środa, 21 listopada 2018

Krzysztof Karoń odpowiada na krytykę

Przedstawiam poniżej odpowiedzi jakich udzielił mi Krzysztof Karoń pod jednym z filmów:







Jan Moniak
1 miesiąc temu
Wg Pana Karonia Marksizm nie jest filozofią, bo inaczej definiuje filozofię, niż profesor Wolniewicz. To kwestia DEFINICJI! Znaczenia nie są przypawane do słów przez przyrodę!
Filozofia oznacza namysł nas poznaniem i rzeczywistością. Ten namysł może być błędny, ale dalej nim jest. W marksizmie taki namysł istnieje. Dlatego Pan Karoń myli się, kiedy kategorycznie stwierdza, że tam nie ma nic z filozofii. Albo inaczej: zupełnie po swojemu definiuje filozofię. Problem polega na tym, że sami filozofowie rozumieją filozofię zupełnie inaczej. Pan Karoń po prostu swoją pewnością wypowiadania się narzuca swoje definicje swoim słuchaczom. Taka pewność siebie działa na ludzi, myślą, że to obiektywna prawda.

historia sztuki
1 miesiąc temu
@Jan Moniak: Na coś takiego okrągłego, co rośnie w ziemi, można powiedzieć ziemniak albo kartofel, ale za każdym razem chodzi to samo, o coś okrągłego, co rośnie w ziemi. Mówienie w języku filozoficznym nie jest tym samym, czym jest "namysł nad poznaniem i rzeczywistością. No, chyba, że jest Pan radykalnym, nonesencjonalistycznym konstrukcjonistą :-). kk

Jan Moniak
1 miesiąc temu
Panie Krzysztofie, witam serdecznie. To niech Pan powie, że chodzi Panu o specyficzny język filozoficzny. Pan natomiast używa takich radykalnych stwierdzeń: w marksizmie nie ma nic z filozofii" No jak to nic? Myślałem że to kwestia takiego mówienia z zapędu, upraszczania, żeby to było prostsze do zrozumienia dla ludzi. Ale Pan takich nieuprawnionych kwantyfikatorów i pewników używa w tekście książki. Podam przykład(przerobiłem na razie pojęcia podstawowe i czytam erratę) Pisze Pan: "kultura, to wszystko to, co człowiekowi życie utrudnia, a cywilizacja to wszystko to, co człowiekowi życie ułatwia." Pisze Pan, że definicja Tylora nie spełnia wymogów definicji,(a przecież istnieje w nauce coś takiego jak definicja składnikowa i taką jest definicja Tylora), a dalej podaje Pan definicje kultury, która jest po prostu fałszywa. Kultura nie jest ani wszystkim tym, ani tym, co życie utrudnia. Kultura, jak to słusznie Pan zauważa to etymologicznie wysiłek, trud uprawy ziemi, ale i cześć, szacunek(takie znaczenia ma łacińskie colo, colere, colui, cultum), ten szacunek, ta cześć wskazuje na symboliczny, mistyczny wymiar tej czci. Kultura byłaby w tym rozumieniu bardziej trudem, niż tym, co życie człowiekowi utrudnia. I nie "wszystkim tym" bo i przyroda może życie utrudniać. Cywilizacja też nie jest wszystkim tym ,co życie ułatwia, bo i przyroda może czasem życie ułatwić.
Cywilizację rozumiem jako rodzaj kultury, który urosła, stałą się metakulturą.
To wszystko kwestia definicji. Lepszej, albo gorszej, ale definicji, czyli pewnej "umowy". Te wątki m. in. poruszę w  recenzji Pańskiej książki. Na razie tyle, bo łatwo się w tym pogubić, szczególnie pisząc internetowe komentarze.
 Pan zmierza w większości w dobrym kierunku, z grubsza rozumiem ten dodatek, tą erratę, która jest niezwykle cennym owocem pańskiej pracy.
Mimo tych uwag kibicuję Pańskiej inicjatywie.
Pozdrawiam

Jan Moniak
1 miesiąc temu (edytowany)
@historia sztuki Dodam, że słusznie zwraca Pan uwagę na formę adekwatną/nieadekwatną do prawicowej treści. Pisałem o tym w przedostatnim rozdziale książki LPK. Sam jestem zwolennikiem twierdzenia, że trzeba tu szukać w obecnej formie elementów "kulturowych", i je wyzyskiwać. Tak w skrócie. Niestety ja na własnym przykładzie wiem(upośledzenie techniczne w pisaniu, śpiewaniu, i codziennych czynnościach technicznych-precyzyjnych, wymagających długotrwałej płynnoci), że trudno nam o właściwą formę: https://www.youtube.com/watch?v=SM3Lg5RIkls

historia sztuki
1 miesiąc temu
@Jan Moniak: "Cywilizację rozumiem jako rodzaj kultury". To wszystko kwestia definicji (lepszej. albo gorszej :-). Jednak definicje pojęć odnoszących się do rzeczywistości można przyjmować wg "umowy", albo wyprowwadzać z rzeczywistości. Jeśli definicja jest wg Pana kwestią umowy, to myśli Pan Habermasem. To nie jest zabronione. kk

Jan Moniak
1 miesiąc temu
Tfu! Tylko nie Habermasem! ;-) Panie Krzysztofie, chodzi o to, że słowa jako takie same w sobie żadnego znaczenia nie mają, a to z jakim realnym obiektem je powiążemy jest kwestią "umowy", tradycji, itd. Jeśli dziecko nauczy się kojarzyć słowo "łóżeczko" z grechotką, to będzie ono znaczyło dla niego grzechotkę. Jedno i to samo słowo może zupełnie zmienić swe znaczenie, co widać na przykłądzie czeskiego "zachod"(oznacza "wychodek) i polskiego zachód, albo na przykładzie przez i bez, które między staropolszczyzną i gwarami a współczesną polszczyzną "zamieniły się" znaczeniem.  A te mogą być rożne. Jestem od pierwszych lat studiów zdegustowany tym, co u inteligentów nazwałem przejęzykowieniem, co widzialne jest w opisywanym przez pana zwrocie lingwistycznym w humanistyce, ale co wg mnie ma swoje korzenie daleko głębiej w historii, w dialektycznych przeciwstawiajacych ciało i duszę, uprzedzonych do zewnętrznych, cielesnych, materialnych form mutacjach platonizmu, manicheizmu, ikonoklazmu, kataryzmu, a dalej w protestanckim soliskrypturyzmie i w rozmaitych renesansach, "mrokach oświecenia" aż po rewolucję obyczajową 68. Pan o tym pisze. Proszę wybaczyć, strasznie szeroki to temat. Chodzi o to, że to, iż bulwę w ziemi ja nazywam ziemniakiem nie znaczy, że nie można nazwać jej kartoflem, czy grulem. Realne jest to coś w ziemi, a słowo je nazywające to już kwestia umowy...
( i było tak zanim Habermas, Marks, Hegel, Luter, Platon, czy Hermes Trismegistos pojawili się na świecie. - dodatek poza komentarzami )

stan bednarkiewicz
1 miesiąc temu
Jan Moniak.Jeżeli jesteś z natury leniwy i brak ci jakiegokolwiek talentu to zostań krytykiem.Przyklejaj się do największych okrętów,bo czym większy będzie to okręt to tym dalej dopłyniesz.Czy próbuje Pan,Panie Janie wpłynąć na mnie swoją subiektywną prawdą.Bo jak zrozumiałem w filozofii  istnieją dwie prawdy.Skoro jest prawda obiektywna jak Pan napisał.

historia sztuki
1 miesiąc temu
@Jan Moniak: Panu chodzi o opisywanie świata, bo to powinni robić filozofowie, a marksiści chcą go zmieniać. I zmieniają, a filozofowie nie nadążają z opisywaniem. Ogólnie rzecz biorąc ma Pan rację. I co z tego? Walizka po peronie skacze. kk
Jan Moniak
1 miesiąc temu
@historia sztuki. Panie Krzysztofie Mi chodzi, jak i Panu o przemianę świata."By słowa Ewangelii rzucone na pastwę świata i jego form nie straciły znaczenia, o które chodziło Panu Jezusowi!" tak se napisałem na swojej stronie. Jeśli błędnie ten świat postrzegam(i opisuję) to nie uda mi się go w dobrym kierunku przemienić i obronić przed marksistowską przemianą.  Będę popijał truciznę, na której ktoś napisał "lekarstwo". Będę wciskał uparcie przycisk, który bramę zamyka i czekał w nieskończoność, aż brama się otworzy(bo napisano nad przyciskiem "otwieranie") Będę przycinał zbyt krótką nogę u stołu jeszcze bardziej i dziwił się dlaczego stół dalej się kiwa. O to chodzi. Panu przecież chodzi o to samo. (By stół ziemskiego padołu stał stabilnie na czterech równych nogach. - dodatek mój poza dyskusją)
Oni to wiedzą i wmawiają nam, a my(przedstawiciele kultury Europejskiej),  jak papugi wierzymy, że nie liczy się forma, ale treść, że wystarczą dobre intencje, szczere przeżywanie. W praktyce te intencje  ograniczają się do słów, salek i nisz. W ten sposób zachować możemy doskonale brzmiące, tradycyjne sformułowania, ale zatracić całkowicie ich znaczenie, ponieważ swego rodzaju grunt pozawerbalny- znaki zbudowane z zapachów, smaków, ubiorów, relacji przestrzennych, pomagające podtrzymać właściwą treść słów - uznaliśmy za "obojętne". A marksiści te formy przejęli, by z nich uczynić znaki własnej wiary, i przemycić je w nasze umysły i podłożyć pod Ewangeliczne słowa. Stąd dla niektórych Jezus, to pierwszy hippies, piewca socjalistycznej kradzieży, której znaczenie podłożono pod słowo "dobroczynność". W efekcie słowo "treść" stało się labilną "pustą formą". Dlatego musimy wiedzieć, że same słowa są labilne, łatwo przykleić do nich przeróżne treści, żeby przed tym przyklejaniem się bronić! Żeby przed fałszywymi alternatywami się bronić. Przykładem jest ta dyskusja. Ludzie zauważają, że marksiści używają pewnego słowa w złym znaczeniu to odrzucają nie tylko to znaczenie, ale i całe słowo. Np. dyskurs. To słowo jest stare, używał go Krasicki np. w jednej z bajek i znaczyło mniej więcej to, co dzisiaj znaczy- wymianę stanowisk, gadanie, dyskutowanie. Marksiści po prostu go rozpropagowali i powtarzali w kontekście własnych teorii.
Wskazali oni na szereg przesłanek(miedzy innymi na wspomnianą wyżej subiektywność słowa). I wyciągnęli z nich nieuprawnione wnioski(że trzeba porzucić poszukiwanie rzeczywistości obiektywnej). Nie dajmy się im wpuścić w maliny fałszywych alternatyw. Nie wylewajmy dziecka z kąpielą: przesłanek, razem z błędnymi wnioskami. Toczyłem tak z siedem lat temu podobną dyskusję o postmodernizmie. A tu stare dopowiedzenia: https://misjakultura.blogspot.com/2018/10/krotka-historia-idei-i.html Pozdrawiam serdecznie
Jan Moniak
1 miesiąc temu
@stan bednarkiewicz Istnieje jedna prawda. Tyle tylko, że ludzie czasem myślą, że ją znają, a się mylą:
https://misjakultura.blogspot.com/2017/09/wartosci-uniwersalne-ze-pomysy.html
Mateo Yavorsky
1 miesiąc temu
@Jan Moniak: "Pan Karoń po prostu swoją pewnością wypowiadania się narzuca swoje definicje swoim słuchaczom. Taka pewność siebie działa na ludzi, myślą, że to obiektywna prawda." - a to jest metoda zdobywania pozycji w dyskursie o której opowiadał Pan Karoń :)
Jan Moniak
1 miesiąc temu
@Mateo Yavorsky i ta metoda jest dobra,musimy ją wykorzystywać! Tu Pan Karoń robi świetną robotę! Marksiści to robią a nas przekonali  byśmy się jej wyrzekli. Chodzi o to, byśmy się pilnowali by szerzyć tą metodą prawdę. By nie dać się wpuścić w maliny marksistom, którzy wyciągali błędne wnioski że słusznych przesłanek, byśmy razem z kąpielą wniosków nie wylali dziecka przesłanek. Pozdrawiam.
Jan Moniak
1 miesiąc temu
@Marek Bystrzewski sam sobie pan odpowiedział. Prawda jest jedna, ale ludzkich ułomnych jej poznań wiele
Jan Moniak
1 miesiąc temu
@Marek Bystrzewski A dokładniej to niech każdy szerzy to, co za prawdę uważa.  Będą z tego konflikty ale takie konflikty są jedynie uczciwe. I nie da się ich uniknąć jakimiś neutralnościami, czy wartościami uniwersalnymi.
Kinga
1 miesiąc temu
@Jan Moniak
Z góry napiszę, że to nie atak, ale czy poza filozofowaniem, które nic nie wnosi, zajmuje się Pan czymś jeszcze?
Bo - jak to obrazowo ujął p. Karoń - walizka po peronie skacze....
Proszę mi wybaczyć dosadność wypowiedzi, ale od pewnego już czasu mój poziom tolerancji dla tzw. prawicowo-wolnościowo-chrześcijańsko, i nie wiem jeszcze jakiego,  "pitu pitu"  maleje z każdym dniem.
Bo nic z niego nie wynika.
A już stwierdzenie: "niech każdy szerzy to, co za prawdę uważa" jest zwyczajnie głupie. Może niech się Pan zajmie czymś, co da większy pożytek?
Jan Moniak
4 tygodnie temu
@Kinga,
"stwierdzenie: "niech każdy szerzy to, co za prawdę uważa" jest zwyczajnie głupie" Dlaczego? Czy nie uważa Pani że głupie jest zarzucanie komuś głupoty bez uzasadnień?
Jest Pani antykulturowo nieuprzejma. Dlatego, że uczciwie pokazuję nieprawdy w sformułowaniach Pana Krzysztofa? To, że ja się mylę, że Pan Krzysztof się myli żadnemu z nas ujmy nie przynosi. Po prostu wymieniamy się opiniami, rozmawiamy.  W pewnych sprawach się zgadzamy, w innych nie. A jak się nie zgadzamy, to właśnie z szacunku sobie to mówimy.
Najlepiej filozofuje się kopiąc rowy i ogrody, zbierając zioła ;) : http://misjakultura.blogspot.com/p/oferta.html
Polecam się ;)
Kinga
4 tygodnie temu
@Jan Moniak
Uzasadnienie jest tak proste, że aż dziw, że Pan na nie nie wpadł, mimo iż sam uprzednio stwierdził, że "prawda jest tylko jedna".
Tak, wiem, że "internetowym filozofom" się to nie podoba bo każdy ma jej własną wersję, którą oczywiście MUSI szerzyć.
Efekty widać w otaczającym nas świecie - chaos (nie tylko pojęciowy) i to większy niż początkowo zakładał atraktor Lorentza.
Kopaniem i zbieraniem ziół to się ludzie zajmowali na etapie wspólnoty plemiennej.
Tymczasem już na początku XV w. niejaki Giovanni Fontana zaczął móżdżyć jak tu ułatwić kopanie i wymyślił pogłębiarkę dłutową a kolejni inżynierowie, przez następnych 500 lat, ją udoskonalali, w efekcie czego - zamiast ludzi - pracują koparki.
Na tym polega cywilizacja wysokich technologii, której jednak nie stworzyli filozofowie.
Ostatnimi czasy ubywa inżynierów a przybywa filozofów.
Efekt łatwy do przewidzenia: powrót do zbieractwa bo przecież najlepszy filozof nie potrafi skonstruować koparki, nawet gdyby mu dać do łapy gotowy jej projekt.
Ale nie to jest jeszcze najgorsze. Najgorsze jest to, że żaden filozof nie garnie się również do kopania bo on przecież jest od filozofowania, a nie od  - za przeproszeniem - zapieprzania.
A tak na marginesie: nie jestem "antykulturowo nieuprzejma", jestem po prostu szczera, być może do bólu (za co przepraszam ale czasami się inaczej nie da, skoro kulturalna sugestia o walizce nie odnosi skutku)..
Niestety wszyscy uwielbiają gadki o filozofii, nikt nie chce rozmawiać o tym, kto ma się wziąć i do jakiej roboty.
O ile trudno się tego spodziewać po tzw. lewej stronie, to tzw. prawa strona wcale nie jest w tym zakresie lepsza.
Niestety.
Niedługo znajdziemy się w czarnej dziurze (której - jak powinien Pan pamiętać z lekcji fizyki - nic nie jest w stanie opuścić).
Dlatego oczekuję konkretów, a nie jałowego "pitu pitu" itd.
Na tym kończę wymianę poglądów, gdyż - w przeciwieństwie do Pana - nie mam czasu na pisanie elaboratów.
Jan Moniak
4 tygodnie temu
Droga Pani, wytyka Pani innym "internetowym filozofom", że szerzą własną wersję pod czas gdy zarówno Pan Krzysztof Karoń, jak i Pani tym i innymi elaboratami(których nie chce Pani elaboratami nazwać) też szerzy własną wersję prawdy. Czy to konsekwentne? Wytykać innym to, co się samemu robi? Idąc Pani tokiem rozumowania musiałaby Pani pierwsza zamilknąć bo to czas stracony, Pan Krzysztof też musiałby zamilknąć i "wziąć się do roboty". A szkoda by było, bo wiele niezwykle cennych rzeczy napisał.  Oczekuje Pani konkretów? Takie gadanie jest nic nie warte, bo cokolwiek nie powiem i nie zrobię, choćby to były właśnie konkrety, to będzie Pani mogła nazwać to "pitu pitu". Bo to, co tu piszę, to właśnie konkrety. Czego Pani chce? Żebym Pani powiedział, że jest Pani tak zaorana, że nie chce Pani tego dostrzec?
Nie powiem tak Pani, bo takich rzeczy się kobietom nie mówi.
Niech się Pani nad tym kiedy w jakichś łagodnych okolicznościach zastanowi i wykrzesa z siebie trochę życzliwości:)
Po dwustu latach syntetycznych kombinacji medycyna akademicka dochodzi do tego, że to zbieracze ziół mieli rację. Że syntetyki to ostateczność, a normą powinną być leczenie ziołami, tym ,co niektórzy nazywają mylnie "zabobonami". Błędne jest ocenianie wartości cywilizacji miarą usztucznienia i umaszynowienia.
Co do kopania: Braki z filozofii sprawiają, że nie rozumie Pani sprzeczności i fałszywych alternatyw w jakie Pani się wikła a przez to mija się z rzeczywistością. Są miejsca, gdzie kopara nie wjedzie, albo gdzie nie jest to wskazane(żeby nie zryć ogródków i oszczędzić paniom bólu z powodu szkód powstałych w trakcie wjazdu takie maszyny- nawet tej małej) . A nawet gdy wjedzie, to i tak przy koparce musi być jeden człowiek z łopatą;)
Kłaniam się uprzejmie:)
Kinga
4 tygodnie temu
@Jan Moniak
Nie, medycyna nie doszła do tego, że "syntetyki to ostateczność, a normą powinną być leczenie ziołami" bo ziół nie da się tak precyzyjnie dawkować, jak standaryzowanych farmaceutyków.(które są również tworzone na bazie naturalnych ekstraktów)
To raz, a dwa w dzisiejszych czasach zioła w 80% pochodzą z zakontraktowanych, kontrolowanych upraw, a nie zbieractwa.
Nawiasem mówiąc Polska zajmuje trzecie miejsce w produkcji ziół w Europie.
Upraw, których - z uwagi na powierzchnię - prowadzenie nie byłoby możliwe bez mechanizacji (lub chociażby użycia odpowiednich koni, jednak i do nich potrzeba osprzętu typu: pług, kultywator, brony etc).
Nie interesują mnie "miejsca, gdzie kopara nie wjedzie, albo gdzie nie jest to wskazane(żeby nie zryć ogródków i oszczędzić paniom bólu z powodu szkód" bo takie miejsca są niewielkie, a tym samym mają marginalne  znaczenie.
Skopać to Pan sobie może areał rzędu 200m2, ale gdy przyjdzie Panu skopać 20 000 metrów kw.  to się Pan szybko rozejrzy za koniem i to najlepiej mechanicznym
To jest wiedza (wynikająca z rzeczywistości), aż wstyd, że toczy się dyskusja na tak elementarnym poziomie.
Pozostaje tylko na koniec (całkiem życzliwie) napisać: mniej filozofowania, więcej racjonalnego myślenia, a przede wszystkim działania.
BTW Należy Pan do Pobudki?

Jan Moniak
4 tygodnie temu (edytowany)
@Kinga stwierdzenia przeciw stwierdzeniom. Syntetyki to ostateczność. To, co pani napisała nijak  tego nie podważa. Ostateczność, to nie zbędność. Nie rozróżnia pani pojęć. Niestety.
 Mam tyle kultury by się nie czepiać Pani życia prywatnego.  Pani mnie nie zna, nie wie co robię i nie mam zamiaru się Pani zwierzać. Pan Krzysztof też tego nie robi i jakoś się Pani go nie czepia. Dlatego pani rady są nic nie warte. Trafiają w to, co sobie pani koślawo wyobraziła na temat swojego dyskutanta. W istocie go Pani nie zna. Dlatego Pani w wnioski to błędy logiczne. To jest właśnie sprzeczne z rzeczywistością o której pani tyle mówi. pozdrawiam

Kinga
4 tygodnie temu
@Jan Moniak
Nie interesuje mnie Pańskie życie prywatne, komentuję jedynie to, co Pan wypisuje.
Nie ukrywam jednak, że promowana przez Pana idea samowystarczalnego plemiennego życia w jakiejś wiosce czy osadzie, kojarzy mi się z uwstecznieniem i jest niebezpieczna na dłuższą metę bo niemożliwa do realizacji w szerszym aspekcie.
Zdaje sobie jednak sprawę, że to zapewne przejaw ogólnej mody, która ostatnimi czasy zapanowała, co prawda głównie wśród tzw słowian, prepersów czy jak tam siebie nazywają.

Jan Moniak
4 tygodnie temu
@Kinga sama sobie Pani zaprzecza.

Kinga
4 tygodnie temu
Nic podobnego. Propaguje publicznie Pan styl życia a'la Amisze i to mi się nie podoba, jednocześnie guzik mnie obchodzi, czy sam Pan żyje wg. tych zaleceń.
W ogóle to na Pańskiej stronie jest istny misz-masz:  feng shui, mistycyzm, plemienność, samowystarczalność itd.
To jest rozmywanie istoty katolicyzmu, którego istotą jest racjonalizm i unikalna etyka, która należy na każdym kroku podkreślać, gdyż sami katolicy mają z nią problem ulegając różnym ideologiom, z liberalizmem na czele..
Podoba mi się to, że ma Pan chęci do działania, powinien je Pan po prostu lepiej ukierunkować.

Jan Moniak
4 tygodnie temu
Proponuję Pani nie wypowiadać się na temat tego, czego Pani dokładnie nie przeczytała. Jacy amisze? Jakie feng shui?To, że używam pewnych określeń nie znaczy, że propaguję to, co one oznaczają. Idąc Pani tokiem rozumowania należałoby się też do Pana Krzysztofa przyczepić, że pisze na swojej stronie coś o marksizmie, katolicyzmie, wiedzy społecznej, istny misz masz amisz;)

Kinga
4 tygodnie temu
Przeczytałam dokładnie. Nawet widziałam "projekt" chaty, a raczej izby wg katolickiej odmiany feng shui. :)
Na tym właśnie polega błąd, że zamiast na istocie katolicyzmu - która właśnie stanowi o jego wyższości  - katolicy chcą "małpować" to, co akurat staje się modne, a pochodzi z innych wierzeń.
Swego czasu nawet była promowana "katolicka joga", mająca niby stać się konkurencją dla tej wschodniej.

Jan Moniak
3 tygodnie temu
@Kinga To nie jest żadna odmiana. To jest zupełnie inne, oryginalnie katolickie zaspokojenie pewnej potrzeby wpisanej prze Pana Boga w ludzkie mózgi. Jednym przekręceniem obraca Pani sens całości i brnie w fałszywe porównania do katolickiej jogi. Joga to joga, a katolicka medytacja, to katolicka, tradycyjna medytacja. Jedno, albo drugie. To wyrażanie wiary za pomocą przestrzeni, to przejaw osXzednosci i prostoty, to znakomite lekarstwo na współczesny słowotok katolickich wspólnot, to sposób na powrót do rzeczywistości. Na niezaniedbywanie obowiązków codziennych i na wyrażanie wiary za ich pomocą.
To Pani pierwsza zapytała,czy zajmuję się jeszcze czymś innym oprócz filozofowania,  a wiec proszę teraz się nie wypierać. To zapytanie było zmieszane z polemiką i jako takie było tym, czego się pani wypiera;)

Kinga
3 tygodnie temu
W nic nie brnę. To pojęcie joga (chrześcijańska, katolicka) jest używane (a nie medytacja), tymczasem
katolicyzm na tym wcale nie polega.
Polega na moralności, racjonalizmie.
Skupia się Pan na rzeczach najmniej istotnych ale łatwych.
Dziś każdy chce medytować, kontemplować...   Podobnie są te wszystkie ruchy charyzmatyczne,  zamieniające się wręcz w sekciarstwo. Poskakać, pośpiewać, egzaltować się... to takie płytkie, że aż żałosne.
Natomiast co do mojego pytania to nie wiedziałam, że prowadzi Pan bloga, na którym uskutecznia swoje tanie filozofowanie na szerszą skalę (myślałam uprzednio, że tego typu działalność wykonuje Pan tylko pod filmami na YT).

Jan Moniak
3 tygodnie temu
@Kinga polemizuje sobie pani z przekręceniami moich wypowiedzi w nie ze mną. Brnie Pani brnie. Niestety.

Jan Moniak
3 tygodnie temu (edytowany)
@Kinga Pojęcie joga chrześcijańska jest używane, "charyzmatyczne" skakańce istnieją, ale właśnie przeciwko temu występuje. Pani natomiast tkwi w poważnym błędzie: nie zdąży Pani jeszcze dokładnie poznać, co druga strona ma na myśli, a już ją Pani ocenia.
Określenie "tanie filozofowanie" nic racjonalnego, nic merytorycznego nie wnosi. Jest grą na emocjach, brzmi jak szydera, choć mam nadzieję, że nie było to Pani zamiarem. Polecam Pani taką krótką broszurkę, w której może Pani zobaczyć, co rzeczywiście myślę: http://misjakultura.blogspot.com/2018/01/mistyczny-styl-zycia-materiay.html (pierwszy link na stronie)
Uprzedzam jednak, że jeżeli lepiej wie Pani ode mnie, co myślę, to już nic na to nie poradzę.
Pozdrawiam

Kinga
3 tygodnie temu
To źle, że takie pojęcie, jak "chrześcijańska joga" w ogóle jest używane.
Ostatnimi czasu panuje zupełne pomieszanie pojeć, stylów, niestety sami katolicy są temu winni.
Podobnym nieporozumieniem jest propagowanie jakiegoś "chrześcijańskiego feng shui" .
Proszę się zająć czymś poważniejszym.

Jan Moniak
3 tygodnie temu
@Kinga
Oczywiście że to źle! Ale Pani pierwsza w tej dyskusji użyła terminów "katolicka joga", "chrześcijańskie feng shui". Teraz próbuje mi  mi Pani wmówić, że jestem tych terminów i postaw zwolennikiem. Daremnie.
Ja z tymi terminami i postawami walczę tak, jak Pani.
Po co to Pani?
Niech sobie to Pani wbije do głowy: NIE MA "chrześcijańskiego feng shui" ani "chrześcijańskiej jogi" i z takimi terminami walczę tak samo jak Pani. Jest TRADYCJA KATOLICKA, wyrażana nie tylko w pismach, ale wielozmysłowo. W Rytuale Doskonałym(Ofierze Mszy Świętej), i w małych rytuałach, które do niego odsyłają, zakorzenionych w codzienności, również w przestrzeni. Feng szuje i jogi to diabelskie "uzurpatory". Chodzi o to, by im nie zostawiać pustego miejsca, które się Bogu należy! Bo wtedy przyjdzie siedmiu innych duchów... I o zapełnieniu przestrzeni, czasu i myśli Boskim Prawem mówię! Tym właśnie jest to, co proponuję wzorując się na tradycji "plemion" katolickich. To okazuje się z gruntu racjonalne, jak to Pani słusznie zauważa. Smutne jest to, że w tej materii jest Pani tak zaorana, że widzi Pani tylko swoje wyobrażenia, nie dopuszczając do siebie nawet tego, co druga strona rzeczywiście ma na myśli.
Zbytni radykalizm ocen innych i kwantyfikatorów używanych przez Pana Karonia niestety w Pani pomyłkach poznawczych zbiera żniwo. Wbrew intencjom Pana Krzysztofa. Myślę, że przykro mu będzie z tego powodu, że tak jest interpretowany przez swoich zagorzałych zwolenników. I przed tym właśnie ostrzegałem. Być możne to skłoni go do korekty niektórych sformułowań.Ostrzegałem dlatego, że 98 % tego, co pisze i mówi to wybitna robota, która jest potrzebna dziś jak woda na pustyni.
Świat nie może się składać z samych inżynierów. Nie każdy się na nich nadaje, nie każdy jest na tyle inteligentny technicznie. Trzeba zawsze dopełnień: kopaczy rowów i zbieraczy ziół, rolników, kucharzy, nauczycieli, pisarzy, a nawet filozofów;) Rozwój technologiczny nie jest żadną obiektywną miarą cywilizacyjnego postępu. Ten postęp sam w sobie może być bowiem nieracjonalną pogonią za samą technologią. Miarą postępu jest dla mnie zgranie tej technologii i wielu innych NARZĘDZI z ich celem: ludzkim szczęściem. I tu wyżej stoją niektóre "dzikie" plemiona, które wcale nie są mniej szczęśliwe niż zagoniony inżynier, który przecie do grobu ze sobą tego nie zabierze. Choruje, nerwuje się, męczy, żyje niby dłużej, ale... Pogoń za długim życiem też jest sama w sobie bezcelowa. Zdrowo tak, spokojnie tak, szczęśliwie tak. I tak kiedyś umrę. Chodzi o to, by dobrze przejść w Wieczność. Technologia jest dobra, jak nie idzie wbrew temu.
Pozdrawiam i życzę Bożego Błogosławieństwa+

Odpowiedź na komentarz do filmu Karoń i Rola o konflikcie między PiS a Ruchem Narodowym i decyzji sądu ws. Marszu Niepodległości!?

Jan Moniak
@Kinga"To nie jest żaden ksiądz wikary, to ksiądz Zdzisek!" Tak kolega w zerówce poprawiał mnie kiedyś z wielkim oburzeniem. Pani robi ten sam błąd, gdy pisze: "Nie kolor, ale światło". Jest to przykład owych błędnych alternatyw o których już pisałem. I kolor i światło.
Wysokie technologie(które są same w sobie oczywiście czymś dobrym) mogą przynieść same szkody, jeśli brak im czegoś więcej(moralności), a jednocześnie bez wysokich technologii można być mądrym, dobrym i szczęśliwym.
Pani ma dużo informacji, ale nie wie Pani kompletnie co z nimi robić. W efekcie robi się z nich nie wiedza, ale błąd poznawczy. Rzuca Pani pouczeniami wobec innych, a "kompletnie" Pani pouczanych ludzi nie rozumie. To jest niestety pokłosie owych błędów Pana Karonia, o których wspomniałem.
Fizyka jest wszędzie. Ale nie każdy musi ją ubierać w terminy nauki zwanej "fizyką". Od tego są "fizycy".
1 tydzień temu
Odpowiedź na komentarz do filmu Karoń i Rola o konflikcie między PiS a Ruchem Narodowym i decyzji sądu ws. Marszu Niepodległości!?
@Kinga  Fizyka nie ma ust, żeby się wypowiedzieć;) A nawet, gdyby miała, to by nie mogła niczego takiego powiedzieć. Bo to, czy kolor jest, czy ko nie ma, to problem, który fizykę przekracza.  Ludzie nie muszą znać fizyki. Ludzie muszą żyć. A faktem jest że widzą kolor. Faktem jest też, że Pani nie rozumie, "kompletnie" nie rozumie, co napisałem.
1 tydzień temu (edytowany)
Odpowiedź na komentarz do filmu Karoń i Rola o konflikcie między PiS a Ruchem Narodowym i decyzji sądu ws. Marszu Niepodległości!?
@Kinga "Nie ma ostrężyn, są tylko jagody!" Nie ma nie ma nie ma ... jeeeest! :) Nie mylmy słów z rzeczywistością. Niestety Pan Karoń pomimo wielkich zasług brnie w te nieporozumienia: jakby znaczenia były przyspawane przez przyrodę do słów. Nie są. Taki jest FAKT. Pan Karoń twierdzi więc, iż nazywanie cywilizacją tego, co na kontynencie zwie się kulturą, to błąd, Tylora i innych anglosasów(i nie tylko) To tak, jakby twierdzić, że błędem jest nazywanie warzyw jarzynami, abo, dworu polem, albo butelki flaszką Jedni wychodzą na pole, a inni na dwór. Lewactwo, lewica- "takie pitu pitu a walizka po peronie skacze" - cytując klasyka.
Kolor jest. Jego istotą jest bycie wrażeniem. Jeśli stwierdzimy, że nie ma koloru, to trzeba by było stwierdzić, że i kształtu i odległości i żadnej innej jakości nie ma. Jest tylko myśl, sprowadzona do binarnych opozycji... Pan Karoń chce uniknąć filozofii, a sam bardzo głęboko w nią wchodzi. I bardzo dobrze. Problem polega na tym, że niektóre jego deklaracje, i kwantyfikatory: "całkowicie się Pan myli" są nieuzasadnione. I jego zagorzałe fanki i fani, pobudzeni ową przesadną kategorycznością(szczególnie w ocenach postaw innych: wolnościowców, ) rozumieją to zbyt dosłownie i ze wściekłością dyskredytują każdy, nawet najmniejszy przejaw krytyki wobec słów Pana Krzysztofa.
To mu niestety robi tylko czarny PR. W odpowiedzi na to przeciwnicy Pana Karonia odrzucają wszystko, co Pan Karoń pisze. I robi się taka emocjonalna przepychanka oparta na fałszywych alternatywach i definicjach.
Dyskurs to słowo przez "Habermasów" zawłaszczone. Ono było używane dużo dawniej w znaczeniu podobnym do dzisiejszego.
1 tydzień temu
Komentarz do filmu Karoń i Rola o konflikcie między PiS a Ruchem Narodowym i decyzji sądu ws. Marszu Niepodległości!?
@Panie Krzysztofie! Lewactwo, neutralność światopoglądowa, kultura(to wszystko to, co człowiekowi życie utrudnia) i cywilizacja(wszystko to, co człowiekowi życie ułatwia), magia, barbarzyństwo, wyższy poziom cywilizacyjny, "koloru nie ma". M. in. nad definicjami tych pojęć i stwierdzeniami będziemy krytycznie się "pochylać";) analiza rozciągniętego w historii związku między chciwością, lichwą, a hermetyczno-krytycznym tych postaw usprawiedliwieniem zwalczającym katolickie chrześcijaństwo, to wg mnie wielka zasługa Pana Krzyzstofa. https://www.youtube.com/watch?v=SM3Lg5RIkls   Pozdrawiam serdecznie :)

piątek, 16 listopada 2018

HIstoria antykultury Krzysztof Karoń. Notatki.

Przygotowywałem cały dzień film z recenzją. Wszystko mi się skasowało.nagrałem drugi raz ale tak mi się to pomyrdało:
nowe: Krytyka i odpowiedź Krzysztofa Karonia

luty 2019
Nie dajmy sobie narzucić tych fałszywych generalizacji emocjonalnym zarzucaniem innym tego, czego nie twierdzą.


Co do Kradzieży Pan Karoń ma rację. Współczesna edukacja wychowuje ludzi do kradzieży i te dochodowe zajęcia dostępne po studiach bardzo często na pośredniej kradzieży się opierają. Uzasadniam to w filmiku obok:

Problem polega na tym, że to postulaty wolnościowców umożliwiają rozwój etosu pracy, umożliwiają de facto walkę z niesprawiedliwościami i uczciwe zarabianie, nawet jeśli wielu wolnościowców jeszcze tego nie rozumie.
Owo niezrozumienie nie jest konstytutywnym elementem "wolnościowości"(którą proponuję odróżnić od zachodniego liberalizmu, podobnie jak narodowców, od nacjonalistów zachodnioeuropejskich)
Spekulacja, i lichwa nie są konstytutywnym elementem "wolnościowości"!



aktualizacja ze stycznia 2019:

Zarówno Ci, co mówią, że Karoń jest zły, jest marksistą, jak i Ci co atakują wszystkich, co najmniejsze słowa krytyki wobec Pana Karonia wypowiadają mylą się. Jedni i drudzy popełniają ten sam błąd. Dają się wciągnąć w fałszywe alternatywy budowane na emocjach grupowych, na uproszczonym i dlatego chwytliwym obrazie rzeczywistości. Pan Karoń, to - jak wierzę i wnoszę z naszych korespondencji - mądry, poczciwy człowiek, z charyzmatycznym, sugestywnym, wybitnie przekonującym sposobem wypowiadania się. Przeprowadził świetną analizę relacji między żądzą zysku, lichwy i kradzieży a sprowadzaniem ze wschodu(m.in. przez włoskich kupców) ideologii uderzających w katolicyzm, który na Zachodzie tej kradzieży zakazywał.

Pan Karoń, jak każdy człowiek mądry nie jest nieomylny. I w pewnych sprawach udaje mu się wyprzedzić epokę a w innych jest w błędach epoki zanurzony.

Nie zauważa fałszywej alternatywy między wolnościowcem a etosem pracy, w sposób nieuprawniony uderza w tą grupę przez uznawanie za jedynie poprawne tylko jedno znaczenie słowa "liberalizm", tak, jakby słowa były przyspawane przez przyrodę do znaczeń. Nie są. Taki jest fakt, a uparte wciskanie komuś jedynego znaczenia słowa, jest oderwane od rzeczywistości.

Pan Karoń mówi tak, jakby wolnościowcy mimo innego rozumienia słowa "liberalizm", przez sam fakt jego używania w jakiś magiczny sposób musieli, siłą samego brzmienia tego słowa, wyznawać koniecznie takie tego słowa rozumienie jakie miał na myśli papież Pius IX, kiedy liberalizm potępiał.
Nie. To jest myślenie nawet nie magiczne, ale pomieszane z poplątaniem wewnętrznie sprzeczne, które trudno jakoś opisać. To jest tak jak przeświadczenie Kolumba, że Indianiec wypowiadając słowa o podobnym brzmieniu do łaciny ma na myśli to samo, co owo brzmienie znaczy w łacinie. To jest tak, jak babka z polskiej wsi, co jak usłyszy Włocha co mówi "curva", to myśli , że to wulgarny cham, albo swój chłop(zależy od jej manier). Można proponować polskim "liberałom" zmianę słowa, ale nie można mówić, że ich postawa jest sprzeczna z katolicyzmem. Oni bowiem mogą mieć na myśli co innego niż pan Karoń, czyli inne znaczenie. (A co już każdy z nich z osobna ma na myśli tego nie wiemy, stąd nie można generalizować. Można powiedzieć wielu wolnościowców, itd...)

Słowa(ich brzmienia i graficzne znaki) same w sobie nie mogą być ze sobą sprzeczne. Sprzeczne ze sobą mogą być ich ZNACZENIA! To jest podstawowy fakt!

Wiedza społeczna to małe miki, jak mawia Pan Karoń(oczywiście przesadzam, PWS jest bardzo ważny i niezwykle potrzebny;). W nim cały czas poprzestajemy na poziomie słów, deklaracji, haseł. Mówimy o rzeczywistości, ale ta rzeczywistość mimo mówienia o niej dalej leży odłogiem. Trzeba jeszcze jakoś PWS zrealizować. I tu pojawia się problem...

Problem ten jest spowodowany przeświadczeniem, którego składową jest twierdzenie że religia, to jest coś osobnego, jakaś życiowa nisza. Nie. Nisza to może być sakralna, a religia z definicji miesza się do wszystkiego, jest nadrzędnym wyjaśniaczem wszystkiego, wzorem rzeczywistości i dla rzeczywistości. To błędne przeświadczenie o osobności religii jest elementem autonomizmu/sekularyzmu, który wyrywa z naszych głów pamięć o tym, że rzeczywistość to system naczyń połączonych, że poszczególne elementy świata i życia ludzi są ze sobą nierozerwalnie związane. Tylko to powiązanie umożliwia istnienie nauki, czyli szukania racjonalnych zależności między skrawkami świata.
Kolejną(obok uderzania w wolnościowców i autonomizmu) chorobą blokującą rozwój etosu pracy, jest odrywanie nie tylko religii od codzienności, ale podejrzliwość do wszelkich pozawerbalnych znaków, rytuałów, i próba zastąpienia ich słownymi komentarzami, słowną edukacją. Słowa same nic nie znaczą. Żeby się z tego wyzwolić trzeba zwykłe sprawy czynić znakiem. Znakiem nie byle czego, ale naszej wiary. To miejsce nie znosi próżni, jeśli my go nie zapełnimy naszą wiarą, to zrobią to za nas jakieś inne wiary: neutralizmy, socjalizmy, liberalizmy, scjentyzmy, kulty idoli medialnych i samego siebie. I to jest owo brakujące ogniwo Wiedzy Społecznej: Mistyczny Styl Życia: zwykłe sprawy znakiem wiary. To jest ekonomia pobożności. Ludzie religijni zainfekowani przez świat powyżej opisanemi chorobami mają skłonność by aktywizować się religijnie w słowach i wydzielonych niszach, a gleba zwyczajnego życia leży odłogiem, zapełnia ją "siedem innych duchów złośliwszych niż poprzedni.", poddają się bezwiednie formom światowym myśląc, że są obojętne a treść ich wiary można do nich wlać jak wodę do kubka. Srogo się mylą.
A przecież religia jest po to by przemieniać życie, by wciągać je ku Niebu, jak Chrystus wydźwignął poziomą belkę Krzyża po Palu świata.
Znaki te muszą poruszać wszystkie zmysły, muszą być wpisane w prace- tworzenie żywności na roli i w hodowli, pieczenie chleba, budowanie domów, w samą przestrzeń mieszkalną, międzyludzkie relacje i sposoby komunikacji jak to było w kulturach ludowych/tradycyjnych całego świata. Tak dziełem sztuki, opowieścią, był codzienny mozół odrabiania owej "adamowej pańszczyzny..." Tego nam potrzeba i do tego zachęcam:

Popełniłem przypadkiem kilka artykułów punktujących protestantyzację myślenia katolickiego(również u mnie na kanale gadałem o tem), ale nie zgadzam się ze sposobem opisu wolnościowców. Jednym z elementów tej protestantyzacji jest absolutyzacja języka, który pod wpływem protestantów ma zastąpić wszelkie "martwe" rytuały, znaki pozawerbalne, itd. To przejęzykowienie widzę i w owym uderzaniu w całą kategorię ludzi, która swoją postawę nazywa liberalną, czy wolnościową, tak, jakby do słowa liberał, czy wolnościowiec owo krwiożercze kapitalistyczne znaczenie było przyspawane przez przyrodę. Nie jest! Język jest taki, zmienia się, nie ma obiektywnego związku między słowem, a rzeczywistością(poza onomatopejami). Brak owego obiektywnego związku jest obiektywnym faktem. I faktem jest to, że jedno słowo bywa różnie rozumiane... Uderzając w wolnościowców strzelamy sobie w stopę.

Pan Karoń zarzuca innym emocje, ale sam sprowadza dyskusję do poziomu emocji za pomocą wypowiedzianych dosadnym tonem głosu określeń typu "głupota", "z tym nie da się dyskutować", "Nie ma nic wspólnego", itd.. Jego ton głosu, pewny, emocjonalny jest przekonujący, ale nierzeczowy.
Pan Karoń sam robi to, co innym zarzuca. I ludzie dlatego mu wierzą, bo ludzie nie sugerują się argumentami, ale emocjami . I dlatego Pana Karonia tak rozpaczliwie bronią akurat tam, gdzie się myli. Niestety.KK mówi: "Nie podejmuję się dyskutować z definicjami, które ktoś sobie tam wytrzepał z sufitu..." Cóż Panu Karoniowi na to odpowiedzieć? Nawzajem?

To, że Pan Karoń tworzy fałszywą alternatywę atakując wolnościowców, jakby ich definicja wolności wykluczała jej współistnienie z odpowiedzialnością, prawem, przymusem, pracą, nie w znaczy, że mamy jej ulegać, opowiadając się tylko po przeciwnej stronie. Wolność "wolnośćowców" oczywiście nie wyklucza odpowiedzialności i prawa i moralności, ale to dwie różne rzeczy. wolność to wolność, a odpowiedzialność, to odpowiedzialność. Można wszak być wolnym i nie brać odpowiedzialności. Wolność na tym polega, że mogę ją wykorzystać dobrze, albo źle, mogę zachowywać się nieodpowiedzialnie. Choć za te nieodpowiedzialne czyny odpowiedzialność przed Bogiem będzie ciążyła na mnie. A jeśli ludzie zechcą mnie ukarać, to też od nich mi się dostanie(co wcale nie jest pewne).

z 22 stycznia 2019: 14.46-15.05 ("Karoń: Więźniowie korporacji nie wiedzą, że uczestniczą w wielkim oszustwie. To fenomen tego systemu", na kanale Radio WNET)"To stanowisko, o którym pani wspomniała - zaznaczam, ono jest całkowicie zrozumiałe jeśli jest reprezentowane przez osobę duchowną, to jest zupełnie oczywiste, ponieważ osoba duchowna, no, siłą rzeczy musi myśleć kategoriami religijnymi." Nie. To wielki błąd!.. Myślenie kategoriami religijnymi nie jest cecha odróżniająca osobę duchowną od świeckiej. Osoba świecka, jeśli przestaje myśleć kategoriami religijnymi, to jednocześnie popada w sprzeczność, de facto wyrzeka się własnej wiary. Z drugiej strony każdy człowiek myśli kategoriami religijnymi, nawet jak o tym nie wie, a jeśli próbuje zawieszać na kołku kategorie religii deklarowanej, żeby np. "zachować neutralność potrzebną do opisu faktów"(jak to robi Pan Karoń w swojej książce", albo, że by nie zrazić innowierców, to oddaje funkcję religijną byle czemu, albo temu, co się akurat wepcha na miejsca jego religii deklarowanej, która tym aktem staje się martwa. To miejsce, ta religijna potrzeba nie znosi próżni. Tak niestety robi większość współczesnych katolików i nie tylko ich. Dali sobie bowiem wmówić, ten stereotypowy neutralistyczny przesąd, jakoby religia nie mogła się mieszać, do polityki, sztuki, tego czy tamtego. Pomylili sferę sakralną z religią .A to dwie różne sprawy. I ta pomyłka jest niezwykle brzemienna w skutkach, o czym gadam czasem u mnie, choćby w filmiku o 4 chorobach zachodu o środkach perswazji, moda, itd.
ten sam filmik, wcześniej:
Krzysztof Karoń: "Wolny, to jest człowiek nieograniczony w swoim myśleniu, to zakładamy, że człowiek wolny, to jest również idiota, który gada od rzeczy, myśli co.. ma w głowie chaos i oczywiście tak można definiować wolność i tak się w tej chwili rozumie wolność: prawo do głupoty, prawo do chaosu, prawo do bezsensu, które są równocenne np. z prawdą(...)" Pani redaktor: "To samo jest przy urnach wyborczych: ja mam jeden głos i ktoś ma jeden głos..." KK: I tak powinno być, proszę pani, ponieważ nawet gdybyśmy nie wiem jak kombinowali, to tego się nie da przeskoczyć. To dłuższa byłaby historia. Natomiast nie jest problemem narzekanie na demokrację, ponieważ demokracja jest bardzo dobrym systemem. Ale ona została wymyślona po to, aby rządzili ci ludzie, którzy nie muszą pracować, najdelikatniej mówiąc, bo taka jest istota(...)." Pani redaktor zadała tu dość kłopotliwe pytania wymagające jak powyżej zaprzeczenia sobie. Albo krytykujemy prawo do zrównywania bezprawia z prawem, mądrośći z głupotą, a więc i demokrację, albo tą demokrację na obecnie funkcjonującym szczeblu krytykujemy.

Krzysztof Karoń(53.30): "Histeryczne wręcz odrzucanie przez wszystkim ludzi z którymi się rozmawia jednego, jedynego tematu. O tym nie chce rozmawiać NIKT!" : https://youtu.be/J8gL6B6uhCI?t=3206
komentarz do tych słów będzie poniżej na CZERWONO...


UWAGA! NA ZIELONO ZAZNACZYŁEM KOLEJNĄ PORCJĘ NOTATEK/KOMENTARZY(starałem się mały tekścik dość spójny napisać. Będę wrzucał następne)
PRZECZYTAJ!


OBEJRZYJ I OCEŃ:



Wybór niektórych notatek. Przeczytajcie dokąd dacie radę.

...Nawet jeśli to tylko takie zapędzenie językowe, nie można go uznać za błahe, bo jest fałszywym oskarżeniem. Jak to nikt, u mnie w domu się od dziecka o tym gada. Ale z gadania nic, jak mawiał mój świętej pamięci dziadek. Można doskonale i pięknie gadać o robocie, a zapomnieć jak się robi. Czasem słowa są świadectwem śmierci tego, o czym się mówi. A to, co wszyscy najbardziej rozumieją i praktykują bywa w ogóle niewypowiadane. Jest tak oczywiste, że nie trzeba o tym gadać. I wielu ludzi pracuje, produkuje realne dobra. Ale o tym nie mówią. Czy to znaczy, że ich nie ma? Nie! To jest błąd przejęzykowienia. Problem polega na tym, że Ci, co produkują realne dobra zarabiają najmniej, a kasę przez nich wypracowaną zagarniają inżynierki i dyrektorki co plątają się po produkcjach i piszą felerne technologie poprawiane później przez zwykłych pracowników. Mają czas na mozolne, kwieciste uzasadnianie swego zapotrzebowania przed przełożonymi i społeczeństwem, bo nie "marnują" tego czasu na produkowanie realnych dóbr. Tak się składa, że Pan Karoń uderza w wolnościowców, którzy jako nieliczni tak konsekwentnie nawołują do zwalczania biurokracji, zezwoleń, obciążeń podatkowych. I właśnie dlatego wolnościowcy robią robotę niezbędną do tego, by produkcja realnych dóbr mogła rzeczywiście być etosem, a nie tylko czczą gadaniną. Jeśli zdolny człowiek widzi, że produkcja chleba i maczanie rąk w ziemi by uprawiać zdrową żywność nie daje zysku w przeciwieństwie do marketingowego lania wody przy biurku, to zdecyduje się na tą drugą, łatwiejszą, acz zbędną "pracę". To zagrożenie jest jak najbardziej realne: Wiem to, bo moi rodzice musieli na początku lat 90 zrezygnować z uprawy roli, znajomy Rolnik produkuje zdrową żywność, ale bywa na tym stratny, dlatego żeby na tą realną produkcję zarobić musi dorabiać jako przedstawiciel handlowy. Brat jest hydraulikiem, ciężko pracuje w pyłach, kanałach, gównach, w mrozie i po kolana w wodzie ale nic z tego ni ma, bo ktoś wziął na niego kredyt i kilkanaście chwilówek, przez brak wystarczających procedur weryfikacyjnych- czyli przez brak wymagania osobistego stawienia się z dowodem i podpisu. To dotyczy setek tysięcy Polaków! Morderczy paradoks!


Historia Antykultury notatki
Postąpię na przekór marketingowym regułom. Zacznę od krytyki.
Krytyka to rozdzielanie prawdy od fałszu. To znaczy, że widzę prawdę, a nawet cenną prawdę.
Potrzebną i doniosłą.

błędne definicje, fałszywe alternatywy, opinie nt. rozumień innych ludzi, które przeanalizuję:
DYSKURS
LEWACTWO
WOLNOŚĆ PRZYMUS
LIBERALIZM -(
przy okazji polecam tekst Krzysztofa Lecha Łukszy świetnie situjący to, co PAn KK pisze na ten temat w swojej książce:
KONTRREWOLUCJA NARODOWA. RODZAJE LIBERALIZMU GOSPODARCZEGO )

KAPITALIZM - nie każdy ma na myśli to samo, używając tego słowa! Podobnie z innymi.
KULTURA CYWILIZACJA
BARBARZYŃSTWO
WYŻSZY POZIOM
KOLORU NIE MA
FUNKCJONALIZM_ STRUKTURALIZM
MAGIA

Nie wiem, skąd się wziął zarzut, że Pan Krzysztof Karoń jest marksistą. Jest on fałszywy. Jest on bardziej jeszcze przesadną wersją błędu, który czasem popełnia KK(cytaty ilustrujące te błędy podam niżej). Przypisuje mianowicie innym takie rozumienie pewnych pojęć, jakiego nie wyznają, które jest wynikiem fałszywych alternatyw ukutych m. in. przez marksistów: "Relatywizm kulturowy" np. jest przez KK krytykowany jako niefajny(co zdradza również niekonsekwencję w postaci postulowania neutralności, powściągnięciu ocen), dlatego, że KK zdaje się przypisywać temu pojęciu twierdzenie, że nic nie jest obiektywne. Nie! To twierdzenie nie jest elementem relatywizmu kulturowego, ale błędnych wniosków z niego wyciąganych przez lewicowych antropologów. Tymczasem sam relatywizm można rozumieć- i tak mnie na studiach uczono- jako zwieszenie osądu na potrzeby badań, a nie w moim realnym życiu! Tam najbardziej oceniam wg reguł własnej kultury.  To zawieszenie sądu w ramach badawczego relatywizmu nie jest nigdy całkowite, bo przecież sama antropologia kulturowa, czy etnologia jest elementem jakiejś kultury.

Wyciąganie wniosku z r.k. że nie ma obiektywnej rzeczywistości przypomina podobny wniosek wyciągany przez relatywistów, subiektywistów.

Niektórzy obrońcy tradycyjnej kultury dają się złapać w pułapkę i przejmują to fałszywe przeciwstawienie: subiektywność/relatywizm - obiektywność, i podejrzliwie, krytycznie podchodzą do wszystkich teorii, które subiektywność podkreślają, i stają po stronie obiektywności. To jest wielki błąd, bo subiektywność/relatywizm/konstruowalność istnieje razem z obiektywnością. W tradycyjnej wizji świata wiemy, że obiektywna jest rzeczywistość i jest ona stworzona przez Boską Subiektywność, ale istnieje też subiektywne, z konieczności wybiórcze jej poznawanie przez nas, ludzi. Nawet prawdziwe poznanie jest wybiórcze, dlatego może być wiele prawdziwych ujęć, ale istnieje możliwość błędnego, niezgodnego z rzeczywistością poznania.  Św. Paweł, w Hymnie o Miłości(rozdział 13 I Listu do Koryntian) zawarł nie tylko rzewne słowa o miłości, ale jeden z najtrafniejszych, najbardziej racjonalnych traktatów filozoficznych: Pisze tam: 

"po części bowiem tylko poznajemy(...) Teraz widzimy jakby nie jasno, w zwierciadle." 


Potwierdza więc subiektywność naszego poznania. Pisze dalej, że 


wtedy  ujrzymy "twarzą w twarz", "tak, jak sami zostaliśmy Poznani" 


Poznani przez Kogo? Dlaczego tak to akcentuje? Chodzi o to, że rzeczywiście warunkiem istnienia obiektywnej rzeczywistości okazuje się Istnienie Jej jednego Źródła mogącego poznawać, czyli mającego status osoby.(po uwzględnieniu niedomykalności procesu weryfikacyjnego w nauce, zależności pewnych stanów np. zachowania elektronów od tego, czy są obserwowane, nieuchwytności cząstki nieredukowalnej w fizyce i tajemnicy istnienia praw i rozumienia) 


Również pojęcie dyskursu Pan Krzysztof Karoń w podobny sposób, co subiektywność/relatywizm/konstruktywizm/a nawet strukturalizm, zdaje się traktować podejrzliwie, czym w połączeniu z nieuprawnioną kategorycznością swoich sądów i kwantyfikatorami zraża do nich czytelnika, jakby narzucana im przez lewicowych ideologów interpretacja była ich immanentną częścią. Nie jest.

Podobnie jest z wolnym rynkiem, kapitalizmem, i liberalizmem.
To, co Pan Krzysztof tym pojęciom i ich wszystkim użytkownikom  przykleja jest niekonieczną ich interpretacją. Nie dajmy sobie jej narzucić, bo wtedy przejmujemy lewicowe kategorie.
Pan Krzysztof dokonuje tych nieuprawnionych sądów w takich wypowiedziach:

"Wolny rynek, to całkowita fikcja" 

Nie ma człowieka całkowicie wolnego, a jednak o człowieku, który nie jest niewolnikiem mówimy po prostu, że jest wolny. Nawet jeśli pod pewnymi względami podlega przymusowi, ograniczeniom wolności. I tak samo możemy mówić o "wolnym rynku", jak o wolnym człowieku".

"Wyjaśnienie realnej treści pojęcia "wolność" jest kwestią zasadniczą. Właściwe tj. zgodne ze znaczeniem tego słowa rozumienie pojęcia wolności(...) Tu pisze jakby rzeczywiście uznawał, że słowa są przyspawane do znaczeń przez przyrodę.


str. 390: "Anglosasi nie odróżniają cywilizacji od kultury, co samo w sobie jest kuriozum" Pan Karoń wymyślił sobie swoją, błędną definicję kultury i dziwi się, że sto lat temu jej nie znali.

Dlaczego uważam ją za błędną? Jaka to definicja?:


"kultura to wszystko to, co człowiekowi życie utrudnia, a cywilizacja to WSZYSTKO TO, co życie ułatwia", 

Ani wszystko to, ani utrudnia, a ni ułatwia.
Utrudniają, czy ułatwiają życie różne inne rzeczy, które kulturą nie są, dlatego  definicja ta nie zawiera żadnego elementu, który decydowałby istotnie o tożsamości kultury, czy cywilizacji, czyli tego, co je odróżnia od innych jakości i aspektów rzeczywistości. Burze, powodzie, wilki też życie utrudniają, a nie są zaliczane powszechnie do kultury.

Zadziwiające jest to, że wcześniej Pan Krzysztof opisał świetnie etymologię słowa "kultura", wywodząc je od łacińskiego colo, colere, colui, cultum(dodam, że słowo to oznacza oprócz uprawy roli, cześć religijną, szacunek, stąd nasze kultywować ziemię ,ale i tradycję), od jego użycia w tradycji europejskiej. Szkoda, że nie wyszedł od etymologii przy słowie cywilizacja, co jest pewną niekonsekwencją. Niestety podana przez niego na końcu krótka definicja jest po prostu niekonsekwentna, co już uzasadniłem.


luty 2019:
Uogólnienia Pana Krzysztofa Karonia Problemem nie jest to, czy rażą, czy nie raża, ale to, że wrpwadzają w błąd, że autor popada w sprzeczności, a przez swe zdecydowanie, charyzmę, przekazuje błędne informacjae swoim fanom, a Ci dopiero od niego dowiadują się o pewnych rzeczach i przez to, nie dają sobie później nijak wytłumaczyć że jest inaczej. To jest wg mnie bardzo szkodliwe. To odrywa opd rzeczywistości. "Ja nie widzę, żeby Pan Krzysztof w swoich uogólnieniach mieszał te porządki. " Tylko Pan Krzysztof mówi "zawsze i wszędzie" o tym, co takie nie jest, czyli mija sięz prawdą. Kultura nie jest ani "tym, co człowiekowi życie utrudnia", a tym bardziej "wszystkim tym". Problem polega na tym, że wcześniej Pan Karoń deklarował, że będzie neutralny światopoglądowo i ograniczy się do opisu faktów, ale w wielu miejscach, choćby tu, to co pisze jest z faktami sprzeczne, jest subiektywną poetyką, której się wcześniej Pan Karoń wyrzekał. Bo życie utrudnić może choćby deszcz. A czasem może ułatwić. Poza tym kilka stron wcześniej Pan Karoń kategorycznie krytykował definicję Tylora, jakoby nie spełniała wymogu definicji, bo wymienia cechy i składowe kultury, bo nie jest precyzyjna itd, co jest subiektywną opinią Pana Karonia(a przecież sam się tych opini wyrzekał). Tymczasem w nauce istnieje taki rodzaj definicji, natomiast to, co Pan Karoń nazwał swoją definicją nijak nie spełnia wymogu definicji.

Umiejętność podkreślania rzeczy ważnych? Właśnie o to chodzi, że rozmija się z prawdą. I przy okazji atakuje radykalnie wszelkie głosy krytyki wobec siebie, co podchwytują jego zagorzali fani, czego przykłady są choćby tu: https://misjakultura.blogspot.com/2018/11/krzysztof-karon-odpowiada-na-krytyke.html Realizm a idealizm Jeśli chodzi o relatywizm, to niedostrzeganie relatywności ludzkiego poznania jest sprzeczne z rzeczywistością, z faktami, z tym, co zauważył choćby św. Paweł, w jednym z najdoskonalszych wg mnie traktatów filozoficznych. O tym choćby w poniższym zbiorze niektórych notatek na marginesie książki: Powrót do rzeczywistości Nie jestem wolnościowcem z książek, ale z życiowych doświadczeń. Nie czytam ideologów takich jak Mises, czy Hayek. Wolnościowość rozumiem jako ograniczenie państwowych biurokratyzmów i socjalizmów, które utrudniają uczciwe zarabianie, a forsują kombinowanie i oszukiwanie. Ja to widziałem w swoim życiu, pracując na liniach produkcyjnych, w urzędach, przy kopaniu rowów, instytucjach publicznych, zanim o tym usłuszałem od Korwinów i innych. Wolny rynek nie może mieć woli. A kto powiedział, że słowo "wolny" oznaczać może tylko postawę osoby? Dlaczego mamy tak ograniczać to słowo? Bo Pan Karoń, czy inny człowiek tak znaczenie tego słowa ograniczył? Wolny może być np. chów, może być wolnobieg. Pan uważa, że ja ulegam, a ja uważam, że Pan ulega frazeologii Karoniowej, która jest w niektórych(acz istotnych) punktach wewnętrznie sprzeczna i niezgodna z rzeczywistością. Totalitaryzm wynikkający z wolnego rynku i marzycielstwo. Czarnowidztwem, (czyli marzycielstwemnegatywnym), jest wyciąganie wniosku, że dziki kapitalizm wynika z wolnego rynku. Nie! dziki kapitalizm wynika z nieuczciwości i jest jescze bardziej możliwy w interwencjonizmie państwowym, bo silniejszy sobie tworzy prawo państwowe tak, by jemy sprzyjało. Wolny rynek tej moralności kalego nie znosi tak, jak pieprz nie soli. To, że ktoś postuluje dodanie pieprzu nie znaczy, że uważa, iż pieprz dodatkowo zupę posoli. Tak samo postulat wolnego rynku nie dotyczy uczciwości. Uczciwość załatwia postulat prawa. ale to inna rzecz. Wg mnie hasłem, utopią jest przyspawanie słowa "wolny rynek" do takiego jego znaczenia, które rzeczywiście jest negatywne. "Wolny rynek" to termin, to zbitka brzmień i literek, które nie muszą mieć takiego znaczenia jakie forsuje Pan Karoń i je wtórnie racjonalizuje! Już wytłumaczyłem(mówiąc o prawie), że wolny rynek nie musi być sam, nie musi oznaczać dzikiego kapitalizmu! W pewnym sensie bowiem stan człowieka ożenionego nie jest "wolny", ale w innym sensie ten człowiek dalej jest wolny, nie stracił wolności. To samo słowo. Totalitarnie, to Pan Karoń narzuca tu jedne jedyne znaczenie słów, i to sprzeczne z rzeczywistością, która pokazuje, żę poprawnych znaczeń słowa, kontekstów jego użycia może być więcej. Totalitarnie stwierdza: "całkowicie się Pan myli", itd, podczas gdy to stwierdzenie jest "całkowitą pomyłką" Prezyzyjny język Język Pana Karonia jest w wielu miejscach wewnętrznie sprzeczny. Precyzyjny tylko w brzmieniu, w sformułowaniach, w deklaracjach. Zaprzecza bowiem obiektywnemu faktowi, jakim jest arbitralność języka. Tak się składa, że relacji między językiem a rzeczywistością trochę czasu poświęciłem, bo w ramach studiów zauważyłem pewną cechę kultury "wyższej" jaką jest przejęzykowienie i antyrytualizm. Badałem komunikaty pozawerbalne w życiu ludzi na wsi, całe systemy znaków zakotwiczonych w ich codziennych pracach. Sprawy, które porusza Pan Karoń nie był dla mnie nowe, bo musiałem o nich po wielokroć słuchać i czytać na studiach. W wielu miejscach Pan Krzysztof po prostu pochopnie ocenia, swoje wątpliwe interpretacje, np. Wiktora Turnera przedstawia jako fakty(bo przecież jak stwierdza w jego książce nie ma interpretacji). Myli się w absolutyzowaniu marksistowskiej interpretacji słowa dyskurs.

stare: 

Warto zrobić jak św. Tomasz z Akwinu i w pogańskiej filozofii dostrzec to wszystko co trafne.
Pan Krzysztof Karoń używa nieuprawnionych kwantyfikatorów, i krytykuje innych tak, jakby definiowali pewne pojęcia tak, jak on, podczas gdy de facto, definiują je inaczej. Np. słowa wolność, kultura, cywilizacja, barbarzyństwo, magia, dyskurs. Zacznijmy od słowa DYSKURS. Pan Krzysztof piętnuje używanie tego słowa, jako synonimu dyskusji, jakby Habermas to słowo wymyślił. NIe! Habermas to słowo zawłaszczył. Przykład? Bajka Krasickiego(Habermasa wtedy na świecie nie było):
 Był dyskurs o słowiku: «Wdzięk jego śpiewania —

Rzekł czyżyk — tak jest miły, że aż do świtania

Od zmroku gotów jestem słuchać jego pieśni».

Toż samo powtarzali śpiewaczkowie leśni,

5
Toż samo i zwierzęta. Osieł, mało dbały,

Gryzł chwasty na ustroniu; więc się go spytały:

«A ciebie czy ten jego głos wdzięczny poruszył?»

«Mnie?… Jakem się odezwał, zarazem go zgłuszył».

"Nie ma ostrężyn, są tylko jagody!" Nie ma nie ma nie ma ... jeeeest! :) "To nie jest żaden ksiądz wikary, to ksiądz Zdzisek!" Nie mylmy słów z rzeczywistością. Niestety Pan Karoń pomimo wielkich zasług brnie w te nieporozumienia: jakby znaczenia były przyspawane przez przyrodę do słów. Nie są. Taki jest FAKT. Pan Karoń twierdzi więc, iż nazywanie cywilizacją tego, co na kontynencie zwie się kulturą, to błąd Tylora i innych anglosasów(i nie tylko) To tak, jakby twierdzić, że błędem jest nazywanie warzyw jarzynami, abo, dworu polem, albo butelki flaszką. Jedni wychodzą na pole, a inni na dwór.
Lewactwo(co w tym słowie jest obiektywnie nie tak?), lewica- "takie pitu pitu a walizka po peronie skacze" - cytując klasyka.
str. 390, Krzysztof Karoń pisze: "Anglosasi nie odróżniają cywilizacji od kultury, co samo w sobie jest kuriozum" Pan Karoń wymyślił sobie swoją, błędną definicję kultury i dziwi się, że sto lat temu jej nie znali.

KULTURA I CYWILIZACJA
Niemal wszystko co w niej jest znałem już wcześniej ze strony i filmów. Książka mnie irytuje: tym, że obok siebie występują genialne wnioski a chwilę dalej wnioski pochopne, przesadna pewność, tam, gdzie nawet ludzie zajmujący się daną sprawą całe życie się spierają, nieuzasadnione kwantyfikatory("Wolny rynek, to całkowita fikcja", całkowicie się Pan myli", kultura to wszystko to, co człowiekowi życie utrudnia, a cywilizacja to WSZYSTKO TO, co życie ułatwia", )  fałszywe alternatywy, takie stwierdzenia, które to, co dobre mogą zasypać.

Widoczne jest to w dyskusjach z fankami i fanami Krzysztofa Karonia, którzy dopisują krytykom choćby słowa Krzysztofa Karonia, wszelkie niecne postawy, ukryte błędy, których nie wyznają.

Niestety Pan Krzysztof atakuje radykalnie wolnościowców, z użyciem kwantyfikatorów(wiem, to pewnie takie zapędzenie się, schemat językowy, skrót), które sprawiają, że ludzie będący pod wpływem jego charyzmy biorą to dosłownie.

Pan Krzysztof zarzuca mi, że myślę Habermasem, gdy zaznaczam, że

słowa nie są przyspawane do znaczeń, przez przyrodę, że nie można przypisywać wolnościowcom takiego samego rozumienia słowa "liberalizm" jak "liberałom ideologicznym", czy papieżowi Leonowi XIII. Osobiście uważam, że wolnościowcy powinni porzucić termin liberalizm, bo większość ludzi rozumie go inaczej, a słowo, to nie jest rzecz o którą warto kruszyć kopie. Chodzi o znaczenie, o logos.

LIBERALIZM KAPITALIZM
Tak się składa, że odrzucając wolnościowe idee, zaprzepaszcza się szansę na realizację tego, do czego Krzysztof Karoń nawołuje, do produkowania dóbr. To wolnościowcy w ogóle rozszerzyli  świadomość tego, że przy obecnej biurokracji, ograniczaniu wolności produkcji ludzie nie będą mogli produkować realnych dóbr,  bo nie będzie im się to opłacało. Opłaca się to tylko tym, którzy mają układy i mogą lobbować u władz  centralnych, by pisała prawo pod nich, szła na ustępstwa, a później mogą wykorzystać kapitał  na prawników, którzy zawsze ich obronią albo na płacenie kar, dla nich symbolicznych, a dla małego przedsiębiorcy morderczych. Oczywiście oszust i złodziej będzie oszustem i złodziejem nawet przy uwolnieniu nas od centralnych ,państwowych ograniczeń i biurokracji. Ale wbrew pozorom będzie miał trudniej. A uczciwy będzie miał łatwiej. To nie jest tak, że chcą pozwolić mu wyzyskiwać, jak sugeruje Krzysztof Karoń. Oni mówią wszakże o prawie(trochę jak ordoliberałowie), a wyzysk, to kradzież, która byłaby sprzeczna z prawem, nieuczciwa. Mówią o prawie, i ich "wolny rynek" istnieje obok prawa.

Pan Krzysztof mówi, że "wolny rynek, to rynek, na którym wszystko wolno". A wolnościowcy mówią, że tak rozumianego wolnego rynku nie ma! Nie ma, bo wolność nigdy nie jest totalna. Prawo ją ogranicza. Nie tylko prawo ludzkie, ale i prawo przyrody.  Zwykłe ludzkie ograniczenia ją ograniczają. Oczywiście "wolno kraść"(istnieje taka możliwość), ale jednocześnie "nie wolno"(nie powinno się, ale i jest to ścigane przez prawo).   Pan Krzysztof Karoń zbyt przesadnie trzyma się pewnych słów, jakby miały one tylko jedno znaczenie przyspawane przez przyrodę. Prawdą jest, że do nauczenia produkowania dóbr jest potrzebny przymus, wychowanie, ale nieprawdą jest, że wolnościowcy tego nie rozumieją! Oni często o tym mówią, tylko używając innych słów.

str. 80 "Wolność jest pojęciem najbardziej zmitologizowanym". Najbardziej? Emocjonalny kwantyfikator, bo pojęć zmitologizowanych jest bardzo dużo i nie ma kryteriów, nie ma miary, by określić że wolność jest bardziej zmitologizowana od innych, o ile w ogóle jest.
A czy jest? Problem polega na tym, że wg mnie nie. Jest wiele pojęć z powykręcanym znaczeniem, czyli z wewnętrznie sprzecznych, ale wolność akurat do nich nie należy.
Wolność umożliwia zarówno dobro, jak i zło. Jestem wolny, mogę ukraść i zabić.

To, że jestem wolny nie znaczy, że wszystko mi wolno w znaczeniu "wszystko mogę". Nie wszystko mogę. Ograniczają mnie ułomności mojego człowieczeństwa, czas i przestrzeń, itd.
Co to znaczy "wolno" To słowo ma wiele znaczeń. Czasem mówi się "nie wolno" w znaczeniu "nie powinno się". Ale mimo iż nie wolno mam możność zabić!
Inne znaczenie jest w Biblii "wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi mi korzyść" To wolno oznacza "mogę", "potrafię", przy czym w domyśle jest "wszystko, co potrafię, to mogę".
"Tymczasem Pan Krzysztof pisze, że wolny rynek, to rynek, na którym wszystko wolno." I teraz pytanie: które znaczenie słowa "wolno" ma Pan Krzysztof na myśli?
Równie dobrze można bowiem napisać: "wolny człowiek, to człowiek, któremu wszystko wolno".
Tymczasem owszem, wolność polega na tym, że człowiek mozę zrobić źle, albo dobrze. A ograniczenia, to już inna sprawa, one istnieją obok wolności. Prawo ogranicza wolność, ogranicza możliwość kradzieży.

To pokazuje fakt, jakim jest względność języka.

KK pisze: "Wyjaśnienie realnej treści pojęcia "wolność" jest kwestią zasadniczą. Właściwe tj. zgodne ze znaczeniem tego słowa rozumienie pojęcia wolności(...) Tu pisze jakby rzeczywiście uznawał, żesłowa są przyspawane do znaczeń przez przyrodę. A to przeświadczenie jest sprzeczne z faktem arbitralności języka.
Wolność ma po prostu granice i istnieje obok niej przymus.

WYZYSK
"Wolnościowcy" wcale nie są zwolennikami tego, co Pan Karoń nazywa "wyzyskiem". Oni są zwolennikami wolności i prawa, a prawo zabrania kradzieży, czyli mi. in. wyzysku, rozumianego jako kradzież czyjejś pracy i jej efektów. "Wyzyskać" należy czas i rzeczy i w tym znaczeniu używa tego słowa Korwin-Mikke, czego nie zrozumie Krzysztof Karoń i jego zwolennicy, jeśli będą traktować znaczenia, tak jakby były przyspawane przez przyrodę co słów, czego przykłąd dałem w powyższej wypowiedzi Pana Krzysztofa.

To wielki błąd, który prowadzi do fałszywych alternatyw. Te niszczą możliwość przywrócenia etosu pracy, który wbrew opinii Pana Krzysztofa będzie możliwy tylko przy realizacji podstawowych postulatów wolnościowców. Nie stanie się to, jeśli Pan Krzysztof będzie ich ludziom obrzydzał.

85 - "Niezbywalnym warunkiem realnej wolności jest dobrobyt" 1. Realna wolność nigdy nie jest totalna, zawsze ma granice. 2. Wolność może mieć więc taki zakres, który dobrobytu nie wymaga. 3. Miara "Dobrobytu" jest względna. Dla jednego zaczyna się tu, a dla drugiego gdzie indziej. W średniowieczu nie było, łazienek i kanalizacji w dzisiejszym rozumieniu, a mógł być dobrobyt. Dzisiaj są one w naszej kulturze warunkiem dobrobytu, podobnie jak komputery.
Wolność oprócz granic, czyli zakresu ma też jakiś podmiot, i przedmiot.
Możność jako aspekt wolności -wolność do.
Zgoda. Wolność od i wolność do to aspekty tej samej wolności +
KK Karoń myli spór o terminy ze sporem o istotę rzeczy.

"To, co Berlin nazywa wolnością negatywną i co jest podstawą liberalizmu i libertarianizmu jest pustym frazesem, którym można mamić ludzi całkowicie ignorujących realia życia."
Stwierdzenie bardzo stanowcze, ale fałszywe. Ta stanowczość narzuca się ludziom i nie dociera do nich jego błędność.
"Pustym frazesem"? Niby dlaczego? To, co Berlin nazwał wolnością negatywnąrzeczywiśćie istnieje, i nie wyklucza wcale istnienia wolności pozytywnej, czy możności. To, że ktoś mówi o krowie nie znaczy, że wyklucza istnienie trawy!
Kradzież dóbr- kradzież wolności - Nie. Kradzież dóbr ma jakiśzwiązek z "kradzieżą" wolności, ale nie jest z nią tożsama.
"wysiłek temu poświęcony jest tak wielki, że nie ma możliwości rozwijania innych, zsczególnie tzw. wyższych potrzeb." autonomizm? o co chodzi?

Ani samowystarczalność, ani specjalizacja nigdy nie są całkowite.

"434 "W tym miejscu wychodzi na jaw cała hipokryzja relatywizmu kulturowego". Relatywizm kulturowy to nie człowiek. Nie może być hipokrytą;) Sam relatywizm kulturowy może być traktowany jako podejście badawcze, próba zawieszenia własnego sądu by zbadać kulturę obcą, a nie stwierdzenie, ze nie ma rzeczywistości obiektywnej.
Znaczenie nie jest przyspawane do słowa "relatywizm" przez przyrodę.
Pan Karoń zdaje się przejmować od marksistów fałszywe alternatywy rzeczy, które istniją razem i się nie muszą wykluczać:
obiektywizm - subiektywizm(relatywizm)
idea - rzeczywistość
strukturalizm - funkcjonalizm
Tymczasem w naszej tradycji istnieje i jedno i drugie. Obiektywna rzeczywistość to Boska Subiektywność, Boski Punkt widzenia.

I w tym momencie ukazuje się to konieczne uwikłanie, nieneutralność. Bez Boga rzeczywiście obiektywna rzeczywistość nie ma racji bytu I to moderniści oświeceniowi odrzucili Boga, a pozostali przy szukaniu obiektywności. Postmoderniści słusznie zauważyli, że przy założeniach modernistów rzeczywistości nie ma.
My zaś wiemy, że rzeczywistość obiektywna ma sens, tylko wtedy, gdy przyjmiemy istnienie jej warunku, jej Stwórcy, który własną "Subiektywnością" stwarza rzeczywistość.

Słuszne przesłanki dotyczące strukturalnej budowy świata wylewa z kąpielą fałszywych interpetacji dokonywanych przez marksistów jawnych i ukrytych. To tak jakby się dał wpuśćić w maliny.
Tak samo jest z konstruktywizmem. Trzeba odróżnić poziom poznania od rzeczywistości. Wg naszej tradycji "po części bowiem tylko poznajemy", "niedoskonale"(cytat z "1 Listu do Koryntian", z tzw. Hymnu o Miłości św. Pawła). Poznanie jest zawsze częściowe, dlatego jedni mogą widziećtą część, której inni nie widzę i inaczej konstruować obraz rzeczywistości.
Błędem niektórych konstruktywistów są tu też nie przesłanki, ale wnioski, że wobec tej konstruowalności obrazu świata, nie ma obiektywnego świata.

Tego typu fałszywe alternatywy stają się samospełniajacymi się przepowiedniami, w tym sensie, że  powodują przez atakowanych przejmowanie kategorii atakujących:
tzn. jeśli oni atakują obiektywną rzeczywistość mówią, że jest tylko subiektywność,
to my czując że uderzają w nasze wartości, w nasz obraz świata odpieramy ich atak atakiem głoszonej przez nich subiektywności.
Tym samy przejmujemy fałszywą opozycję przez niż skonstruowaną, bo subiektywność i obiektywność ze sobą nie walczą.
A zaczynamy psioczyć na wszystkich, którzy o istnieniu subiektywności mówią. A tym samy uderzamy w św. Pawła, w postawy naszej kultury.
Dajemy się złapać przez nich w pułapkę. Żeby się nie dać, trzeba chłodno stwierdzić, że to nie są rzeczy przeciwstawne.


462 Pisze, że samo przeciwstawienie natura-kultura jest stygmatyzacją. Nie jest. Wszak przeciwstawienie kultura- natura, wynika z tego, iż uznajemy człowieka za przekraczającego naturę, a kulturą nazywamy tylko owo więcej, tą część świata, która jest czymś więcej niż naturą, która jest przez człowieka ogarnięta, jego rozumem, wg jakichś wartości, praw i celów.
.
Kolor jest. Jego istotą jest bycie wrażeniem. Jeśli stwierdzimy, że nie ma koloru, to trzeba by było stwierdzić, że i kształtu i odległości i żadnej innej jakości nie ma. Jest tylko myśl, sprowadzona do binarnych opozycji... Pan Karoń chce uniknąć filozofii, a sam bardzo głęboko w nią wchodzi. I bardzo dobrze. Problem polega na tym, że niektóre jego deklaracje, i kwantyfikatory: "całkowicie się Pan myli" są nieuzasadnione. I jego zagorzałe fanki i fani, pobudzeni ową przesadną kategorycznością(szczególnie w ocenach postaw innych: wolnościowców, ) rozumieją to zbyt dosłownie i ze wściekłością dyskredytują każdy, nawet najmniejszy przejaw krytyki wobec słów Pana Krzysztofa.
To mu niestety robi tylko czarny PR. W odpowiedzi na to przeciwnicy Pana Karonia odrzucają wszystko, co Pan Karoń pisze. I robi się taka emocjonalna przepychanka oparta na fałszywych alternatywach i definicjach.

Dyskurs to słowo przez "Habermasów" zawłaszczone. Ono było używane dużo dawniej w znaczeniu podobnym do dzisiejszego.
Pan Krzysztof sam niby mówi, że nie wszystko, co mówią antykulturowcy, subiektywiści, a sam zdaje się wiele z ich słusznych przesłanek odrzucać pochopnie. Obiektywizm, subiektywizm: To, że nasze poznanie jest subiektywne, to fakt. Błędem jest tylko twierdzenie, że nie ma obiektywnej, rzeczywistości, albo rezygnacja z poszukiwania jej,z poszukiwania prawdy.
Nie możemy odrzucać przesłanek tylko dlatego, że wnioski z nich wyciągnięte są błędne. Bardzo często okazuje się, że przesłanki w istocie te wnioski "antykulturowców" obalają.


Uważam, że niezwykle cenna jest analiza związku między chciwością ,lichwą, wyzyskiem, kradzieżą, niewolnictwem a ściąganym przez kupców włoskich hermetyczno-pletońsko-manichejsko-okultustyczno-kabalistycznym zlepkiem ideologii wschodnich pomagających rozwalić chrześcijańskie bariery dla tych zachowań, które to rozwinęły się w kataryzmy, protestantyzmy, marksizmy i teorie krytyczne.


Pewne kwantyfikatory("całkowicie się myli" , "kultura to WSZYSTKO TO...")są nieuzasadnione, dążenie do neutralności(deklarowane na początku książki) jest nieuzasadnione, bo wiedza nie istnieje bez wartościowań, jej selekcja i podział(w tym podział nauk) z wartościowań wynika. Można wszak w ogóle nie zastanawiać się nad atomami, czy komórkami żywymi. Można świat opisać inaczej. (Można nie uznać za wartościowe istnienia nauk w naszym rozumieniu, można nie wydzielić fizyki, biologii i chemii, można poprzestać na wyjaśnianiu symbolicznym - przodkowie a nie żadna grawitacja strącają jabłka z drzew...). Przedstawiane przez Pana Krzysztofa definicje nie mogą być więc podstawową "wiedzą społeczną", czyli taką, co do której różne opcje światopoglądowe będą się zgadzać, bo te różne opcje nie tylko różnie wartościują, ale różnie rzeczywistość w wyniku tych wartościowań opisują i kategoryzują.

Pan Krzysztof pisze, że "kultura to wszystko to, co człowiekowi życie utrudnia". To przykład nieuzasadnionych kwantyfikatorów. Ani "wszystko to" ani "utrudnia" to kreślenia, które nie pozwalają nazwać tego zdania definicją, ponieważ jest wiele rzeczy, które człowiekowi utrudniaja życie, a kulturą nie są, np. kataklizmy, stado wilków, powodzie, czy szarańcza.
Wcześniej Pan Krzysztof bardzo ciekawie wskazuje na etymologię, na łacińskie "colo, colere, colui, cultum", czyli uprawę ziemi.  Słusznie wskazuje, że kultura wiąże się z trudem, ale kulturą jest bardziej sam trud wg pewnych zasad, praw, reguł, dążący do pewnych celów, a nie to, co człowiekowi życie utrudnia! Jest na odwrót. TO, co człowiekowi życie utrudnia, to natura, a kultura, to trud przezwyciężania w imię pewnego sensu i celu, wg pewnych zasad.
Rozumiem, że to może być takie mówienie z zapędu. Problem polega na tym, że Pan Krzysztof wcześniej krytykował np. definicję E. B. Tylora, mówiąc że to nie definicja, bo jej autor wymienia elementy, a definiowanie nie na tym polega. I tu jest zonk. Definiowanie wg jednego polega na tym , wg innego na czymś innym, to kwestia umowy, a nieobiektywnej wiedzy, znaczenia nie są przyspawane przez przyrodę, czy Pana Boga, do słów.
Tymczasem w nauce istnieje rodzaj definicji polegający na wymienieniu przykładów, elementów składających się na dane zjawisko. Jest to definicja składnikowa.
Pan Krzysztof nazywa Cywilizacją wszystko to, co człowiekowi życie ułatwia. Tu jest taki sam problem jak z jego definicją kultury. Czasem człowiekowi może życie ułatwić czynnik przyrodniczy. Krytykuje Tylora, który używa tych terminów zamiennie. A czemu nie?
To kwestia umowy, tradycji językowej, która jest subiektywna.

Męczę się, jak rzetelnie tą książkę ocenić, bo jest w niej dużo założeń niewyrażanych wprost, jest bardzo dużo nieuzasadnionej pewności siebie i zaprzeczeń wcześniejszym deklaracjom. Ludzie nieobeznani z tematem są łatwo podatni na tą sugestywność Pana Krzysztofa, który z niewątpliwie cenną wiedzą przemyca pewne pomyłki poznawcze. Później będą go dogmatycznie bronić, będą pewni, że to są neutralne fakty...
Trudna sprawa.

--------
anty- czynnik wartościujący, nawet jeśli to techniczny opis faktu, że to przeciwieństwo kultury, to sama kultura jest czymś wartościowanym pozytywnie. Nawet jeśli autor ma zamiary, to używa pojęć emocjonalnie zakodowanych w głowach czytelników. Jeśli są nimi ludzie nieznający poruszanych tematów, nieczytający opisywanych książek, to będą tymi uproszczonymi kategoriami myśleć nawet wbrew intencjom autora. Trzeba to brać pod uwagę, bo to nie ich wina. Oni po prostu maja inne obowiązki zajęcia i kompetencje, niż zgłębianie tekstów pisanych antropologów kulturowych socjologów i filozofów.
Pierwsze wyjaśnienie, jakie usłyszą, biorą za jedyne, za obiektywny fakt. Zapominają, że wcześniej też tak ludzie robili, a później się dziwili, że się mylili(np. w sprawie co, wokół czego krąży: słońce wokół ziemi, czy ziemia wokół słońca), Skoro się pomylili, to warto brać pod uwagę, że coś przeoczyli, że istnieją inne wyjaśnienia.
Z pewnej perspektywy obiektywnie widać, że nogi u stołu są trzy. I tą perspektywę niektórzy będą nazywać obiektywnym faktem i kłócić się z tymi, co widzą cztery, lub dwie.
I do tego nawiązuje komentarz o zdefiniowaniu pojęć, o tym, że marksizm opanował język i trzeba naprawy pojęć
fałszywa alternatywa: Dwór- "pole"                 napis krowa - dźwięk krowa - realne zwierze zwane krową.
fałszywa alternatywa: różowa krowa, białą krowa, rzeczywistość: różowa z jednej, białą z drugiej
fałszywa alternatywa: Ksiądz Zdzisek - ksiądz wikary
Religia - człowiek religijny uznaje swój religijny światopogląd za przedstawiający obiektywną rzeczywistość.  Nadprzyrodzoność jest nawet bardziej obiektywna i wiążąca niż materia.
Postulat wiedzy obiektywnej jako zbioru faktów neutralnych światopoglądowo jest niemożliwy do realizacji( co okazuje się w dalszej części książki. Przykłady). Faktem jest istnienie sporów co do tego, co co przez obie strony jest uznawane za obiektywny fakt, problemem jest też istnienie zmian w "udowodnionej" wiedzy naukowej(patrz teoria Newtona, teoria kwantowa)

 Momentami książka sprawia wrażenie notatek z licealnych lekcji z historii, czy z wykładów na etnologii. Klamrą jednej i drugiej książki jest wychowanie, w środku problematyka cząstek elementarnych i substancji, wolności, u mnie też był rozdział: "Co robić?" u siebie nie opisuję historii, ale analizuję treści ponadhistorycznie, testuje pewne błędy logiczne, miejsca, gdzie jedno z drugiego nie wynika. Pan odpowiadając na pytanie: co robić?, proponuje wychowanie, kształcenie, rozumienie jako przekazywanie pewnej wiedzy społecznej, jak zrozumiałem w formie werbalnej. Ja,  zgadzając się, że to potrzebne uważam, że trzeba słowa, słowa, słowa, trezba uprzedzić czynem znaczącym, pokazywaniem, i tłumaczeniem w praktyce, uczeniem dzieci roboty, i kodowaniem symboliki, światopoglądu, również religijnego, w tym codziennym mozole, w walce o chleb i dach nad głową, w uprawie ziemi, od której wywodzi się słowo "kultura".  Uważam, że tu dobrą drogę wskazał Jezus Chrystus czyniący swoimi znakami zasiew, pasterstwo, rybołówstwo, słońce, wiatr, wodę, chleb i wino czyli proste prace i podstawowe elementy.



17-18 ? "religia nie miała jeszcze związków z moralnością. Starożytni Bogowie, mogli być amoralni" Prezentystyczna, zawężona definicja religii. Nie wiemy, czy nie miała, to powtarzanie pewnych wątpliwych zgaduj-teorii. Moralność mogła być po prostu inna, co można wywnioskować również ze słusznego stwierdzenia Krzysztofa Karonia z innego miejsca książki, że dzisiejsze rozumienie moralności, równych standardów wprowadziło chrześcijaństwo.

18 "o materii nie ma już mowy" Nie. materia jest właśnie tym, co opisuje model standardowy. Okazuje się po prostu czymś innym się wydawało wcześniej. le to dalej materia.
Poziomy nie są stałe, ale względne.  Poziom mikro może się okazać poziomem makro dla jeszcze niższego poziomu, jeśli go odkryjemy(atom jest poziomem makro dla kwarków), a poziom kosmo, może się okazać poziomem makro(dawniej poziomem kosmo mógł być układ słoneczny, później poszerzył się o galaktyki). Te nazwy poziomów są relacyjne, a nie bezwzględne.

"W świecie makro życia nie można stworzyć..." Ale życie można uznać, za to, co po prostu wyszło i ten stan uznajemy za szczególny dzięki założeniom światopoglądowym oraz konstrukcji naszego mózgu, który te podobieństwa do nas samych zmysłowo wychwytuje.

21 fantomy " ani otoczenie, ani sam organizm nie mają ani zapachu, ani smaku" platonizm .Mają. Tym smakiem i zapachem czyli....? jest właśnie świat materialnych cząstek złożony w takie a nie inne struktury wyższego rzędu, i w taki a nie inny sposób oddziałujący na nasze zmysły. Zapach i smak istnieje obiektywnie jako reakcja zmysłów i pewnych substancji. PO prostu- tak jak w przypadku materii, która niby nie istnieje- okazuje się iż inna jest natura tych zapachów i smaków niż się mogło wcześniej wydawać.

Kwarków nie było, jeśli nie były pomyślane.?  Świat sprowadza się po prostu do myśli, do dzielenia i wiązania."Jeśli człowiek widzi pomalowaną na zielono ścianę, to ściana ta na pewno nie jest zielona".
 Jest zielona. bo zieleń, tak samo jak kolor w ogóle, czy inne doznania zmysłowe istniejąjako wrażenia, wynikająca z takich, a nie innych, obiektywnych reakcji między cząstkami elementarnymi składającymi się na zmysły a cząstkami elementarnymi, w tym fotonami składającymi się na doznawaną rzeczywistość.

Równie dobrze możnaby było powiedzieć, że tej ściany wo ogóle nie ma. Są tylko cząstki elementarne, które się na nią składają. Widzę, zieleń, więc to widzenie istnieje. Naturą koloru jest fakt iż jest widziany.

Tożsamość ściany jest jako taka związana z aktem poznawczym. Podobnie tożsamość fotonów i bozonów, których co prawda nie widzimy, ale które możemy sobie POMYŚLEĆ!

24 "z biologicznego punktu widzenia jest najwyżej rozwiniętym zwierzęciem". Z biologicznego punktu widzenia nie ma "wyższego" , a ni niższego stopnia rozwoju tak rozumianego. Mozę być najwyższy organizm, albo najbardziej złożony organizm. A tego, że człowiek jest najbardziej złożonym organizmem nie ma jak stwierdzić. Stwierdzenie, żę cechy ludzkie są najwyższe to wartościowanie spoza nauki. Nauka może stwierdzić, tylko różność. Równie dobrze można uznać organizmy prostsze, za lepsze, właśnie ze względu na ich prostotę. Czy przystosowanie do życia jest tu obiektywnym kryterium? Nie, bo niby czemu? Równie dobrze można uznać krótkość życia, czyli krótkość mordowania się przy wyższej jakości różnie rozumianej za lepszość.
"najgorzej przystosowany do przetrwania" niekoniecznie
 Te założenia są pozabiologiczne i pochodzą ze światopoglądu, podobnie jak założenie, kiedy zaczyna się życie ludzkie:
Kwestia początku życia ludzkiego to bardziej kwestia logiki.

NAUKA POTWIERDZA, ŻE PŁÓD, TO NIE DZIECKO, A HOMOSEKSUALIZM JEST ZDROWY?

Nauka nie ma tu aż tak wiele do powiedzenia! To sprawa światopoglądu, wiary(niekoniecznie religijnej), założeń uprzedzających naukowe definicje, metody i wyniki badań!.
Nauka może tylko pokazać jak wyglądają biologiczne  procesy. A czy je nazwiemy człowiekiem, czy nie to już sprawa światopoglądu! Owszem, nauka nie może być od niego wolna, bo musi mieć jakieś terminy, definicje i cele. Założenia te nie są jednak czymś, co nauka wnosi do naszej wiedzy, ale co dostaje, co ją uprzedza!
Niestety niektórzy obrońcy dzieci nienarodzonych i przeciwnicy sodomii dają się  wpuścić w maliny i sami bronią swoich tez twierdząc, iż nauka udowadnia że człowiekiem się jest od poczęcia, zamiast powiedzieć, że nauka nie ma tu aż tak wiele do powiedzenia!
25 - założenie, żę człowiek jest jakośćiowo różny od zwierząt jest pozanaukowe, nauka biologiczna, może go w ogóle nie uwzględniać. Jeśli tylko tak robi kognitywistyka, to dobrze. Jej problemem moę być co innego, przemycanie własnej ideologii, przy jednocześnym krytykowaniu innych za to samo.

"nie ma żadnych szans na to, żeby jakiekolwiek zwierze samodzielnie opanowało matematykę wyższą.

człowiek nie może się sam zrealizować"- RACJA.

27" dla uniknięcia dyskusji światopoglądowych"
"celowość zakłada istnienie jakiejś świadomości określającej cel"
"Człowiek jest najwyższym, co do stopnia złożoności i najpóźniejszym produktem ewolucji"- to założenie światopoglądowe.
kultura, 60
KK twierdzi, że definicja Tylora nie jest definicją, bo wymienia składowe, tymczasem istnieje coś takiego jak definicja opisowa. TO nie jest neutralny fakt, ale opinia Pana Krzysztofa, do której oczywiśćie ma prawo, ale skoro prosi o krytykę, to mówię, że jej nie podzielam i widzę jej gryzienie sięz wcześniejszą deklaracją ograniczenia się do opisu faktów

Powiązanie słowa z jego znaczeniem może być różne. Decyzja na konkretne powiązanie wynika ze światopoglądu. Podobnie jest zarówno ze słowem "definicja", jak i słowem "kulura". Nieneutralność, nieobiekywność tego związku jest neutralnym i obiektywnym faktem.
Precyzyjniej byłoby zapytać: co nazywamy kulturą.
Twierdzenie, jacy byli praludzie, że noworodki są jak praludzie, to wynik założeń, a nie obiektywne fakty.
Słowo postęp ma w sobie wartościowanie. Dlaczego samochody i komputery uznajemy za wyższy etap, niż skomplikowane systemy pokrewieństwa i klasyfikacji duchów, bądź roślin w społecznościach uznanych przez nas za "prymitywne"?
Co jest miernikiem wyższości? Czy samochody i długość życia dająnam więcej zadowolenia i szczęścia? Czy przekładają się na jakość życia?

72 -" i przy takim, właściwie zerowym stanie techniki" Skąd wiemy jaki ten stan był? A może ta technika była na takim poziomie, że nie jesteśmy w stanie jej dostrzec? A może nie odkryliśmy jej.
"ten wysiłek podejmowali ludzie, którzy żyli na najniższym możliwym poziomie zaspokajania elementarnych potrzeb biologicznych" - to samo. Skąd wiemy? Nie wiemy.
W historii mogło nastąpić zapomnienie technologii.
Wnioskowanie KK na podstawie domysłów a nie faktów.
75- w tym okresie historii, kiedy raczej na pewno nie było świadomie tworzonej ideologii i społecznego programu działań".
Skąd na pewność? Wiemy, że wczorajsze pewniki okazały się dziś bzdurnymi domysłami. WIęcej powściągliwości w formułowaniu przesłanek, więcej ostrożności.
"cywilizacja lub kultura" Tak pisze Tylor, wg Pana Karonia to błąd. A dlaczego błąd?
77 "nawet system wartości współczesnej antykultury odwołuje się do pierwotnego szamanizmu" Odwołuje się, ale go przekształca, ale go nie zna. Odwołuje się więc do własnych wyobrażeń i redukcji tego szamanizmu(mówię o systemie wartości współczesnej kultury, a nie o KK). Samo istnienie takiej ogólnej kategorii jest konstruktem europejskim. A to, czy jest prawdziwy, czy nie, to już inna sprawa.

"Jedyną kulturą, jaka tworzyła cywilizację wysokich technologii jest kultura chrześcijańska i tylko system wartości chrześcijańskich(a mówiąc precyzyjniej katolickich(...) dzięki upowszechnieniu kultury w postaci etosu pracy umożliwił niespotykane poszerzenie sfery wolności.
OK.  umożliwił, ale technologie wysokie? Co jest kryterium ich "wysokości" I czy to kryterium jest obiektywne? Nie jest, jest subiektywne. Zależy od naszych celów, priorytetów, wartości, czyli światopoglądu.


WIEDZA SPOŁECZNA Dlaczego społeczna? W rozumieniu "wspólna"? Wspólna dla kogo? Płonne nadzieje.
Cała masa ludzi będzie uznawała podane informacje za nic nie znaczące, a zaproponuje zupełnie inny zestaw składowych wiedzy istotnej.
postulat NEUTRALNOŚCI ŚWIATOPOGLĄDOWEJ jest tu błędny, ponieważ życie społeczne wymaga selekcji faktów i wartościowań, a te mogą odbywać się tylko w imię światopoglądu, nawet jeśli nie będą tak nazwane.
97 kradzież. wg autora można albo wyprodukować, albo ukraść. Fałszywa alternatywa. Jest jeszcze dar. dobro przyjęte jako dar jest kradzieżą.
Moja definicja cywilizacji: Cywilizacja, to kultura która stałą się metakulturą.

"KULTURA to wszystko to, co człowiekowi życie ułatwia, cywilizacja, to wszystko to, co człowiekowi życie utrudnia".
Fałszywa definicja. Ani wszystko to, bo czasem wilki, grad i pioruny utrudniają człowiekowi życie, a czasem inne elementy przyrody je ułatwiają, a kulturą wyjściowo nie są. Nie utrudnia, a raczej jest trudem. Ale i to nie jest istotową cechą kultury. Jest przypadłością. 


112 "Tylko jedna jedyna kultura - europejska kultura katolicka- stworzyła cywilizację wolności i powszechnego dobrobytu"
Nie jest to oczywiste, bo miara dobrobytu nie jest obiektywna. Jest sprawą wartościowania a to należy do światopoglądu
113 Brak jednej definicji kultury nie jet dziwny. Nie znam pojęcia, tak często używanego, które miałoby jedną definicję. "Człowiek kulturalny" wysoka kultura osobista", "kultura łużycka", "subkultura", żywe kultury bakterii", "kultura ludowa", "kultura katolicka".

"Tworzenie precyzyjnych pojęć jest sprzeczne z wspólnie obowiązującym paradygmatem" Jakim? gdzie?
Nie. Tworzenie precyzyjnych pojęć jest pożyteczne i dobre.  Problemem i błędem jest mylenie ich, z obiektywną rzeczywistością i imputowanie innym własnych definicji i dyskusja z nimi jakby je tak jak my rozumieli, podczas, gdy rozumieją je inaczej.
Wynika to z mylenia definicji z rzeczywistością.

DYSKURS- pojęcie używane już w starożytności i w bajkach Krasickiego w znaczeniu zbliżonym do dyskusji, do sporu nawet.
Liberalizm zły
Nacjonalizm zły
Tak, złe mogą być konkretne znaczenia tych słów ale nie wszystkie, ale nie same słowa! No i złe z perspektywy jakiegoś światopoglądu.
Trzeba ustalić o które znaczenia chodzi i nie można rozciągać tych znaczeń na wszystkich, którzy tych słów używają.
117 Błędem nie jest stwierdzenie, że język jest narzędziem nieneutralnym. To prawda. Błędem mogą być wnioski z tego stwierdzenia wyciągane co do natury rzeczywistości.
Nie możemy odrzucać przesłanek tylko dlatego, że wnioski są fałszywe.
Słowo "krowa" nie jest krową i nie jest do krowiego ogona przez przyrodę przyklejone

"434 "W tym miejscu wychodzi na jaw cała hipokryzja relatywizmu kulturowego". Relatywizm kulturowy to nie człowiek. Nie może być hipokrytą;) Sam relatywizm kulturowy może być traktowany jako podejście badawcze, próba zawieszenia własnego sądu by zbadać kulturę obcą, a nie stwierdzenie, ze nie ma rzeczywistości obiektywnej.
Znaczenie nie jest przyspawane do słowa "relatywizm" przez przyrodę.
Pan Karoń zdaje się przejmować od marksistów fałszywe alternatywy rzeczy, które istnieją razem i się nie muszą wykluczać:
obiektywizm - subiektywizm(relatywizm)
idea - rzeczywistość
strukturalizm - funkcjonalizm
Tymczasem w naszej tradycji istnieje i jedno i drugie. Obiektywna rzeczywstość to Boska Subiektywność, Boski Punkt widzenia.
I w tym momencie ukazuje się to konieczne uwikłanie, nieneutralność. Bez Boga rzeczywiście obiektywna rzeczywistość nie ma racji bytu I to moderniści oświeceniowi odrzucili Boga, a pozostali przy szukaniu obiektywności. Postmoderniści słusznie zauważyli, że przy założeniach modernistów rzeczywistości nie ma.
My zaś wiemy, że rzeczywistość obiektywna ma sens, tylko wtedy, gdy przyjmiemy istnienie jej warunku, jej Stwórcy, który własną "Subiektywnością" stwarza rzeczywistość.

Słuszne przesłanki dotyczące strukturalnej budowy świata wylewa z kąpielą fałszywych interpretacji dokonywanych przez marksistów jawnych i ukrytych. To tak jakby się dał wpuścić w maliny.
Tak samo jest z konstruktywizmem. Trzeba odróżnić poziom poznania od rzeczywistości. Wg naszej tradycji "po części bowiem tylko poznajemy", "niedoskonale"(cytat z "1 Listu do Koryntian", z tzw. Hymnu o Miłości św. Pawła). Poznanie jest zawsze częściowe, dlatego jedni mogą widzieć tą część, której inni nie widzę i inaczej konstruować obraz rzeczywistości.
Błędem niektórych konstruktywistów są tu też nie przesłanki, ale wnioski, że wobec tej konstruowalności obrazu świata, nie ma obiektywnego świata.

Tego typu fałszywe alternatywy stają się samospełniajacymi się przepowiedniami, w tym sensie, że  powodują przez atakowanych przejmowanie kategorii atakujących:
tzn. jeśli oni atakują obiektywną rzeczywistość mówią, że jest tylko subiektywność,
to my czując że uderzają w nasze wartości, w nasz obraz świata odpieramy ich atak atakiem głoszonej przez nich subiektywności.
Tym samy przejmujemy fałszywą opozycję przez niż skonstruowaną, bo subiektywność i obiektywność ze sobą nie walczą.
A zaczynamy psioczyć na wszystkich, którzy o istnieniu subiektywności mówią. A tym samy uderzamy w św. Pawła, w postawy naszej kultury.
Dajemy się złapać przez nich w pułapkę. Żeby się nie dać, trzeba chłodno stwierdzić, że to nie są rzeczy przeciwstawne.


462 Pisze, że samo przeciwstawienie natura-kultura jest stygmatyzacją. Nie jest. Wszak przeciwstawienie kultura- natura, wynika z tego, iż uznajemy człowieka za przekraczającego naturę, a kulturą nazywamy tylko owo więcej, tą część świata, która jest czymś więcej niż naturą, która jest przez człowieka ogarnięta, jego rozumem, wg jakichś wartości, praw i celów.
.
Kolor jest. Jego istotą jest bycie wrażeniem. Jeśli stwierdzimy, że nie ma koloru, to trzeba by było stwierdzić, że i kształtu i odległości i żadnej innej jakości nie ma. Jest tylko myśl, sprowadzona do binarnych opozycji... Pan Karoń chce uniknąć filozofii, a sam bardzo głęboko w nią wchodzi. I bardzo dobrze. Problem polega na tym, że niektóre jego deklaracje, i kwantyfikatory: "całkowicie się Pan myli" są nieuzasadnione. I jego zagorzałe fanki i fani, pobudzeni ową przesadną kategorycznością(szczególnie w ocenach postaw innych: wolnościowców, ) rozumieją to zbyt dosłownie i ze wściekłością dyskredytują każdy, nawet najmniejszy przejaw krytyki wobec słów Pana Krzysztofa.
To mu niestety robi tylko czarny PR. W odpowiedzi na to przeciwnicy Pana Karonia odrzucają wszystko, co Pan Karoń pisze. I robi się taka emocjonalna przepychanka oparta na fałszywych alternatywach i definicjach.

WOLNOŚĆ
Krzysztof Karoń zasugerował mi, że myślę, Habermasem, ale to on zasugerował mi  coś w moim odczuciu podobnego do Habermasa: wypreparowanie jakiegoś neutralnego zbioru wartości uniwersalnych, które mogą być podzielane przez wyznawców różnych religii. Tymczasem tego się nie da założyć. Nie ma neutralnej wiedzy na temat spraw koniecznych do życia społecznego.
Religia uznaje swoje opisy za obiektywne i rzeczywiste., I to rzeczywiste nawet bardziej niż poziom materialny. I ten poziom nadprzyrodzony ma konsekwencje w postaci takiego, a nie innego ujmowania i wartościowania rzeczywistości materialnej, a także wyboru jej aspektów jako ważnych i godnych uwagi. Samo zresztą kierowanie się logiką nie jest neutralne, bo wynika z wartościowania logiki. Najlepiej się po prostu przyznać w imię jakiego poglądu się wypowiadamy i pokazać, że takie uwikłanie w światopogląd jest faktem, jest czymś nieuniknionym.
"religia nie byłą traktowana jako źródło wiedzy, ale jako podstawa obyczajów stabilizujących strukturę społeczną. Powtórzenie frazesu, stanowiące fałszywą alternatywę. Religia byłą jednym i drugim.