowanym znaczkiem, łóżeczka dziecięce z krzyżykiem, albo
świętym obrazkiem u góry, z przypomnieniami na Anioł Pański,
Godzinę Miłosierdzia, a wszystko wbudowane w przemyślany, znaczący
sposób uporządkowania przestrzeni i czasu: w „Izbę na Planie
Krzyża”, w plan dnia, i swego rodzaju kalendarz obrzędowy. Nie
będę Was ograniczał przykładami, wymyślcie swoje:)
*****
Znanym
Ci pewnie przykładem powyższych propozycji jest chociażby różaniec
w samochodzie. Myślę że jego umiejscowienie- przednie lusterko nie
jest przypadkowe(znaczenie środka i góry).
Ważne
są też takie gesty, jak skłon głowy towarzyszący wymawianiu
Najświętszego Imienia “Jezus” w pozdrowieniach, które jeszcze
w wielu domach się zachowały, ściąganie czapki czy żegnanie się
przed kapliczką, używanie święconych ziół i palm do okadzania
chorych zwierząt i ludzi. nadzieje pokładajmy tu w Bożej Łasce
kryjącej się za poświęceniem, bardziej niż w leczniczej mocy
ziół…
*****
Tak
naprawdę nie musimy wymyślać, jak dopasować nowe do starego. Samo
się dopasuje! Wystarczy, że się nieco „zacofamy” i wyleczymy
ze strachu przed zewnętrzną formą. Jeśli zauważymy złe rytuały,
to zastąpmy je dobrymi, zamiast odrzucać rytuały w ogóle. I
wierzmy! Jak załapiemy o co chodzi, jak nasze dzieci załapią, to
nowinki same się do tradycji dopasują. Dajmy pierwszeństwo
„dawnemu”, symbolizującemu Początek to wszystko się ułoży:)
*****
Opowiem
Wam o tym na przykładzie Wielkanocnej Palmy, która jak i inne
rzeczy święcone nie jest po to, by ją rzucić w kąt i o niej
zapomnieć ale by pozostawić ślad zawartego w niej święcenia w
całym życiu, tworzącym jak książka spójną układankę:
Co
zrobić z Palmą święconą?
A
co byś Ty zrobił?
Gdzie
byś postawił?
Jakbyś
przeżywał zaplecione w nią poświęcenie?
Wierzysz,
że Chrystus ma Moc?
On
przez kapłana, przez Wodę święconą tą moc w
palmę
wtrącił
wierzysz
w to?
Kobieta
co płaszcza tykała
wierzyła
I
Chrystus wierzył materię marną Sobą czyniąc
wiem
Ciało
i Krew
to
o Niebiosa większa sprawa
Jeśli
więc wierzysz
to
weź kotka z bazi święconych i zjedz gdy Ci źle będzie
zapal
gałązki i okadź chore plecy
komputer
samochód ipoda, wetknij za łóżeczko dziecięce, a nawet zrób
łóżeczko ze Znakiem Krzyża wyrzeźbionym u góry…
krzyżyk
na czole
postaw
palmę w ołtarzyku zrobionym od wschodu
na
przeciw pieca
w
którym chleb się wypala
jak
Bóg wypalał ciasto świata
z
rozlanego w twarde
z
bezkształtnego w kształtne
z
chaosu w kosmos
Krzyż
- zasada świata
niech
się nad nim zakreśli
drzewo
życia, pal świata
Palma
Świata
po
której ludzkość jak belka pozioma się wspina
ku
Niebu
nie
bój się
nie
bój
nie
bierz sobie do serca przestróg, że to puste formy
że
to zabobony magia
nie
jak
ktoś wierzy, to samo mu się z wiary tak robi
no
chyba że uprzednio się tego wystrzega
wierząc
ślepym przewodnikom
napisali
na drogowskazach, że to drogi do piekła
a
on, dobry się ich wystrzegać zaczął
a
to drogi do nieba były
jak
mu powiedzieć
Boże,
jak mu powiedzieć?
Toż
on nie uwierzy, bo im wcześniej uwierzył.
Oni
też uwierzyli innym…
Boże
pomóż mu zrozumieć jak i mnie dałeś
przez
dobrych ludzi zrozumieć
i
spraw bym mu nie przeszkodził…
jak
byłem mały to nie miałem wątpliwości
gdy
mi tata mówił
że
jak grzmi i pieron strzela
to
Pan Bóg się gniewa
nie
miałbym wątpliwości
że
wschodzącym słońcem patrzy Chrystus
nie
miałem, nie mam
że
Chleb to Ciało, że Wino to Krew
Dzieci
fatimskie nie miały
że
Matka Boska na wschód odchodzi
że
Słońce to lampka Jezusa
księżyc
Maryi
a
gwiazdy aniołów
aniołów,
czy zbawionych?
nie
pamiętam
Karolina
nie miała, gdy chustki sobie nawet wyrwać
dać
nie chciała
I
Perpetua i Felicyta
I
Norwid że kruszyna chleba
Chrystus
ślinił Ci oczy i leczył
Tak
na prawdę święcisz nie palmę
ale
przez palmę
życie
*****
Samowystarczalność
i lokalność
Dzisiaj
mamy problem z umistycznieniem życia, bośmy go nigdy nie widzieli.
Wielu
z nas stało się specjalistami, wybitnymi znawcami każdego
ziarenka, ale odebrano nam glebę codzienności, na którą
moglibyśmy to ziarno rzucać. W efekcie porwał je światowy wiatr.
Wypłowiało odarte ze znaczenia. Tyle nam zostało.
Nie
szyjemy sobie sami ubrań, nie robimy sami jedzenia, nie mamy
oddolnych sposobów organizacji przestrzeni domowej. Nie możemy więc
za pomocą tego wyrażać naszej wiary.
Dostajemy
to wszystko z góry, od obcych nam kreatorów mody/projektantów. A
ci nie zawsze myślą po katolicku i przez to narzucają nam
niekatolickie formy, które nastrajają nas ku odbiorowi
niekatolickich treści.
******
Złudne
alternatywy
Nie
mogąc zwykłych spraw czynić znakiem, zaczęliśmy coraz bardziej
aktywizować się religijnie w jakichś salkach, niszach, Kościołach.
Zmuszeni kształtem kultury nam narzuconej, zaczęliśmy bezwolnie
odrywać ziarno wiary od ziemi, od rzeczywistości, przenosząc je do
salek, emocjonalnych akcji i spotkań, i w coraz większą mnogość
słów.
Tego
typu aktywność wielu ludzi odstrasza od Kościoła, czego wyraz dał
ks. Jan Kaczkowski w takich słowach:
„Pochodzę
z laickiej rodziny. Zawsze denerwowały mnie wszelkie formy
propozycji duszpasterskich dla młodzieży(jak byłem w liceum),
typu: wspólnotka, prymitywny " Love bombing". Wiecie co
mnie najbardziej denerwowało na tych spotkaniach dla
młodzieży?(...)Były zawsze takie sztampowe świadectwa: "Byłem
zwykłym, prawdziwym, takim typowym katolikiem. Spotkałem wspólnotę
x, y i moje życie się kompletnie zmieniło”. A ja się wściekłem
i powiedziałem, że ja postaram się zbawić przez bycie zwykłym,
spokojnym, parafialnym katolikiem.”
Kiedy
wysłuchałem tych słów, miałem ochotę powiedzieć: "no z
ust mi to wyjął". Ty też?
To,
prawda, tego typu akcje mogą ludzi z zewnątrz zniechęcać. Ale nie
miej o to pretensji do tych, którzy w nich uczestniczą. Wręcz
przeciwnie: bierz z nich przykład! Oni szczerze pragną Naśladować
Chrystusa i robią to, co mogą. Gospodarują szczerze tymi małymi
skrawkami, które im zostawiono, które im również księża
pokazali jako właściwe pole dla znaków wiary. W duchu
posłuszeństwa godnego pochwały podzielili podejrzenia wobec
rytuałów i form i próbowali stronić od nich, żeby uniknąć
„magicznie pojmowanej wiary, religijności naturalnej i
formalizmu”. Zaangażowania jednak trzeba się od nich uczyć. A
jeśli zauważymy jakieś u nich błędy(np. Przegadanie, niewłaściwą
liturgiczną kreatywność, itd.), to nie zaczynajmy od krytyki. Może
się bowiem okazać, że my tyle oddania i zapału co oni nie mamy,
że nie dajemy im żadnej alternatywy.
Podsuńmy
im raczej pomysł, by swoimi wysiłkami objęli to, co wg nas byłoby
tych błędów rozwiązaniem.
******
Realne
alternatywy
Popatrz,
jak nasz światopogląd jest związany z gospodarką i polityką.
Warto wobec tego na wszelkie możliwe sposoby przywracać
samowystarczalność: szyć sobie ubrania, piec chleb, budować domy,
zaprząc katolickich architektów do projektowania sakralnie
nacechowanych przestrzeni życia, organizować sobie w miarę
możliwości(tak, wiem, to śpiew przyszłości, ale trzeba próbować)
osiedla i miejsca pracy wraz z ludźmi o podobnych poglądach,
tworzyć alternatywne: muzykę, filmy(przesycone katolicką
symboliką), sztukę. Próbować przekonać do takiej działalności
katolickie, istniejące już telewizje, radia, wydawnictwa. Niech
spróbują oprzeć rozwiązania graficzne na ornamencie, symetrii i
cykliczności, niech treść słowną wspierają obrazem dźwiękiem
i zapachem, smakiem wznoszącym ku Bogu. Warto propagować takie
symbole w restauracjach, sklepikach, gospodarstwach agroturystycznych
połączonych z uprawą zdrowej żywności, i np. „terapią
skansenową”, itp. Docierać z treścią Ewangelii do różnych
zmysłów, przez wszystkie środki, przez rozmaite rytuały i
zwyczaje a nie tylko za pomocą słów.
To
nie żadne czary. To modlitwa czynem, modlitwa przeżyciem, modlitwa
wyobrażeniem, a – jak mawiał papież Franciszek za swym świętym
imiennikiem z Asyżu- czasem także słowami. O niej poniższa
piosenka:
Tyś
we wschodzie słońca krwistym
I
w strumieniu bladym, bystrym
W
chlebie przeżegnanym
W
cieście świata wypalanym
W
Miłosierdziu Twym ognistym
W
Piecu, w któryś Swoje Ciało
Rzucił
z nami się bratając,
W
cztery świata strony
Rozciągniony,
wywyższony
Pierś
Twą włócznią rozerwano
I
wytrysnęły soki Miłosiernie Boże
Spłynęły
z Drzewa Życia na wargi dusz spękane
By
w górę po nim pięły się za głosem, który woła że
Błogosławieni
Miłosierni
Nie
daj, bym Cię zamknął w klatce
Słów,
uniesień, akcji, pieśni.
Znak
Twój w życie wkreślę,
W
dom, strój, pracę, w czas i przestrzeń
W
bliźnim, Jezu, Cię zobaczę!
Tam
wytrysnęły soki Miłosiernie Boże…
Przestrzeń(dom),
czas, przyroda, relacje z ludźmi, pożywienie, praca, odzienie...
...to
wszystko mamy. To podstawowe ludzkie potrzeby i źródłą odniesień!
Jeśli z nich nie zrobimy znaku
NASZEJ
WIARY,
to zrobią to bez naszej wiedzy i zgody WIARY
INNE
(wiary niekoniecznie nazywane, ale przemycane za materialnymi
wytworami kultury). Skorzystajmy z tradycji ludowej, z tego co
kształtowane i weryfikowane przez wiele pokoleń i dlatego
dopasowane do ludzkiej mentalności. Uczyńmy z naszego życia
cudowną opowieść posiadającą nie tylko zbiór „słów”, ale
i „gramatykę”, czyli porządek dzięki któremu poszczególne
„słowa” zyskują razem dodatkowy sens!
Połączmy
na nowo religijną symbolikę z praktyką. Bez tego Ewangelia nie
będzie odbierana przez ludzkie mózgi jako przekonująca. A przecież
to Pan Bóg tak te mózgi stworzył!Oddziałujmy więc na nie
naturalnie, docierając do wszystkich zmysłów. Wyróżnię kilka
podstawowych obszarów realizacji powyższego zadania:
RELACJE
Z BOGIEM.
Relacja to podstawa myślenia i wszechświata. To rozdział
jednoczesny z więzią budujący Porządek. Doskonałą relacją jest
Miłość, Boska Miłość, Boska Myśl, która stworzyła wszystko.
Tak właśnie- jako dzielenie i wiązanie- zostało opisane
stwarzanie świata w Księdze Rodzaju. Podstawową relacją jest
różnica między Stwórcą a stworzeniem. To ona niejako odbija się
w każdym skrawku świata, które to możemy poznawać dlatego, że
mamy Boskie Tchnienie- myślenie i wolną wolę. Dlatego też każdy
skrawek świata jest Znakiem Boga. To, co tu proponuję, to czynienie
z wszystkiego takich znaków. Ten sam Bóg stał się ciałem, leczył
śliną, Dał Siebie za pokarm i napój w chlebie i winie,
Zmartwychwstał z Ciałem i nam to samo obiecał. Dlatego trzeba
naszą wiarę wyrażać materialne za pomocą tego, czym żyjemy, a
nie tylko „duchowo” i słowami.
RELACJE
Z LUDŹMI-
Hierarchie są odbiciem relacji pierwotnej- między Stwórcą a
stworzeniem. Stąd tak ważne jest IV przykazanie, które występuje
jako pierwsze z przykazań dot. ludzi. To IV przykazanie uzasadnia
szacunek dla tradycji. Z niego zaś wynika pierwszeństwo dawane
temu, co dawne, które to i niniejszej propozycji przyświeca.
PRZESTRZEŃ/DOM
- Znaczące zorganizowanie przestrzeni domowej, np.: Ołtarzyk w
świętym(najlepiej skierowanym ku wschodowi) kącie ważnej izby, po
przekątnej w stosunku do pieca. Tworzą one oś sakralną która
przecina się na KRZYŻ z osią powszednią, tworzoną np. przez stół
i mebel wypoczynkowy po przekątnej do niego.
POŻYWIENIE/CHLEB
-
wypiekany w piecu, przez kobietę, w tajemnicy, wyobrażający
stwarzanie świata z bezkształtnego chaosu- ciasta w kształtny
kosmos-bochen. Owa transformacja dokonuje się w ogniu symbolizującym
Moc Boską. Dlatego też ogień ów warto umieścić się na osi
sakralnej tworzonejprzez piec i ołtarzyk a otwartej na wschodzące
słońce, które w jakiś sposób oznacza i Chleb i Hostię w
monstrancji- Chrystusa. Piec chlebowy (może być połączony z
kuchennym, kominkiem) wyobraża też grotę betlejemską, w końcu
słowo ‘Betlejem’ oznacza ‘dom chleba’.
CZAS-
kalendarz obrzędowy wpisany w cykle przyrody splecione z kalendarzem
świąt.
PRACA
– pańszczyzna adamowa, którą musimy odpracować. Ją też
uczyńmy znakiem wiary.
UBIÓR
- wyrażający fakt iż godność świątyni Ducha Świętego wiąże
się z misterium – tajemnicą inaczej w przypadku mężczyzn, a
inaczej w przypadku kobiet, bowiem tylko w łonie kobiety powstaje
istota na Boski Obraz.
W
końcu każdy z nas gdzieś mieszka- niech dom nie zatrzymuje na
samym sobie, ale niech będzie obrazem - Ikoną tego Wiecznego,
Niebieskiego Mieszkania. Każdy coś je. Niech chleb będzie obrazem
tego Niebieskiego Pokarmu, Każdy gdzieś pracuje(a przynajmniej
dobrze by było;) Niech praca zostanie uświęcona jako odbicie
Boskiego Stwarzania, prawie każdy się ubiera- niech i w tym
elemencie kultury wyraża się to, iż Ciało jest Świątynią Ducha
Świętego i że inaczej tą świątynią jest kobieta, a inaczej
mężczyzna..
To
wszystko tak czy inaczej będziemy mieli i z tego trzeba czynić
znaki, a nie tworzyć sztuczne okazje znaczące. Żeby nie nastąpiła
inflacja, znieprawienie, czyli osłabienie mocy znaków.
To
wszystko na szczęście jest znane i opracowane nie przy biurku, ale
przez doświadczenie wielu pokoleń, zakotwiczone w potrzebach
ludzkich przekraczających chwilowe mody. Mamy to w kulturze ludowej,
w której religijna symbolika czyniona była z domowej przestrzeni,
chleba, ubioru, pracy, całego kosmosu. Stanowiła ona nie tylko
zbiór odseparowanych znaków- „słów”, ale i spójną opowieść,
„gramatykę” odsyłającą do Niebios, nie wymyśloną przez
współczesnych, ale otrzymaną od przodków, a więc łączącą nas
z nimi we wspólnotę i mogącą stanowić podstawę wzajemnego
zrozumienia z doczesnymi! Jej katolicką wersję warto odbudować.
Przy czym nie chodzi tu o powrót do jakichś dawnych technologii,
wzorków, czy kolorków, ale o pewną zasadę- czynienia z
codzienności, z całej przyrody i kosmosu znaków naszej wiary.
Spełnienie
mitycznych pragnień
Bóg
zawarł rytuał pobratymstwa za pomocą znaków obecnych w wielu
kulturach świata- dał swoje Ciało (już nie kawałek ale całe
Ciało) za pokarm i swoją Krew za napój. Złożył doskonałą
ofiarę za nasze grzechy! Wyrazem jej pragnienia były rozmaite,
krwawe ofiary znane z wszystkich kontynentów. Chrystus jako Bóg
złożył ofiarę ostateczną. Znaki te mają więc swe „Doskonałe
wypełnienie”(jak pisał C.K. Norwid) w Chrystusie, W Jego Męce
Krzyżowej i Zmartwychwstaniu, w których wytoczył syzyfowy kamień
na szczyt… Golgoty, w których złożył ostateczną Ofiarę, bo
żadna ofiara z człowieka nie była wystarczająca! W nich otworzył
zdroje Swego Miłosierdzia i choć Twoim grzechem, to jednak
przebacza Ci wszystko i bierze z miłością w swe objęcia, gdy
tylko pokornie żałujesz! Miej odwagę by się na przekór światu
upokorzyć przed Bogiem Miłosiernym!
Wspomniany
wyżej poeta, postulował budowanie kultury narodowej z kultury
ludowej. W „Fortepianie Szopena” pisał on: „Hostię, przez
blade widzę zboże,| Emmanuel już mieszka na Taborze”. Fragment
ów wyraża istotę ludowości i w pewnym sensie Katolicyzmu. Jest
nią umistycznienie prostych spraw- bladego zboża, bladego jak
strumień rzeki i... woda z boku Chrystusowego.... W końcu Chrystus
stał się codzienny, stał się człowiekiem i chlebem.
Rozdział
praktyki i symboliki…
…to
cecha niektórych tylko kultur i czasów.
Tak
się składa, że w jednej z nich żyjemy, dlatego owe rozdziały
wydają nam się czymś samo przez się zrozumiałym i naturalnym.
Naturalne jednak nie są. Owo mniemanie jest godne uwagi, gdyż
okazuje się u podstaw sprzeczne z tym, co przedstawiciele naszej
kultury uważają za swoje osiągnięcie: z nauką. Okazuje się też
sprzeczne z religią jako taką. I religia i nauka opierają się
bowiem na rozumie, który zakłada, że rzeczywistość to system, że
jej poszczególne segmenty nie są autonomiczne, ale wzajemnie na
siebie wpływają, tworząc pewne większe całości.
Dla
przedstawicieli większości kultur i czasów, którzy – co
naturalne – byli ludźmi religijnymi, cała rzeczywistość,
codzienna praktyka to Znak, to system znaków, Księga, opowieść
pisana i czytania wszystkimi zmysłami, nie tylko słowem. Do tego
właśnie powróćmy, jeśli chcemy rzeczywiście (konsekwentnie)
wyznawać jakąkolwiek religię, a tym bardziej Religię Doskonałą,
którą Chrystus zostawił w Swoim Kościele!
Nie
dajmy się sprowadzić na manowce nowożytnym przesądom:
1)Sekularyzmu
(autonomizmu),
2)Przejęzykowienia,
3)Antyrytualizmu
(antyformalizmu),
4)Porzucenia
nastawienia na Wieczność, Dawność, Początek, na rzecz
deterministycznej wiary w postęp
(modernizmu-progresywizmu)
W
ich imię uznaje się za wielkie zło to, co w istocie stanowi
konstytutywne cechy religii:
Ad
1) Totalność i nadrzędność, czyli „mieszanie się” religii
do wszystkiego(polityki, sztuki, itd.)
Ad
2), 3) przejawianie się w zakorzenionych w rzeczywistości,
rytualnych, wielozmysłowych, a nie tylko słownych formach.
Ad
4) Szacunek do Tradycji, odwoływanie się do Początku, jako stanu
wzorcowego.
Przywróćmy
to wszystko! Kształtujmy nowoczesność na wzór naszej Wiary!
Zróbmy zwykłe sprawy opowieścią!
Umistycznianie
codzienności chroni przed pokusą angażowania się w rozmaite akcje
i nisze religijne (pod wpływem sekularyzacji) nieustannego mówienia
o Bogu (p.w. przejęzykowienia), organizowania oderwanych od
rzeczywistości akcji i zaniedbywania przez to codziennych, danych
przez Boga obowiązków... Wiara ma moc oddziaływania gdy wyraża
się za pomocą tego, czym ludzie żyją na co dzień, a słowa
poruszają, jawią się ludziom jako żywe(a nie sztuczne i
naciągane) gdy mają oparcie w znakach pozawerbalnych. To
umistycznienie zwyczajności pomaga – jak mawiał papież Benedykt
XVI – stąpać mocno po ziemi z głową wpatrzoną w Niebiosa.
Pomaga również zrealizować zadanie dane przez Papieża Franciszka
nawiązującego do świętego z Asyżu:
Przychodzi
mi teraz na myśl pewna rada, jaką św. Franciszek z Asyżu dawał
swoim braciom: „Idźcie i głoście Ewangelię, czasami także
słowami”.
Nie
rozdzielajmy praktyki od symboliki. Nie rozrzucajmy religijnych
znaków(obrazów, krzyży, choinek, pieców, Pisma Świętego) byle
jak. Wtedy bowiem przypominają one książkę z której wycięto
nożyczkami każde słowo z osobna i porozrzucano chaotycznie na
stole. Czy dziecko, kto opowieści w niej zawartej już wcześniej
nie poznało, będzie w stanie coś z tego zrozumieć, a tym bardziej
się tym zafascynować? Czy same piękne słowa wystarczą? Nie
wystarczą. Potrzebują jeszcze konkretnej rzeczywistości, którą
oznaczają i znaków oddziałujących na wszystkie zmysły. Jeśli
tak nie przekażemy Nauki Chrystusa nowym pokoleniom, to skierują
się ku temu, co rzeczywiście przenika całą ich codzienność- ku
rozmaitym modom, i alternatywnym wobec Chrześcijaństwa wizjom
świata. Nie pozwólmy na to! Zróbmy zwykłe sprawy znakiem wiary.
Hostio
Wschodząca
Ofiaro
z przebitym sercem
krwią
tryskająca
na
blade zboże
z
którego ciasto świata ugniatasz
i
w żar swej miłości rzucasz
z
chleba się w ziarno przemieniasz
i
z niebios jak pieron upadasz
w
sam świata pępek
w
Dom Chleba- Betlejem
w
Grotę którą jak piec rozpalasz swym żarem
kadzidło,
mirra ku niebu się wznoszą
sam
siebie wypiekasz
zamierasz
Przygniecion
jarzmem
Strzelasz
z powrotem ku Niebom
po
palu świata dźwigając
to
jarzmo-
belkę
poziomą naszych upadków
Pal(ma)
świata staje się Krzyżem
zakwita
Drzewem Życia
Zrośnięty
z Tobą w jedno
a
serce Twe włócznią przebite
tryska
żywicą krwi i wody
Przywracając
Święty Gaj do życia
Ofiara
doskonale wypełniona
Conummatum
Est
Dokonało
się
--
O
Wieczny Bochnie Słońca
Coś
sam sobie jest piecem
Zaglądaj
w nasze domy
przez
komin
Przynoś
nam Twoje Betlejem
wypiekaj
przeżegnane przez mamę ciasto
które
czeka aż mu żar nada trwałość
tak
jak wypiekałeś świat
z
bezkształtnego w kształtne
Chcieliśmy
zmienić
kształt
już wypieczonego
zmienić,
ulepszyć
Chleb
się pokruszył, rozpadł, zepsuł...
pojawił
się czas, bezpowrotne przemijanie
Cośmy
najlepszego narobili
Dobrze
żeś przyszedł
Trzeba
było stać się ziarnem i obumrzeć
rzucić
w ogień,
przebić
serce
wyrwane
z piersi na obiatę
myśmy
próbowali
a
okruchy
nie
stawały się na powrót bochnem
nie
mieliśmy mocy
wyjść
poza czas
Dobrze,
żeś przyszedł
Boże
Wschodzący,
dobrze,
żeś przyszedł+
Nowa Ewangelizacja przez kulturę- sposób życia
"Gest cielesny jest jako taki nośnikiem duchowego sensu —
adoracji, bez której sam gest byłby bezsensowny.
Akt duchowy musi się ze swej istoty
i ze względu na cielesnoduchową jedność człowieka
wyrazić koniecznie w geście ciała."
kard. Ratzinger. "Duch Liturgii"
W filmie "Wielka Cisza", jedne z nielicznych słów jakie padły brzmiały mniej więcej tak:
" W życiu jest wiele Znaków. Niektóre z nich nie mają znaczenia. Grunt nie leży w ich usuwaniu, ale w nadawaniu im właściwego znaczenia. Bo człowiek bez znaków czuję się zagubiony".
Proponuję więc potraktować „ludowe” obrzędy, uporządkowania przestrzeni, czasu, relacji społecznych i międzycielesnych jako z n a k i Bożego, Miłosnego Porządku. I wprowadzać w nowoczesne życie i budować za ich pomocą tą nowowczesność! Dmuchać, a nie poddawać się podmuchom bylejakich „duchów czasu”. Bo jak nie, to stanie się z naszą kulturą tak, jak z człowiekiem, o którym Nasz Pan, Jezus Chrystus opowiadał w Ewangelii:
Życie wewnętrzne nie znosi próżni!- ks. Roman Kneblewski
Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku, ale nie znajduje. Wtedy mówi: "Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem"; a przyszedłszy zastaje go niezajętym, wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowiekagorszy, niż był poprzedni. Tak będzie i z tym przewrotnym plemieniem". (MT 12, 43-45)
Ktoś kiedyś wymyślił, że ludowe rytuały, ścisłe zasady kultury ludowej, to puste formy, albo magia. I katolicy się tym przejęli, i zaczęli odrzucać wszelkie rytuały razem z rzeczywistemi zabobonami. No ale rytualna potrzeba człowieka nie znosi próżni. Tą próżnię zaczęło więc wypełniać byle co i to byle co zaczęło spełniać ludzkie potrzeby religijne. A jeśli nie byle co, to – co gorsza – orszak złych duchów, albo planowanych działań, które miały stworzyć kult doczesności. I miejsce świętego kąta zaczęły wypełniać plakaty gwiazd filmu sportu, muzyki, albo telewizor, czy komputer... Miejsce świąt katolickich jakieś dni dziecka, matki, kota, psa i szydełkowania… A nasze prawdziwe święta, nasze miejsca święte, nasze zasady żywego wyrażanie wiary w codzienności zaczęły stawać się pustymi formami, martwymi obiektami muzealnymi. I choć nauczyliśmy się o nich doskonale, dogmatycznie gadać, to przestaliśmy je żywo, praktycznie rozumieć, przestaliśmy nimi nasycać naszą codzienność.
Próbujemy usunąć chwasty wraz z glebą na której rosły, pozostawiając ziarnu Słowa sucha skałę.
Co więc robić?
Odezwać się czasem:)
Powiedzieć drugiemu: "Ja chcę Ciebie przekonać do katolicyzmu, bo tak mi nakazuje wiara, miłość. Pamiętaj przyjacielu, o tym". I uśmiechnij się życzliwie. I kontynuuj "Ty pewnie chcesz mnie przekonać do tego, bym uznał wiarę za sprawę prywatną i nie przekonywał do niej innych. Niech wierzą w to, co uważają za słuszne. I ty przekonujesz i ja przekonuję. Nie nazywajmy tego przekonywania zmuszaniem"... Wypowiedzieć to głosem łagodnym, takim zwyczajnym, ciepłym przy świetle ogniska, w otoczeniu lasu, z naturalnym lekkim uśmiechem... :)
No no co dalej robić?
W y z y s k a ć ze współczesnych form kulturowych to, co dobre. P r z e p o r z ą d k o w a ć rzeczywistość, miejsce rzeczy, bo wszystko zostało nam dane jako dobre.... Złe może być tylko uporządkowanie tych podstaw- w t ó r n e schematy mentalne i działaniowe.
Bo jak to już tu pisałem kaś na pocotku: warunkiem zaistnienia zła jest dobro, które może być naruszone, wybrakowane, wydarte z właściwego sobie miejsca, przerwane przez brak, co burzy porządek. Bo nie można mówić o istnieniu zła- braku, bez dobra- pełni. Nie można mówić o dziurze w spodniach, gdyby nie było spodni.
Wyzyskując owo współczesne dobro wpisujmy je w strukturę przykładowo tradycyjnych kultur ludowych, wykorzystujmy sprawdzone przez ząb czasu i wielu pokoleń tradycyjne sposoby życia i wiary.
Po co niby wracać do tych starych struktur ludowych?
Bo jak pisał jeden z frondowych blogowiczów @KonradTomasz:
"za mało jest jednego życia człowieka, żeby wszystko co konieczne pojąć, zrozumieć, przemyśleć - potrzeba przekazu, potrzeba Tradycji - to po prostu leży w naturze człowieka i jest nieodłącznie związane ze zjawiskiem religii - wspólnotowość"
Stare formy kultury ludowej mogą nam odsłonić pewne zasady porządkowania świata, które dziś nam umykają, a które wypróbowane przez pokolenia i względnie trwałe przeszły próbę zmiennych okoliczności historycznych, jako skuteczne sposoby wyrażania sensów religijnych. A więc poprzez przyjęcie wybranych starych form, przez ich wypolerowanie i renowację- możemy odkryć pewne zasady i sensy i struktury, w które można będzie wpisywać- po uprzednim badaniu i weryfikowaniu- formy współczesnej kultury. To, co kard. Ratzinger o muzyce, możemy powiedzeećo całej kulturze ludowej:
”Jest przy tym rzeczą ważną, że istnieją przecież przyczółki pobożności ludowej i jej muzyka, a także w szerszym sensie tego słowa muzyka duchowna, która zawsze winna pozostawać w relacji płodnej wymiany z muzyką liturgiczną: z jednej strony są one przez nią inspirowane i oczyszczane, z drugiej zaś przygotowują też nowe formy muzyki liturgicznej. Z tych swobodniejszych form może potem wyłaniać się coś, co wejdzie do wspólnego skarbca powszechnej liturgii Kościoła.”
Tak samo trzeba odnajdywać właściwe na pewnym poziomie elementy współczesnych ideologii, nurtów myślowych, obyczajów, pokazując ich ewentualne niespójności na poziomie wyższym, każące nam je odrzucić jako całości...
Jeśli zakładamy, ze ktoś błądzi, to jednocześnie musi być poziom, na którym ma rację. Żeby więc pokazać mu błąd, musimy mu pokazać sprzeczność wychodząc od tego właśnie poziomu. To trudne, ale kto powiedział, że będzie łatwo.
Słowa- w tym Słowa Ewangelii- mają znaczenie w umysłach ludzi takie, jakie nabyły w wychowaniu ich przez przykład kulturowego otoczenia. Schematy myślenia kształtują się zazwyczaj na podstawie nienazwanych sposobów życia- rozrywek, form ubioru, relacji międzyosobowych, zorganizowania czasu i przestrzeni życia, oraz pracy. To one, jak już pisaliśmy decydują o tym, co uznajemy za dobre i sensowne- a uznajemy to, co z tymi schematami i z kształtującą je rzeczywistością zgodne.


Pamiętamy też, że w imię stwierdzenia, że najważniejsze to, co w sercu,. że nie liczy się forma..., że religia nie powinna wpływać na nic poza sferą religijną, a raczej przyjmować wpływy mód, "ducha czasu", "nowoczesności", kultura życia codziennego wpoiła nam rezygnację z kształtowania sposobów życia na wzór wyznaczany przez religię wyznawaną. Wymagała natomiast, by to religia przemieniała się wraz z tą kulturą, tracąc nierzadko swą tożsamość.
Jak ją odzyskać?
Odpowiedź zdaje się prosta: wpływać na kształt codzienności, kultury zwyczajnego życia. Wpływać przez uświęcanie, kształtowanie jej porządku na wzór wyznaczany przez świętość, oraz przez symboliczne wyrażanie Prawd Wiary- Bożego Ładu w organizacji i rytualnym naznaczaniu codziennych czynności-
w odniesieniu do "chleba powszedniego",
w budowaniu i organizacji domu, który jest symbolem Świątyni- Domu Niebieskiego,
w organizacji czasu,
w odniesieniu do ludzi, w społecznych hierarchiach,
w ubiorze wyrażającym sakralne naznaczenie ciała i jego reakcji i relacji do innych ciał, itd...
W końcu każdy z nas gdzieś mieszka- niech dom nie zatrzymuje na samym sobie, ale niech będzie obrazem- I k o n ą tego Wiecznego, Niebieskiego Mieszkania. Każdy coś je. Niech chleb będzie obrazem tego Niebieskiego Pokarmu, Każdy gdzieś pracuje(a przynajmniej dobrze by było;) Niech praca zostanie uświęcona jako odbicie Boskiego Stwarzania...
W materii jesteśmy i nie wolno nam o niej zapominać, albo oddzielać jej od ducha. Żeby wypełnić pańszczyznę Adamową, żeby stąpając po ziemi z oczami utkwionymi w Niebiosa- jako rzekał papież Benedykt XVI- musimy czynić z tej materii Ikony, Symbole Niebieskiego Jeruzalem, obrazy Paświsk Syjonu...
Łatwo napisać, gorzy zrobić.
W kryzysie kultury, jaki przeżywamy, nowe oczyszczenie i zjednoczenie może wyłonić się tylko z wysp duchowego skupienia. BXI Nowa Pieśn str. 198
Owo uświęcenie codzienności musiałoby być bowiem podzielane przez jakąś grupę ludzi i stanowić pewien system. Taką grupę ludzi należałoby skonsolidować, przekonać, znaleźć, z b u d o w a ć . Musiałaby ona wg ustalonych zasad kontrolować sposób produkcji potrzebnych do życia rzeczy- jedzenia, mieszkania itd... Musiałaby kontrolować również formy rozrywki i uzgadniać je z religią.
Musiałby wiec być zachowany jak największy możliwy w naszych czasach stopień
s a m o w y s t a r c z a l n o ś c i .
Pamiętajmy, że rozspojenie systemów w kulturach ludowych, by ich członków przejąć dla nowożytnych państw i ideologii odbyło się poprzez stopniowe, i śprytne pozbawianie ich samowystarczalności. (Co mi wychodziło również przez przypadek w badaniach terenowych opartych o wiedzę etnograficzną dotyczącą przemian tradycyjnych społeczności lokalnych) Owo pozbawianie sprawiło, ze uzależnili się od zewnętrznych autorytetów- form życia, ubioru, zarobku, mieszkania, żywienia, relacji międzyludzkich, a przez to stracili kontrolę nad przemianą swojej mentalności, która niepostrzeżenie, przez owe rzekomo "neutralne wobec treści" formy się odbywała.
Jak przekonać do form kulturowych?
Nie zaczynać od krytyki, ale od wydobywania ze współczesnych oczywistości i trendów tego, co dobre i to nawet chwalić. Przedstawiać sakralizowane elementy kultury jako realizujące modne współcześnie hasła, nadając tym hasłom jednocześnie dobre znaczenie, oczyszczając je ze złych konotacji. Mam tu na myśli takie popularne postawy, jak:
oryginalność, zgodność z naturą, niesamowitość, mistyczność, ludowość, zerwanie z konwencjami, "outsiderskość", pierwotność, mistyczność, itd...
Razem z chwastem kultur ludowych zniszczyliśmy i dobre zboże.
Nie możemy powtórzyć tego błędu. Musimy dostrzec to, co dobre na polu dzisiejszej kultury. I pozostawić to. Niech sobie rośnie.
Musimy patrzeć do przodu- w przyszłość, na nowe zasiewy.
Ziarno, które jest w spichrzu współczesności powinniśmy badać i odrzucać złe, a zachowywać szlachetne.
Zasiane zostawić
Ale siać starannie wyselekcjonowane.
Biermy się do roboty!
Wydobądźmy to, co dobre z naszych czasów i uzupełnijmy to tym, co było dobre dawniej, a cośmy pochopnie odrzucili.
Potrzebna nam jest do tego większa
Samowystarczalność
Cecha ta pozawala nam uzgadniać wiele wytworów kultury tak, by tworzyły
spójny system, zapewniający stabilność psychiczną i mający uzasadnienie w nadrzędnej religijnej zasadzie.
Znajdźmy takie nisze kulturowo gospodarcze, w których będzie można rozszerzyć samowystarczalność, a wraz z nią kontrolę nad obyczajami i moralnością. Znajdźmy takie formy działalności, w których można będzie połączyć kilka pozornie różnych obszarów kultury. Musimy szukać i kombinować, bo współczesna gospodarka w naszym kraju I kultura w globalnym świecie temu nie sprzyja. Musimy zbierać porozrzucane pojedyncze ziarenka między polami chwastów I znaleźć dla nich jedną przestrzeń. By mogły spokojnie rosnąć, by miały skąd rozprzestrzeniać się na inne uprawy świata.
Rodzinne firmy i małe gospodarstwa rolne
w których pomagałyby dzieci, ucząc się w ten sposób od rodziców i pozostając z nimi w kontakcie. Rodzice mogliby dzięki temu podtrzymywać tradycyjne formy uświęcania prac przez religijne obrzędy i gesty i w w bliskiej więzi przekazywać ich prawdziwe znaczenie. Dzieci mogłyby w ramach np. wypasania krów wymyślać zabawy, grać na fujarkach i śpiewać
Edukacja Domowa
byłaby furtką umożliwiającą pozostanie dzieci w domu i oddzielenie Ich od złych wpływów ideologicznych I obyczajowych przynajmniej na czas kształtowania kręgosłupa moralnego. Do tego potrzebna jest spójność światopoglądowa, której dzisiaj w świecie brak.
Kapłani, opiekuni duchowi o podobnych poglądach są niezbywalną ostoją takich rodzin, czy wspólnot rodzin, oraz całych wiosek
Środowisko znajomych o podobnych poglądach obyczajowo moralnych zapewnia dziecku potencjalne środowisko rówieśnicze I oparcie w większej grupie dla całej rodziny, które pomaga przeciwstawiać się złu świata, a tak że przekonywać ten świat do zmiany wartości. W kópie siła!
Rekolekcje, pielgrzymki, górskie wyprawy, dyskusje, ogniska
byłyby okazją do konsolidowania tego środowiska. Do tak wykrystalizowanej grupy można by było powoli zapraszać osoby o innych poglądach, by nasiąkając kategoriami myślenia grupy przyzwyczajała się do nich.
Prace codzienne, ubieranie, mieszkanie I jedzenie, czyli to wszystko, co ludziom konieczne do życia, niech będzie pokazane w rekolekcjach, jako sposób zwyczajnego, prostego przeżywania wiary, niech święta będą wzorem I przykładem dla tej właśnie zwyczajności.
Tworzenie wiosek, osad, osiedli,
itd jeśli nadarzy się taka okazja, jeśli to będzie możliwe, przez członków owych grup byłoby kolejnym etapem “Nowej Ewangelizacji przez kulturę”.
Tam mogłyby się skupiać rozmaite obszary aktywności zawodowej dla której znaleźliśmy wcześniej niszę umożliwiającą choć trochę większa samowystarczalność niż w powszechnej kulturze.
Wioski tematyczne,
to dość modny dzisiaj koncept funkcjonowania wsi. Odpowiednie dobranie tematu pozwalałoby uczynić z takiej wioski świadectwo wiary: Np “wioska religijnej, ludowej mentalności”
W ten sposób nawiązalibyśmy do modnych współcześnie fascynacji ludowością, nadając jej właściwe znaczenie- wybierając z niej nie elementy wyrwane z kontekstu życia- jak to dotychczas było, ale zasadę "postaciowania", czy sakralności. Nie byłby więc on suchym, martwym skansenem prezentującym jakieś historycznie zakończone kultury regionalne, ale tym, co mimo zmian konkretnych elementów było trwałe- "skansenem" mentalności- żywej, dynamicznej, zmieniającej się rozumnie, a nie martwych przedmiotów. Chodzi o pewną strukturę zorganizowania życia nakierowanego na Świętość.
I tu moglibyśmy nawiązać do kolejnej współczesnej fascynacji wschodnimi zasadami organizacji przestrzeni takimi jak
Feng Shui
Pokazalibyśmy, że mamy swoje, rodzime, chrześcijańskie zasady porządkowania przestrzeni życia, że szukamy daleko tego, co mamy pod nosem. To doskonale korespondowałoby również z ideą
terapii psychicznych w "skansenach",
które na zachodzie są modne I niedługo pewnie będą u nas “nowością”. Nazwijmy je wstępnie
EtnoEkoTerapią
Są i inne nisze, które możnaby było połączyć jedną całość, w system pozwalający na samowystarczalność, a jednocześnie ekspansję, ewangelizację . Te nisze, czy p o m o s t y do nowoczesności, to chociażby:
Galerie Handlowe –- wypełniają one całe spektrum potrzeb człowieka- od jedzenia, przez rozrywkę i pracę zarobkową, po aktywność towarzyską i pseudoreligijną. Można by było nawiązać do tej wielofunkcyjności centrum handlowego, ale wypełnić ją innymi treściami, wypełnić jej strukturę dobrym religijnym, a nie pseudoreligijnym znaczeniem, prostym mistycyzmem. Byłaby ona połączona z formułą jarmarku o nazwach, dajmy na to takich:
Galeria Jarmark- EtnoEkoGaleria
Do tego celu należałoby wygospodarować plac we wsi, albo porobić stragany przy ulicach, zorganizować jakieś występy, festyny, prezentacje rzemiosła ludowego, czy produktów miejscowych. Ograniczylibyśmy tego typu inicjatywy do “dni targowych” dla ludzi z zewnątrz. A codziennością byłaby
produkcja ekologicznej żywności
Obszary aktywności w rodzinie i ewentualnie wiosce, czy osiedlu mogłyby być ponadto takie:
-Rolnictwo, produkty rolne, hodowla, przetwórstwo produktów z hodowli: np mleka, robieniu serów, mięs, szynek, wełny, pasterstwo(również dzieci) związane z obrzędowością, muzyką i zabawami, sadownictwo i przetwórstwo owoców, pszczelarstwo, winiarstwo, zielarstwo,gastronomia (Gospoda-restauracja dla gości- z ekoproduktów), architektura (sakralna, mieszkalna, wnętrz, krajobrazu), budownictwo i wykończeniówka, ślusarstwo i rzeźba, np. robienie obudów drewnianych do urządzeń elektronicznych, itd..., kowalstwo (w tym artystyczne), inne rzemiosła tradycyjne...
-Kapliczki, majówki, czerwcówki, kolędowanie, zwyczaje wielkanocne. Misteria Męki Pańskiej..., obrzędy przejścia- narodziny, chrzty, Komunie, Bierzmowania, Wesela, Pogrzeby, obrzędy budowlane, wianki, Noc świętojańska, Boże Ciało, rytuały rolne, rzemieślnicze, kalendarz kościelny
-Produkcja tkanin, tkaniny, krawiectwo, projektowanie mody, grafika- książki, strony internetowe, muzyka, film, nadawanie radiotelewizyjne, studio nagrań muzycznych, płyty, komponowanie i nagrywanie dźwięku do filmów, ramówek, reklam,
-Szkolnictwo, praca naukowa, domowe nauczanie(wpisanie się w istniejące formy wychowania i edukacji), rodzinny dom dziecka(j.w)
-Organizowanie "niekonwencjonalnie tradycyjnych" przyjęć, wesel, z mistyczną symboliką strojów, proponowanych tańców(rozdział mężczyzn i kobiet) i muzyki. Owe propozycje mają być przedstawiane jako rodzaj elegancji, dobrych manier, a jednocześnie stylu, mody(moda rozumiana jako umiar, elegancja właśnie wg słów papieża), przedstawienia, opowieści, formy muzyczne, w których katolicka kultura mistyczna jest oczywista., Pisanie powieści, książek,
Te wszystkie formy miałyby mistyczne, wręcz znaczenie wyrażające się przez
-uświęcenie symboliczne codziennych prac w rytuałach i obrzędach związanych z wszelakimi ważnymi momentami życia, od narodzin po śmierć, z obroną przed żywiołami i chorobami a także złymi duchami za pomocą święconych rekwizytów i Znaków Krzyża.
-Uświęcenie organizacji czasu- opartej o kalendarz kościelny, z którym zwiążemy cykl naszych rocznych zajęć,
-budowanie świątyń zgodnie z naszym klimatem- z wysokimi dachami- z wykorzystaniem i udoskonaleniem ludowych wzorów- wg tradycyjnej symboliki przestrzeni Świątyni w kulturze katolickiej.
-budowanie domów wg sakralnego rozplanowania, z uwzględnieniem izby wielofunkcyjnej, albo świetnicy, w których będzie np. piec w kącie, a naprzeciw niego ołtarzyk- Święty kąt, w którym, może stać stół (np. składany i przenoszony na święta na środek pomieszczenia, albo komódka, albo stół, przy którym się nie je, tylko dostawia na święta dłuższy stół...) W domach takich można połączyć klasyczny schemat budowania dworków szlacheckich w Polsce, z architekturą ludową i ludową sakralizacją przestrzeni domowej.
-ubieranie się niewiast w spódnice i sukienki skromne, luźne za kolano, wyrażające Misterium Świątyni Ducha Świętego, w której powstaje Boski, Niepojęty Obraz. Ubieranie się w stroje takie jakie były przyzwoite w kulturze chrześcijańskiej zanim przyszły mody, przed którymi Matka Boża ostrzegała w 1917 roku w Fatimie, czyli zanim pojawiły się ubiorowe przemiany szalonych lat dwudziestych. Do tego trzeba powoli przywracać umiejętność szycia ubrań i tkania- co dawniej nawet królowe musiały umieć. I były w tym często mistrzyniami!
-wykonywanie muzyki ludowej nietransowej(nie każde bębnienie jest transowe), śpiew bardziej wspólnotowy, niż estradowy, oraz...
-… „odlatywanie z ludową pieśnią od ziemi” przez tych, którzy się będą muzyką profesjonalnie zajmować.
-skromne tańce korowodowe, męskie tańce siłowo- sprawnościowe(podskoki, wymachy nóg, itd...) (rozdział niewiast i mężczyzn)
-Zastosowanie tradycyjnych reguł porządkowania przestrzeni wizualnej w książkach, drukach, obrazach i użycie ich w filmach, na stronach internetowych, w programach telewizyjnych, itd
Goście, przybyli do wioski, turyści, klienci, itd... byliby pierwej kierowani do karczmy gdzie w ramach rytuału przejścia- wejścia w obręb "Wioski mistycznej codzienności" np. śprytnie się paniom oferuje pierwszą dyskretną atrakcję- przebieranie- w stroje zgodne z "prezentowaną" we wiosce kulturą katolicką.
Panowie by mogli się nauczyć kosić, a np. w czasie odpowiedniej pory, można by było urządzić obrzęd wiązania gości żniwnych.
Zapraszać tu jakieś grupy na kolędowanie, albo wyprawiać się z kolędą i to pokazywać w telewizji (współpraca z mediami katolickimi już znanymi I ewentualne przekonywanie ich twórców do pewnych obyczajów to kolejne zadanie I wyzwanie...)
Podobne inicjatywy mogłyby powstawać w różnych częściach Polski, czy nawet świata.
Patriotyzm
jest obszarem o którym nie można zapomnieć w budowaniu takich wspólnot. Uważam że warto nawiązać do tradycji szlacheckich I ludowych, a także tworzyć I rozwijać tradycję narodową w oparciu o kultury ludowe, wg propozycji C.K. Norwida. Warto połączyć ludową sakralizację życia z tradycją szlachecką
Warto odwoływać się do elementów z kultury ludowej, którą choć trochę znamy i z którą czujemy związek. Pamiętajmy, że w normalnych warunkach elementy kultur się nieustannie mieszały razem z przemieszczającymi się ludźmi.
Nie tworzyć specjalnej, odrębnej wspólnoty o swoim statusie i nazwie, ale raczej uznawać się za członków Kościoła Katolickiego i stworzonej w powyższy sposób wspólnoty lokalnej.
Starać się mówić o tych sakralnych formach kulturowych jak o oczywistościach, a raczej mówić nie o nich, a za ich pomocą o pewnej treści je przekraczającej. Niech się często przewijają wspomniane bez większego komentarza, niech stanowią narzędzia życia i refleksji, a nie jej przedmiot.
Niech do owych form kulturowych przekona ludzi nie gadanie, ale używanie ich przez grupę ludzi jako swoistego "języka" wyrażania miłości, radości zwyczajnego życia...
Niech w takie środowisko wchodzą ludzie których chcemy nawrócić, którym chcemy pomagać, również w ramach istniejącej już działalności charytatywnej i wychowawczej Kościoła, oraz zwykłej chrześcijańskiej miłości ukrytej, by mogli zobaczyć spójność i radość chrześcijańskiej ortopraksji (o której pisał w styczniu 2011 @Włóczęga na Frondzie)
W y c h o w a n i e
to cel powyższego działania. Bo nam bardzo często trudno będzie się pozbyć starych nawyków, sprzecznych z chrześcijaństwem. Chodzi o to, by dzieci uczyć odnoszenia wszystkiego do Boga, by było to dla nich coś oczywistego i właściwego.
Nie możemy zapominać, że powyżej przedstawiona misja kultura, to uzupełnienie, a nie zanegowanie dotychczasowej działalności Kościoła. Nie możemy przecież spocząć na laurach tym bardziej, że proces dechrystianizacji trwa. Musimy pamiętać, że ludzka działalność ciągle wymaga udoskonalania. Również ”misja kultura” nie będzie rozwiązaniem wszelkich problemów. Jedno jest pewne- cały czas trzeba się doskonalić, wsłuchując się w słowa Chrystusa, który powiedział:
"Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski." (Mt 5,48)
Moja propozycja “Nowej Ewangelizacji” to mówiąc w skrócie zachęta do przywrócenia tradycyjnego poczucia ładu oraz uświęcania naszych czynności w obrzędach i porządkach kierujących wszystko w stronę
Punktu Orientacyjnego,
Środka- Chrystusa,
który zstąpił na ziemię-
stał się jej Pępkiem(Omphalos Ges)
i Obecny jest w Najświętszym Sakramencie.
Niech nasza wiara nie będzie martwa, niech przejawia się jej treść za pomocą konkretnych uczynków
ciała
i krwi
w materii
Ciała, które jest naszym Wiecznym Chlebem i
Krwi, która jest wiecznym napojem doskonałego
Przymierza- pobratymstwa w które Bóg pozwolił czlowiekowi wstąpić ,
Ciała, które przecież sam Bóg przyjął,
Ciała, którym stał się Logos- Sens- Zdumienie
Zdumienie, które jest tego Sensu Tchnieniem
w każdym, kto jest Ikoną, Cieniem, Pyłem
Pięknego- Ducha Świętego Świątynią
zdumieniem nad leśnym strumieniem
--
...w materii w której rdzeń On spłynął
by ją
na Drzewie Życia Krzyżowym,
na Palu świata wydźwignąć,
wyznaczając
Środek,
w którym ramiona czterech stron świata się Krzyżują.
Środek, czyli sposób
ZApraszam do komentowania!
OdpowiedzUsuńFajne :) Szczegolnie punkty dotyczace architektury, uwazam za bardzo wlasciwe. MYsl tez ze w budownictwie prywatnym to sie pojawia. Sam widzialem super domek w trradycji goralskiej w Stryszawie...
OdpowiedzUsuńOgorek
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDobre
OdpowiedzUsuńDopiero niedawno trafiłam na tę stronę.Mimo,że wpis już nie jest najświeższy napiszę parę słów. Podzielam zdanie a raczej marzenia autora.Niestety bardzo trudne jest zainicjowanie choć troszkę podobnych działań.Wystarczy na mszy świętej popatrzeć jak ludzie nie umieją się zachować.Kiedyś myślałam ,że takie ruchy jak KSM i im podobne formują ,uczą pewnych zachowań i postaw a często widzę jak ,,dojrzali,, KSM-owicze nie potrafią stosownej postawy zachować.Ba nawet ministranci często też nie są tego uczeni.Rytuały, tradycje najczęściej z braku czasu zastępuje się ,,gotowcami,, bez duszy i przesłania.Kiedyś przynajmniej przysłowiowa babcia ze wsi robiła pisanki,palmy,łańcuchy choinkowe,piekła chleb,robiła konfitury z wnukami,lepiła pierogi i śpiewała przy tym pieśni np.maryjne a teraz...Próbuję tłumaczyć moim znajomym,że wiara jest jak puzzle dopiero poukładane tworzą piękny obraz rzeczywistości.Patrzą na mnie wtedy jak na jakiegoś kosmitę.Bo przecież nawet księża i biskupi nie dają tego jasno do zrozumienia a ja się im tu ,,wymądrzam,,.Tradsi kontra nowocześni,forma kontra treść... Przecież wiara bez uczynków jest martwa.Kończąc,bo to temat-rzeka dziękuję Bogu,że trafiłam na ten blog,pomoże mi on ,doda argumentów i inspiracji chociażby w zwyczajnych rozmowach ze znajomymi.Pozdrawiam.Szczęść Boże.
OdpowiedzUsuńhttps://drive.google.com/file/d/0B3DblnAxbHemWkJOeG5oYlJVZnM/view?usp=sharing
UsuńTutaj taka propozycja +
Cieszę się, że Pani to rozumie. Świetne porównanie z tymi puzzlami. Z Panem Bogiem!
UsuńCieszę się, że rozumie Pani o co chodzi. Najlepiej świadczyć najpierw przykładem, a jeśli już mówić, to nie za dużo, tak lekko, z naturalnym uśmiechem, swobodą, no i gdy pytają. Powodzenia. Z Panem Bogiem!
OdpowiedzUsuń