Chrześcijaństwo to kompilacja poprzednich wierzeń?
Często pobożności ludowej, zarzuca się , że jest tylko powierzchownie katolicka, a tak naprawdę przechowuje głębokie pokłady wierzeń pogańskich, przedchrześcijańskich. Z zarzutem tym wiąże również podważanie chrześcijaństwa na podstawie twierdzeń, że jest ono kompilacją wierzeń poprzednich. Tymczasem jest wręcz przeciwnie. Katolicyzm swą prawdziwość-odwieczność wręcz uzasadnia tym, ze w dawnych religiach znajdują się jego "przeczucia", co dobitnie wyraził kard. Ratzinger:
Oczyma wiary można już było rozpoznać Jego znak wpisany w kosmos od początku świata i w kosmosie ujrzeć potwierdzenie wiary w ukrzyżowanego Zbawiciela. Dzięki temu chrześcijanie wiedzieli równocześnie, iż drogi historii religii zawsze zmierzały do Chrystusa, że jej oczekiwanie, wyrażone w wielu obrazach, prowadziło właśnie do Niego. I odwrotnie, oznaczało to, iż filozofia i religia darowały wierze obrazy i myśli, w których dopiero mogła ona w pełni rozumieć siebie samą.1]
Mity czekały na Tego, w Którym przedmiot pragnień stał się rzeczywistością. BXVI Jezus z Nazaretu
Chrześcijaństwo, to religia, która spełnia pragnienia religii poprzednich i wypełnia- uspójnia dotąd wybrakowany, a przez to zaprzeczający sobie religijny konstrukt owym "Consummatum Est" wypowiedzianym przez Chrystusa na drzewie Krzyża... Ale wypełnia, a nie obala.
Chrześcijaństwo właśnie na tym polega, że uznaje się za pierwsze rzeczywiste wypełnienie tego, co od wieków było przedmiotem pragnień- obrazów, zaszczepionych w naturalnej mentalności ludzkiej, ujawniającej się najpierw w mitach wyrażanych za pomocą działania- czyli w obrzędach, a później w mitach wyrażanych za pomocą słowa. Mit, to próba usensownienia i wyjaśnienia całościowego rzeczywistości. Nie było to możliwe, dopóki nie przyszedł Chrystus. Dotąd mogło być to tylko przedmiotem niepokonalnie niespełnialnych pragnień. Chrystus przyniósł "Mit", który był pierwszym i jedynym urzeczywistnieniem struktur generujących sens mitów poprzednich. "Mit" Chrystusa przestał być fałszem- słusznym oczekiwaniem skierowanym w niewłaściwą stronę. Mit Chrystusa stał się rzeczywistym celem słusznego oczekiwania. Ale tego oczekiwania, wraz z jego strukturą semiotyczną nie obalił. Nie obalił, ale Wypełnił.
Nie obalajmy więc obrzędów, rytuałów, sakralnego uporządkowania symbolicznego czasu i przestrzeni podług ładu zorientowanego na Środek Świata- który na ziemi obecny jest w Eucharystii. Jest to wypełnienie pragnienia większości kultur w historii-pragnienia życia wokół takiego środka. I rzeczywiście ludy tradycyjne widziały taki środek symbolicznie w domu, wsi, świątyni, a ten środek uczestniczył wg nich w niebiosach z ich ponadczasowością. Chrystus to pragnienie urzeczywistnił. Nie obalił, ale Wypełnił!
Powróćmy do tych pragnień i ich symbolicznych odwzorowań, bo inaczej nie zrozumiemy naprawdę tego, co na Chrystusowym Krzyżu zostało dopełnione!
O nich więcej tutaj: http://misjakultura.blogspot.com/2013/04/o-odrzucaniu-wiary-ludowej-i-rytualnej.html
Tyle. Reszta do dygresja misyjno-międzykulturowa:
Erich Voegelin za przyczynę Ewangelizacyjnego sukcesu uznaje „absorpcję ruchów przez instytucje”. Ów mechanizm opisany przez niego w „Ludzie Bożym” jest przykładem takiego wyszukiwania i wykorzystywania „przeczuć”.
Owo wchłanianie nie jest niczym unikalnym, ani dziwnym. Musimy bowiem pamiętać, że sprzeczność całościowa między religiami nie oznacza sprzeczności na poziomie elementów. Nie jest tak jak dziś antyrytualistycznie sądzimy, że ścisłe reguły uniemożliwiają wielość i zmianę. Reguły po prostu wyznaczają im słuszną miarę, granice i kryteria. W ich obrębie możliwe jest nieskończenie wiele możliwości. Nieskończenie wiele, ale nie dowolnych! Bez granic zaś nie ma tożsamości elementów, a więc nie ma systemowości, czyli również możliwości podzielania wspólnego „języka” kultury, w którym możemy się dogadywać i wspólnie żyć. Bez granic również trudno mówić o wolności, bo niewłaściwie – o ile w ogóle – wyodrębniamy przedmioty wyboru.
Jeśli więc w imię nowych czasów odrzucamy reguły, również obyczajowe i symboliczne stanowiące granice, ramy dla wielości i zmienności to zatracamy tożsamość treści własnej Wiary.
Zasady nie zakazują wszystkiego w zastanej kulturze, ale tylko to, co niezgodne z wyznawaną religią. Cała reszta aspektów kultury jest raczej uznawana za istną antycypację. Dlatego też możliwa jest wielość kultur mieszczących się w dogmatyczności religii wzorcowej, oraz wchłanianie zmian. Ale nie każdych zmian. Inność elementów kultur – nawracającej i nawracanej – nie jest równa ich sprzeczności. Powiem więcej: zazwyczaj więcej rzeczy można przyjąć niż odrzucić, ale na nie nie zwracamy tak uwagi, bo są oczywiste. Dużo łatwiej jest jednak wskazać rzeczy niezgodne z doktryną, bo są osią sporu i stanowią oczko uwagi, a poza tym oznacza to, że cała reszta jest w porządku, albo jej niezgodność nie dała póki co o sobie znać.
Wiąże się to z poziomowością kultur, dzięki której możliwa jest inkulturacja. Nie możemy jednak zapomnieć, że inkulturacja to nie znoszenie granic, ale badanie w zastanych kulturach tego, co można pogodzić z kulturą katolicką, oraz przekazywanie innym kulturowych, zewnętrznych, również rytualnych ram katolickości, bo one są podstawą do właściwego rozumienia i przeżywania Istoty Wiary. O tych ramach kard. Ratzinger pisał tak:
"W tym miejscu może pojawić się zastrzeżenie, iż dary te posiadają symboliczną moc wyłącznie w obszarze śródziemnomorskim i z tego powodu w innych strefach wegetacyjnych powinny zostać zastąpione tamtejszymi odpowiednikami. Jest to wątpliwość podobna do tej, na którą natknęliśmy się już przy omawianiu postulatu zamiany kosmicznych symboli cyklu rocznego na półkuli południowej. Także teraz obowiązuje zasada, iż w owym współgraniu kultury i historii pierwszeństwo przypada histor ii. W niej to działał bezpośrednio Bóg i przez nią nadał znaczenie darom ziemi. Elementy te stają się sakramentami przez odniesienie do jednorazowej historii Boga i człowieka w Jezusie Chrystusie. Wcielenie nie oznacza, powtórzmy to, dowolności, lecz wprost przeciwnie: ono przywiązuje nas do ówczesnej historii, która zewnętrznie wydaje się przypadkowa; do historii, która jest jednak wybraną przez Boga formą historii; niezawodnym, wyciśniętym w ziemi śladem; gwarancją, że nie wymyślamy czegoś sami, lecz że jesteśmy prawdziwie dotknięci przez Niego i wchodzimy z Nim w relację. Właśnie poprzez specyfikę jednorazowości, specyfikę tego, co stało się tutaj i w tamtym czasie, wychodzimy z dowolności mitycznego „zawsze i nigdy”. W tym szczególnym obliczu, w tej szczególnej ludzkiej postaci spotykamy Chrystusa, który tak właśnie czyni nas braćmi ponad wszelkimi podziałami. Dzięki temu możemy Go rozpoznać: „To jest Pan!” (J 21,7).(Duch Liturgii)
"Decyzja wiary zawiera w sobie jako taka decyzję kulturową; kształtuje ona człowieka i tym samym wyklucza inne formy kultury jako wypaczenia. Wiara sama tworzy kulturę, a nie niesie jej tylko ze sobą jak dodany z zewnątrz strój. Ta kulturowa determinanta, która nie można dowolnie manipulować i która wyznacza miarę wszystkich następnych inkulturacji nie jest jednak sztywna i zamknięta w sobie(…)
Kiedy dzisiaj słusznie domagamy się nowego dialogu między Kościołem a kulturą, to nie można przy tym zapominać, że dialog ten musi być dwustronny. Nie może on polegać na tym, że Kościół podporządkuje się ostatecznie współczesnej kulturze, która od kiedy utraciła swą religijną podstawę, żyje w znacznej mierze w stanie samozwątpienia."[2]
Wobec przyjęcia postawy antyrytualistycznej, zatracamy zasady i w imię inkulturacji przyjmujemy nierzadko to, co jest z katolicyzmem sprzeczne.
Kultury są wielopoziomowe. treść możliwa jest do przekazania, jeśli wyłania się z pewnych kulturowych całości, w których mają miejsce parafrazy między sposobami wyrażania treści za pomocą różnych zmysłów, między znaczącymi formami ruchu, odległości, uporządkowania przestrzeni, ubioru, organizacji czasu, zapachów, smaków itd...
Te wielozmysłowe wymiary życia zawsze są i jeśli naszego wyznania nie zakodujemy za ich pomocą, to co innego je zakoduje. I wtedy utracimy kontrolę nad treścią słów tego, co jeszcze nazywa się Ewangelicznym, katolickim.
Dlatego też nie ma nawracania, bez przekonywania do konkretnych form kulturowych. Owszem, trzeba uwzględniać lokalną kulturę. A le ma to polegać na wyszukaniu w tej kulturze tego, co z proponowaną przez nas wiarą zgodne, co może ją dobrze wyrażać. A my dziś często odrzucamy to, co mogłoby dobrze wyrażać treści katolickie uznając to za zabobony, za "magicznie pojmowaną wiarę", a przyjmujemy to co z katolicyzmem sprzeczne.
Kultury są wielopoziomowe. treść możliwa jest do przekazania, jeśli wyłania się z pewnych kulturowych całości, w których mają miejsce parafrazy między sposobami wyrażania treści za pomocą różnych zmysłów, między znaczącymi formami ruchu, odległości, uporządkowania przestrzeni, ubioru, organizacji czasu, zapachów, smaków itd...
Te wielozmysłowe wymiary życia zawsze są i jeśli naszego wyznania nie zakodujemy za ich pomocą, to co innego je zakoduje. I wtedy utracimy kontrolę nad treścią słów tego, co jeszcze nazywa się Ewangelicznym, katolickim.
Dlatego też nie ma nawracania, bez przekonywania do konkretnych form kulturowych. Owszem, trzeba uwzględniać lokalną kulturę. A le ma to polegać na wyszukaniu w tej kulturze tego, co z proponowaną przez nas wiarą zgodne, co może ją dobrze wyrażać. A my dziś często odrzucamy to, co mogłoby dobrze wyrażać treści katolickie uznając to za zabobony, za "magicznie pojmowaną wiarę", a przyjmujemy to co z katolicyzmem sprzeczne.
Czlowiek jako istota religijna ma wkomponowane w duszy wyczucie Boga. Po wygnaniu z Raju zatarlo sie w czlowieku doswiadczenie Boga. Jego obraz sie zamazal. Z tym zamazanym obrazem pozostawali ludzie do czasu Abrachama. Wtedy to sam Bog zaczyna Ingerencje Zbawcza. Powoli przyzwyczaja czlowieka do rozumienia kim jest ten KTORY JEST . Abracham powoli, ubogacony ogromnym darem wiary I zawierzenia staje sie zaczynem Zbawienia. Jego potomstwo z Izaaka rodzi Narod, poprzez ktory urzeczywistniac sie zacznie zapowiedz z Raju, gdzie mowi Bog do weza "Ona zmiazdzy ci glowe". To dla Niej Bog powolal Abrachama ,to dla Niej cwiczyl w wierze Narod Wybrany , to dla Jej chwaly Bog dal Jej Syna ktory dla wykonania sie Obietnicy danej w Raju umiera na krzyzu by odkupic ludzi. W cenie swej Meki dokonuje Syn adopcji ludzi na synow Boga Ojca. To obietnicy danej w Raju Niepokalanemu Poczeciu zawdzieczamy nasze Zbawienie. Zastanawiam sie czy nie dla Niej zostalismy usynowieni przez Ojca po to by Oblubienica Ducha Swietego ,a Matka Syna Boga Ojca miala w niebie prawo do najwiekszej chwaly posrod stworzen Boga Ojca. Jako obdarzeni laska odkupienienia zostalismy Jej oddani przez Syna na krzyzu. Nadchodzi era w ktorej poznaja Boga wszystkie Jego dzieci, a wrodzone wyczucie Boga przemini sie w pewnosc. Bog okaze laske uzywajac Matke. To dla Niej wypelni sie obietnica z Raju. Ona zetrze glowe weza, ale zanim to nastapi uczyniony dla Niej Kosciol jako Oblubienica Trojcy Swietej musi przejsc droge Jej Bozego Syna - Krzyz. Mozna sie klocic czy Kosciol nie jest krzyzowany przez te 2 tys lat - zapewne jest, ale czas smierci to czas obecny. Nigdy dotad Chrystus nie byl wyrzucany urzedowo z kosciolow, zawsze tabernakulum bylo w centrum. Dzisiaj w centrum jest czlowiek. Gdzie jest Chrystus?. Idziemy do kosciola I trzeba sie naszukac zeby Go odnalesc. W tej rzeczywistosci ukrzyzowany jest Kosciol. Kosciol juz nie rodzi, bo jest martwy. Ukrzyzowany Kosciol nie moze rozdawac lask przygotowanych dla dzieci. Nadchodzi rola Matki. Matka nie pozwoli na zamkniecie wrot zbawienia. Jej rola juz sie uwidacznia. Juz czs by Prawda o Matce Bozej wyeksplodowala. Wtedy jasno zobaczymy ze Chrzescijanstwo nie pochodzi z poganstwa ale ze poganstwo jest wynikiem pozostalosci swiatla o istnieniu Boga w duszy kazdego czlowieka. Nie znajac Boga, a majac intuicje wrodzona, czlowiek adorowal falszywe bostwa, az do czasu powolania Abrachama,... a potem jak wyzej. Drogi Boga sa inne niz nasze, a czas u Boga nie istnieje, jest dany tylko dla nas po to by ulatwic nam dojscie do Boga, bo wszystko co Bog zrobil dla nas jest dla naszego dobra. Czas ukazania Prawdy o Matce Bozej juz sie zaczal , - ile potrwa? Bog jeden wie. W Kosciele Chrystusowym ta Prawda zyje I swieci wybranym. Zajasnieje nad kazdym i powroci utracone szczescie, gdy glowa bestii zostanie zmiazdzona. Wtedy czlowiek na powrot odzyska poznanie Boga I nie bedzie mial problemu z Prawda o Bogu. Nie bedzie juz poganstwa. Wszystko wroci na wlasciwe tory.
OdpowiedzUsuńBóg zapłąć za refleksję.
OdpowiedzUsuń"Chrzescijanstwo nie pochodzi z poganstwa ale ze poganstwo jest wynikiem pozostalosci swiatla o istnieniu Boga w duszy kazdego czlowieka."
Dobrze powiedziane.
My wiemy, że Bóg zwycięży.
CZy dla Niej? W pewnym sensie na pewno tak, ale przecieżmożna powiedzieć też ,że dla nas stworzył Ją bez grzechy, by przez Nią stało się nam zbawienie. Te dywagacje już nie na mój rozumek marny.
Króluj nam Chryste!
o ranyy...niesamowita jest narośl religijna w waszych umysłach. Wszystko odwrócicie do góry nogami, by tylko wasza religia zatriumfowała. Zbudźcie się ludzie. Bóg jest gdzieś, ale na pewno nie w tym plagiacie katolactwie
OdpowiedzUsuńA jakieś rzeczowe odniesienie do argumentów zawartych w artykule?
Usuń