sobota, 20 października 2018

Takie komentarze



Metafizyka obecności, czy prawda w nieskończonym odroczeniu?1

Krótka historia idei


  1. Ludzie doświadczając subiektywności i tego, że każda część odsyła do czegoś innego w nieskończoność, poszukiwali-jak przypuszczam- Rzeczywistości, która nie potrzebuje sensu poza sobą a jednocześnie sama jest warunkiem obecności, realności i sensowności całej reszty. Poczucie owej „Nieredukowalnej Rzeczywistości”[określenie M. Eliadego] to nie tylko jakaś przypadłość ludzkiego umysłu, ale wyraz tego, że bez Warunku wszystkiego nie ma sensu szukanie „sensów” elementów jakichś cząstek. Poszukiwaniem go były rozmaite religie. Za ów warunek Nieredukowalnie Rzeczywisty i Znaczący uznano w Judaizmie i Chrześcijaństwie, a później w Islamie Boga Jedynego. Zresztą podobne intuicje zdradzali filozofowie greccy, czy jeszcze wcześniej Faraon Echnaton i pewnie wiele jednostek i społeczeństw, o których teraz nie pamiętam, albo o których mi nie wiadomo. To z a ł o ż e n i e leżało u podstaw rozwoju nauki, czyli szukania sensów wtórnych cząstkowych, uwarunkowanych przez Boga. Bez założenia, że jest Ktoś Taki te cząstki nie miałyby sensu, byłyby nieskończoną siecią odwołań do czegoś innego, a w ostateczności do niczego. W związku z doświadczeniem subiektywności wiedzy i niemożności oderwania jej od kogoś, kto wie, szukano Tego, którego Wiedza, którego subiektywność, którego Myśl jest źródłem Obiektywnego Stanu.
  2. W pewnym momencie w kulturze zachodniej zaczęto szukać sensów cząstek zarzucając jednocześnie konieczność potwierdzania tych działań w Ostatecznym warunku ich sensowności. Jednocześnie miejsce tego warunku zajęła bezwiednie sama nauka, która w zasadzie została wciągnięta przez nie znoszące próżni miejsce ostatecznej legitymizacji. Taka jednak nauka stawała się pseudomitologią, pseudoreligią, czyli ideologią. Z taką nauką wiążą się hasła takie jak: neutralność, laicyzm, pozytywizm, modernizm, czy – w umysłach niektórych – strukturalizm. Wyrażają one próbę poszukiwania obiektywnej Prawdy bez tego, co ją umożliwia. Bez Boskiej Myśli. Te próby były jednak inkoherentne, czyli głupie. Jeśli odrzucono konieczność uznawania Boga, to nie mógł się obronić postulat obiektywnej Prawdy.
  3. Tą niespójność wewnętrzną dostrzeżono dość szybko, czego wyrazem stały się nurty postmodernistyczne, które w zakresie nauk zamieniły poszukiwanie obiektywności na rzecz analizy subiektywnych rozpoznań, a w zakresie społecznej i politycznej praktyki przedryfowały od neutralności światopoglądowej i laickości do pluralizmu, równouprawnień rozmaitych itd… Postmoderniści, chcąc wyjść z niespójności obiektywizmu opowiedzieli się po jednej ze stron stworzonej błędnie alternatywy, powielając przy tym źródłowy błąd krytykowanych modernistów. Opowiedzieli się tylko po stronie przeciwnej modernistycznym założeniom. Dostrzegli słusznie subiektywną naturę wiedzy, która nie może być tożsama z obiektywną rzeczywistością.(Co jednak nie jest żadnym odkryciem, bo było wiadome i „metafizykom obecności”, „naiwnym realistom”, czyli tym, którzy szukali rzeczywistości obiektywnej i wierzyli, że ona jest) Mieli rację, że moderniści roszczący sobie prawo do obiektywności są stronniczy i koniecznie subiektywni. Wyciągnęli jednak wnioski, które wcale nie są konieczne.
  4. Odrzucili „tradycyjny, naiwny realizm” któremu przypisali pogląd, że rzeczywistość, to byt istniejący niezależnie od podmiotu poznającego. Tego typu definicję rzeczywistości można, owszem, przypisać zsekularyzowanym nurtom filozoficzno-naukowym. Jednak odrzucanie „metafizyki obecności” w związku z powyższym nurtem nie uwzględnia tego, iż została ona wytworzona przez nurt zgoła inny, a opisany w punkcie pierwszym. W nim nie chodziło o to, dla niego ta definicja rzeczywistości byłaby nieadekwatna. Bo nie wystarczy pytać, czy byt istnieje niezależnie od podmiotu poznającego. Trzeba jeszcze zapytać, czy od każdego podmiotu, czy od mojego podmiotu, od jednego czy wielu podmiotów, jeśli od wielu, to od ilu, a może nie możemy tego ustalić?
Problem modernistycznie kumających polegał więc na tym, że próbowali odpowiedzieć na niewłaściwie postawione, niepełne pytanie. Pytanie sformułowane niefortunnie jako alternatywa. Udzielili odpowiedzi, która okazała się niespójna. Tą niespójność wychwycili reprezentanci postmodernistycznego sposobu myślenia, nie dostrzegając jednocześnie, że problem tkwi w źle postawionym pytaniu. I tak jak moderniści opowiedzieli się za pierwszym członem alternatywy- za niezależnoscią rzeczywistości od poznania, tak postmoderniści opowiedzieli się za zależnością. Przyczyną sporu między nimi było więc to, w czym się zgadzali- błędna alternatywa.
Wystarczyło zauważyć, że to, co sobie powyżej przeciwstawiano jest tak na prawdę dopełniające. Można pytać o miarę, o relację między subiektywnością a obiektywnością. (W innym miejscu spróbuję pokazać, iż jest to problem dotyczący również modnych poglądów na kulturę, społeczeństwo i światopoglądy.) Bo można dać c h o ć b y jeden przykład sytuacji w której obiektywność i subiektywność, nieskończoność odwoływania się do sensu poza sobą i metafizyka obecności są zgodne, a nie alternatywne. Na razie napisałem „choćby”, żeby wskazać na niezasadność, bo niekonieczność tez absolutyzujących albo subiektywność w opozycji do subiektywności albo na odwrót. Czy jest to możliwość jedyna, wykluczająca inne, to już kolejna sprawa. Podjąłem już próbę rozwiązania tego problemu. Stronniczo więc uprzedziłem wnioski. Ale… co to za problem. Punktem wyjścia każdego myślenia, również naukowego jest przecie domysł, który się później weryfikuje.
  1. Jaka to możliwość? Patrz punkt I. Jest to możliwość, której odrzucenie stało się przyczyną inkoherencji nowoczesnej i modernistycznej „obiektywności”.2012

1problem aktualny jeszcze na początku XXI wieku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zapraszam do komentowania