Dlaczego Polska przegrała?
Bo się nie zgrała.
Z tego wynikały inne problemy: małe posiadanie piłki, chaos, nieprecyzyjność wynikająca z nerwowości.
To normalne. Za dużo zmian na raz. Na to trzeba czasu. Indywidualnie nawet dość dobrze zagrali, wbrew obiegowym opiniom.
Proste.
Ci co wieszają psy na indywidualnej postawie konkretnych piłkarzy są powierzchowni i się nie znają.
poniedziałek, 13 listopada 2017
piątek, 3 listopada 2017
Luter i rewolucja protestancka YT USUNIĘŁO ZWIASTUN FILMU OSTATNIE DARMOWE WEJŚCIÓWKI!
WESPRZYJ AUTORA BLOGA
treść za: https://gloria.tv/article/WJ2jxTPvTjJK3DZMT8R2gLuLd :
Ban za Lutra! Zwiastun filmu - to trzeba zobaczyć!
wtorek, 31 października 2017
ApologeticumTV ! prof. Jacek Kowalski - Luter i rewolucja protestancka
Wspieraj znakomity kanał Apologetyczny!
poniedziałek, 30 października 2017
UCHODŹCY FRANCISZEK ŚLEPE POSŁUSZENSTWO - URZĄD, NIE LUDZKA OSOBA, w sprawach NIE W CAŁOŚCI! ?
wtorek, 24 października 2017
czwartek, 19 października 2017
sobota, 14 października 2017
Szukam mieszkania/domu dla pobożnej rodziny z piątką małych dzieci. W Małopolsce z pracą dla ojca w pobliżu
Chcą mieć blisko do Kościoła, bo z małymi dziećmi ciężko wszystkich przetransportować. Szczególnie, że zależy im na codziennej Mszy Świętej
Świetni ludzie, z poczuciem humory, dystansem do samych siebie, potrafiący pomimo własnych trudów pomagać i podnosić na duchu innych. Wspaniałe dzieci.
Za modlitwę również są bardzo wdzięczni+ Święci ludzie.
formularz kontaktowy w pasku bocznym
Świetni ludzie, z poczuciem humory, dystansem do samych siebie, potrafiący pomimo własnych trudów pomagać i podnosić na duchu innych. Wspaniałe dzieci.
Za modlitwę również są bardzo wdzięczni+ Święci ludzie.
formularz kontaktowy w pasku bocznym
Krzysztof Karoń vs Pastor Chojecki - mój wtręt: Samo Pismo nic nie znaczy. Międlar, Natanek, o. Pio, Racjonalność Kościoła i pokora
Podczas dyskusji Krzysztofa Karonia z protestantami padł stary argument: Biblia.
Chciałbym tu dodać swój wtręcik, w którym wytłuszczam zapomniany argument.
Protestancki SamoPiSmizm ma kluczową słabość. Każdy ostatecznie sobie może po swojemu Interpretować i własny Kościół założyć. To zaś wskazuje na potrzebę Kościoła Katolickiego.
Szkoda mi protestantów i katolików protestantyzujących. Do nich nie dociera jedna ważna rzecz: Samo Pismo nic nie mówi: Trzeba hierarchii zakończonej na jednej osobie(królem, trenerem, prezesem, papieżem, itd...), Tradycji(również pozawerbalnej), Sukcesji żywych osób, które przekazują sobie SENS Ewangelii...
więcej tu: http://misjakultura.blogspot.com/2016/12/chrystus-tak-koscio-nie.html
a tu wspomniana dyskusja razem z całym wykładem:
Polecam:)
środa, 27 września 2017
MSZA ŚWIĘTA DLA TUBYLCÓW ?
Antropologia
kulturowa to taka dyscyplina nauki, która szuka pewnych
prawidłowości rozciągających się ponad różnice między ludami
i ich stylami życia (zwanymi kulturą). W dużej mierze
prawidłowości owe wynikają z procesów mózgowych. A nawet jeśli
nie, to człowiek wierzący, np. katolik uznać winien, że skoro są
one czymś naturalnym, to pewnie Pan Bóg miał w takim ich
stworzeniu jakiś cel. Tym bardziej iż sam Chrystus w nie się
wpisał.
poniedziałek, 18 września 2017
Dzieci są rodziców. Nie Państwa! W obronie rodziców z BIałogardu
Nie wspominam już o fakcie iż wersja wydarzeń podawana przez lekarzy jest wątpliwa, iż rodzice podali zupełnie inną. Nie mówię już nawet, że to, co lekarze chcieli zrobić temu wcześniakowi na zachodzie uważane jest za błąd. Nie mówię już nawet o szczepieniach, które narażają dziecko na powikłania. Nie mówię już o tym, że to co lekarze wczoraj uznawali za niezdrowe dziś uznają za zdrowe. Nie mówię już nawet, że rodzice chyba bardziej kochają i znają swoje dzieci niż lekarze i urzędnicy.
Mówię tylko, że wobec powyższych oczywistości jeszcze bardziej zrozumiałe się staje, iż
DZIECI SĄ RODZICÓW, NIE LEKARZY, NIE PAŃSTWA
a tu dość taki artykuł:
http://www.radiomaryja.pl/wp-content/uploads/2017/09/stop-nop.jpg
niedziela, 17 września 2017
Kim jest Krzysztof Karoń?
Spinelli, Ventotene, Marksizm, Program Wiedzy Społecznej, Przymus, kradzież, antykultura. Słowa klucze, które od pewnego czasu kojarzone są z człowiekiem wymienionym w tytule.
Spora grupa internautów prowadzi śledztwo, mające na celu odnaleźć odpowiedzi na pytanie: Kim jest ten człowiek? Kim jest Krzysztof Karoń. Facet gada potoczyście, pewnie, posługując się przeszywającą barwą głosu, przekonującą gestykulacją, a w tym wszystkim jest - jak to mówią - autentyczny. To wszystko sprawia, że kolejni słuchacze mają problem z zaprzestaniem wysłuchiwania jego opowieści.
Zapomniałbym... o treści.
Cenna.
Nawet gdyby był dyletantem(jak sam się przedstawia) to sam fakt zadania pytań, przedstawienia pewnych tematów stanowiących luki w naszej edukacji jest wart uwagi. Nawet, jeśli kłócić się można o sposób opisu informacji, (który wg mnie nigdy nie jest "suchy", zawsze jest "umoczony" i tego nie ma się co wypierać. To dotyczy również religii, stąd nie unikałbym aż tak mocno artykułowania umoczeń w założeniach religijnych) to bez ogromnego wysiłku i inteligentnej selekcji problemów istotnych podjętych przez pana Krzysztofa, nie byłoby bazy, na którą specjaliści od poszczególnych dziedzin mogą nanosić własne doświadczenie. Sam Pan Karoń przedstawiał to jako swój cel. I to mu się udało. Winniśmy mu wdzięczność!
On sam dochodzi w końcu do faktu jakim jest rola katolicyzmu w budowie tych elementów świata, które uznajemy za sukces, za to, z czego zrezygnować mało kto z nas by chciał.
I owszem rolę katolicyzmu w tym procesie można uznać za fakt.
Tyle tylko, że sam ten proces i jego cywilizacyjne efekty wcale nie muszą być lepsze od tego, co było wcześniej. Uznanie tego, za coś lepszego jest elementem światopoglądu.
Dlatego niepotrzebnie Pan Karoń stwierdza, że unika światopoglądowego umoczenia, podczas gdy jest nieuchronnie w światopogląd umoczony.
Gdy ktoś mówi, że nie mówi, to nie znaczy, że nie mówi;)
Na marginesie: Chcesz naprawić świat, wyłowić prawicę z sideł? Zacznij od prostych spraw, od codzienności!:
ważne w sprawie: http://misjakultura.blogspot.com/2018/11/historia-antykultury-krzysztof-karon.html
aktualizacja:
I tu przypomina mi się uwaga Pana Brauna, który wspomniał cytat z Mackiewicza, poddający w wątpliwość utożsamianie oczytania z mądrością. Wszak papier wszystko przyjmie i... to samo odda:)
NOWE(IX 2019)! dyskusje:
poniżej dyskusja pod filmem z września 2019 w którym Pan Karoń orzekł nt. Pana Mateckiego:
https://youtu.be/YQdTFJ5BW1A
Szanowny Panie, nie ma panicznego uciekania od słowa Marksizm po prawej stronie, czy to u mnie, czy u Mateckiego. On sam wiele razy to słowo wypowiadał, choćby w rozmowie z Panem czy z Wielomskimi. Pan mówi o Marksizmie i dobrze, ale inni mówią o innych negatywnych zjawiskach. Po co się tam fałszywie antagonizować? Nie da się mówić o wszystkim. ten Pański zarzut jest naciągany. dalej: pański zarzut wobec języka filozoficznego jest o tyle przewrotny, że dosadne, potoczne stwierdzenia których Pan używa mogą być dużo bardziej od rzeczywistości oderwane niż język filozoficzny. I jeśli Pan pisze w książce że zachowa Pan neutralność a dalej pełno jest ocen, a nie "suchych opisów", np. na stronie bodaj 313 ocenia Pan, że nieodróżnianie kultury od cywilizacji przez anglosasów to kuriozum.
Czepiam się maniakalnie przykładów? Powie Pan? A jak nie będę się czepiał to otrzymam zarzut, że bujam w obłokach i brak konkretów. Proszę się zdecydować.
A jak ktoś z fanatycznych obrońców mi zacznie pieprzyć o oderwaniu od rzeczywistości to zapraszam ze mną do roboty, kto dłużej porobi z kilofem, łopatą i młotem udarowym? Nie, nie godzinkę, nie chwilkę. Prośże tak dzień w dzień po 10 -12 godzin.
Pokaż mniej
Ukryj odpowiedzi
Ha ha Panie Moniak, gdyby Pan tak zaiwaniał "dzień w dzień po 10 -12 godzin z kilofem, łopatą i młotem udarowym", to by Pan nie miał czasu na siedzenie na jutubie i to pod wieloma kontami, które często dyskutowały same ze sobą :D
@Kinga Zamiast argumentów insynuacje. Znowu ta sama metoda Pani Kingo. Kto mnie zna, ten wie, kto mnie nie zna, być może uwierzy Pani insynuacjom, ale to już jego problem, Wasz problem: pochopne wydawanie orzeczeń nt. spraw i osób. To samo niestety jest w książce Pana Karonia i w jego odpowiedziach na polemikę. Cała masa ludzi na prawicy została podsycona do tej błędnej metody zwanej pochopnością.
Pokaż mniej
@Jan Moniak
Żadne insynuacje ale prawda, w którą najprędzej uwierzy właśnie ten kto Pana zna, dobrze zna. Zresztą nie ja pierwsza o tym piszę. Wiele osób przede mną poczyniło podobne spostrzeżenia. Pewnie bym tego teraz nie wyciągała, ale kreowanie się na "pracusia z kilofem" doprawdy szczerze mnie rozbawiło.
Pokaż mniej
@Jan Moniak
: Wg Słownika języka polskiego PWN kuriozum to "rzecz lub zjawisko osobliwe, budzące zdumienie swą niezwykłością lub dziwacznością". Jeśli osoba wypowiadająca się na temat historii kultury nie potrafi sformułować kryteriów umożliwiających definicję kultury i cywilizacji i obydwa pojęcia traktuje zamiennie, to określenie tego faktu jako "kuriozum" nie jest oceną, lecz wyrazem "zdumienia dziwacznością". Jeśli dla Pana nie jest to dziwacznością (tzn. nie dostrzega Pan różnicy między kulturą a cywilizacją), to i ten fakt uważam za kuriozum. Ja przynajmniej przedstawiłem logiczny wywód, jaki doprowadził mnie do definicji kultury i cywilizacji oraz do wykazania ich bezpośredniego i jednokierunkowego związku. Można się z tym wywodem po prostu nie zgadzać na zasadzie "nie bo nie" (co nie ma żadnej wartości merytorycznej), albo można wykazać fałszywość tego wywodu, negując zarówno przedstawione fakty jak i logikę całego rozumowania. Z tym pierwszym spotykam się na co dzień (również w Pańskim wydaniu), z tym drugim do tej pory się nie spotkałem.
Kwestii (niewątpliwego zresztą) związku z rzeczywistością kilofa, łopaty i młota udarowego pozwolę sobie nie rozwijać. kk
Pokaż mniej
@historia sztuki jest dokładnie na odwrót. To Pan niestety manipuluje przypisując mi brak uzasadnienia po tak długiej wymianie zdań między nami. Pan natomiast bez żadnego uzasadnienia stwierdza, że traktowanie kultury i cywilizacji jako synonimów jest jakims kuriozum. Niech Pan to swoje stwierdzenie uzasadni. Zaprzecza Pan sam sobie, bo nazwanie czegoś dziwacznym jest oceną. To co Pan napisał to manipulowanie pojęciami, a nie żadne rozjaśnianie pojęć. Pan nie pozwala nikomu rzetelnie z sobą polemizować, bo wymaga od wszystkich, by przystawali na Pańskie warunki. To tak nie działa. Nie odniósł się Pan do moich głównych uwag, że Matecki nie unikał, jak Pan to mu przypisał, tylko Pan zaatakował. Tak można robić, ale to nie jest rzetelne i nie prowadzi do prawdy, tylko do upokorzenia drugiej strony. A przecież nie o to chodzi ani Panu, ani żadnemu z nas.
Manipuluje Pan twierdzeniami Mateckiego w bardzo przykry sposób, przypisując mu relatywizm. A chodzi mu o fakt istnienia różnych interpretacji konieczności dojścia do tego która jest prawdziwa. Rzecz prosta.
Nikt nie chce dyskutować na temat pracy? Jak Pan to uzasadni? Ale to tylko jeden przykład... Zadanie którego się pan podjął przekracza możliwości nawet najwybitniejszej jednostki, dlatego przerosło ono i Pana. Teraz Pan się irytuje, nie ma czasu słuchać wszystkich uwag i je Pan zniekształca konstruując chochoły w które Pan nawala( jak trafnie wyraził się nt. Pańskich orzeczeń Sławomir Mentzen), i jeszcze zarzuca Pan innym to, co sam Pan uprzednio wobec nich zrobił. W takiej sytuacji rzeczywiście nie da się z Panem normalnie rozmawiać. O pracy, o kradzieży, o tym nie mówi nikt? Nawet jeśli nikt nie mówi o tym tymi słowami, co Pan, to o pracy slys,alarm od wielu innych, od G. Thibona, od Chestertoona, od CK Norwida, i sam o tym wspominałem proponując jako lek na choroby Zachodu powiązanie właśnie zwykłych codziennych spraw w tym pracy że światopoglądem. Skoro nawet taki gówniarz jak ja o tym wspominał to pewnie wielu innych ludzi o tym mówiło.
Równie dobrze ktoś może Panu zarzucić jak to zrobił jeden z komentatorów, że w tym programie nie Padło z Pana ust ani jedno słowo o pornografii, która jest kluczowym problemem, albo o autonomizmie, albo o sekularyzmie...są mało istotne dla życia społecznego? A dlaczego? Bo. pan tak mówi? Bo Pan to niby w swojej książce uzasadnił? Równie dobrze każdy może odesłać do swojej książki i po dyskusji. Pański zarzut jest beznadziejnie nietrafiony, opaczny, PONIEWAŻ nie da się mówić o wszystkim, na raz.
Sam Pan mówił że nie pamięta treści swojej książki, a kiedy ja nie pamiętałem dokładnego brzmienia jednej z pańskich definicji, pan to momentalnie wykorzystał by na tej podstawie przedstawić mnie jako niekompetentnego, lekceważąc zupełnie fakt iż dalej omówiłem znaczenie chyba wolności o którym Pan pisał w ksiażce. To samo Pan robi z innymi: przeinacza ich wypowiedzi, jakby nie chodziło o prawdę a o dowalenie ludziom. Po co? Dlaczego? Hm?
Pokaż mniej
@Jan Moniak
: Panie Janie, wydaje mi się, że problem tkwi w zdaniu "Zadanie którego się pan podjął przekracza możliwości nawet najwybitniejszej jednostki, dlatego przerosło ono i Pana". Niestety, do wykonania tego zadania wystarczy ogólnodostępna wiedza i umiejętność logicznego myślenia. Dlatego wielu ludzi, chyba również Pana, irytuje, że ktoś (znikąd) podjął się takiego zadania (co za bezczelność) i je wykonał (z zamieszczonymi w książce zastrzeżeniami ograniczoności własnych kompetencji), przedstawiając wyjaśnienie treści ideologicznie zdeformowanych pojęć, oraz logiczne rozumowanie prowadzące do nieuchronnych wniosków, jednocześnie wystawiając je na publiczną krytykę. Niestety, nad kwestiami merytorycznymi (w których ważne są argumenty merytoryczne) górę wzięły względy emocjonalne i ambicjonalne, dlatego zamiast argumentów merytorycznych posługuje się Pan ogólnikami, z którymi nie sposób dyskutować. Proszę dalej zajmować się wnikliwą analizą mojej egotycznej osobowości, dzięki czemu można będzie uniknąć poruszania ważniejszych tematów. kk
Pokaż mniej
@historia sztuki niestety zaprezentował Pan to samo co przed chwilą opisałem a nawet jeszcze bardziej przewrotnie: zaprzeczył Pan swoim słowom z początku książki, przy okazji robiąc ze mnie idiotę. To Pan bowiem nazwał swoją książkę wersja roboczą, licząc na opinie innych i prosząc o krytykę. Samemu to człowiek może tylko popaść w pychę dlatego potrzebuje weryfikować własne pomysły, konfrontować z opiniami innych. Sam Pan to wie skoro prosi Pan o krytykę. Przecząc więc temu- powtórzę się- sam Pan sobie zaprzecza. Formułując to stwierdzenie, szukałem takich określeń by uniknąć przedstawiania Pana w złym świetle, co wiąże się z kolejną przewrotnością w pańskiej błędnej INTERPRETACJI moich słów: spośród całego wywodu dotyczącego treści wyłowił Pan to stwierdzenie, wyrwał je Pan z kontekstu a przez to niezgodnie z prawdą stwierdził Pan, jakobym skupiał się na osobie, a nie na treści. W ten sposób uniknął Pan znowu konfrontacji z uwagami dotyczącymi treści. Do tej pory było ich dużo również w innych wypowiedziach. Cdn...
Pokaż mniej
@Kinga fałszywie sugeruje pani, że mnie dobrze zna i że było wiele osób dobrze mnie znających które niby mają podobną opinię na mój temat, co pani. Proszę nie odwracać uwagi od treści.
@Jan Moniak
: Znowu o mnie, a więc kończę ten wątek. Jeśli chce Pan rozmowy merytorycznej, proszę sformułować zarzuty merytoryczne odnoszące się do kwestii przedstawionych w książce (tzn. wiedzy społecznej, ludzkiego działania, kultury i cywilizacji, historii ludzkości jako historii grabieży, udziału katolicyzmu w tej historii oraz historii marksizmu i antykultury) i proszę zaproponować redakcji wRealu24 spotkanie (być może więcej niż jedno). Proszę zaproponować moderatora. Stawię się. Na inne Pańskie zaczepki nie będę już odpowiadać. kk
Pokaż mniej
@historia sztuki proszę nie przypisywać mi znowu tego, czego nie robię. Ów błąd właśnie był i jest TREŚCIĄ Pańskiej wypowiedzi. nie piszę o Panu, tylko o pańskich odpowiedziach na formułowane już wcześniej uwagi do treści pańskich wypowiedzi w książce i poza nią.
@Jan Moniak
: Ale chyba nie mylę się, traktując Pańską odpowiedź jako odrzucenie propozycji merytorycznej rozmowy na wskazane tematy. kk
@Jan Moniak
Panie Moniak, jest południe, środek tygodnia, nie powinien być Pan przypadkiem w pracy, zamiast pisać posty na forum? Ach, przepraszam zapomniałam, przecież Pan jest w pracy na jutubie :D
@historia sztuki myli się Pan ponieważ to Pan zaprzepaścil możliwość merytorycznej debaty uporczywie ponawiając przypisywanie mi czegoś czego nie twierdzę i nie robię. Zresztą nie tylko mi.
@Jan Moniak: A więc proszę lansować się dalej w podobnym stylu. Nazwijmy go freestyle, czyli jazda bez trzymanki. kk
No, tak : przerwy między łopatą , a młotem (pneumatycznym!) i wtedy trochę oddechu z internetu ! Jakież to "socrealistyczne" !
@historia sztuki dziękuję za "merytoryczne i uargumentowane" insynuacje, że się lansuję, poprzedzone próbą podważenia moich uwag definicjami intelektualistów humanistycznych, których wcześniej uznał Pan za zaoranych, czy oderwanych od rzeczywistości. Niechże się Pan zdecyduje;) Zważywszy na fakt, iż zaglądają tu głównie pańscy fani lepszą metodą lansu byłoby wygłaszanie peanów na cześć Pańskiej działalności i unikanie krytyki, a krytykowanie Pana tam, gdzie na Pana wylewają pomyje. Tymczasem akurat tam Pana bronię,a wszędzie bardzo pilnuję się by nie powiedzieć czegoś buńczucznie dosadnego, co mogłoby Pana przedstawić w złym świetle. Pan natomiast rzeczywiście robi to, co zarzuca innym: jedzie bez trzymanki i wykorzystuje tą moją ostrożność, by nie podsycać drugiej strony tej nawalanki i wyrywając moje życzliwe wypowiedzi z kontekstu, przeinaczając je robi Pan ze mnie i z wielu innych recenzentów NIEZGODNIE Z FAKTAMI malkontentów. (Dalej będą cytaty i analizy.) Dobry przykład Pan daje mi, gówniarzowi i jeszcze młodszym. Jako osoba o wyjątkowo silnie przekonującej osobowości musi się Pan liczyć z gronem naśladowców i fanów. Niestety, co widać w komentarzach, wielu z nich przejmuje od Pana nie tylko to, w czym Pan ma niewątpliwą słuszność i zasługę ale i to, w czym się Pan myli: ową błędna metodę pochopnego wydawania nieuzasadnionych orzeczeń na temat spraw i ludzi. Uzasadniałem to w innym miejscu i jeszcze to zrobię.
To że Pan zarzuca innym, np. "współczesnej klasie intelektualnej" zwanej w skrócie " filozofami" oderwanie od rzeczywistości nie oznacza automatycznie, że ma rację. To, że Pan zarzuca innym brak związku z rzeczywistością, a w innym miejscu brak logiki wywodu nie znaczy, że tak jest i że automatycznie Pańskie wypowiedzi cechują się owym związkiem czy logiką. Nie znaczy też że nie. Warto to uzasadnić. Tymczasem Pan po wydaniu takich orzeczeń zaczyna wywód, który może sprawiać wrażenie uzasadnienia, ale uzasadnieniem nie jest. Stanowi za to nierzadko bardzo trafny opis innego aspektu rzeczywistości, który warto pochwalić. Tyle tylko, że nijak on nie uzasadnia przedstawionego przez Pana mocnego osądu. W podobny sposób wydał Pan osąd nt. opinii Pana Mateckiego. I ten osąd jest krzywdzący i niezgodny z [prawdą, co Pan Matecki na żywo konentował zaznaczając, że niczego takiego nie mówił, nie miał na myśli. A Pan dalej swoje. Skoro Pan wie lepiej od innych co mieli na myśli to uniemożliwia jakąkolwiek merytoryczną dyskusję.Rzekomą bałamutność owego 4- fazowego ujęcia rewolucji również Pan nie uzasadnił. Zaczął Pan słusznie zwracać uwagę, że istnieje problem kradzieży, rezygnacji z własności, itd., ale to dalej nie stanowi uzasadnienia owego osądu, który Pan wydał na początku. Tymczasem owo 4-fazowe ujęcie jest zakorzenione w rzeczywistości, w formach codziennych zachowań ludzi, w konkretnych, namacalnych historycznych przemianach społecznych, w architekturze sakralnej, w przemianach mód(skracanie i zciaśnianie ubiorów metodą stopniowalności zmian) i rozrywek(plażowanie, tańce towarzyskie, muzyka) rozpędzonych w wieku XX, w telewizorach stawianych w miejscach ołtarzyków, w kulcie narodu, ludu, Lenina, Lenona, Maradony, FC Barcelony, a w końcu w kulcie własnych zachcianek i w wielu innych jak najbardziej realnych zjawiskach. Uzasadniałem powyżej, iż "bałamutna", "kuriozalna" jest owa metoda pochopnej pewności siebie w szastaniu na lewo i prawo orzeczeniami nt. spraw, gorzej: osób i grup osób, na które pozwolił sobie autor cennego mimo wszystko zbioru zagadnień zwanego Historią Antykultury. cdn...
Pokaż mniej
@historia sztuki ...Żeby to zobrazować proponuję porównać treść Pana książki z tym, co rzeczywiście powiedzieli komentatorzy i tym jak znaczenie ich wypowiedzi zostało przez większość "broniących"książkę zniekształcone. To nie recenzenci zrobili z uwagi nt. kultury i innych pojęć taki absorbujący problem, tylko tak zostało to przez ich adwersarzy, w tym samego Autora błędnie przedstawione. Przedstawione tak, jakby dyskredytowali analizowaną książkę jako całość, co stanowi zupełnie absurdalne lekceważenie faktu iż "krytycy" zaczynali od pochwał, od wskazania rzeczy cennych, od polecania książki.
Kiedy Krzysztof Lech Łuksza o problemie definicji kultury życzliwie, grzecznie wspomniał powtarzając powyższe w programie (29 Listopada 2018 ", wRealu24, "Krzysztof Karoń odpowiada na krytykę książki "Historia Antykultury", od 7 minuty) to Pan zamiast po prostu powiedzieć np. : "ok, to nie jest definicja a jeśli tak napisałem, to wezmę słowo "definicja" w cudzysłów" czy coś w tym stylu, zaczął od ustawienia rozmowy przez atak: "ten zarzut jest tak, durny, że ręce opadają, ponieważ to są dwa zdania, które są po pierwsze,- o ile pamiętam, bo ja już nie pamiętam co w tej książce napisałem i muszę jak chcę to, to muszę przypomnieć sobie, bo czytam i co ten facet powypisywał(...)- ale te dwa zdania, których nie chcę powiedzieć, że żartobliwy charakter, ale to jest rodzaj takiego(...)żartobliwego skrótu. To są zdania, które się pojawiają na zakończenie znacznie dłuższego wywodu.[KLŁ przytakuje "tak"](...)(29 Listopada 2018", wRealu24, "Krzysztof Karoń odpowiada na krytykę książki"Historia Antykultury", od 7 minuty)"Proszęporównać przyznanie się Pana do niepamięci z zarzutem, jaki mi Pan postawił, o czym wspomnę dalej. Proszę dalej zwrócić uwagę, że KLŁ nie negował nigdzie tego dłuższego wywodu, a kiedyPan o tym wspomniał to przytaknął. Ja ten wywód nawet w swojej wypowiedzi z 11 lipca 2019 wyraźnie pochwaliłem. To że ktoś krytykuje jakiś fragment nie znaczy, że dyskredytuje automatycznie inny fragment, inną definicję. Tym bardziej, jeśli wyraźnie stwierdza(jak to zrobiłem),że te inne opisy kultury są cenne. To jednak zostało przez krytyków i Pana zignorowane, bo nie pasowało do wizerunku malkontenta, dyskredytującego rzekomo wszystko. Jeśli się czyjeś wypowiedzi tak poprzekręca to rzeczywiście bardzo łatwo w nie nawalać. W 8 minucie wywodu w MN 11lipca 2019 stwierdziłem: "Pan Krzysztof Karoń, definiując kulturę wychodzi od etymologii i bardzo słusznie, szkoda, że tego nie widać w definicji... w tej takiej króciutkiej". Dopowiedzenie "w tej takiej króciutkiej" wyraźnie wskazywało na to,że poprawiłem się, by wyrazić fakt, iż nie wykluczam istnienia w książce innych definicji i że cechą jej jest krótkość, co odpowiada temu, jak sam Pan Krzysztof swoją definicję w książce nazwał. Pamięć o tej cesze którą sam Pan podkreślił obala nieuzasadnione,acz pochopnie pewne orzeczenie, że "książkę przeczytałem,ale nie przeczytałem".
Proszę zwrócić uwagę, że stoi to w sprzeczności do tego, jak moją opinię zreferował Pan podczas jej krytykowania. Proszę zwrócić jeszcze raz uwagę na następujące stwierdzenia użyte przez Pana w zacytowanej wyżej rozmowie w mediach:"te dwa zdania, których nie chcę powiedzieć, że żartobliwy charakter, ale to jest rodzaj takiego(...) żartobliwego skrótu. To są zdania, które się pojawiają na zakończenie znacznie dłuższego wywodu"Powyżej wyraźnie mówi Pan: "te dwa zdania", nie nazywa ich definicjami. Komentując zaś moją wypowiedź MN mówi Pan: "(4.10)definicje pomylił z jakimiś w zupełnie innym kontekście używanymi sformułowaniami". Nie pomylił. To Pan sam je definicjami nazwał w książce, czego nie chciał przyznać, oskarżając mnie przed ludźmi,którzy najwidoczniej również nie pamiętają dokładnie całego tekstu książki(nie muszą, bo i sam autor nie pamięta), że mylę owe sformułowania użyte w zupełnie innym kontekście z definicjami. A oto owe określenia, które sam Pan definicjami nazwał:"Najprostsze i wcale nie najpłytsze definicje cywilizacji i kultury: Cywilizacja, to wszystko to,co ułatwia człowiekowi, życie. Kultura to wszystko to, co człowiekowi życie utrudnia." (Definicje po dwukropku w oryginale są pogrubione. ) str. 76Historia Antykultury, Krzysztof Karoń Wystarczyło po prostu sprostować, że to "takie stwierdzenia", ale Pan w jednym przypadku zamiast takiego normalnego sprostowania zaatakował, z charakterystyczną pewnością siebie rozdmuchując problem i imputując adwersarzom stanowiska, jakich nie zajmują, co na KONKRETNYM, REALNYM przykładzie LOGICZNIE(pozwoliłem sobie podkreślić DUŻĄ LITERĄ przymioty których brak często swoim adwersarzom Pan wyrzuca) wykazałem na powyższym zestawieniu.cdn...
Pokaż mniej
@historia sztuki ...To nie krytyk zrobił więc z tej drobnej uwagi problem. Na stronie 75 w książce HA przeprowadza Pan wywód w którym słusznie pokazuje, że warunkiem stworzenia narzędzi ułatwiających życie, jest wcześniejsze podjęcie trudu, by je skonstruować i zbudować. Z tego wyprowadza wniosek: "Warunkiem powstania cywilizacji jest więc wcześniejsze powstanie kultury, a to dlatego, że cywilizacja jest wynikiem kwalifikowanej pracy dorosłych ludzi, a warunkiem takiej pracy jest uruchomienie mechanizmu kultury we wczesnym dzieciństwie."(s.75) Tyle tylko, że to nie wniosek, to nie logiczne wynikanie, a podstawienie pod słowo trud, słowa kultura, a pod słowo ułatwienie, słowa cywilizacja. To podstawienie, jest przedstawione jako oczywiste i nie jest NIGDZIE uzasadnione. Ludzie będą bardziej skorzy przyjąć twierdzenie jeżeli zaczniemy pisać nie o nim, al jeśli uczynimy z niego z pewnością siebie wygłaszane ZAŁOŻENIE, za pomocą którego zaczniemy opisywać rzeczywistość. Nie zauważą, że w ogóle nie zawarliśmy jego uzasadnienia. Zaczęło być ono używane jako oczywistość i jako takie miało później czytelnikom nie znającym prawideł poprawnego wnioskowania przedstawić wyartykułowaną wprost "najkrótszą, i wcale nie najpłytszą" DEFINICJĘ kultury i cywilizacji jako zasadną. Oczywiście może Pan taką definicję zaproponować, ale wobec braku jej uzasadnienia nie spełnia ona wymogu, który sam autor sobie postawił, czyli NEUTRALNOŚCI- jestwszakże subiektywną opinią.
Po drugie: Swobodny ton jej sformułowania jest niekonsekwentny z uwagi na wcześniejsze dyskredytowanie definicji Tylora zarówno ze wgzlędu na jej opisowość, jak i rzekome nieodróżnianie kultury od cywilizacji, które może być pokazaniem iż te terminy są używane alternatywnie.Użył Pan faktu, że przyznałem się do niepamiętania w danym momencie literalnego brzmienia definicji, (W Realu24 w czwartek 11 Lipca 4.30)"Jeżeli chodzi o pewne tematy on wycofywał się bo mówił, że nie pamięta") by go pokazać ludziom jako świadectwo... No właśnie, czego? Niestety nie powiedział już ludziom o tym, że kilkadziesiąt sekund dalej sparafrazowałem to, o co Panu chodzi, mówiąc o pracy i jej efektach, czyli realnych dobrach jako warunku "realnej wolności". Nie wykazał Pan, że w tej parafrazie się mylę tylko zdecydowanie mi coś zarzucając, uniknął odniesienia się do argumentów. O tym samym wspomniałem nawiązując do Pańskiej rozmowy z Krzysztofem Lechem Łukszą. I właśnie to jest metodyczny błąd tej książki, który i w tej wypowiedzi na temat mojej wypowiedzi się pojawił: nieuzasadniona pewność siebie, pochopność w wydawaniu opinii. Pan sam mówi, że nie pamięta dokładnej treści swojej książki, a wymaga tego od innych? To,że używa Pan sugestywnego tonu głosu i gestykulacji nie jest wcale błędem jak inni krytycy Pana Karonia sugerują, jest po prostu czymś naturalnym i korzystnym jeśli z pomocą tej umiejętności przekazywana jest rzetelna wiedza. Nie ma potrzeby się tego wyzbywać. Chodzi o to, że takie czynniki decydujące o sile przekonywania działają w dwie strony: uprzystępniają, uwiarygodniają zarówno prawdę jak i błąd. Warto o tym wiedzieć. Chodzi też o to, by w związku z tym być ostrożniejszym w opiniowaniu, i umieć się od tego powstrzymać, powiedzieć"nie wiem, nie pamiętam". "Pannie przeczytał" to każdy może powiedzieć. Trudniej to uzasadnić. I pozamiatane, człowiek zdyskredytowany, że nie czyta, a się wypowiada. Takie hasło łatwo dociera do słuchaczy, ale próba rzetelnej analizy jest trudniejsza do zrozumienia, dlatego jest takim przytykiem zagłuszona.
Jan Moniak
historia sztuki
Jan Moniak
stan bednarkiewicz
historia sztuki
WESPRZYJ AUTORA BLOGA
OGŁOŚMY PANA KRZYSZTOFA DOKTOREM HONORIS CAUSA UNIWERSYTETU INTERNETU (Może wykażę się poczuciem humoru i się nie obrazi;)
Pisania koniec. Posłuchajcie: (film na Kanale wRealu24 niestety usunięto...wraz z kanałem. wchodźcie na wrealu24.tv )
Krzysztof Karoń urodził się w r.1955 (moje pokolenie, dzieci PRL) w Tomaszowie Mazowieckim, w rodzinie nauczycielskiej, świadectwo czego daje p. Marusik na zlocie prawicy, który pod koniec spotkania wspomina, jak "dostał na lekcji po głowie od jego ojca" https://www.youtube.com/watch?v=dEMMFh7gEps&lc=z233w1uqnrbler02macdp432sx5jg5d5t3zmmhokctxw03c010c.1506421383391165
Do szkoły średniej chodził w Warszawie i tam pozostał do dziś. Mieszka w starej kamienicy kolo dawnego getta, a jak mieszka, to widać na wczesnym filmie "Na kawie u K.Karonia" (yt).
O studiach nic nie wiadomo, jest tylko ten jeden wpis na yt:
"Magdalena Krakowska 5 months ago
Super! Był w latach 80-tych moim wykładowca na Architekturze, a /dopiero teraz go odkrywam :)"
ale on sam o tym nie mówił. W ogóle unika rozmowy na swój temat, twierdząc, ze "nie o niego chodzi, tylko o wiedzę społeczną".
Na internecie znalazlam tez taka informacje:
http://konferencjakultury.pl/panelists/panelist/386/117
"Krzysztof Karoń prowadzi witrynę internetową poświęconą historii sztuki (www.historiasztuki.com.pl), której najistotniejszymi częściami są historia antykultury, publikowana w formie filmów na kanale YouTube pn. historia sztuki, oraz promowany przez autora witryny Program Wiedzy Społecznej. Dwa teksty z witryny („Infantylizm krytyczny” i „Krótka historia marksizmu”) opublikowane zostały na łamach dwumiesięcznika „Arcana”. Opracowanie książkowe „Historii Antykultury” zaplanowane jest do publikacji jeszcze w tym roku."
K.Karon jest specjalista od zarzadzania kolorem (film "Kolor" https://www.youtube.com/watch?v=BlafD9Qdt7c ) i autorem ksiazki "Techniki druku i komputer", wydanej w r.2000.
Zalaczam link do spolecznosci na fb: https://www.facebook.com/ProgramWiedzySpolecznej/
jest tam ogrom materialu.
W nadchodząca sobotę we Wrocławiu odbędzie się spotkanie pana Krzysztofa z ks.prof. Tadeuszem Guzem pt."Ostateczny cel marksizmu. Raj czy piekło na ziemi?" [20.01.2018 godz. 16.00 Wrocław ul. Borowska 174 w rotundzie Kościoła św. Franciszka z Asyżu]. Będzie ono transmitowane na żywo na nowej platformie Marcina Roli, wrealu24tv zajawka: https://www.youtube.com/watch?v=omZRPJEPVC4
a tu kilka słów ode mnie:
Pan Karoń, jak każdy człowiek mądry nie jest nieomylny. I w pewnych sprawach udaje mu się wyprzedzić epokę a w innych jest w błędach epoki zanurzony.
Nie zauważa fałszywej alternatywy między wolnościowcem a etosem pracy, w sposób nieuprawniony uderza w tą grupę przez wciskanie jej takiej opinii jakiej w całości nie wyznaje, albo przez uznawanie za jedynie poprawne tylko jedno znaczenie słowa "liberalizm", tak, jakby słowa były przyspawane przez przyrodę do znaczeń. Nie są. Taki jest fakt, a uparte wciskanie komuś jedynego znaczenia słowa, jest oderwane od rzeczywistości.
Pan Karoń mówi tak, jakby wolnościowcy mimo innego rozumienia słowa "liberalizm", przez sam fakt jego używania w jakiś magiczny sposób musieli, siłą samego brzmienia tego słowa, wyznawać koniecznie takie tego słowa rozumienie jakie miał na myśli papież Pius IX, kiedy liberalizm potępiał.
Nie. To jest jakaś paranoiczna wewnętrzna sprzeczność, myślenie nawet nie magiczne, ale pomieszane z poplątanym wewnętrznie sprzeczne, które trudno jakoś opisać. To jest wbrew rozumowi. To jest tak jak przeświadczenie Kolumba, że Indianiec wypowiadając słowa o podobnym brzmieniu do łaciny ma na myśli to samo, co owo brzmienie znaczy w łacinie. To jest tak, jak babka z polskiej wsi, co jak usłyszy Włocha co mówi "curva", to myśli , że to wulgarny cham, albo swój chłop(zależy od jej manier) Można proponować wolnościowcom zmianę słowa, ale nie można mówić , że ich postawa jest sprzeczna z katolicyzmem. Oni bowiem mogą mieć na myśli co innego niż pan Karoń, czyli inne znaczenie. ((A co już każdy z nich z osobna ma na myśli tego nie wiemy, stąd nie można generalizować. Można powiedzieć wielu wolnościowców, itd...) Słowa(ich brzmienia i graficzne znaki) same w sobie nie mogą być ze sobą sprzeczne. Sprzeczne ze sobą mogą być ich ZNACZENIA! To jest podstawowy fakt!
tu więcej: http://misjakultura.blogspot.com/2018/11/historia-antykultury-krzysztof-karon.html
a tu moja propozycja działania uzupełniającego Program Krzysztofa Karonia:
Wiedza społeczna to małe miki, jak mawia Pan Karoń(oczywiście przesadzam, PWS jest bardzo ważny i niezwykle potrzebny;). W nim cały czas poprzestajemy na poziomie słów, deklaracji, haseł. Mówimy o rzeczywistości, ale ta rzeczywistość mimo mówienia o niej dalej leży odłogiem. Trzeba jeszcze jakoś PWS zrealizować. I tu pojawia się problem...
Problem ten jest spowodowany przeświadczeniem, którego składową jest twierdzenie że religia, to jest coś osobnego, jakaś życiowa nisza. Nie. Nisza to może być sakralna, a religia z definicji miesza się do wszystkiego, jest nadrzędnym wyjaśniaczem wszystkiego, wzorem rzeczywistości i dla rzeczywistości. To błędne przeświadczenie o osobności religii jest elementem autonomizmu/sekularyzmu, który wyrywa z naszych głów pamięć o tym, że rzeczywistość to system naczyń połączonych, że poszczególne elementy świata i życia ludzi są ze sobą nierozerwalnie związane. Tylko to powiązanie umożliwia istnienie nauki, czyli szukania racjonalnych zależności między skrawkami świata.
Kolejną(obok uderzania w wolnościowców i autonomizmu) chorobą blokującą rozwój etosu pracy, jest odrywanie nie tylko religii od codzienności, ale podejrzliwość do wszelkich pozawerbalnych znaków, rytuałów, i próba zastąpienia ich słownymi komentarzami, słowną edukacją. Słowa same nic nie znaczą. Żeby się z tego wyzwolić trzeba zwykłe sprawy czynić znakiem. Znakiem nie byle czego, ale naszej wiary. To miejsce nie znosi próżni, jeśli my go nie zapełnimy naszą wiarą, to zrobią to za nas jakieś inne wiary: neutralizmy, socjalizmy, liberalizmy, scjentyzmy, kulty idoli medialnych i samego siebie. I to jest owo brakujące ogniwo Wiedzy Społecznej: Mistyczny Styl Życia: zwykłe sprawy znakiem wiary. To jest ekonomia pobożności. Ludzie religijni zainfekowani przez świat powyżej opisanemi chorobami mają skłonność by aktywizować się religijnie w słowach i wydzielonych niszach, a gleba zwyczajnego życia leży odłogiem, zapełnia ją "siedem innych duchów złośliwszych niż poprzedni.", poddają się bezwiednie formom światowym myśląc, że są obojętne a treść ich wiary można do nich wlać jak wodę do kubka. Srogo się mylą.
A przecież religia jest po to by przemieniać życie, by wciągać je ku Niebu, jak Chrystus wydźwignął poziomą belkę Krzyża po Palu świata.
Znaki te muszą poruszać wszystkie zmysły, muszą być wpisane w prace- tworzenie żywności na roli i w hodowli, pieczenie chleba, budowanie domów, w samą przestrzeń mieszkalną, międzyludzkie relacje i sposoby komunikacji jak to było w kulturach ludowych/tradycyjnych całego świata. Tak dziełem sztuki, opowieścią, był codzienny mozół odrabiania owej "adamowej pańszczyzny..." Tego nam potrzeba i do tego zachęcam
Spora grupa internautów prowadzi śledztwo, mające na celu odnaleźć odpowiedzi na pytanie: Kim jest ten człowiek? Kim jest Krzysztof Karoń. Facet gada potoczyście, pewnie, posługując się przeszywającą barwą głosu, przekonującą gestykulacją, a w tym wszystkim jest - jak to mówią - autentyczny. To wszystko sprawia, że kolejni słuchacze mają problem z zaprzestaniem wysłuchiwania jego opowieści.
Zapomniałbym... o treści.
Cenna.
Nawet gdyby był dyletantem(jak sam się przedstawia) to sam fakt zadania pytań, przedstawienia pewnych tematów stanowiących luki w naszej edukacji jest wart uwagi. Nawet, jeśli kłócić się można o sposób opisu informacji, (który wg mnie nigdy nie jest "suchy", zawsze jest "umoczony" i tego nie ma się co wypierać. To dotyczy również religii, stąd nie unikałbym aż tak mocno artykułowania umoczeń w założeniach religijnych) to bez ogromnego wysiłku i inteligentnej selekcji problemów istotnych podjętych przez pana Krzysztofa, nie byłoby bazy, na którą specjaliści od poszczególnych dziedzin mogą nanosić własne doświadczenie. Sam Pan Karoń przedstawiał to jako swój cel. I to mu się udało. Winniśmy mu wdzięczność!
On sam dochodzi w końcu do faktu jakim jest rola katolicyzmu w budowie tych elementów świata, które uznajemy za sukces, za to, z czego zrezygnować mało kto z nas by chciał.
I owszem rolę katolicyzmu w tym procesie można uznać za fakt.
Tyle tylko, że sam ten proces i jego cywilizacyjne efekty wcale nie muszą być lepsze od tego, co było wcześniej. Uznanie tego, za coś lepszego jest elementem światopoglądu.
Dlatego niepotrzebnie Pan Karoń stwierdza, że unika światopoglądowego umoczenia, podczas gdy jest nieuchronnie w światopogląd umoczony.
Gdy ktoś mówi, że nie mówi, to nie znaczy, że nie mówi;)
Na marginesie: Chcesz naprawić świat, wyłowić prawicę z sideł? Zacznij od prostych spraw, od codzienności!:
aktualizacja:
Z
góry oznajmiam iż nie dyskredytuję całej książki, ani
działalności Pana Krzysztofa Karonia tylko konkretne stwierdzenia.
Całą resztę uznaję za cenną, czego wyraz dałem po wielokroć w
różnych wypowiedziach publicznych. Przypisywanie mi tu i ówdzie
postawy dyskredytowania całej działalności to typowa manipulacja
polegająca na sprowadzeniu wypowiedzi dyskutanta do absurdu, by
łatwiej było w nią uderzać. Tyle, że jest to polemika nie z
dyskutantem, a z własną, kłamliwą opinią nt. jego opinii. Przed
tym z góry przestrzegam.
NEUTRALNOŚĆ
Na
stronie 13 książki HA deklaruje, że " Jeśli jednak wiedza
społeczna ma być przydatna dla całego społeczeństwa i być
podstawą do merytorycznych dyskusji, może ona obejmować jedynie
fakty i logicznie uzasadnione wnioski i musi być wolna od
interpretacji światopoglądowych. Neutralność światopoglądowa
wiedzy społecznej nie oznacza przekonania, że wszystkie możliwe
światopoglądy są równocenne, a tylko to, że światopoglądy
opierają się na przyjętym systemie wartości”
Jest
to postulat utopijny, szczególnie jeśli chodzi o „wiedzę
społeczną”, ponieważ przedstawione przez KK składowe tej
wiedzy, terminy i problemy są przedmiotem sporów o to, co uznać za
fakty, co za sprawy istotne, również społecznie. Każde
przekonanie ma więc swoją „wiedzę społeczną. Już samo to
czyni je z zasady nieneutralnymi.
O
utopijności tego postulatu świadczy cały szereg orzeczeń
stanowiących oceny wygłoszonych przez autora w dalszej części
książki. Oto niektóre z nich:
KULTURA
"Anglosasi
nie odróżniają cywilizacji od kultury, co samo w sobie jest
kuriozum" (str. 390 HA. Wersja robocza)
Odnosi
się przy tym do tej definicji E. Tylora:
"Kultura,
albo cywilizacja ujęta w szerokim sensie etnograficznym, jest to
kompleksowa całość obejmująca wiedzę, wiarę, sztukę,
moralność, prawa, zwyczaje, oraz wszelkie inne zdolności i nawyki
nabyte przez człowieka jako członka społeczeństwa"
Po
zacytowaniu Edwarda Tylora K. Karoń przedstawia taki komentarz do
jego definicji:
„(...) Oznacza
ona, że w końcu XIX wieku wybitny antropolog nie odróżniał
jeszcze kultury od cywilizacji."
Skąd
pewność autora, że właśnie to oznacza? A może Tylor w tej
definicji ma na myśli coś zupełnie innego? Czytając tą definicję
przed poznaniem działalności K. Karonia rozumiałem ją zupełnie
inaczej: wskazuje ona na to, że jedno i to samo zjawisko w różnych
środowiskach nazywane jest albo kulturą, albo cywilizacją. Tak
samo "wychodzić na pole", albo "wychodzić na dwór",
to dwa różne wyrażenia oznaczające „wychodzenie z budynku na
przestrzeń otwartą”. Twierdzenie, że to jest kuriozum,
polegające na nieodróżnianiu przez Tylora pola od dworu...
przepraszam: kultury od cywilizacji jest nieuprawnioną
INTERPRETACJĄ(powtarzam: interpretacją, a nie neutralnym
światopoglądowo faktem) . W związku z tym nazwanie tego
"nieodróżnianiem" i "kuriozum" jest nadużyciem,
nieuprawnionym sądem, a nie neutralnym faktem, do jakich Autor na
początku książki (s. 13)deklarował się ograniczyć.
Dalej
Autor HA stwierdza, opierając się na tym nieuzasadnionym pochopnym
zinterpretowaniu: "Utożsamienie tych dwu pojęć uniemożliwia
wyjaśnienie, na czym polega pogłębiający się kryzys europejskiej
kultury i cywilizacji." Po pierwsze nie utożsamia, a nawet
gdyby utożsamiał, to skąd wniosek tak kategorycznie wyprowadzony z
tego utożsamienia? Dlaczego utożsamienie uniemożliwia wyjaśnienie?
Inna
uwaga: skoro autor ma pretensje że ktoś czepia się formalnych wad
jego definicji, którą sam definicją nazwał, (mimo uwag
przedstawianych mu przed napisaniem książki w 2017 roku), to
dlaczego sam sobie do takiego czepiania się definicji badaczy i
oceniania ich prawo przyznaje? Kontynuujmy analizę tego fragmentu:
"Jeśli
jednak pokolenia wybitnych umysłów przez dwa i pół wieku takiej
definicji nie sformułowały, to albo kultury zdefiniować się nie
da, albo umysły te robiły jakiś błąd."
Są
jednak inne możliwości, np. różnica opinii pomiędzy naukowcami,
równowartość wielu definicji, rożnokontekstowość wielu
definicji. Taka alternatywa jest więc błędna. Dalej KK orzeka że
to błąd i jaki to błąd:
"Otóż błąd
ich polega na myleniu kultury z jej produktami."
Tyle
tylko, że badacze do dziś spierają się właśnie o to, czy do
kultury zaliczać wytwory, czy tylko abstrakcyjne systemy symboliczne
zawiadujące materialnymi obiektami. Jak więc Pan Krzysztof uzasadni
swoją propozycję rozstrzygnięcia tego sporu?
Na
stronie 390, Krzysztof Karoń pisze:
"Anglosasi
nie odróżniają cywilizacji od kultury, co samo w sobie jest
kuriozum"
Dlaczego?
Proszę
w tym momencie zwrócić uwagę na następujące stwierdzenia Pana
Karonia użyte w rozmowie w mediach w odpowiedzi na moją krytykę
przedstawionej wyżej definicji kultury i krytyki definicji innych:
"te dwa
zdania, których nie chcę powiedzieć, że żartobliwy charakter,
ale to jest rodzaj takiego(...) żartobliwego skrótu. To są zdania,
które się pojawiają na zakończenie znacznie dłuższego wywodu"
Pan
Karoń powyżej wyraźnie mówi "te dwa zdania", nie nazywa
ich definicjami. Komentując zaś moją wypowiedź w MN mówi:
"(4.10)definicje
pomylił z jakimiś w zupełnie innym kontekście używanymi
sformułowaniami".
Nie
pomylił. To Pan Karoń sam je definicjami nazwał w książce, czego
się powyżej wyparł, oskarżając mnie przed ludźmi(którzy
najwidoczniej również nie pamiętają dokładnie całego tekstu
książki i nie muszą, bo i sam autor nie pamięta), że „mylę”
owe sformułowania użyte w zupełnie innym kontekście z
definicjami. A oto owe definicje podkreślone grubą czcionką przez
samego Pana Karonia:
"Najprostsze
i wcale nie najpłytsze definicje cywilizacji i kultury:
Cywilizacja,
to wszystko to, co ułatwia człowiekowi, życie.
Kultura to
wszystko to, co człowiekowi życie utrudnia."
str.
76 Historia Antykultury, Krzysztof Karoń
Wystarczyło
po prostu sprostować, że to "takie stwierdzenia", ale Pan
Karoń w jednym przypadku zamiast takiego normalnego sprostowania
zaatakował, z charakterystyczną pewnością siebie rozdmuchując
problem i imputując adwersarzom stanowiska, których nie zajmują,
by na tym przeinaczeniu oprzeć krytykę. Wykazałem ową
manipulację na powyższym zestawieniu.
W
8 minucie wywodu w MN 11 lipca 2019 stwierdziłem:
"Pan
Krzysztof Karoń, definiując kulturę wychodzi od etymologii i
bardzo słusznie, szkoda, że tego nie widać w definicji... w tej
takiej króciutkiej"
Proszę
zwrócić uwagę, że stoi to w sprzeczności do tego, jak moją
opinię zreferował Pan Karoń podczas jej krytykowania. Wszak
dopowiedzeniem "w tej takiej króciutkiej" wyraźnie
zaznaczyłem fakt, iż są inne definicje, i że cechą tej której
poddałem krytyce jest krótkość, co odpowiada temu, jak sam Pan
Krzysztof swoją definicję w książce nazwał. Wykazana w tym
miejscu pamięć o tej cesze obala nieuzasadnione, acz pochopnie
pewne orzeczenie Pana Krzysztofa, na mój temat:
"książkę
przeczytał, ale nie przeczytał"
Proszę
zwrócić uwagę, że i w samej książce ta nieuzasadniona pewność
w wyrażaniu opinii ma miejsce(skoro już jesteśmy przy kulturze) w
ocenie definicji np. E. Tylora.
Na
stronie 75 Pan Karoń przeprowadza wywód w którym słusznie
pokazuje, że warunkiem stworzenia narzędzi ułatwiających życie,
jest wcześniejsze podjęcie trudu, by je skonstruować i zbudować.
Z
tego wyprowadza wniosek:
"Warunkiem
powstania cywilizacji jest więc wcześniejsze powstanie kultury, a
to dlatego, że cywilizacja jest wynikiem kwalifikowanej pracy
dorosłych ludzi, a warunkiem takiej pracy jest uruchomienie
mechanizmu kultury we wczesnym dzieciństwie."(s.75)
Tyle
tylko, że to nie wynika. Zamiast wniosku mamy do czynienia z
podstawieniem pod słowo trud, słowa kultura, a pod słowo
ułatwienie, słowa cywilizacja. Innymi słowy zamiast wniosku jest
powtórzenie tego samego tylko innymi słowami.
To
podstawienie, jest przedstawione jako oczywiste i nie jest nigdzie
uzasadnione.
W
zupełnie nowy, nieistniejący w żadnej tradycji i w żadnym
podzielanym społecznie kontekście sposób Pan Karoń definiuje
kulturę i cywilizację.
Oczywiście
autor może taką definicję zaproponować, ale wobec braku jej
uzasadnienia nie spełnia ona wymogu, który sam autor sobie
postawił, czyli neutralności- jest wszakże subiektywną opinią.
Po drugie: Swobodny ton jej sformułowania jest niekonsekwentny z
uwagi na wcześniejsze dyskredytowanie definicji Tylora zarówno ze
względu na jej opisowość, jak i rzekome nieodróżnianie kultury
od cywilizacji.
Jego
niekonsekwencja polega też na tym, że sam odrywa definicję kultury
od tradycji proponując przy tym zupełnie nowe rozumienie, a w innym
miejscu próbuje wmówić tym, co się nazywają „liberałami”,
że nie mogą sobie inaczej tego liberalizmu definiować niż
zachodnioeuropejskie anarchokomunistyczne tradycje i dlatego nie mogą
się nazywać jednocześnie liberałami i katolikami, bo ci, co na
zachodzie używali słowa „liberalizm”, ”liberatarianizm”
rozumieli przez to postawy sprzeczne z katolicyzmem. Nawet, zmiana
terminu na jego polską wersję „wolnościowiec” jest wg Pana
Karonia niewystarczająca, bo to i tak wg niego odnosi się do
zachodnioliberalnej tradycji. (Do „wolnościowców -
katolików”jeszcze wrócimy.) Sam sobie pozwala, a innym nie
pozwala.
Ludzie
będą bardziej skorzy przyjąć twierdzenie jeżeli zaczniemy pisać
nie o nim, a jeśli uczynimy z niego ZAŁOŻENIE za pomocą którego
zaczniemy opisywać rzeczywistość. Nie zauważą, że w ogóle nie
zawarliśmy jego uzasadnienia. Zaczęło być ono używane jako
oczywistość i jako takie miało później czytelnikom nie znającym
prawideł poprawnego wnioskowania przedstawić wyartykułowaną
wprost "najkrótszą, i wcale nie najpłytszą" DEFINICJĘ
kultury i cywilizacji jako zasadną.
Jak
na prostą uwagę Krzysztofa Łukszy, moją czy innych ludzi o
niekonsekwencje w definiowaniu nie tylko kultury w zestawieniu z tak
zdecydowaną krytyką definicji innych zareagował Pan Krzysztof?
Oto
komentarz jednego z widzów pod filmem Pana Krzysztofa Karonia na
kanale „historia sztuki”:
Opublikowany
13 mar 2017
KULTURA
I CYWILIZACJA - POJĘCIA PODSTAWOWE CZ. 5
Krzysztof Lech
Łuksza: Materiał b. dobry. Ale podane definicje są zbyt szerokie,
należy je zwęzić do sfery ludzkiego działania. Np. rzęsisty
deszcz utrudnia człowiekowi życie, ale nie jest to bynajmniej
element kultury.
historia
sztuki 2 lata temu @Krzysztof Zetynian: Szczerze mówiąc
wydawało mi się, że całe rozumowanie prowadzi do jednoznacznego
wniosku, iż ujęte lapidarnie definicje odnoszą się wyłącznie do
ludzkiego działania. Cywilizację tworzy człowiek, żeby ułatwić
sobie życie w rzęsistym deszczu, ale po to, żeby zrobić parasol
człowiek utrudnia sobie życie podejmując twórczy wysiłek. Coż,
widocznie mi się nie udało. dziękuję. kk
Krzysztof Lech
Łuksza To oczywiste, ale ta oczywistość też powinna być
wyeksplikowana w definicji. Definicja, jeżeli mamy się nią
posługiwać fachowo a nie tylko publicystycznie, musi być
sprecyzowana, odróżnienie celowego działania od wszelkiego
"dziania się", powinno się w niej znaleźć. Ścisłość
jest istotnym wyróżnikiem nauki, o tym pisał już Arystoteles. Z
mojej strony jest to trochę czepialstwo, ale moją intencją jest
konstruktywna krytyka, nic innego. Pozdrawiam.
historia
sztuki @Krzysztof Zetynian: To nie czepialstwo, lecz krytyka
merytorycznie słuszna, jednak Pan jest zawodowcem, a to jest tekst
dla niefilozofów. Przez dwadzieścia minut smędziłem, żeby w
pamięci pozostały definicje lapidarne, podkreślające ich pozorną
sprzeczność. Takie definicje powinny łatwo zapadać w pamięć, a
szczegóły ma się w backgroundzie. To zresztą jest, jak się Pan
domyśla, świadoma prowokacja dla tych, którzy oferują kulturę
lekką, latwą i przyjemną. Kk
Kiedy
Krzysztof Lech Łuksza o problemie definicji kultury życzliwie,
grzecznie wspomniał powtarzając powyższe w programie (29 Listopada
2018 ", wRealu24, "Krzysztof Karoń odpowiada na krytykę
książki "Historia Antykultury", od 7 minuty) to Pan Karoń
zamiast po prostu powiedzieć np. : "ok, to nie jest definicja a
jeśli tak napisałem, to wezmę słowo "definicja" w
cudzysłów" czy coś w tym stylu, zaczął od ustawienia
rozmowy przez atak:
"ten
zarzut jest tak, durny, że ręce opadają, ponieważ to są dwa
zdania, które są po pierwsze,- o ile pamiętam, bo ja już nie
pamiętam co w tej książce napisałem i muszę jak chcę to, to
muszę przypomnieć sobie, bo czytam i co ten facet powypisywał(...)-
ale te dwa zdania, których nie chcę powiedzieć, że żartobliwy
charakter, ale to jest rodzaj takiego(...) żartobliwego skrótu. To
są zdania, które się pojawiają na zakończenie znacznie dłuższego
wywodu.[KLŁ przytakuje "tak"](...)(29 Listopada 2018 ",
wRealu24, "Krzysztof Karoń odpowiada na krytykę książki
"Historia Antykultury", od 7 minuty)"
Proszę
porównać przyznanie się Pana Krzysztofa do niepamięci z zarzutem,
jaki mi postawił. Użył faktu, że przyznałem się do
niepamiętania w danym monecie literalnego brzmienia definicji:
(W Realu24 w
czwartek 11 Lipca 4.30)"Jeżeli chodzi o pewne tematy on
wycofywał się bo mówił, że nie pamięta")
by
go pokazać ludziom jako świadectwo... No właśnie, czego? Niestety
nie powiedział już ludziom o tym, że kilkadziesiąt sekund dalej
sobie przypomniałem i sparafrazowałem to , o co Panu Krzysztofowi
chodzi, mówiąc o pracy i jej efektach, czyli realnych dobrach jako
warunku "realnej wolności". Nie wykazał, że w tej
parafrazie się mylę tylko zdecydowanie mi coś zarzucając, uniknął
odniesienia się do argumentów. O tym samym wspomniałem nawiązując
do jego rozmowy z Krzysztofem Lechem Łukszą. I właśnie to jest
metodyczny błąd kilku fragmentów tej książki, który i w tej
wypowiedzi na temat mojej wypowiedzi się pojawił: nieuzasadniona
pewność siebie, pochopność w wydawaniu opinii. Pan Krzysztof sam
mówi, że nie pamięta dokładnej treści swojej książki, a wymaga
tego od innych?
Proszę
dalej zwrócić uwagę, że KLŁ nie negował nigdzie tego dłuższego
wywodu, a kiedy Pan Karoń o tym wspomniał to przytaknął. w
swojej wypowiedzi z 11 lipca 2019 wyraźnie ten wywód pochwaliłem.
To że krytykuję jakiś fragment nie znaczy, że dyskredytuję
automatycznie inny fragment, inną definicję i całą resztę
książki. Tym bardziej, że bardzo wyraźnie stwierdziłem, że te
inne opisy kultury są cenne, czego jakoś krytycy nie zauważyli
sprowadzają c moją i innych krytykę do absurdu.
A
oto jak na w komentarzach na kanale Wojna Idei, pod filmem "Historia
antykultury - opinia o książce" 22 sty 2019
odpowiedział
na ataki ze strony jednej z fanek Autora HA wspomniany już wyżej
komentator książki:
Krzysztof
Lech Łuksza
"(...)Wysłałem
Karoniowi moją szczegółową analizę części książki, do czego
w żaden sposób się nie odniósł. Podczas naszej rozmowy w
wrealu24.pl, podniosłem jeden z argumentów, dotyczący absurdalnie
nieprecyzyjnych definicji kultury i cywilizacji. Usłyszałem, że to
jest "durny argument", więc uznałem, że Karoń, a więc
również oglądający audycję jego wyznawcy nie są tak naprawdę
zainteresowani żadną krytyką. Tak więc ja prośbę Karonia
spełniłem i mam czyste sumienie.
W istocie
uważam, że Karoń nie jest w trakcie przyjąć do wiadomości
ŻADNEJ sensownej krytyki, więc przewidując jego skrajnie afektywną
reakcję, powstrzymuję się od tejże krytyki, m.in. nie chcąc mieć
na głowie jego wyznawców, tak jak T. Węgrzyn. Jeżeli chcesz,
możesz to definiować jako "brak odwagi" - ja po prostu
stwierdzę, że mam ciekawsze i ważniejsze rzeczy do roboty.
I tutaj twoje
kłamstwo: Nie jest prawdą, że podpisuję się pod każdą krytyką,
do tej pory zamieściłem DWA komentarze na ten temat. Pod pierwszą
audycją T.Węgrzyna, gdzie nie "podpisałem się pod krytyką",
ale zwróciłem uwagę komentującym, że nie powinni obrażać T.
Węgrzyna, oraz tutaj, pod filmem Wojny Idei. No i tutaj jakoś
specjalnie nie "podpisałem się", ale napisałem, że
przedstawiona opinia autora jest racjonalna, a więc spójna i
logiczna, jednak nie ukrywam, że przychylam się do przedstawionej
tu argumentacji, ale to chyba nie zbrodnia?? :D Zresztą autor filmu
wykazał dużo życzliwości względem autora książki i wykonanej
przez niego pracy (W pełni podzielam tę życzliwość).
Przypominam, że
Karoń sam prosił o krytykę, i uważam, że taka krytyka książce
służy, w przeciwieństwie do bezkrytycznego kultu osoby Karonia,
którego jak zauważam, jesteś przedstawicielką."
To,
że używa sugestywnego tonu głosu i gestykulacji nie jest wcale
błędem jak inni krytycy Pana Karonia sugerują, jest po prostu
czymś naturalnym i korzystnym jeśli z pomocą tej umiejętności
przekazywana jest rzetelna wiedza. Nie ma potrzeby się tego
wyzbywać. Chodzi o to, że takie czynniki decydujące o sile
przekonywania działają w dwie strony: uprzystępniają,
uwiarygodniają zarówno prawdę jak i błąd. Warto o tym wiedzieć,
by w związku z tym być ostrożniejszym w opiniowaniu i umieć się
od tego powstrzymać, powiedzieć "nie wiem, nie pamiętam".
"Pan
nie przeczytał" t. I pozamiatane. Człowiek zdyskredytowany,
że nie czyta, a się wypowiada. Trudniej to uzasadnić. Tyle, że
tak, to każdy może powiedzieć. Takie hasło łatwo dociera do
słuchaczy, ale próba rzetelnej analizy jest trudniejsza do
zrozumienia, dlatego jest takim przytykiem zagłuszona.
Taka
reakcja pokazała, że ów niby drobny błąd terminologiczny, jest w
istocie błędem metodycznym. Proszę zwrócić uwagę że nie o samą
definicję kultury tu chodzi ale o pewna zgubna metodę która w
książce się często pojawia przy wydawaniu opinii, a która
uwyraźniła się w ww reakcji na różne uwagi. Ta metoda to
pochopność, nieuzasadniona kategoryczność. Owe kwantyfikatory są
tylko jednym z jej przejawów. Dalej uważam, że książka jest
zbiorem ciekawych i znanych tematów, tak samo strona Pana
Krzysztofa. Reklamowałem ją kiedy byłą wydawana. Niemniej od
dużego entuzjazmu na początku przeszedłem w trakcie dokładnej
analizy książki do zawodu. Te tematy zostały tak uproszczone, że
wprowadzają ludzi w błąd i zarażają ich ową błędna metodą
wyrażania opinii, co widać w reakcji na krytykę książki również
tutaj.
Słyszymy
w wywiadzie z Panem Kubaniem[
https://www.youtube.com/watch?v=8sGbUaCnaP8
]: "Trzeba trzymać się treści słów." Tyle tylko, że
treść słowa "wolny" nie musi być taka, jak twierdzi Pan
Karoń, nie musi być totalna. Pan Karoń tutaj próbuje wmówić
ludziom bardzo przekonująco, że takie znaczenie słowa jest jedynie
właściwe. Tymczasem jest to sprzeczne z obiektywną naturą słowa.
Mówi dalej tak: "Jeżeli mówimy, że rynek jest wolny, to
znaczy, że na nim wszystko wolno". Wolność zawsze jest
ograniczona, a jednak nie przestaje być wolnością. Mówimy wszak o
człowieku, że jest wolny, gdy np. wychodzi z więzienia, a to nie
znaczy, że nie ma żadnych ograniczeń. Istnienie granic wolności
nie oznacza, że tej wolności nie ma. Wtedy bowiem nie istniałaby
żadna wolność. Wolność człowieka zawsze ma granice, ale to nie
znaczy, że przestaje być wolnością. Pan Karoń niestety próbuje
narzucić innym własne definicje, jakby jego rozumienie pojęć
takich jak "wolność", dyskurs", "liberalizm",
"kultura", "cywilizacja" było przyspawane przez
przyrodę do słów. Nie jest. I powiem więcej: jego rozumienie tych
pojęć jest oderwane od zwyczajowego ich rozumienia znanego nam z
naszych tradycji, które znaczenie tych terminów ukonstytuowały.
Arbitralność słowa jest obiektywnym faktem. Pan Karoń ma
oczywiście prawo tak sobie definiować, ale inni mają prawo zwracać
uwagę, że w swoich opiniach nt. Opinii i rozumień innych się
myli, a często popada w sprzeczność.
_______________________________________
Historia
Antykultury to praca, która przerasta możliwości jednego
człowieka. To co jej autor napisał i to tak dużo i świadczy o
dużym zasobie wiedzy i inteligencji. On sam stwierdził, że to
wersja robocza I wystosował prośbę o krytykę. Kilku komentatorów
odpowiedziało na tę zachętę. Wielu z nich zaczynało od wskazania
zalet, a dalej przechodziło do tego, co wg nich jest błędem.
Niestety w odpowiedzi na owe uwagi zarówno fani, jak i sam autor
przypisali recenzentom niezgodnie z prawdą, jakoby chcieli
zdyskredytować całą pracę Pana Karonia. Czy mieli rację, czy
nie, to inna sprawa.
Nie
wiem, skąd autor i jego fani wpadli na pomysł, by owe uwagi
stanowiące odpowiedź na prośbę autora w taki sposób przeinaczyć
i robić z nich wielki problem, mimo poprzedzenia ich wyraźną
pochwałą i zachętą do przeczytania. To nie
recenzenci zrobili więc wielki problem z tej, czy innej definicji
zawartej w książce, tylko odpowiedź została udzielona tak, jakby
zrobili, zniekształcając znaczenie zgłoszonych przez nich uwag.
Przeciwko temu zmuszony jestem zaprotestować.
W
odpowiedzi Pana Krzysztofa na ową krytykę uwypuklił się ten błąd,
na który próbowałem w swoich uwagach do książki wskazać: błędna
metoda polegająca na pochopnej pewności w wyrażaniu opinii nt
zjawisk, a przede wszystkim opinii innych ludzi i całych grup. W
dalszej części postaram się szczegółowo uzasadnić owo
stanowisko posiłkując się cytatami.
Metoda
ta przejawia się w przesuwaniu przez Pana Karonia i jego obrońców
znaczenia uwag do książki tak, żeby można było je łatwo
obalić. Podejrzewam, że to nieuświadomiona, bezwiedna reakcja
obronna na krytykę, w sytuacji, gdy jej ktoś nie rozumie, albo nie
potrafi zrazu odpowiedzieć.
O
recenzji T. Węgrzyna
"Krzysztof
Karoń o koalicji Korwina, Winnickiego, Brauna i Liroya oraz o
uwagach Węgrzyna #171 KNews"
"Byłem zaskoczony, że
Pan mu tak chętnie wtórował i to zarówno w sensie werbalnym, jak
i bardzo dziwnymi dwuznacznymi uśmieszkami. I ponieważ pomyślałem
sobie, że efektem końcowym jest kompletny brak jakiejkolwiek
informacji na temat tego, o czym była mowa."
-W
jakich księgach zapisano, że taki jest obowiązek? Kogo będzie
ciekawił, to sobie doczyta, wygógluje, bo skoro ktoś umie obejrzeć
filmik na yt, to umie również wpisać tytuł w wyszukiwarce.
Dlatego wystarczającą informacją był sam tytuł. Pan Karoń nie
może sobie dowolnie ustawiać innych, jak ma wyglądać formuła ich
spotkania. Wobec powyższej możliwości która daje sieć, a nawet
gdyby jej nie było, Panowie mieli prawo przejść od razu nawet do
samej krytyki.
Pan
Krzysztof natomiast w użytej przez siebie uwadze i w sposobie jej
wypowiadania przemyca założenie sugerujące, że oczywiste jest iż
taka informacja jest jakimś obowiązkiem.
Nie
jest. Nie wymaga tego ani uczciwość, ani prawo, ani nic! Wymaga
tego jednak Pan Karoń.
Jego
książka jest publiczna, dlatego może być publicznie krytykowana.
I
to charakterystyczne: wcinanie się z pewnym siebie tonem głosu:
"Nie, nie, nie, nie(...)" I dalej kontynuuje:
"Pan
Węgrzyn ma prawo mówić, co mu się żywnie podoba(...) natomiast
ja(...) mam prawo stwierdzić, że bez względu na to jakie kto miał
zamiary, to mowa była na temat książki, której wprawdzie tytuł
był podany, ale to była krytyka przeznaczona dla widzów. No i jaką
informację na temat przedmiotu krytyki otrzymali? Żadną.
Absolutnie żadną!"
Panie
Karoń, takimi specjalnymi sprzecznościami pozbawia pewne
sformułowania znaczenia. Abstrahując już od tego, że nie mają
takiego obowiązku, a pan wypowiada: "Żadną, Absolutnie
ŻADNĄ!" jakby brak takiej informacji był jakąś zbrodnią. A
nie jest.
Tak
się składa, że wobec powyższych okoliczności i możliwości
jakie daje sieć sama okładka i tytuł jest wystarczającą
informacją. Tym bardziej, że ta książka jest po prostu o historii
antykultury. Czego Pan chce? Streszczenia? Niczego to nie wniesie. I
dalej Autor kontynuuje:
"Ja
już nie mówię, że nie było próby wyjaśnienia tytułu, czyli o
czym ta książka jest(...)".
Bo
nie musiało być. Rozpoczęli program od polecenia jej, cały czas
widniała w tle jej okładka i tytuł- świetna reklama, Panowie
książkę kupili i mają prawo przedstawić swoje opinie. Spójrzmy
w jaki sposób rozprawia się z nimi Autor książki:
"Jeśli
ktoś W TEN SPOSÓB potraktował materiał, który jest najważniejszą
książką od czasów Konecznego."
Dyskusja z Wielomskimi:
Drugim
powodem dla którego nie mogę podjąć bezpośredniej dyskusji jest
doprawdy plugawa – podkreślam, plugawa i stosowana w dalszym ciągu
przez moich oponentów taktyka urabiania opinii o tak zwanej sekcie
Karoniańskiej, stygmatyzująca wszystkich,
którzy zgadzają się z moim stanowiskiem i zrównująca ich z tymi,
którzy swoją niechęć do promarksistowskiej
postawy państwa Wielomskich manifestują w sposób niekulturalny,
lub wręcz chamski. Jej świadectwem jest np./ artykuł pani
Wielomskiej na portalu konserwatyzm.pl w którym cytuje ona obszerne
fragmenty niekulturalnych wpisów sugerując ich autorstwo członkom
owej sekty karoniańskiej. Ja nie będę oczywiście zastanawiał się
kto jest autorem takich wpisów, ale nie ma absolutnie żadnych
powodów żeby wykluczać, ze są one robione właśnie po to, żeby
uzasadnić tworzenie tego typu plugawego, podkreślam, plugawego
mitu. Pani Wielomska jest cybernetykiem, specjalistką od sterowania
społecznego i wie, że zastosowana przez niąi Pana Wielomskiego
metoda ustawiania przeciwnika do odstrzału,
należy do najprymitywniejszych, ale i najłatwiejszych do
rozpoznania metod walki propagandowej. [oni właśnie żadnej
metody nie stosują, a jeśli już to bardzo słabo im to idzie, są mało przekonujący, w przeciwieństwie do
Pana Karonia, który im przewrotnie zarzuca to, czego się sam
dopuszcza i to zarzuca orzekając, a nie przedstawiając dowodów,
czyli wypowiedzi Wielomskich to potwierdzających. Zarzucałem to
samo Panu Karoniowi, tylko bez tak mocnych słów i podając cytaty i
uzasadnienia! Pan Karoń tylko bezczelnie orzeka).
Pan Karoń jest człowiekiem niezwykle inteligentnym i o wybitnych zdolnościach perswazyjnych, które są dla prawicy jak woda na pustyni. Wygrzebując te, a nie inne tematy(zagubienie etosu pracy użytecznej dla społeczeństwa uwikłane w teorie wygrzebywane ze starożytności i modelowane tak, by grabież, lichwę i niewolnictwo jakoś uzasadnić) wykazał się świetną intuicją, ponieważ są to rzeczywiście sprawy kluczowe. To, że nie uniknął błędów i uproszczeń, nie byłoby żadnym problemem, ponieważ Ci, którzy poruszyli świat, którzy zmieniali bieg historii często wygadywali wiele bzdur dlatego, że cel/idea nie pozwalały im się zatrzymywać na detalach. Dlatego byli skuteczni. Nie byłoby, ale stało się problemem, gdy Pan Karoń w pewnym momencie zaczął odpowiadać na przedstawione mu uwagi z taką samą nonszalancją z jaką zreferował wiele przedstawionych i krytykowanych własnie problemów, czym swoją pochopność w wydawaniu orzeczeń uczynił metodą. Jest ona o tyle zgubna, że ujawnia się w nieuprawnionym krytykowaniu innych, w generalizowaniu całych grup, w uprzedzeniu do pewnych ujęć, sklasyfikowanych w oparciu o błędne odczytanie, a wręcz nadinterpretację intencji ich reprezentantów. Odpowiadając na stwierdzenie Wielomskich(z którymi często się nie zgadzam), że istnieje swego rodzaju "sekta karoniańska", pan Karoń odpowiedział dokładnie w ten sposób, który ową sekciarskość prowokuje: stwierdził "(...)plugawa – podkreślam, plugawa i stosowana w dalszym ciągu przez moich oponentów taktyka urabiania opinii o tak zwanej sekcie Karoniańskiej, stygmatyzująca wszystkich, którzy zgadzają się z moim stanowiskiem i zrównująca ich z tymi, którzy swoją niechęć do promarksistowskiej postawy państwa Wielomskich manifestują w sposób niekulturalny, lub wręcz chamski." Tymczasem sekta może powstać i działać wbrew woli swego idola, później może go wciągnąć, choć nie musi: np. "sekty" Rastafarian, od których sam Haile Selasje, czyli Ras-Tafari się odcinał, czy wyznawcy Maradony, klubów piłkarskich, Lenona, Elvisa, itd. Zwrócenie uwagi na istnienie tych sekt nie oznacza deprecjonowania tej osoby, czy innych jej zwolenników. Stąd ów zarzut wobec Wielomskich jest nieuczciwy. I szczerze mówiąc w tym zarzucie który im postawił bardzo trafnie określił swoją własną postawę jak złodziej, co najgłośniej krzyczy łapaj złodzieja, żeby odwrócić uwagę od siebie. Tym bardziej, że dalej kompletnie wyssał z palca twierdzenie, że mówienie o sekcie Karoniańskiej deprecjonuje wszystkich którzy zgadzają się ze stanowiskiem pana Karonia. dałoby się to jeszcze obronić, gdyby Pan Karoń przeformułował to jako próbę zdyskredytowania przez Wielomskich nie wprost, ale rozpowszechnieniem takiego skojarzenia z sektą, tyle, że taki mocny zarzut wymaga mocnego dowodu, a tego nigdzie nie ma. To jednak nic! Pan Karoń dalej przemycił jako oczywisty kompletnie nieuzasadniony zarzut, że postawa Wielomskich jest promarksistowska. Stwierdził to powyżej wprost! Podkreślił, że mówienie o sekcie Karoniańskiej jest plugawe, bez żadnego uzasadnienia, dlaczego plugawe, po czym wystosował apel właśnie do tych, których zachowania są, - jak sam stwierdza - "niekulturalne, lub wręcz chamskie", lekceważąc to, że określenie "sekta" własnie do nich, a nie do wszystkich zgadzających z Panem Karoniem się odnosi... To tylko jeden przykład. Próbowałem z Panem Karoniem na ten temat rozmawiać, na razie pisać, no ale usłyszałem, że chcę się lansować, że mu zazdroszczę, po czym zaprosił mnie publicznie(w komentarzu)- dlatego publicznie o tym mówię- do debaty w jednej z telewizji internetowych sugerując, że odmowa z mojej strony, o czymś świadczy: " Ale chyba nie mylę się, traktując Pańską odpowiedź jako odrzucenie propozycji merytorycznej rozmowy na wskazane tematy. kk" . Tyle tylko, że odpowiedź na takie zaproszenie byłaby potwierdzeniem jego insynuacji.
[Proszę
zwrócić uwage: Pan Karoń mówi, że uzasadni, by dalej głosić
swoje twierdzenia, zupełnie niczym nieuzasadnione. 1) Jak
uzasadnia, że Marks był świadomy, 2) gdzie podaje przykład, że
profesor tak twierdzi.3 jeśli rzeczywiście tak twierdzi, to gdzie
uzasadnienie, że się myli?
Nigdzie.
Nigdzie nie ma uzasadnień. Trudno jednak obalać coś, czego się
nawet nie zacytowało, zamiast tego to przeinaczając i przewrotnie
zarzucając drugiej stronie, że to ona przeinacza.]
[brak
odpowiedzi na pytanie redaktora, „na czym polega owo poddanie się
retoryce Wielomskiego” )
Sekta
może działać wbrew woli swego idola, a bardzo często powstaje bez
jego woli, ale później go wciąga: np. "sekty"
Rastafarian, od których sam Haile Selasje, czyli Ras-Tafari się
odcinał, czy wyznawcy Maradony, klubów piłkarskich, Lenona,
Elvisa, itd. Zwrócenie uwagi na istnienie tych sekt nie oznacza
deprecjonowania tej osoby, czy innych jej zwolenników. Stąd pański
zarzut wobec Wielomskich jest nieuczciwy. I szczerze mówiąc w tym
zarzucie który Pan im postawił bardzo trafnie określił Pan swoją
własną postawę jak złodziej, co najgłośniej krzyczy łapa
złodzieja, żeby odwrócić uwagę od siebie. Podkreślił Pan, że
mówienie o sekcie Karoniańskiej jest plugawe, bez żadnego
uzasadnienia, dlaczego plugawe, po czym wystosował Pan apel właśnie
do tych, których wypowiedzi są przejawem istnienia tej sekty.
Właśnie ich mają na myśli Wielomscy. W swojej odpowiedzi do nich
przypisał im pan swoją własną postawę. Dlaczego Próbuje Pan
narzucić odbiorcom fałszywe założenie, że warunkiem krytykowania
pewnych stwierdzeń, jest przeczytanie całej książki osoby, która
te stwierdzenia wypowiedziała? Istnieje coś takiego jak
stwierdzenia otwarte i zamknięte i te drugie jak najbardziej można
poddawać krytyce w oderwaniu od reszty książki. Lekceważąc to
rozróżnienie unika Pan odpowiedzi na zarzuty, odwraca Pan uwagę od
analiz pańskich twierdzeń. Gdyby np. napisał Pan, że "rower,
to wszystko to, co jedzie na dwóch kołkach", to stwierdzenie
to byłoby w sposób bezdyskusyjny fałszywe, z uwagi na użycie
kwantyfikatora i nazwanie tego stwierdzenia definicją. Wobec tego,
nie ma żadnego tłumaczenia, że kontekst czyli temat kolarski
podejmowany w innych częściach książki był dopowiedzeniem do tej
definicji i determinował jej znaczenie. Takie tłumaczenie się to
bełkot, nieprawda, ponieważ sposób sformułowania stwierdzenia
czyni je zamkniętym, czyli wskazującym iż treść zawiera się w
samym tym stwierdzeniu.
Przedstawiciele
owych "sekt" odpowiadają na zarzuty wobec tych idoli
właśnie w ten sposób, jak wielu pańskich fanów: "On,
profesor nic nie rozumie, a Karoń "dyletant" rozumie".
I żadnego uzasadnienia, analizy wypowiedzi, tylko gołe
stwierdzenia. Często istnieje pozór uzasadnienia, ale tak na prawdę
w miejsce uzasadnienia, wstawione są kolejne gołe stwierdzenia,
które wymagaja jakiegoś dowodu, wskazania na konkretny cytat i
odpowiedzi na pytanie: Dlaczego?, gdzie konkretnie? Najgorsze jest
to, że Pan sam swoimi wypowiedziami to negatywne zjawisko podsyca:
"Ten zarzut jest tak durny"
Dyskusja z Grzegorzem Braunem
Obaj Panowie się mylą. Pan Braun się myli myśląc, że Karoń ocenia, podczas Gdy Karoń opisuje. Ta pomyłka zaburza później dyskusję. Pan Braun ocenami próbuje zbić opis. To tak jakby Franuś opisywał Bolkowi samochodzik: jest żółty, ma kółka i napis milicja. A Bolek do niego: "Ty gnido, to samo zło, żółty aparatczyku jedynie Słusznegp Ustroju!", Pan Karoń natomiast myli się próbując oddzielić wiedzę społeczną od ideologii. Każda wiedza jest uwikłana w światopogląd. Począwszy od jej selekcji. Wieża Babel. Muszą uzgodnić języki. Tak się skłóca dwóch cennych Polaków. Zamętem językowo-ideologicznym. Jest to efekt tego, że sami dochodzili do pewnej wiedzy. Że brakło instytucji dającej wspólne podstawy... Np. Kościoła nauczającego jak się ma wiara do spraw społecznych i politycznych.
Da dyskusja jest też jednostronna. Pan Braun niby przerywa, ale tak na prawnę dlatego, że sam nie może zabrać głosu, bo Pan Karoń ma taką siłę przebicia, że nie dość, że zajmuje większość czasu, to sprawia wrażenie nie mogącego się wypowiedzieć. A druga osoba też by chciała. Stawia niesłuszne zarzuty: Bo Pan Braun nie mówi tylko o moralności. Zarzuca innym to, co sam robi. Forsuje swoje definicje np. "wolnego rynku" , słowa wolność, tak jakby znaczenia były do słów przyspawane przez przyrodę, czyli Pana Boga. A znaczenia słów są zmienne! Trzeba ustalić w jakim języku będą dwie strony dyskutować. "Wolny rynek" nie musi oznaczać, że wszystko wolno tak, jak nie musi się ograniczać do dosłownego rynku, czyli placu w środku miasta. Dlatego Pan Braun wtrąca uwagę uderzającą w sedno błędu Pana Karonia: "To Pan tak mówi".
Dyskusja z Grzegorzem Braunem
Obaj Panowie się mylą. Pan Braun się myli myśląc, że Karoń ocenia, podczas Gdy Karoń opisuje. Ta pomyłka zaburza później dyskusję. Pan Braun ocenami próbuje zbić opis. To tak jakby Franuś opisywał Bolkowi samochodzik: jest żółty, ma kółka i napis milicja. A Bolek do niego: "Ty gnido, to samo zło, żółty aparatczyku jedynie Słusznegp Ustroju!", Pan Karoń natomiast myli się próbując oddzielić wiedzę społeczną od ideologii. Każda wiedza jest uwikłana w światopogląd. Począwszy od jej selekcji. Wieża Babel. Muszą uzgodnić języki. Tak się skłóca dwóch cennych Polaków. Zamętem językowo-ideologicznym. Jest to efekt tego, że sami dochodzili do pewnej wiedzy. Że brakło instytucji dającej wspólne podstawy... Np. Kościoła nauczającego jak się ma wiara do spraw społecznych i politycznych.
Da dyskusja jest też jednostronna. Pan Braun niby przerywa, ale tak na prawnę dlatego, że sam nie może zabrać głosu, bo Pan Karoń ma taką siłę przebicia, że nie dość, że zajmuje większość czasu, to sprawia wrażenie nie mogącego się wypowiedzieć. A druga osoba też by chciała. Stawia niesłuszne zarzuty: Bo Pan Braun nie mówi tylko o moralności. Zarzuca innym to, co sam robi. Forsuje swoje definicje np. "wolnego rynku" , słowa wolność, tak jakby znaczenia były do słów przyspawane przez przyrodę, czyli Pana Boga. A znaczenia słów są zmienne! Trzeba ustalić w jakim języku będą dwie strony dyskutować. "Wolny rynek" nie musi oznaczać, że wszystko wolno tak, jak nie musi się ograniczać do dosłownego rynku, czyli placu w środku miasta. Dlatego Pan Braun wtrąca uwagę uderzającą w sedno błędu Pana Karonia: "To Pan tak mówi".
poniżej dyskusja pod filmem z września 2019 w którym Pan Karoń orzekł nt. Pana Mateckiego:
https://youtu.be/YQdTFJ5BW1A
Przedstawiam poniżej odpowiedzi jakich udzielił mi Krzysztof Karoń pod jednym z filmów przed rokiem a następnie przed kilkoma dniami:
Jan Moniak
1 miesiąc temu
Wg Pana Karonia Marksizm nie jest filozofią, bo inaczej definiuje filozofię, niż profesor Wolniewicz. To kwestia DEFINICJI! Znaczenia nie są przypawane do słów przez przyrodę!
Filozofia oznacza namysł nas poznaniem i rzeczywistością. Ten namysł może być błędny, ale dalej nim jest. W marksizmie taki namysł istnieje. Dlatego Pan Karoń myli się, kiedy kategorycznie stwierdza, że tam nie ma nic z filozofii. Albo inaczej: zupełnie po swojemu definiuje filozofię. Problem polega na tym, że sami filozofowie rozumieją filozofię zupełnie inaczej. Pan Karoń po prostu swoją pewnością wypowiadania się narzuca swoje definicje swoim słuchaczom. Taka pewność siebie działa na ludzi, myślą, że to obiektywna prawda.
historia sztuki
1 miesiąc temu
@Jan Moniak: Na coś takiego okrągłego, co rośnie w ziemi, można powiedzieć ziemniak albo kartofel, ale za każdym razem chodzi to samo, o coś okrągłego, co rośnie w ziemi. Mówienie w języku filozoficznym nie jest tym samym, czym jest "namysł nad poznaniem i rzeczywistością. No, chyba, że jest Pan radykalnym, nonesencjonalistycznym konstrukcjonistą :-). kk
Jan Moniak
1 miesiąc temu
Panie Krzysztofie, witam serdecznie. To niech Pan powie, że chodzi Panu o specyficzny język filozoficzny. Pan natomiast używa takich radykalnych stwierdzeń: w marksizmie nie ma nic z filozofii" No jak to nic? Myślałem że to kwestia takiego mówienia z zapędu, upraszczania, żeby to było prostsze do zrozumienia dla ludzi. Ale Pan takich nieuprawnionych kwantyfikatorów i pewników używa w tekście książki. Podam przykład(przerobiłem na razie pojęcia podstawowe i czytam erratę) Pisze Pan: "kultura, to wszystko to, co człowiekowi życie utrudnia, a cywilizacja to wszystko to, co człowiekowi życie ułatwia." Pisze Pan, że definicja Tylora nie spełnia wymogów definicji,(a przecież istnieje w nauce coś takiego jak definicja składnikowa i taką jest definicja Tylora), a dalej podaje Pan definicje kultury, która jest po prostu fałszywa. Kultura nie jest ani wszystkim tym, ani tym, co życie utrudnia. Kultura, jak to słusznie Pan zauważa to etymologicznie wysiłek, trud uprawy ziemi, ale i cześć, szacunek(takie znaczenia ma łacińskie colo, colere, colui, cultum), ten szacunek, ta cześć wskazuje na symboliczny, mistyczny wymiar tej czci. Kultura byłaby w tym rozumieniu bardziej trudem, niż tym, co życie człowiekowi utrudnia. I nie "wszystkim tym" bo i przyroda może życie utrudniać. Cywilizacja też nie jest wszystkim tym ,co życie ułatwia, bo i przyroda może czasem życie ułatwić.
Cywilizację rozumiem jako rodzaj kultury, który urosła, stałą się metakulturą.
To wszystko kwestia definicji. Lepszej, albo gorszej, ale definicji, czyli pewnej "umowy". Te wątki m. in. poruszę w recenzji Pańskiej książki. Na razie tyle, bo łatwo się w tym pogubić, szczególnie pisząc internetowe komentarze.
Pan zmierza w większości w dobrym kierunku, z grubsza rozumiem ten dodatek, tą erratę, która jest niezwykle cennym owocem pańskiej pracy.
Mimo tych uwag kibicuję Pańskiej inicjatywie.
Pozdrawiam
Jan Moniak
1 miesiąc temu (edytowany)
@historia sztuki Dodam, że słusznie zwraca Pan uwagę na formę adekwatną/nieadekwatną do prawicowej treści. Pisałem o tym w przedostatnim rozdziale książki LPK. Sam jestem zwolennikiem twierdzenia, że trzeba tu szukać w obecnej formie elementów "kulturowych", i je wyzyskiwać. Tak w skrócie. Niestety ja na własnym przykładzie wiem(upośledzenie techniczne w pisaniu, śpiewaniu, i codziennych czynnościach technicznych-precyzyjnych, wymagających długotrwałej płynnoci), że trudno nam o właściwą formę: https://www.youtube.com/watch?v=SM3Lg5RIkls
historia sztuki
1 miesiąc temu
@Jan Moniak: "Cywilizację rozumiem jako rodzaj kultury". To wszystko kwestia definicji (lepszej. albo gorszej :-). Jednak definicje pojęć odnoszących się do rzeczywistości można przyjmować wg "umowy", albo wyprowwadzać z rzeczywistości. Jeśli definicja jest wg Pana kwestią umowy, to myśli Pan Habermasem. To nie jest zabronione. kk
Jan Moniak
1 miesiąc temu
Tfu! Tylko nie Habermasem! ;-) Panie Krzysztofie, chodzi o to, że słowa jako takie same w sobie żadnego znaczenia nie mają, a to z jakim realnym obiektem je powiążemy jest kwestią "umowy", tradycji, itd. Jeśli dziecko nauczy się kojarzyć słowo "łóżeczko" z grechotką, to będzie ono znaczyło dla niego grzechotkę. Jedno i to samo słowo może zupełnie zmienić swe znaczenie, co widać na przykłądzie czeskiego "zachod"(oznacza "wychodek) i polskiego zachód, albo na przykładzie przez i bez, które między staropolszczyzną i gwarami a współczesną polszczyzną "zamieniły się" znaczeniem. A te mogą być rożne. Jestem od pierwszych lat studiów zdegustowany tym, co u inteligentów nazwałem przejęzykowieniem, co widzialne jest w opisywanym przez pana zwrocie lingwistycznym w humanistyce, ale co wg mnie ma swoje korzenie daleko głębiej w historii, w dialektycznych przeciwstawiajacych ciało i duszę, uprzedzonych do zewnętrznych, cielesnych, materialnych form mutacjach platonizmu, manicheizmu, ikonoklazmu, kataryzmu, a dalej w protestanckim soliskrypturyzmie i w rozmaitych renesansach, "mrokach oświecenia" aż po rewolucję obyczajową 68. Pan o tym pisze. Proszę wybaczyć, strasznie szeroki to temat. Chodzi o to, że to, iż bulwę w ziemi ja nazywam ziemniakiem nie znaczy, że nie można nazwać jej kartoflem, czy grulem. Realne jest to coś w ziemi, a słowo je nazywające to już kwestia umowy...
( i było tak zanim Habermas, Marks, Hegel, Luter, Platon, czy Hermes Trismegistos pojawili się na świecie. - dodatek poza komentarzami )
stan bednarkiewicz
1 miesiąc temu
Jan Moniak.Jeżeli jesteś z natury leniwy i brak ci jakiegokolwiek talentu to zostań krytykiem.Przyklejaj się do największych okrętów,bo czym większy będzie to okręt to tym dalej dopłyniesz.Czy próbuje Pan,Panie Janie wpłynąć na mnie swoją subiektywną prawdą.Bo jak zrozumiałem w filozofii istnieją dwie prawdy.Skoro jest prawda obiektywna jak Pan napisał.
historia sztuki
1 miesiąc temu
@Jan Moniak: Panu chodzi o opisywanie świata, bo to powinni robić filozofowie, a marksiści chcą go zmieniać. I zmieniają, a filozofowie nie nadążają z opisywaniem. Ogólnie rzecz biorąc ma Pan rację. I co z tego? Walizka po peronie skacze. kk
Jan Moniak
1 miesiąc temu
@historia sztuki. Panie Krzysztofie Mi chodzi, jak i Panu o przemianę świata."By słowa Ewangelii rzucone na pastwę świata i jego form nie straciły znaczenia, o które chodziło Panu Jezusowi!" tak se napisałem na swojej stronie. Jeśli błędnie ten świat postrzegam(i opisuję) to nie uda mi się go w dobrym kierunku przemienić i obronić przed marksistowską przemianą. Będę popijał truciznę, na której ktoś napisał "lekarstwo". Będę wciskał uparcie przycisk, który bramę zamyka i czekał w nieskończoność, aż brama się otworzy(bo napisano nad przyciskiem "otwieranie") Będę przycinał zbyt krótką nogę u stołu jeszcze bardziej i dziwił się dlaczego stół dalej się kiwa. O to chodzi. Panu przecież chodzi o to samo. (By stół ziemskiego padołu stał stabilnie na czterech równych nogach. - dodatek mój poza dyskusją)
Oni to wiedzą i wmawiają nam, a my(przedstawiciele kultury Europejskiej), jak papugi wierzymy, że nie liczy się forma, ale treść, że wystarczą dobre intencje, szczere przeżywanie. W praktyce te intencje ograniczają się do słów, salek i nisz. W ten sposób zachować możemy doskonale brzmiące, tradycyjne sformułowania, ale zatracić całkowicie ich znaczenie, ponieważ swego rodzaju grunt pozawerbalny- znaki zbudowane z zapachów, smaków, ubiorów, relacji przestrzennych, pomagające podtrzymać właściwą treść słów - uznaliśmy za "obojętne". A marksiści te formy przejęli, by z nich uczynić znaki własnej wiary, i przemycić je w nasze umysły i podłożyć pod Ewangeliczne słowa. Stąd dla niektórych Jezus, to pierwszy hippies, piewca socjalistycznej kradzieży, której znaczenie podłożono pod słowo "dobroczynność". W efekcie słowo "treść" stało się labilną "pustą formą". Dlatego musimy wiedzieć, że same słowa są labilne, łatwo przykleić do nich przeróżne treści, żeby przed tym przyklejaniem się bronić! Żeby przed fałszywymi alternatywami się bronić. Przykładem jest ta dyskusja. Ludzie zauważają, że marksiści używają pewnego słowa w złym znaczeniu to odrzucają nie tylko to znaczenie, ale i całe słowo. Np. dyskurs. To słowo jest stare, używał go Krasicki np. w jednej z bajek i znaczyło mniej więcej to, co dzisiaj znaczy- wymianę stanowisk, gadanie, dyskutowanie. Marksiści po prostu go rozpropagowali i powtarzali w kontekście własnych teorii.
Wskazali oni na szereg przesłanek(miedzy innymi na wspomnianą wyżej subiektywność słowa). I wyciągnęli z nich nieuprawnione wnioski(że trzeba porzucić poszukiwanie rzeczywistości obiektywnej). Nie dajmy się im wpuścić w maliny fałszywych alternatyw. Nie wylewajmy dziecka z kąpielą: przesłanek, razem z błędnymi wnioskami. Toczyłem tak z siedem lat temu podobną dyskusję o postmodernizmie. A tu stare dopowiedzenia: https://misjakultura.blogspot.com/2018/10/krotka-historia-idei-i.html Pozdrawiam serdecznie
Jan Moniak
1 miesiąc temu
@stan bednarkiewicz Istnieje jedna prawda. Tyle tylko, że ludzie czasem myślą, że ją znają, a się mylą:
https://misjakultura.blogspot.com/2017/09/wartosci-uniwersalne-ze-pomysy.html
Mateo Yavorsky
1 miesiąc temu
@Jan Moniak: "Pan Karoń po prostu swoją pewnością wypowiadania się narzuca swoje definicje swoim słuchaczom. Taka pewność siebie działa na ludzi, myślą, że to obiektywna prawda." - a to jest metoda zdobywania pozycji w dyskursie o której opowiadał Pan Karoń :)
Jan Moniak
1 miesiąc temu
@Mateo Yavorsky i ta metoda jest dobra,musimy ją wykorzystywać! Tu Pan Karoń robi świetną robotę! Marksiści to robią a nas przekonali byśmy się jej wyrzekli. Chodzi o to, byśmy się pilnowali by szerzyć tą metodą prawdę. By nie dać się wpuścić w maliny marksistom, którzy wyciągali błędne wnioski że słusznych przesłanek, byśmy razem z kąpielą wniosków nie wylali dziecka przesłanek. Pozdrawiam.
Jan Moniak
1 miesiąc temu
@Marek Bystrzewski sam sobie pan odpowiedział. Prawda jest jedna, ale ludzkich ułomnych jej poznań wiele
Jan Moniak
1 miesiąc temu
@Marek Bystrzewski A dokładniej to niech każdy szerzy to, co za prawdę uważa. Będą z tego konflikty ale takie konflikty są jedynie uczciwe. I nie da się ich uniknąć jakimiś neutralnościami, czy wartościami uniwersalnymi.
Kinga
1 miesiąc temu
@Jan Moniak
Z góry napiszę, że to nie atak, ale czy poza filozofowaniem, które nic nie wnosi, zajmuje się Pan czymś jeszcze?
Bo - jak to obrazowo ujął p. Karoń - walizka po peronie skacze....
Proszę mi wybaczyć dosadność wypowiedzi, ale od pewnego już czasu mój poziom tolerancji dla tzw. prawicowo-wolnościowo-chrześcijańsko, i nie wiem jeszcze jakiego, "pitu pitu" maleje z każdym dniem.
Bo nic z niego nie wynika.
A już stwierdzenie: "niech każdy szerzy to, co za prawdę uważa" jest zwyczajnie głupie. Może niech się Pan zajmie czymś, co da większy pożytek?
Jan Moniak
4 tygodnie temu
@Kinga,
"stwierdzenie: "niech każdy szerzy to, co za prawdę uważa" jest zwyczajnie głupie" Dlaczego? Czy nie uważa Pani że głupie jest zarzucanie komuś głupoty bez uzasadnień?
Jest Pani antykulturowo nieuprzejma. Dlatego, że uczciwie pokazuję nieprawdy w sformułowaniach Pana Krzysztofa? To, że ja się mylę, że Pan Krzysztof się myli żadnemu z nas ujmy nie przynosi. Po prostu wymieniamy się opiniami, rozmawiamy. W pewnych sprawach się zgadzamy, w innych nie. A jak się nie zgadzamy, to właśnie z szacunku sobie to mówimy.
Najlepiej filozofuje się kopiąc rowy i ogrody, zbierając zioła ;) : http://misjakultura.blogspot.com/p/oferta.html
Polecam się ;)
Kinga
4 tygodnie temu
@Jan Moniak
Uzasadnienie jest tak proste, że aż dziw, że Pan na nie nie wpadł, mimo iż sam uprzednio stwierdził, że "prawda jest tylko jedna".
Tak, wiem, że "internetowym filozofom" się to nie podoba bo każdy ma jej własną wersję, którą oczywiście MUSI szerzyć.
Efekty widać w otaczającym nas świecie - chaos (nie tylko pojęciowy) i to większy niż początkowo zakładał atraktor Lorentza.
Kopaniem i zbieraniem ziół to się ludzie zajmowali na etapie wspólnoty plemiennej.
Tymczasem już na początku XV w. niejaki Giovanni Fontana zaczął móżdżyć jak tu ułatwić kopanie i wymyślił pogłębiarkę dłutową a kolejni inżynierowie, przez następnych 500 lat, ją udoskonalali, w efekcie czego - zamiast ludzi - pracują koparki.
Na tym polega cywilizacja wysokich technologii, której jednak nie stworzyli filozofowie.
Ostatnimi czasy ubywa inżynierów a przybywa filozofów.
Efekt łatwy do przewidzenia: powrót do zbieractwa bo przecież najlepszy filozof nie potrafi skonstruować koparki, nawet gdyby mu dać do łapy gotowy jej projekt.
Ale nie to jest jeszcze najgorsze. Najgorsze jest to, że żaden filozof nie garnie się również do kopania bo on przecież jest od filozofowania, a nie od - za przeproszeniem - zapieprzania.
A tak na marginesie: nie jestem "antykulturowo nieuprzejma", jestem po prostu szczera, być może do bólu (za co przepraszam ale czasami się inaczej nie da, skoro kulturalna sugestia o walizce nie odnosi skutku)..
Niestety wszyscy uwielbiają gadki o filozofii, nikt nie chce rozmawiać o tym, kto ma się wziąć i do jakiej roboty.
O ile trudno się tego spodziewać po tzw. lewej stronie, to tzw. prawa strona wcale nie jest w tym zakresie lepsza.
Niestety.
Niedługo znajdziemy się w czarnej dziurze (której - jak powinien Pan pamiętać z lekcji fizyki - nic nie jest w stanie opuścić).
Dlatego oczekuję konkretów, a nie jałowego "pitu pitu" itd.
Na tym kończę wymianę poglądów, gdyż - w przeciwieństwie do Pana - nie mam czasu na pisanie elaboratów.
Jan Moniak
4 tygodnie temu
Droga Pani, wytyka Pani innym "internetowym filozofom", że szerzą własną wersję pod czas gdy zarówno Pan Krzysztof Karoń, jak i Pani tym i innymi elaboratami(których nie chce Pani elaboratami nazwać) też szerzy własną wersję prawdy. Czy to konsekwentne? Wytykać innym to, co się samemu robi? Idąc Pani tokiem rozumowania musiałaby Pani pierwsza zamilknąć bo to czas stracony, Pan Krzysztof też musiałby zamilknąć i "wziąć się do roboty". A szkoda by było, bo wiele niezwykle cennych rzeczy napisał. Oczekuje Pani konkretów? Takie gadanie jest nic nie warte, bo cokolwiek nie powiem i nie zrobię, choćby to były właśnie konkrety, to będzie Pani mogła nazwać to "pitu pitu". Bo to, co tu piszę, to właśnie konkrety. Czego Pani chce? Żebym Pani powiedział, że jest Pani tak zaorana, że nie chce Pani tego dostrzec?
Nie powiem tak Pani, bo takich rzeczy się kobietom nie mówi.
Niech się Pani nad tym kiedy w jakichś łagodnych okolicznościach zastanowi i wykrzesa z siebie trochę życzliwości:)
Po dwustu latach syntetycznych kombinacji medycyna akademicka dochodzi do tego, że to zbieracze ziół mieli rację. Że syntetyki to ostateczność, a normą powinną być leczenie ziołami, tym ,co niektórzy nazywają mylnie "zabobonami". Błędne jest ocenianie wartości cywilizacji miarą usztucznienia i umaszynowienia.
Co do kopania: Braki z filozofii sprawiają, że nie rozumie Pani sprzeczności i fałszywych alternatyw w jakie Pani się wikła a przez to mija się z rzeczywistością. Są miejsca, gdzie kopara nie wjedzie, albo gdzie nie jest to wskazane(żeby nie zryć ogródków i oszczędzić paniom bólu z powodu szkód powstałych w trakcie wjazdu takie maszyny- nawet tej małej) . A nawet gdy wjedzie, to i tak przy koparce musi być jeden człowiek z łopatą;)
Kłaniam się uprzejmie:)
Kinga
4 tygodnie temu
@Jan Moniak
Nie, medycyna nie doszła do tego, że "syntetyki to ostateczność, a normą powinną być leczenie ziołami" bo ziół nie da się tak precyzyjnie dawkować, jak standaryzowanych farmaceutyków.(które są również tworzone na bazie naturalnych ekstraktów)
To raz, a dwa w dzisiejszych czasach zioła w 80% pochodzą z zakontraktowanych, kontrolowanych upraw, a nie zbieractwa.
Nawiasem mówiąc Polska zajmuje trzecie miejsce w produkcji ziół w Europie.
Upraw, których - z uwagi na powierzchnię - prowadzenie nie byłoby możliwe bez mechanizacji (lub chociażby użycia odpowiednich koni, jednak i do nich potrzeba osprzętu typu: pług, kultywator, brony etc).
Nie interesują mnie "miejsca, gdzie kopara nie wjedzie, albo gdzie nie jest to wskazane(żeby nie zryć ogródków i oszczędzić paniom bólu z powodu szkód" bo takie miejsca są niewielkie, a tym samym mają marginalne znaczenie.
Skopać to Pan sobie może areał rzędu 200m2, ale gdy przyjdzie Panu skopać 20 000 metrów kw. to się Pan szybko rozejrzy za koniem i to najlepiej mechanicznym
To jest wiedza (wynikająca z rzeczywistości), aż wstyd, że toczy się dyskusja na tak elementarnym poziomie.
Pozostaje tylko na koniec (całkiem życzliwie) napisać: mniej filozofowania, więcej racjonalnego myślenia, a przede wszystkim działania.
BTW Należy Pan do Pobudki?
Jan Moniak
4 tygodnie temu (edytowany)
@Kinga stwierdzenia przeciw stwierdzeniom. Syntetyki to ostateczność. To, co pani napisała nijak tego nie podważa. Ostateczność, to nie zbędność. Nie rozróżnia pani pojęć. Niestety.
Mam tyle kultury by się nie czepiać Pani życia prywatnego. Pani mnie nie zna, nie wie co robię i nie mam zamiaru się Pani zwierzać. Pan Krzysztof też tego nie robi i jakoś się Pani go nie czepia. Dlatego pani rady są nic nie warte. Trafiają w to, co sobie pani koślawo wyobraziła na temat swojego dyskutanta. W istocie go Pani nie zna. Dlatego Pani w wnioski to błędy logiczne. To jest właśnie sprzeczne z rzeczywistością o której pani tyle mówi. pozdrawiam
Kinga
4 tygodnie temu
@Jan Moniak
Nie interesuje mnie Pańskie życie prywatne, komentuję jedynie to, co Pan wypisuje.
Nie ukrywam jednak, że promowana przez Pana idea samowystarczalnego plemiennego życia w jakiejś wiosce czy osadzie, kojarzy mi się z uwstecznieniem i jest niebezpieczna na dłuższą metę bo niemożliwa do realizacji w szerszym aspekcie.
Zdaje sobie jednak sprawę, że to zapewne przejaw ogólnej mody, która ostatnimi czasy zapanowała, co prawda głównie wśród tzw słowian, prepersów czy jak tam siebie nazywają.
Jan Moniak
4 tygodnie temu
@Kinga sama sobie Pani zaprzecza.
Kinga
4 tygodnie temu
Nic podobnego. Propaguje publicznie Pan styl życia a'la Amisze i to mi się nie podoba, jednocześnie guzik mnie obchodzi, czy sam Pan żyje wg. tych zaleceń.
W ogóle to na Pańskiej stronie jest istny misz-masz: feng shui, mistycyzm, plemienność, samowystarczalność itd.
To jest rozmywanie istoty katolicyzmu, którego istotą jest racjonalizm i unikalna etyka, która należy na każdym kroku podkreślać, gdyż sami katolicy mają z nią problem ulegając różnym ideologiom, z liberalizmem na czele..
Podoba mi się to, że ma Pan chęci do działania, powinien je Pan po prostu lepiej ukierunkować.
Jan Moniak
4 tygodnie temu
Proponuję Pani nie wypowiadać się na temat tego, czego Pani dokładnie nie przeczytała. Jacy amisze? Jakie feng shui?To, że używam pewnych określeń nie znaczy, że propaguję to, co one oznaczają. Idąc Pani tokiem rozumowania należałoby się też do Pana Krzysztofa przyczepić, że pisze na swojej stronie coś o marksizmie, katolicyzmie, wiedzy społecznej, istny misz masz amisz;)
Kinga
4 tygodnie temu
Przeczytałam dokładnie. Nawet widziałam "projekt" chaty, a raczej izby wg katolickiej odmiany feng shui. :)
Na tym właśnie polega błąd, że zamiast na istocie katolicyzmu - która właśnie stanowi o jego wyższości - katolicy chcą "małpować" to, co akurat staje się modne, a pochodzi z innych wierzeń.
Swego czasu nawet była promowana "katolicka joga", mająca niby stać się konkurencją dla tej wschodniej.
Jan Moniak
3 tygodnie temu
@Kinga To nie jest żadna odmiana. To jest zupełnie inne, oryginalnie katolickie zaspokojenie pewnej potrzeby wpisanej prze Pana Boga w ludzkie mózgi. Jednym przekręceniem obraca Pani sens całości i brnie w fałszywe porównania do katolickiej jogi. Joga to joga, a katolicka medytacja, to katolicka, tradycyjna medytacja. Jedno, albo drugie. To wyrażanie wiary za pomocą przestrzeni, to przejaw osXzednosci i prostoty, to znakomite lekarstwo na współczesny słowotok katolickich wspólnot, to sposób na powrót do rzeczywistości. Na niezaniedbywanie obowiązków codziennych i na wyrażanie wiary za ich pomocą.
To Pani pierwsza zapytała,czy zajmuję się jeszcze czymś innym oprócz filozofowania, a wiec proszę teraz się nie wypierać. To zapytanie było zmieszane z polemiką i jako takie było tym, czego się pani wypiera;)
Kinga
3 tygodnie temu
W nic nie brnę. To pojęcie joga (chrześcijańska, katolicka) jest używane (a nie medytacja), tymczasem
katolicyzm na tym wcale nie polega.
Polega na moralności, racjonalizmie.
Skupia się Pan na rzeczach najmniej istotnych ale łatwych.
Dziś każdy chce medytować, kontemplować... Podobnie są te wszystkie ruchy charyzmatyczne, zamieniające się wręcz w sekciarstwo. Poskakać, pośpiewać, egzaltować się... to takie płytkie, że aż żałosne.
Natomiast co do mojego pytania to nie wiedziałam, że prowadzi Pan bloga, na którym uskutecznia swoje tanie filozofowanie na szerszą skalę (myślałam uprzednio, że tego typu działalność wykonuje Pan tylko pod filmami na YT).
Jan Moniak
3 tygodnie temu
@Kinga polemizuje sobie pani z przekręceniami moich wypowiedzi w nie ze mną. Brnie Pani brnie. Niestety.
Jan Moniak
3 tygodnie temu (edytowany)
@Kinga Pojęcie joga chrześcijańska jest używane, "charyzmatyczne" skakańce istnieją, ale właśnie przeciwko temu występuje. Pani natomiast tkwi w poważnym błędzie: nie zdąży Pani jeszcze dokładnie poznać, co druga strona ma na myśli, a już ją Pani ocenia.
Określenie "tanie filozofowanie" nic racjonalnego, nic merytorycznego nie wnosi. Jest grą na emocjach, brzmi jak szydera, choć mam nadzieję, że nie było to Pani zamiarem. Polecam Pani taką krótką broszurkę, w której może Pani zobaczyć, co rzeczywiście myślę: http://misjakultura.blogspot.com/2018/01/mistyczny-styl-zycia-materiay.html (pierwszy link na stronie)
Uprzedzam jednak, że jeżeli lepiej wie Pani ode mnie, co myślę, to już nic na to nie poradzę.
Pozdrawiam
Kinga
3 tygodnie temu
To źle, że takie pojęcie, jak "chrześcijańska joga" w ogóle jest używane.
Ostatnimi czasu panuje zupełne pomieszanie pojeć, stylów, niestety sami katolicy są temu winni.
Podobnym nieporozumieniem jest propagowanie jakiegoś "chrześcijańskiego feng shui" .
Proszę się zająć czymś poważniejszym.
Jan Moniak
3 tygodnie temu
@Kinga
Oczywiście że to źle! Ale Pani pierwsza w tej dyskusji użyła terminów "katolicka joga", "chrześcijańskie feng shui". Teraz próbuje mi mi Pani wmówić, że jestem tych terminów i postaw zwolennikiem. Daremnie.
Ja z tymi terminami i postawami walczę tak, jak Pani.
Po co to Pani?
Niech sobie to Pani wbije do głowy: NIE MA "chrześcijańskiego feng shui" ani "chrześcijańskiej jogi" i z takimi terminami walczę tak samo jak Pani. Jest TRADYCJA KATOLICKA, wyrażana nie tylko w pismach, ale wielozmysłowo. W Rytuale Doskonałym(Ofierze Mszy Świętej), i w małych rytuałach, które do niego odsyłają, zakorzenionych w codzienności, również w przestrzeni. Feng szuje i jogi to diabelskie "uzurpatory". Chodzi o to, by im nie zostawiać pustego miejsca, które się Bogu należy! Bo wtedy przyjdzie siedmiu innych duchów... I o zapełnieniu przestrzeni, czasu i myśli Boskim Prawem mówię! Tym właśnie jest to, co proponuję wzorując się na tradycji "plemion" katolickich. To okazuje się z gruntu racjonalne, jak to Pani słusznie zauważa. Smutne jest to, że w tej materii jest Pani tak zaorana, że widzi Pani tylko swoje wyobrażenia, nie dopuszczając do siebie nawet tego, co druga strona rzeczywiście ma na myśli.
Zbytni radykalizm ocen innych i kwantyfikatorów używanych przez Pana Karonia niestety w Pani pomyłkach poznawczych zbiera żniwo. Wbrew intencjom Pana Krzysztofa. Myślę, że przykro mu będzie z tego powodu, że tak jest interpretowany przez swoich zagorzałych zwolenników. I przed tym właśnie ostrzegałem. Być możne to skłoni go do korekty niektórych sformułowań.Ostrzegałem dlatego, że 98 % tego, co pisze i mówi to wybitna robota, która jest potrzebna dziś jak woda na pustyni.
Świat nie może się składać z samych inżynierów. Nie każdy się na nich nadaje, nie każdy jest na tyle inteligentny technicznie. Trzeba zawsze dopełnień: kopaczy rowów i zbieraczy ziół, rolników, kucharzy, nauczycieli, pisarzy, a nawet filozofów;) Rozwój technologiczny nie jest żadną obiektywną miarą cywilizacyjnego postępu. Ten postęp sam w sobie może być bowiem nieracjonalną pogonią za samą technologią. Miarą postępu jest dla mnie zgranie tej technologii i wielu innych NARZĘDZI z ich celem: ludzkim szczęściem. I tu wyżej stoją niektóre "dzikie" plemiona, które wcale nie są mniej szczęśliwe niż zagoniony inżynier, który przecie do grobu ze sobą tego nie zabierze. Choruje, nerwuje się, męczy, żyje niby dłużej, ale... Pogoń za długim życiem też jest sama w sobie bezcelowa. Zdrowo tak, spokojnie tak, szczęśliwie tak. I tak kiedyś umrę. Chodzi o to, by dobrze przejść w Wieczność. Technologia jest dobra, jak nie idzie wbrew temu.
Pozdrawiam i życzę Bożego Błogosławieństwa+
Odpowiedź na komentarz do filmu Karoń i Rola o konflikcie między PiS a Ruchem Narodowym i decyzji sądu ws. Marszu Niepodległości!?
Jan Moniak
@Kinga"To nie jest żaden ksiądz wikary, to ksiądz Zdzisek!" Tak kolega w zerówce poprawiał mnie kiedyś z wielkim oburzeniem. Pani robi ten sam błąd, gdy pisze: "Nie kolor, ale światło". Jest to przykład owych błędnych alternatyw o których już pisałem. I kolor i światło.
Wysokie technologie(które są same w sobie oczywiście czymś dobrym) mogą przynieść same szkody, jeśli brak im czegoś więcej(moralności), a jednocześnie bez wysokich technologii można być mądrym, dobrym i szczęśliwym.
Pani ma dużo informacji, ale nie wie Pani kompletnie co z nimi robić. W efekcie robi się z nich nie wiedza, ale błąd poznawczy. Rzuca Pani pouczeniami wobec innych, a "kompletnie" Pani pouczanych ludzi nie rozumie. To jest niestety pokłosie owych błędów Pana Karonia, o których wspomniałem.
Fizyka jest wszędzie. Ale nie każdy musi ją ubierać w terminy nauki zwanej "fizyką". Od tego są "fizycy".
1 tydzień temu
Odpowiedź na komentarz do filmu Karoń i Rola o konflikcie między PiS a Ruchem Narodowym i decyzji sądu ws. Marszu Niepodległości!?
@Kinga Fizyka nie ma ust, żeby się wypowiedzieć;) A nawet, gdyby miała, to by nie mogła niczego takiego powiedzieć. Bo to, czy kolor jest, czy ko nie ma, to problem, który fizykę przekracza. Ludzie nie muszą znać fizyki. Ludzie muszą żyć. A faktem jest że widzą kolor. Faktem jest też, że Pani nie rozumie, "kompletnie" nie rozumie, co napisałem.
1 tydzień temu (edytowany)
Odpowiedź na komentarz do filmu Karoń i Rola o konflikcie między PiS a Ruchem Narodowym i decyzji sądu ws. Marszu Niepodległości!?
@Kinga "Nie ma ostrężyn, są tylko jagody!" Nie ma nie ma nie ma ... jeeeest! :) Nie mylmy słów z rzeczywistością. Niestety Pan Karoń pomimo wielkich zasług brnie w te nieporozumienia: jakby znaczenia były przyspawane przez przyrodę do słów. Nie są. Taki jest FAKT. Pan Karoń twierdzi więc, iż nazywanie cywilizacją tego, co na kontynencie zwie się kulturą, to błąd, Tylora i innych anglosasów(i nie tylko) To tak, jakby twierdzić, że błędem jest nazywanie warzyw jarzynami, abo, dworu polem, albo butelki flaszką Jedni wychodzą na pole, a inni na dwór. Lewactwo, lewica- "takie pitu pitu a walizka po peronie skacze" - cytując klasyka.
Kolor jest. Jego istotą jest bycie wrażeniem. Jeśli stwierdzimy, że nie ma koloru, to trzeba by było stwierdzić, że i kształtu i odległości i żadnej innej jakości nie ma. Jest tylko myśl, sprowadzona do binarnych opozycji... Pan Karoń chce uniknąć filozofii, a sam bardzo głęboko w nią wchodzi. I bardzo dobrze. Problem polega na tym, że niektóre jego deklaracje, i kwantyfikatory: "całkowicie się Pan myli" są nieuzasadnione. I jego zagorzałe fanki i fani, pobudzeni ową przesadną kategorycznością(szczególnie w ocenach postaw innych: wolnościowców, ) rozumieją to zbyt dosłownie i ze wściekłością dyskredytują każdy, nawet najmniejszy przejaw krytyki wobec słów Pana Krzysztofa.
To mu niestety robi tylko czarny PR. W odpowiedzi na to przeciwnicy Pana Karonia odrzucają wszystko, co Pan Karoń pisze. I robi się taka emocjonalna przepychanka oparta na fałszywych alternatywach i definicjach.
Dyskurs to słowo przez "Habermasów" zawłaszczone. Ono było używane dużo dawniej w znaczeniu podobnym do dzisiejszego.
1 tydzień temu
Komentarz do filmu Karoń i Rola o konflikcie między PiS a Ruchem Narodowym i decyzji sądu ws. Marszu Niepodległości!?
@Panie Krzysztofie! Lewactwo, neutralność światopoglądowa, kultura(to wszystko to, co człowiekowi życie utrudnia) i cywilizacja(wszystko to, co człowiekowi życie ułatwia), magia, barbarzyństwo, wyższy poziom cywilizacyjny, "koloru nie ma". M. in. nad definicjami tych pojęć i stwierdzeniami będziemy krytycznie się "pochylać";) analiza rozciągniętego w historii związku między chciwością, lichwą, a hermetyczno-krytycznym tych postaw usprawiedliwieniem zwalczającym katolickie chrześcijaństwo, to wg mnie wielka zasługa Pana Krzyzstofa. https://www.youtube.com/watch?v=SM3Lg5RIkls Pozdrawiam serdecznie :)
Jak to nikt? Korwin o pracy:
OFfERTA. ZajrzyjJak to nikt? Korwin o pracy:
OGŁOŚMY PANA KRZYSZTOFA DOKTOREM HONORIS CAUSA UNIWERSYTETU INTERNETU (Może wykażę się poczuciem humoru i się nie obrazi;)
A kim jest? Nie wiem.
Może Wy wiecie?
W odpowiedzi na te pytania otrzymałem od Pani Violetty Bennich następujące dane, za które najserdeczniej dziękuję:Krzysztof Karoń urodził się w r.1955 (moje pokolenie, dzieci PRL) w Tomaszowie Mazowieckim, w rodzinie nauczycielskiej, świadectwo czego daje p. Marusik na zlocie prawicy, który pod koniec spotkania wspomina, jak "dostał na lekcji po głowie od jego ojca" https://www.youtube.com/watch?
Do szkoły średniej chodził w Warszawie i tam pozostał do dziś. Mieszka w starej kamienicy kolo dawnego getta, a jak mieszka, to widać na wczesnym filmie "Na kawie u K.Karonia" (yt).
O studiach nic nie wiadomo, jest tylko ten jeden wpis na yt:
"Magdalena Krakowska 5 months ago
Super! Był w latach 80-tych moim wykładowca na Architekturze, a /dopiero teraz go odkrywam :)"
ale on sam o tym nie mówił. W ogóle unika rozmowy na swój temat, twierdząc, ze "nie o niego chodzi, tylko o wiedzę społeczną".
Na internecie znalazlam tez taka informacje:
http://konferencjakultury.pl/
"Krzysztof Karoń prowadzi witrynę internetową poświęconą historii sztuki (www.historiasztuki.com.pl), której najistotniejszymi częściami są historia antykultury, publikowana w formie filmów na kanale YouTube pn. historia sztuki, oraz promowany przez autora witryny Program Wiedzy Społecznej. Dwa teksty z witryny („Infantylizm krytyczny” i „Krótka historia marksizmu”) opublikowane zostały na łamach dwumiesięcznika „Arcana”. Opracowanie książkowe „Historii Antykultury” zaplanowane jest do publikacji jeszcze w tym roku."
K.Karon jest specjalista od zarzadzania kolorem (film "Kolor" https://www.youtube.com/watch?
Zalaczam link do spolecznosci na fb: https://www.facebook.com/
jest tam ogrom materialu.
W nadchodząca sobotę we Wrocławiu odbędzie się spotkanie pana Krzysztofa z ks.prof. Tadeuszem Guzem pt."Ostateczny cel marksizmu. Raj czy piekło na ziemi?" [20.01.2018 godz. 16.00 Wrocław ul. Borowska 174 w rotundzie Kościoła św. Franciszka z Asyżu]. Będzie ono transmitowane na żywo na nowej platformie Marcina Roli, wrealu24tv zajawka: https://www.youtube.com/watch?
a tu kilka słów ode mnie:
Zarówno Ci, co mówią, że Karoń jest zły, jest marksistą, jak i Ci co atakują wszystkich, co najmniejsze słowa krytyki wobec Pana Karonia wypowiadają mylą się. Jedni i drudzy popełniają ten sam błąd. Dają się wciągnąć w fałszywe alternatywy budowane na emocjach grupowych, na uproszczonym i dlatego chwytliwym obrazie rzeczywistości. Pan Karoń, to - jak wierzę i wnoszę z naszych korespondencji - mądry, poczciwy człowiek, z charyzmatycznym, sugestywnym, wybitnie przekonującym sposobem wypowiadania się. Przeprowadził świetną analizę relacji między żądzą zysku, lichwy i kradzieży a sprowadzaniem ze wschodu(m.in. przez włoskich kupców) ideologii uderzających w katolicyzm, który na Zachodzie tej kradzieży zakazywał.
Pan Karoń, jak każdy człowiek mądry nie jest nieomylny. I w pewnych sprawach udaje mu się wyprzedzić epokę a w innych jest w błędach epoki zanurzony.
Nie zauważa fałszywej alternatywy między wolnościowcem a etosem pracy, w sposób nieuprawniony uderza w tą grupę przez wciskanie jej takiej opinii jakiej w całości nie wyznaje, albo przez uznawanie za jedynie poprawne tylko jedno znaczenie słowa "liberalizm", tak, jakby słowa były przyspawane przez przyrodę do znaczeń. Nie są. Taki jest fakt, a uparte wciskanie komuś jedynego znaczenia słowa, jest oderwane od rzeczywistości.
Pan Karoń mówi tak, jakby wolnościowcy mimo innego rozumienia słowa "liberalizm", przez sam fakt jego używania w jakiś magiczny sposób musieli, siłą samego brzmienia tego słowa, wyznawać koniecznie takie tego słowa rozumienie jakie miał na myśli papież Pius IX, kiedy liberalizm potępiał.
Nie. To jest jakaś paranoiczna wewnętrzna sprzeczność, myślenie nawet nie magiczne, ale pomieszane z poplątanym wewnętrznie sprzeczne, które trudno jakoś opisać. To jest wbrew rozumowi. To jest tak jak przeświadczenie Kolumba, że Indianiec wypowiadając słowa o podobnym brzmieniu do łaciny ma na myśli to samo, co owo brzmienie znaczy w łacinie. To jest tak, jak babka z polskiej wsi, co jak usłyszy Włocha co mówi "curva", to myśli , że to wulgarny cham, albo swój chłop(zależy od jej manier) Można proponować wolnościowcom zmianę słowa, ale nie można mówić , że ich postawa jest sprzeczna z katolicyzmem. Oni bowiem mogą mieć na myśli co innego niż pan Karoń, czyli inne znaczenie. ((A co już każdy z nich z osobna ma na myśli tego nie wiemy, stąd nie można generalizować. Można powiedzieć wielu wolnościowców, itd...) Słowa(ich brzmienia i graficzne znaki) same w sobie nie mogą być ze sobą sprzeczne. Sprzeczne ze sobą mogą być ich ZNACZENIA! To jest podstawowy fakt!
tu więcej: http://misjakultura.blogspot.com/2018/11/historia-antykultury-krzysztof-karon.html
a tu moja propozycja działania uzupełniającego Program Krzysztofa Karonia:
Wiedza społeczna to małe miki, jak mawia Pan Karoń(oczywiście przesadzam, PWS jest bardzo ważny i niezwykle potrzebny;). W nim cały czas poprzestajemy na poziomie słów, deklaracji, haseł. Mówimy o rzeczywistości, ale ta rzeczywistość mimo mówienia o niej dalej leży odłogiem. Trzeba jeszcze jakoś PWS zrealizować. I tu pojawia się problem...
Problem ten jest spowodowany przeświadczeniem, którego składową jest twierdzenie że religia, to jest coś osobnego, jakaś życiowa nisza. Nie. Nisza to może być sakralna, a religia z definicji miesza się do wszystkiego, jest nadrzędnym wyjaśniaczem wszystkiego, wzorem rzeczywistości i dla rzeczywistości. To błędne przeświadczenie o osobności religii jest elementem autonomizmu/sekularyzmu, który wyrywa z naszych głów pamięć o tym, że rzeczywistość to system naczyń połączonych, że poszczególne elementy świata i życia ludzi są ze sobą nierozerwalnie związane. Tylko to powiązanie umożliwia istnienie nauki, czyli szukania racjonalnych zależności między skrawkami świata.
Kolejną(obok uderzania w wolnościowców i autonomizmu) chorobą blokującą rozwój etosu pracy, jest odrywanie nie tylko religii od codzienności, ale podejrzliwość do wszelkich pozawerbalnych znaków, rytuałów, i próba zastąpienia ich słownymi komentarzami, słowną edukacją. Słowa same nic nie znaczą. Żeby się z tego wyzwolić trzeba zwykłe sprawy czynić znakiem. Znakiem nie byle czego, ale naszej wiary. To miejsce nie znosi próżni, jeśli my go nie zapełnimy naszą wiarą, to zrobią to za nas jakieś inne wiary: neutralizmy, socjalizmy, liberalizmy, scjentyzmy, kulty idoli medialnych i samego siebie. I to jest owo brakujące ogniwo Wiedzy Społecznej: Mistyczny Styl Życia: zwykłe sprawy znakiem wiary. To jest ekonomia pobożności. Ludzie religijni zainfekowani przez świat powyżej opisanemi chorobami mają skłonność by aktywizować się religijnie w słowach i wydzielonych niszach, a gleba zwyczajnego życia leży odłogiem, zapełnia ją "siedem innych duchów złośliwszych niż poprzedni.", poddają się bezwiednie formom światowym myśląc, że są obojętne a treść ich wiary można do nich wlać jak wodę do kubka. Srogo się mylą.
A przecież religia jest po to by przemieniać życie, by wciągać je ku Niebu, jak Chrystus wydźwignął poziomą belkę Krzyża po Palu świata.
Znaki te muszą poruszać wszystkie zmysły, muszą być wpisane w prace- tworzenie żywności na roli i w hodowli, pieczenie chleba, budowanie domów, w samą przestrzeń mieszkalną, międzyludzkie relacje i sposoby komunikacji jak to było w kulturach ludowych/tradycyjnych całego świata. Tak dziełem sztuki, opowieścią, był codzienny mozół odrabiania owej "adamowej pańszczyzny..." Tego nam potrzeba i do tego zachęcam
Historia
Antykultury notatki
Co
do Kradzieży Pan Karoń ma rację. Współczesna edukacja wychowuje
ludzi do kradzieży i te dochodowe zajęcia dostępne po studiach
bardzo często na pośredniej kradzieży się opierają. Uzasadniam
to w filmiku obok:
Problem
polega na tym, że to postulaty wolnościowców umożliwiają rozwój
etosu pracy, umożliwiają de facto walkę z niesprawiedliwościami
i uczciwe zarabianie, nawet jeśli wielu wolnościowców jeszcze tego
nie rozumie.
Owo
niezrozumienie, a także spekulacja i lichwa nie są konstytutywnymi
elementami "wolnościowości"(którą proponuję odróżnić
od zachodniego liberalizmu, podobnie jak narodowców, od
nacjonalistów zachodnioeuropejskich)
Spekulacja,
i lichwa nie są konstytutywnym elementem "wolnościowości"!
Nie
wiem, skąd się wziął zarzut, że Krzysztof Karoń jest marksistą.
Jest on fałszywy. Jest on bardziej jeszcze przesadną wersją błędu,
który popełnia KK: przypisuje mianowicie innym takie rozumienie
pewnych pojęć, jakiego nie wyznają, które jest wynikiem
fałszywych alternatyw ukutych m. in. przez marksistów: "Relatywizm
kulturowy" np. jest przez KK krytykowany jako niefajny(co
zdradza również niekonsekwencję w postaci zaprzeczanie
neutralności, powściągnięciu ocen), dlatego, że KK zdaje się
przypisywać temu pojęciu twierdzenie, że nic nie jest obiektywne.
Nie! To twierdzenie nie jest elementem relatywizmu kulturowego, ale
błędnych wniosków z niego wyciąganych przez marksistowskich
antropologów. Tymczasem sam relatywizm można rozumieć- i tak mnie
na studiach uczono- jako zwieszenie osądu na potrzeby badań, a nie
w moim realnym życiu! Tam najbardziej oceniam wg reguł własnej
kultury. TO zawieszenie sądu w ramach badawczego relatywizmu nie
jest nigdy całkowite, bo przecież sama antropologia kulturowa, czy
etnologia jest elementem jakiejś kultury.
to
wyciąganie wniosku z r.k. że nie ma obiektywnej rzeczywistości
przypomina podobny wniosek wyciągany przez relatywistów,
subiektywistów.
Niektórzy
obrońcy tradycyjnej kultury dają się złapać w pułapkę i
przejmują to fałszywe przeciwstawienie: subiektywność/relatywizm
- obiektywność, i podejrzliwie, krytycznie podchodzą do wszystkich
teorii, które subiektywnosć podkreślają, i stają po stronie
obiektywności. To jest wielki błąd, bo
subiektywność/relatywizm/konstruowalność istnieje razem z
obiektywnością. W tradycyjnej wizji świata wiemy, że obiektywna
jest rzeczywistość i jest ona stworzona przez Boską Subiektywność,
ale istnieje też subiektywne, z koniecznośći wybiórcze jej
poznawanie przez nas, ludzi. Nawet prawdziwe poznanie jest wybiórcze,
dlatego może być wiele prawdziwych ujęć, ale istnieje możliwość
błędnego, niezgodnego z rzeczywistością poznania. Św. Paweł, w
Hymnie o Miłości(rozdział 13 I Listu do Koryntian) zawarł nie
tylko rzewne słowa o miłości, ale jeden z najtrafniejszych,
najbardziej racjonalnych traktatów filozoficznych: Pisze tam "po
części bowiem tylko poznajemy(...) Teraz widzimy jakby nie jasno, w
zwierciadle." Potwierdza więc subiektywność naszego poznania.
Pisze dalej, że wtedy ujrzymy "twarzą w twarz", "tak,
jak sami zostaliśmy Poznani" Poznani przez Kogo? Dlaczego tak
to akcentuje? Chodzi bowiem o to, że rzeczywiście warunkiem
istnienia obiektywnej rzeczywistości okazuje się Istnienie Jej
jednego Źródła mogącego poznawać, czyli mającego status
osoby.(po uwzględnieniu niedomykalności procesu weryfykacyjnego w
nauce, zależności pewnych stanów np. zachowania elektronów od
tego, czy są obserwowane, nieuchwytności cząstki nieredukowalnej w
fizyce i tajemnicy istnienia praw i rozumienia)
Również
pojęcie dyskursu Pan Krzysztof Karoń w podobny sposób, co
subiektywność/relatywizm/konstruktywizm/a nawet strukturalizm,
zdaje się traktować podejrzliwie, czym w połączeniu z
nieuprawnioną kategorycznością swoich sądów i kwantyfikatorami
zraża do nich czytelnika, jakby narzucana im przez lewicowych
ideologów interpretacja była ich immanentną częścią. Nie jest.
Podobnie
jest z wolnym rynkiem, kapitalizmem, i liberalizmem.
To,
co Pan Krzysztof tym pojęciom i ich użytkownikom wszystkim
przykleja jest niekonieczną ich interpretacją.
Pan
Krzysztof dokonuje tych nieuprawnionych sądów w takich
wypowiedziach:
"Wolny
rynek, to całkowita fikcja", „Wolny rynek to taki rynek na
którym wszystko wolno”
Nie
ma człowieka całkowicie wolnego, a jednak o człowieku, który nie
jest niewolnikeim, który np. wyszedł z więzienia mówimy po
prostu, że jest wolny. Nawet jeśli pod pewnymi względami podlega
przymusowi, ograniczeniom wolności. I tak samo możemy mówić o
"wolnym w rynku", jak o wolnym człowieku".
"Wyjaśnienie
realnej treści pojęcia "wolność" jest kwestią
zasadniczą. Właściwe tj. zgodne ze znaczeniem tego słowa
rozumienie pojęcia wolności(...)
Tu
pisze jakby rzeczywiście uznawał, że słowa są przyspawane do
znaczeń przez przyrodę.
str.
390, Krzysztof Karoń pisze: "Anglosasi nie odróżniają
cywilizacji od kultury, co samo w sobie jest kuriozum" Pan Karoń
wymyślił sobie swoją, błędną definicję kultury i dziwi się,
że sto lat temu jej nie znali.
Dlaczego
uważam ją za błędną? Jaka to definicja?:
"kultura
to wszystko to, co człowiekowi życie utrudnia, a cywilizacja to
WSZYSTKO TO, co życie ułatwia",
Ani
wszystko to, ani utrudnia, ani ułatwia.
Utrudniają,
czy ułatwiają życie różne inne rzeczy, które kulturą nie są,
dlatego definicja ta nie zawiera żadnego elementu, który
decydowałby istotnie o tożsamości kultury, czy cywilizacji, czyli
tego, co je odróżnia od innych jakości i aspektów rzeczywistości.
Burze, powodzie, wilki też życie utrudniają, a nie są zaliczane
powszechnie do kultury.
Zadziwiające
jest to, że wcześniej Pan Krzysztof opisał świetnie etymologię
słowa "kultura", wywodząc je od łacińskiego colo,
colere, colui, cultum(dodam, że słowo to oznacza oprócz uprawy
roli, cześć religijną, szacunek, stąd nasze kultywować ziemię
,ale i tradycję), od jego użycia w tradycji europejskiej. Szkoda,
że nie wyszedł od etymologii przy słowie cywilizacja, co jest
pewną niekonsekwencją. Niestety podana przez niego definicja jest
po prostu niekonsekwentna, co już uzasadniłem.
_________________________
Postąpię
na przekór marketingowym regułom. Zacznę od krytyki.
Krytyka
to rozdzielanie prawdy od fałszu. To w książce było zrobione
często niewłaściwie . Wraz z kąpielą wniosków wylewano dziecko
przesłanek.
Warto
jednak zrobić jak św. Tomasz z Akwinu i w pogańskiej filozofii
dostrzec to wszystko co trafne.
Pan
Krzysztof Karoń używa nieuprawnionych kwantyfikatorów, i krytykuje
innych tak, jakby definiowali pewne pojęcia tak, jak on, podczas gdy
de facto, definiują je inaczej.
Np.
słowa wolność, kultura, cywilizacja, barbarzyństwo, magia,
dyskurs. Zacznijmy od słowa DYSKURS. Pan Krzysztof piętnuje
używanie tego słowa, jako synonimu dyskusji, jakby Habermas to
słowo wymyślił. Nie! Habermas to słowo zawłaszczył. Przykład?
Bajka Krasickiego(Habermasa wtedy na świecie nie było):
Był
dyskurs o słowiku: «Wdzięk jego śpiewania ―
Rzekł
czyżyk ― tak
jest miły, że aż do
świtania
Od
zmroku gotów jestem słuchać jego pieśni».
Toż
samo powtarzali śpiewaczkowie leśni,
5
Toż
samo i zwierzęta. Osieł, mało dbały,
Gryzł
chwasty na ustroniu; więc się go spytały:
«A
ciebie czy ten jego głos wdzięczny poruszył?»
«Mnie?…
Jakem się odezwał, zarazem go zgłuszył».
"Nie
ma ostrężyn, są tylko jagody!" Nie ma nie ma nie ma ...
jeeeest! :) "To nie jest żaden ksiądz wikary, to ksiądz
Zdzisek!" Nie mylmy słów z rzeczywistością. Niestety Pan
Karoń pomimo wielkich zasług brnie w te nieporozumienia: jakby
znaczenia były przyspawane przez przyrodę do słów. Nie są. Taki
jest fakt. Pan Karoń twierdzi więc, iż nazywanie cywilizacją
tego, co na kontynencie zwie się kulturą, to błąd, Tylora i
innych anglosasów(i nie tylko) To tak, jakby twierdzić, że błędem
jest nazywanie warzyw jarzynami, abo, dworu polem, albo butelki
flaszką Jedni wychodzą na pole, a inni na dwór. Lewactwo, lewica-
"takie pitu pitu a walizka po peronie skacze" - cytując
samego Pana Krzysztofa Karonia, który tak wyraził się w odpowiedzi
na te moje uwagi.
str.
390, Krzysztof Karoń pisze: "Anglosasi nie odróżniają
cywilizacji od kultury, co samo w sobie jest kuriozum" Pan Karoń
wymyślił sobie swoją, błędną definicję kultury i dziwi się,
że sto lat temu jej nie znali.
-------
Niemal
wszystko co w niej jest znałem już wcześniej ze strony i filmów.
Książka mnie irytuje: tym, że obok siebie występują trafne wnioski a chwilę dalej wnioski pochopne, przesadna pewność,
nieuzasadnione kwantyfikatory("Wolny rynek, to całkowita
fikcja", całkowicie się Pan myli", kultura to wszystko
to, co człowiekowi życie utrudnia, a cywilizacja to WSZYSTKO TO, co
życie ułatwia", ) fałszywe alternatywy, takie stwierdzenia,
które to, co dobre mogą zasypać. Widoczne jest to w dyskusjach z
fankami i fanami Krzysztofa Karonia, którzy dopisują krytykom
choćby słowa Krzysztofa Karonia, wszelkie niecne postawy, ukryte
błędy, których nie wyznają.
Niestety
Pan Krzysztof atakuje radykalnie wolnościowców, z użyciem
kwantyfikatorów(wiem, to pewnie takie zapędzenie się, schemat
językowy, skrót), które sprawiają, że ludzie będący pod
wpływem jego charyzmy biorą to dosłownie.
Pan
Krzysztof zarzuca mi, że myślę Habermasem, gdy zaznaczam, że
słowa nie są przyspawane do znaczeń przez przyrodę, że nie można
przypisywać wolnościowcom takiego samego rozumienia słowa
"liberalizm" jak "liberałom ideologicznym", czy
papieżowi Leonowi XIII. Osobiście uważam, że wolnościowcy
powinni porzucić termin liberalizm, bo większość ludzi rozumie go
inaczej, a słowo, to nie jest rzecz o którą warto kruszyć kopie.
Chodzi o znaczenie, o logos.
Tak
się składa, że odrzucając wolnościowe idee, zaprzepaszcza się
szansę na realizację tego, do czego Krzysztof Karoń nawołuje, do
produkowania dóbr. To wolnościowcy w ogóle rozszerzyli świadomość
tego, że przy obecnej biurokracji, ograniczaniu wolności produkcji
ludzie nie będą mogli produkować realnych dóbr, bo nie będzie
im się to opłacało. Opłaca się to tylko tym, którzy mają
układy i mogą lobbować u władz centralnych, by pisała prawo pod
nich, szła na ustępstwa, a później mogą wykorzystać kapitał
na prawników, którzy zawsze ich obronią albo na płacenie kar, dla
nich symbolicznych, a dla małego przedsiębiorcy morderczych.
Oczywiście oszust i złodziej będzie oszustem i złodziejem nawet
przy uwolnieniu nas od centralnych ,państwowych ograniczeń i
biurokracji. Ale wbrew pozorom będzie miał trudniej. A uczciwy
będzie miał łatwiej. To nie jest tak, że chcą pozwolić mu
wyzyskiwać, jak sugeruje Krzysztof Karoń. Oni mówią wszakże o
prawie(trochę jak ordoliberałowie), a wyzysk, to kradzież, która
byłaby sprzeczna z prawem, nieuczciwa. Mówią o prawie, i ich
"wolny rynek" istnieje obok prawa. Pan Krzysztof mówi, że
"wolny rynek, to rynek, na którym wszystko wolno". A
wolnościowcy mówią, że tak rozumianego wolnego rynku nie ma! Nie
ma, bo wolność nigdy nie jest totalna. Prawo ją ogranicza. Nie
tylko prawo ludzkie, ale i prawo przyrody. Zwykłe ludzkie
ograniczenia ją ograniczają. Oczywiście "wolno
kraść"(istnieje taka możliwość), ale jednocześnie "nie
wolno"(nie powinno się, ale i jest to ścigane przez prawo).
Pan Krzysztof Karoń zbyt przesadnie trzyma się pewnych słów,
jakby miały one tylko jedno znaczenie przyspawane przez przyrodę.
Prawdą jest, że do nauczenia produkowania dóbr jest potrzebny
przymus, wychowanie, ale nieprawdą jest, że wolnościowcy tego nie
rozumieją! Oni często o tym mówią, tylko używając innych słów.
str.
80 "Wolność jest pojęciem
najbardziej zmitologizowanym". Najbardziej? Emocjonalny
kwantyfikator, bo pojęć zmitologizowanych jest bardzo dużo i nie
ma kryteriów, nie ma miary, by określić że wolność jest
bardziej zmitologizowana od innych, o ile w ogóle jest.
A
czy jest? Problem polega na tym, że wg mnie nie. Jest wiele pojęć
z powykręcanym znaczeniem, czyli z wewnętrznie sprzecznych, ale
wolność akurat do nich nie należy.
Wolność
umożliwia zarówno dobro, jak i zło. Jestem wolny, mogę ukraść i
zabić.
To,
że jestem wolny nie znaczy, że wszystko mi wolno w znaczeniu
"wszystko mogę". Nie wszystko mogę. Ograniczają mnie
ułomności mojego człowieczeństwa, czas i przestrzeń, itd.
Co
to znaczy "wolno" To słowo ma wiele znaczeń. Czasem mówi
się "nie wolno" w znaczeniu "nie powinno się".
Ale mimo iż nie wolno mam możność zabić!
Inne
znaczenie jest w Biblii "wszystko mi wolno, ale nie wszystko
przynosi mi korzyść" To wolno oznacza "mogę",
"potrafię", przy czym w domyśle jest "wszystko, co
potrafię, to mogę".
"Tymczasem
Pan Krzysztof pisze, że wolny rynek, to rynek, na którym wszystko
wolno." I teraz pytanie: które znaczenie słowa "wolno"
ma Pan Krzysztof na myśli?
Równie
dobrze można bowiem napisać: "wolny człowiek, to człowiek,
któremu wszystko wolno".
Tymczasem
owszem, wolność polega na tym, że człowiek może zrobić źle,
albo dobrze. A ograniczenia, to już inna sprawa, one istnieją obok
wolności. Prawo ogranicza wolność, ogranicza możliwość
kradzieży.
Popularyzator myśli Pana Karonia, Jakub Zgierski nadał swojemu filmowi tytuł: "Krzysztof Karoń do wolnościowców: liberalizm jest sprzeczny z katolicyzmem."
W Rozmowie z
Jakubem w Mediach Narodowych próbowałem wskazać, na ów błąd
logiczny: przyklejenie do całej kategorii wolnościowcy słowa
liberalizm, jakby to było oczywiste, bez żadnego uzasadnienia.
Mówienie o genezie liberalizmu i kontekście zachodnioeuropejskim
takim uzasadnieniem nie jest, wszak nie obala mojego kontrargumentu
iż jest wielu wolnościowców, którzy swoją wolnościowość
rozumieją inaczej, a tym, samym tworzą inny kontekst, a
źródłosłowem ich postawy jest słowo „wolność”, które jest
starsze niż wszelkie liberalizmy i ma charakter podstawowy,
rdzeniowy, nieredukowalny znaczeniowo. Stąd niekonsekwentne jest
faworyzowanie jedsnego znaczenia i kontestu jako ten właściwy, a
deprecjonowanie drugiego jako rzekomo gorszego, mniej właściwego.
To, zę jeden jest właściwszy a drugi gorszy zostało tylko
stwierdzone, a nie uzasadsnione. I rozumowanie Pana Karonia i jego
zwolenników opiera się na owych wstrawianiu gołych pewnych siebie
orzeczeń w miejsce argumentacji i oczekiwaniu tego od innych, a
każdego kto próbuje rzetelnie uzasadniać uznawaniu za niepewnego,
filozofującego, silącego się na „intelektualistę”, itd., a
tym samym nie mającego racji. TO zaś nie są żadne uczciwe
argumenty, tylko emocje.
To
pokazuje fakt, jakim jest względność języka.
KK
pisze: "Wyjaśnienie realnej treści pojęcia "wolność"
jest kwestią zasadniczą. Właściwe tj. zgodne ze znaczeniem tego
słowa rozumienie pojęcia wolności(...) Tu pisze jakby rzeczywiście
uznawał, zę słowa są przyspawane do znaczeń przez przyrodę. A
to prześwidczenie jest sprzeczne z faktem arbitralności języka.
Wolność
ma po prostu granice i istnieje obok niej przymus.
"Wolnośćiowcy"
wcale nie są zwolennikami tego, co Pan Karoń nazywa "wyzyskiem".
Oni są zwolennikami wolności i prawa, a prawo zabrania kradzieży,
czyli mi. in. wyzysku, rozumianego jako kradzeż czyjejś pracy i jej
efektów. "Wyzyskać" należy czas i rzeczy i w tym
znaczeniu używa tego słowa Korwin-Mikke, czego nie zrozumie
Krzysztof Karoń i jego zwolennicy, jeśli będątraktować
znaczenia, tak jakby były przyspawane przez przyrodę co słów,
czego przykłąd dałem w powyżsej wypowiedzi Pana Krzysztofa.
To
wielki błąd, który porwadzi do fałszywych alternatyw. Te niszczą
możliwość przywrócenia etosu pracy, który wbrew opini Pana
Krzysztofa będzie możliwy tylko przey realizacji podstawowych
postulatów wolnościowców. Nie stanie sięto, jeśli Pan Krzysztof
będzie ich ludziom obrzydzał.
85
- "Niezbywalnym warunkiem realnej wolności jest dobrobyt"
1. Realna wolność nigdy nie jest totalna, zawsze ma granice. 2.
Wolność może mieć więc taki zakres, który dobrobytu nie wymaga.
3. MIara "Dobrobytu" jest względna. Dla jednego zaczyna
siętu, a dla drugiego dzie indziej. W średniwieczu nie było,
łazienek i kanalizacji w dzisiejszym rozumieniu, a mógł być
dobrobyt. Dzisiaj sąone w naszej kulturze warunkiem dobrobytu,
podobnie jak komputery.
Wolność
oprócz granic, czyli zakresu ma też jakiś podmiot, i przedmiot.
Możność
jako aspekt wolności -wolność do.
Zgoda.
Wolność od i wolność do to aspekty tej samej wolności +
KK
Karoń myli spór o terminy ze sporem o istotę rzeczy.
"To,
co Berlin nazywa wolnośćią negatywną i co jest
podstawąliberalizmu i libertarianizmu jest pustym frazesem, którym
można mamić ludzi całkowicie ignorujących realia życia."
Stwierdzenie
bardzo stanowcze, ale fałszywe. Ta stanowczość narzuca się
ludziom i nie dociera do nich jego błędność.
"Pustym
frazesem"? Niby dlaczego? To, co Berlin nazwał wolnością
negatywną rzeczywiście istnieje, i nie wyklucza wcale istnienia
wolności pozytywnej, czy możności. To, że ktoś mówi o krowie
nie znaczy, że wyklucza istnienie trawy!
Kradzież
dóbr- kradzież wolności - Nie. Kradzież dóbr ma jakiś związek
z "kradzieżą" wolności, ale nie jest z nią tożsama.
"wysiłek
temu poświęcony jest tak wielki, że nie ma możliwości rozwijania
innych, szczególnie tzw. wyższych potrzeb." autonomizm? o co
chodzi?
Ani
samowystarczalność, ani specjalizacja nigdy nie są całkowite.
"434
"W tym miejscu wychodzi na jaw cała hipokryzja relatywizmu
kulturowego". Relatywizm kulturowy to nie człowiek. Nie może
być hipokrytą;) Sam relatywizm kulturowy może być traktowany jako
podejście badawcze, próba zawieszenia własnego sądu by zbadać
kulturę obcą, a nie stwierdzenie, ze nie ma rzeczywistości
obiektywnej.
Znaczenie
nie jest przyspawane do słowa "relatywizm" przez przyrodę.
Pan
Karoń zdaje się przejmować od marksistów fałszywe alternatywy
rzeczy, które istnieją razem i się nie muszą wykluczać:
obiektywizm
- subiektywizm(relatywizm)
idea
- rzeczywistość
strukturalizm
- funkcjonalizm
Tymczasem
w naszej tradycji istnieje i jedno i drugie. Obiektywna rzeczywistość
to Boska Subiektywność, Boski Punkt widzenia.
I
w tym momencie ukazuje się to konieczne uwikłanie, nieneutralność.
Bez Boga rzeczywiście obiektywna rzeczywistość nie ma racji bytu i
to moderniści oświeceniowi odrzucili Boga, a pozostali przy
szukaniu obiektywności. Postmoderniści słusznie zauważyli, że
przy założeniach modernistów rzeczywistości nie ma.
My
zaś wiemy, że rzeczywistość obiektywna ma sens tylko wtedy, gdy
przyjmiemy istnienie jej warunku, jej Stwórcy, który własną
"Subiektywnością" stwarza rzeczywistość.
Słuszne
przesłanki dotyczące strukturalnej budowy świata wylewa z kąpielą
fałszywych interpretacji dokonywanych przez marksistów jawnych i
ukrytych. To tak jakby się dał wpuścić w maliny.
Tak
samo jest z konstruktywizmem. Trzeba odróżnić poziom poznania od
rzeczywistości. Wg naszej tradycji "po części bowiem tylko
poznajemy", "niedoskonale"(cytat z "1 Listu do
Koryntian", z tzw. Hymnu o Miłości św. Pawła). Poznanie jest
zawsze częściowe, dlatego jedni mogą widzieć tą część, której
inni nie widzą i inaczej konstruować obraz rzeczywistości.
Błędem
niektórych konstruktywistów są tu też nie przesłanki, ale
wnioski, że wobec tej konstruowalnoći obrazu świata, nie ma
obiektywnego świata.
Tego
typu fałszywe alternatywy stają się
samospełniajacymi się przepowiedniami, w tym sensie, że powodują
przez atakowanych przejmowanie kategorii atakujących:
tzn.
jeśli oni atakują obiektywną rzeczywistość mówią, że jest
tylko subiektywność,
to
my czując że uderzają w nasze wartości, w nasz obraz świata
odpieramy ich atak atakiem głoszonej przez nich subiektywności.
Tym
samy przejmujemy fałszywą opozycję przez nich skonstruowaną, bo
subiektywność i obiektywność ze sobą nie walczą.
A
zaczynamy psioczyć na wszystkich, którzy o istnieniu subiektywności
mówią. A tym samy uderzamy w św. Pawła, w postawy naszej kultury.
Dajemy
się złapać przez nich w pułapkę. Żeby się nie dać, trzeba
chłodno stwierdzić, że to nie są rzeczy przeciwstawne.
462
Pisze, że samo przeciwstawienie natura-kultura jest stygmatyzacją.
Nie jest. Wszak przeciwstawienie kultura- natura, wynika z tego, iz
uznajemy człowieka za przekraczającego naturę, a kulturą nazywamy
tylko owo więcej, tą część świata, która jest czymś więcej
niż naturą, która jest przez człowieka ogarnięta, jego rozumem,
wg jakichś wartości, praw i celów.
.
Kolor
jest. Jego istotą jest bycie wrażeniem. Jeśli stwierdzimy, że nie
ma koloru, to trzeba by było stwierdzić, że i kształtu i
odległości i żadnej innej jakości nie ma. Jest tylko myśl,
sprowadzona do binarnych opozycji... Pan Karoń chce uniknąć
filozofii, a sam bardzo głęboko w nią wchodzi. I bardzo dobrze.
Problem polega na tym, że niektóre jego deklaracje, i
kwantyfikatory: "całkowicie się Pan myli" są
nieuzasadnione. I jego zagorzałe fanki i fani, pobudzeni ową
przesadną kategorycznością(szczególnie w ocenach postaw innych:
wolnościowców, ) rozumieją to zbyt dosłownie i ze wściekłością
dyskredytują każdy, nawet najmniejszy przejaw krytyki wobec słów
Pana Krzysztofa.
To
mu niestety robi tylko czarny PR. W odpowiedzi na to przeciwnicy Pana
Karonia odrzucają wszystko, co Pan Karoń pisze. I robi się taka
emocjonalna przepychanka oparta na fałszywych alternatywach i
definicjach.
Dyskurs
to słowo przez "Habermasów" zawłaszczone. Ono było
używane dużo dawniej w znaczeniu podobnym do dzisiejszego.
Pan
Krzysztof sam niby mówi, że nie wszystko, co mówią
antykulturowcy, subiektywiści, a sam zdaje się wiele z ich
słusznych przesłanek odrzucać pochopnie. Obiektywizm,
subiektywizm: To, że nasze poznanie jest subiektywne, to fakt.
Błędem jest tylko twierdzenie, że nie ma obiektywnej,
rzeczywistości, albo rezygnacja z poszukiwania jej,z poszukiwania
prawdy.
Nie
możemy odrzucać przesłanek tylko dlatego, że wnioski z nich
wyciągnięte są błędne. Bardzo często okazuje się, że
przesłanki w istocie te wnioski "antykulturowców"
obalają.
Uważam,
że niezwykle cenna jest analiza związku między chciwością
,lichwą, wyzyskiem, kradzieżą, niewolnictwem a ściąganym przez
kupców włoskich
hermetyczno-pletońsko-manichejsko-okultustyczno-kabalistycznym
zlepkiem ideologii wschodnich pomagających rozwalić chrześcijańskie
barierery dla tych zachowań, które to rozwinęły się w kataryzmy,
protestantyzmy, marksizmy i teorie krytyczne.
Pewne
kwantyfikatory("całkowicie się myli" , "kultura to
WSZYSTKO TO...")są nieuzasadnione, dążenie do
neutralności(deklarowane na początku książki) jest
nieuzasadnione, bo wiedza nie istnieje bez wartościowań, jej
selekcja i podział(w tym podział nauk) z wartościowań wynika.
Można wszak w ogóle nie zastanawiać się nad atomami, czy
komórkami żywymi. Można świat opisać inaczej. (Można nie uznać
za wartościowe istnienia nauk w naszym rozumieniu, można nie
wydzielić fizyki, biologii i chemii, można poprzestać na
wyjaśnianiu symbolicznym - przodkowie a nie żadna grawitacja
strącają jabłka z drzew...). Przedstawiane przez Pana Krzysztofa
definicje nie mogą być więc podstawową "wiedzą społeczną",
czyli taką, co do której różne opcje światopoglądowe będą się
zgadzać, bo te różne opcje nie tylko różnie wartościują, ale
różnie rzeczywistość w wyniku tych wartościowań opisują i
kategoryzują.
Pan
Krzysztof pisze, że "kultura to wszystko to, co człowiekowi
życie utrudnia". To przykład nieuzasadnionych kwantyfikatorów.
Ani "wszystko to" ani "utrudnia" to kreślenia,
które nie pozwalają nazwać tego zdania definicją, ponieważ jest
wiele rzeczy, które człowiekowi utrudniaja życie, a kulturą nie
są, np. kataklizmy, stado wilków, powodzie, czy szarańcza.
Elementy
kultury mogą ponadto życie ułatwiać, utrudniać, co sprawia, że
w tym określeniu nie ma żadnej cechy charakterystycznej dla
kultury. Ważną składową jest trud, ale jest on zupełnie czymś
innym niż utrudnienia tak, jak kopanie dziury nie jest łopatą,
koparką, ani człowiekiem, który kopie.
Wcześniej
Pan Krzysztof bardzo ciekawie wskazuje na etymologię, na łacińskie
"colo, colere, colui, cultum", czyli uprawę ziemi.
Słusznie wskazuje, że kultura wiąże się z trudem, ale kulturą
jest bardziej sam trud wg pewnych zasad, praw, reguł, dążący do
pewnych celów, a nie to, co człowiekowi życie utrudnia! Jest na
odwrót. TO, co człowiekowi życie utrudnia, to natura, a kultura,
to trud przezwyciężania w imię pewnego sensu i celu, wg pewnych
zasad.
Rozumiem,
że to może być takie mówienie z zapędu. Problem polega na tym,
że Pan Krzysztof wcześniej krytykował np. definicję E. B. Tylora,
mówiąc że to nie definicja, bo jej autor wymienia elementy, a
definiowanie nie na tym polega. I tu jest zonk. Definiowanie wg
jednego polega na tym , wg innego na czymś innym, to kwestia umowy,
a nieobiektywnej wiedzy, znaczenia nie są przyspawane przez
przyrodę, czy Pana Boga, do słów.
Tymczasem
w nauce istnieje rodzaj definicji polegający na wymienieniu
przykładów, elementów składających się na dane zjawisko. Jest
to definicja składnikowa.
Pan
Krzysztof nazywa Cywilizacją wszystko to, co człowiekowi życie
ułatwia. Tu jest taki sam problem jak z jego definicją kultury.
Czasem człowiekowi może życie ułatwić czynnik przyrodniczy.
Krytykuje Tylora, który używa tych terminów zamiennie. A czemu
nie?
To
kwestia umowy, tradycji językowej, która jest subiektywna.
Męczę
się, jak rzetelnie tą książkę ocenić, bo jest w niej dużo
założeń niewyrażanych wprost, jest bardzo dużo nieuzasadnionej
pewności siebie i zaprzeczeń wcześniejszym deklaracjom. Ludzie
nieobeznani z tematem są łatwo podatni na tą sugestywność Pana
Krzysztofa, który z niewątpliwie cenną wiedzą przemyca pewne
pomyłki poznawcze. Później będą go dogmatycznie bronić, będą
pewni, że to są neutralne fakty...
Trudna
sprawa.
--------
anty-
czynnik wartościujący, nawet jeśli to techniczny opis faktu, zę
to przeciwieństwo kultury, to sama kultura jest czymś
wartościowanym pozytywnie. Nawet jeśłi autor ma zamiary, to używa
pojęć emocjonalnie zakodowanych w głowach czytelników. Jeśli są
nimi ludzie nieznający poruszanych tematów, nieczytający
opisywanych książek, to będą tymi uproszczonymi kategoriami
myśleć nawet wbrew intencjom autora. Trzeba to brać pod uwagę, bo
to nie ich wina. Oni po prostu mają inne obowiązki zajęcia i
kompetencje, nizzgłębianie tekstów pisanych antropologów
kulturowych socjologów i filozofów.
Pierwsze
wyjaśnienie, jakie usłyszą, biorą za jedyne, za obiektywny fakt.
Zapominają, że wcześniej też tak ludzie robili, a później się
dziwili, że się mylili(np. w sprawie co, wokół czego krąży:
słońce wokół ziemi, czy ziemia wokół słońca), Skoro się
pomylili, to warto brać pod uwagę, że coś przeoczyli, że
istnieją inne wyjaśnienia.
Z
pewnej perspektywy obiektywnie widać, że nogi u stołu są trzy. I
tą perspektywę niektórzy będą nazywać obiektywnym faktem i
kłócić się z tymi, co widzą cztery, lub dwie.
I
do tego nawiązuje komentarz o zdefiniowaniu pojęć, o tym, że
marksizm opanował język i trzeba naprawy pojęć
fałszywa
alternatywa: Dwór- "pole" napis krowa -
dźwięk krowa - realne zwierze zwane krową.
fałszywa
alternatywa: różowa krowa, białą krowa, rzeczywistość: różowa
z jednej, białą z drugiej
fałszywa
alternatywa: Ksiądz Zdzisek - ksiądz wikary
Religia
- człowiek religijny uznaje swój religijny światopogląd za
przedstawiający obiektywną rzeczywistość. Nadprzyrodzoność
jest nawet bardziej obiektywna i wiążąca niż materia.
Postulat
wiedzy obiektywnej jako zbioru faktów neutralnych światopoglądowo
jest niemożliwy do realizacji( co okazuje sięw dalszej częsci
książki. Przykłady). Faktem jest istnienie sporów co do tego, co
co przez obie strony jest uznawane za obiektywny fakt, problemem jest
też istnienie zmian w "udowodnionej" wiedzy naukowej(patrz
teoria Newtona, teoria kwantowa)
Panie
Krzysztofie, zadziwia mnie zbieżność problematyk podejmowanych
przez pana w książce, z tematami, które poruszałem w moim
tekscie, ale i które poznawałem w szkole, czy na studiach.
Momentami książka sprawia wrażenie notatek z licealnych lekcji z
historii, czy z wykładów na etnologii. Klamrą jednej i drugiej
książki jest wychowanie, w środku problematyka cząstek
elementarnych i substancji, wolności, u mnie też był rozdział:
"Co robić?" Ja jednak nie opisuję historii, ale analizuję
treści ponadhistorycznie, testuje pewne błędy logiczne, miejsca,
gdzie jedno z drugiego nie wynika. Pan odpowiadając na pytanie: co
robić?, proponuje wychowanie, kształcenie, rozumienie jako
przekazywanie pewnej wiedzy społecznej, jak zrozumiałem w formie
werbalnej. Ja, zgadzając się, że to potrzebne uważam, że trzeba
słowa, słowa, słowa, uprzedzić czynem znaczącym, pokazywaniem, i
tłumaczeniem w praktyce, uczeniem dzieci roboty, i kodowaniem
symboliki, dzieł sztuki, światopoglądu, również religijnego, w
tym codziennym mozole, w walce o chleb i dach nad głową, w uprawie
ziemi, od której wywodzi się słowo "kultura". Uważam,
że tu dobrą drogę wskazał Jezus Chrystus czyniący swoimmi
znakami zasiem, pasterstwo, rybołóstwo, słońce, wiart, wodę,
chleb i wino czyli proste prace i podstawowe elementy.
W
mojej książeczce zawierają się przemyślenia młodego,
wchodzącego w dorosłe życie człowieka(jej trzon i większość
wniosków powstały, gdy miałem 21 lat, a zacząłem ją pisać gdy
miałem lat 19)
17-18
? "religia nie miałą jeszcez związków z moralnością.
Starożytni Bogowie, mogli być amoralni" Prezentystyczna,
zawężona wizja religii. Nie wiemy, czy nie miała, to powtarzanie
pewnych wątpliwych zgaduj-teorii. Moralność mogła być po prostu
inna, co można wywnioskować również ze słusznego stwierdzenia
Krzyztofa Karonia z innego miejsca książki, że dzisiejsze
rozumienie moralności, równych standardów wprowadziło
chrześcijaństwo. PO prostu moralne wymogi były inne. Składanie
ofiary bóstwom mogło być moralnym wymogiem, a np. zakaz
niewolnictwa nie, ponieważ inna mogła być była "antropologia".
A czy były słuszne, czy niesłuszne, to juz inna sprawa.
18
"o materii nie ma już mowy" NIe. materia jest właśnie
tym, co opisuje model standardowy. Okazuje się po prodtu czymśinnym
się wydawało wcześniej. Ale to dalej materia.
Poziomy
nie są stałe, ale względne. Poziom mikro możę sięokazać
poziomem makro dla jeszcez niższego poziomu, jeśli go
odkryjemy(atom jest poziomem makro dla kwarków), a poziom kosmo,
może się okazać poziomem makro(dawniej poziomem kosmo mógł być
układ słoneczny, później poszerzył sięo galaktyki). Te nazwy
poziomów są relacyjne, a nie bezwzględne.
"W
świecie makro życia nie można stworzyć..." Ale życie można
uznać, za to, co po prostu wyszło i ten stan uznajemy za szczególny
dzięki założeniom światopoglądowym oraz konstrukcji naszego
mózgu, który te podobieństwa do nas samych zmysłowo wychwytuje.
21
fantomy " ani otoczenie, ani sam organizm nie mają ani zapachu,
ani smaku" platonizm. Mają. Tym smakiem i zapachem jest
właśnie świat materialnych cząstek złożony w takie a nie inne
struktury wyższego rzędu, i w taki a nie inny sposób oddziałujący
na nasze zmysły. Zapach i smak istnieje obiektywnie jako reakcja
zmysłów i pewnych substancji. PO prostu- tak jak w przypadku
materii, która niby nie istnieje- okazuje się iż inna jest natura
tych zapachów i smaków niż się mogło wcześniej wydawać.
Kwarków
nie było, jeśli nie były pomyślane.? Świat sprowadza się po
prostu do myśli, do dzielenia i wiązania.
"Jeśli
człowiek widzi pomalowaną na zielono ścianę, to ściana ta na
pewno nie jest zielona".
Jest
zielona. bo zieleń, tak samo jak kolor w ogóle, czy inne doznania
zmysłowe istniejąjako wrażęnia, wynikająca z takich, a nie
innych, obiektywnych reakcji między cząstkami elementarnymi
składającymi się na zmysły a cząstkami elementarnymi, w tym
fotonami składającymi się na doznawaną rzeczywistość.
Równie
dobrze możnaby było powiedzieć, że tej ściany wo ogóle nie ma.
Są tylko cząstki elementarne, któe sięna nią składają. Widzę,
zieleń, więc to widzenie istnieje. Naturą koloru jest fakt iż
jest widziany.
Tożsamość
ściany jest jako taka związana z aktem poznawczym. POdobnie
tożsamość fotonów i bozonów, których co prawda nie widzimy, ale
które możemy sobie POMYŚLEĆ!
24
"z biologicznego punktu widzenia jest najwyżej rozwiniętym
zwierzęciem". Z biologicznego punktu widzenia nie ma "wyższego"
, a ni niższego stopnia rozwoju tak rozumianego. Mozę byćnajwyższy
organizm, albo najbardziej złożony organizm. A tego, że człowiek
jest najbardziej złołożym organizmem nie ma jak stwierdzić.
Stwierdzenie, żę cechy ludzkie są najwyższe to wartościowanie
spoza nauki. Nauka możę stwierdzić, tylko różność. Równie
dobrze można uznać organizmy prostsze, za lepsze, właśnie ze
względu na ich prostotę. Czy przystosowanie do życia jest tu
obiektywnym kryterium? Nie, bo niby czemu? Równie dobrze można
uznać krótkość życia, czyli krótkość mordowania sięprzy
wyższej jakości różnie rozumianej za lepszość.
"najgorzej
przystosowany do przetrwania" niekoniecznie
Te
założenia są pozabiologiczne i pochodzą ze światopoglądu,
podobnie jak założenie, kiedy zaczyna się życie ludzkie:
Kwestia
początku życia ludzkiego to bardziej kwestia logiki.
NAUKA
POTWIERDZA, ŻE PŁÓD, TO NIE DZIECKO, A HOMOSEKSUALIZM JEST ZDROWY?
Nauka
nie ma tu aż tak wiele do powiedzenia! To sprawa światopoglądu,
wiary(niekoniecznie religijnej), założeń uprzedzających naukowe
definicje, metody i wyniki badań!.
Nauka
może tylko pokazać jak wyglądają biologiczne procesy. A czy je
nazwiemy człowiekiem, czy nie to już sprawa światopoglądu!
Owszem, nauka nie może być od niego wolna, bo musi mieć jakieś
terminy, definicje i cele. Założenia te nie są jednak czymś, co
nauka wnosi do naszej wiedzy, ale co dostaje, co ją uprzedza!
Niestety
niektórzy obrońcy dzieci nienarodzonych i przeciwnicy sodomii dają
się wpuścić w maliny i sami bronią swoich tez twierdząc, iż
nauka udowadnia że człowiekiem się jest od poczęcia, zamiast
powiedzieć, że nauka nie ma tu aż tak wiele do powiedzenia!
25
- założenie, żę człowiek jest jakośćiowo różny od zwierząt
jest pozanaukowe, nauka biologiczna, może go w ogóle nie
uwzględniać. Jeśli tylko tak robi kognitywistyka, to dobrze. Jej
problemem moę być co innego, przemycanie własnej ideologii, przy
jednocześnym krytykowaniu innych za to samo.
"nie
ma żadnych szans na to, żeby jakiekolwiek zwierze sanodzielnie
opoanowało nmatematykę wyższą.
człowiek
nie może się sam zrealizować- RACJA.
27"
dla uniknięcia dyskusji światopoglądowych"
"celowość
zakłada istnienie jakiejś świadomości określającej cel"
"Człowiek
jest najwyższym, co do stopnia złożoności i najpóźniejszym
produktem ewolucji"- to założenie światopoglądowe.
kultura,
60
KK
twierdzi, że definicja Tylora nie jest definicją, bo wymienia
składowe, tymczasem nie uzasadnia, dlaczego defininicja taka być nie może. Tego w zasadzie nie da się uzasadnić, bo to czym definicja jest to kwestia umowy językowej. istnieje coś takiego jak definicja składnikowa.
Powiązanie
słowa z jego znaczeniem może być różne. Decyzja na konkretne
powiązanie wynika ze światopoglądu. Podobnie jest zarówno ze
słowem "definicja", jak i słowem "kultura".
Nieneutralność, nieobiekywność tego związku jest neutralnym i
obiektywnym faktem.
Precyzyjniej
byłoby zapytać: co nazywamy kulturą.
Twierdzenie,
jacy byli praludzie, że noworodki są jak praludzie, to wynik
założeń, a nie obiektywne fakty.
Słowo
postęp ma w sobie wartościowanie. Dlaczego samochody i komputery
uznajemy za wyższy etap, niż skomplikowane systemy pokrewieństwa i
klasyfikacji duchów, bądź roślin w społecznośćiach uznanych
przez nas za "prymitywne"?
Co
jest miernikiem wyższości? Czy samochody i długość życia dają
nam więcej zadowolenia i szczęścia? Czy przekładają się na
jakość życia?
72
-" i przy takim, właściwie zerowym stanie techniki" Skąd
wiemy jaki ten stan był? A może ta technika była na takim
poziomie, że nie jesteśmy w stanie jej dostrzec? A może nie
odkryliśmy jej.
"ten
wysiłek podejmowali ludzie, którzy żyli na najniższym możliwym
poziomie zaspokajania elementarnych potrzeb biologicznych" - to
samo. Skąd wiemy? Nie wiemy.
W
historii mogło nastąpić zapomnienie technologii.
Wnioskowanie
KK na podstawie domysłów a nie faktów.
75-
w tym okresie historii, kiedy raczej na pewno nie było świadomie
tworzonej ideologii i społecznego programu działań".
Skąd
na pewność? Wiemy, że wczorajsze pewniki okazały się dziś
bzdurnymi domysłami. Więcej powściągliwości w formułowaniu
przesłanek, więcej ostrożności.
"cywilizacja
lub kultura" Tak pisze Tylor, wg Karonia to błąd. A dlaczego
błąd?
77
nawet system wartości współczesnej antykultury odwołuje się do
pierwotnego szamanizmu" Odwołuje się, ale go przekształca,
ale goi nie zna. Odwołuje się więc do własnych wyobrażeń i
redukcji tego szamanizmu. Samo istnienie takiej ogólnej kategorii
jest konstruktem europejskim.
"Jedyną
kulturą, jaka stworzyła cywilizację wysokich technologii jest
kultura chrześcijańska i tylko system wartości chrzescijańskich(a
mówiąc precyzyjniej katlickich(...) dzięki upowszechnieniu kultury
w postaci etosu pracy umożliwił niespotykane poszerzenie sfery
wolnośći.
OK.
umożliwił, ale technologie wysokie? Co jest kryterium ich
"wysokości" I czy to kryterium jest obiektywne? Nie jest,
jest subiektywne. Zależy od naszych celów, priorytetów, wartośći,
czyli światopoglądu.
WIEDZA
SPOŁECZNA Dlaczego społeczna? W rozumieniu "wspólna"?
Wspólna dla kogo? Płonne nadzieje.
Cała
masa ludzi będzie uznawała podane informacje aa nic nie znaczące,
a zaproponuje zupełnie inny zestaw składowych wiedzy istotnej.
postulat
NEUTRALNOŚCI ŚWIATOPOGLĄDOWEJ jest tu
błędny, ponieważ życie społeczne wymaga selekcji faktów i
wartościowań, a te mogą odbywać się w imię światopoglądu.
97
kradzież. wg autora można albo wyprodukować, albo ukraść.
Fałszywa alternatywa. Jest jeszcze dar. dobro przyjęte jako dar
jest kradzieżą.
Moja
definicja cywilizacji: Cywilizacja, to kultura która stałą się
metakulturą.
KULTURA
to wszystko to, co człowiekowi życie ułatwia, cywilizacja,
to wszystko to, co człowiekowi życie utrudnia.
Fałszywa
definicja. Ani wszystko to, bo czasem a, grad i pioruny utrudniają
człowiekowi życie, a czasem inne elementy przyrody je ułatwiają,
a kulturą wyjściowo nie są.
Wywód
na tym oparty będzie koniecznie błędny.
112
"Tylko jedna jedyna kultura - europejska kultura katolicka-
stworzyła cywilizację wolności i powszechnego dobrobytu"
Nie
jest to oczywiste, bo miara dobrobytu nie jest obiektywna.. Jest
sprawą wartościowania a to należy do światopoglądu
113
Brak jednej definicji kultury nie jet dziwny. Nie znam pojęcia, tak
często używanego, które miałoby jedną definicję. "Człowiek
kulturalny" wysoka kultura osobista", "kultura
łużycka", "subkultura", żywe kultury bakterii",
"kultura ludowa", "kultura katolicka"
"Tworzenie
precyzyjnych pojęć jest sprzeczne z wspólnie obowiązującym
paradygmatem" Jakim? gdzie?
Nie.
Tworenie precyzyjnych pojęć jest pożyteczne i dobre. Problemem i
błędem jest mylenie ich, z obiektywną rzeczywistością i
imputowanie innym własnych definicji i dyskusja z nimi jakby je tak
jak my rozumieli, podczas, gdy rozumieją je inaczej.
Wynika
to z mylenia definicji z rzeczywistością.
DYSKURS-
pojęcie używane już w starożytności i w bajkach Krasickiego w
znaczoeniu zbliżonym do dyskusji, do sporu nawet.
Liberalizm
zły
Nacjonalizm
zły
Tak,
złe mogą być konkretne znaczenia tych słów ale nie wszystkie,
ale nie same słowa!
Trzeba
ustalićo które znaczenia chodzi i nie można rozciągać tych
znaczeń na wszystkich, którzy tych słów używają.
117
Błędem nie jest stwierdzenie, że język jest narzędziem
nieneutralnym. To prawda. Błędem mogą być wnioski z tego
stwierdzenia wyciągane co do natury rzeczywistości.
Nie
możemy odrzucać przesłanek tylko dlatego, że wnioski są
fałszywe.
Słowo
"krowa" nie jest krową i nie jest do krowiego ogona przez
przyrodę przyklejone.
Przeciwnicy
sprytnie łapią nas w pułapkę zniekształcania pojęć. Zaczynamy
myśleć: „skoro oni , ci np. źli marksiści relatywizm chwalą,
to znaczy że wszystko, co relatywnym się nazywa jest złe i trzeba
to zwalczać”. W ten sposób dajemy sobie narzucić przez wroga
fałszywe, ograniczające definicje pewnych pojęć.
Zarówno
Ci, co mówią, że Karoń jest zły, jest marksistą, jak i Ci co
atakują wszystkich, co najmniejsze słowa krytyki wobec Pana Karonia
wypowiadają mylą się. Jedni i drudzy popełniają ten sam błąd.
Dają się wciągnąć w fałszywe alternatywy budowane na emocjach
grupowych, na uproszczonym i dlatego chwytliwym obrazie
rzeczywistości. Pan Karoń, to - jak wierzę i wnoszę z naszych
korespondencji - mądry, poczciwy człowiek, z charyzmatycznym,
sugestywnym, wybitnie przekonującym sposobem wypowiadania się.
Przeprowadził świetną analizę relacji między żądzą zysku,
lichwy i kradzieży a sprowadzaniem ze wschodu(m.in. przez włoskich
kupców) ideologii uderzających w katolicyzm, który na Zachodzie
tej kradzieży zakazywał.
Pan
Karoń, jak każdy człowiek mądry nie jest nieomylny. I w pewnych
sprawach udaje mu się wyprzedzić epokę a w innych jest w błędach
epoki zanurzony.
Nie
zauważa fałszywej alternatywy między wolnościowcem a etosem
pracy, w sposób nieuprawniony uderza w tą grupę przez uznawanie za
jedynie poprawne tylko jedno znaczenie słowa "liberalizm",
tak, jakby słowa były przyspawane przez przyrodę do znaczeń. Nie
są. Taki jest fakt, a uparte wciskanie komuś jedynego znaczenia
słowa, jest oderwane od rzeczywistości.
Pan
Karoń mówi tak, jakby wolnościowcy mimo innego rozumienia słowa
"liberalizm", przez sam fakt jego używania w jakiś
magiczny sposób musieli, siłą samego brzmienia tego słowa,
wyznawać koniecznie takie tego słowa rozumienie jakie miał na
myśli papież Pius IX, kiedy liberalizm potępiał.
Nie.
To jest myślenie nawet nie magiczne, ale pomieszane z poplątaniem
wewnętrznie sprzeczne, które trudno jakoś opisać. To jest tak jak
przeświadczenie Kolumba, że Indianiec wypowiadając słowa o
podobnym brzmieniu do łaciny ma na myśli to samo, co owo brzmienie
znaczy w łacinie. To jest tak, jak babka z polskiej wsi, co jak
usłyszy Włocha co mówi "curva", to myśli , że to
wulgarny cham, albo swój chłop(zależy od jej manier). Można
proponować polskim "liberałom" zmianę słowa, ale nie
można mówić, że ich postawa jest sprzeczna z katolicyzmem. Oni
bowiem mogą mieć na myśli co innego niż pan Karoń, czyli inne
znaczenie. (A co już każdy z nich z osobna ma na myśli tego nie
wiemy, stąd nie można generalizować. Można powiedzieć wielu
wolnościowców, itd...)
Słowa(ich
brzmienia i graficzne znaki) same w sobie nie mogą być ze sobą
sprzeczne. Sprzeczne ze sobą mogą być ich ZNACZENIA! To jest
podstawowy fakt!
Wiedza
społeczna to małe miki, jak mawia Pan Karoń(oczywiście
przesadzam, PWS jest bardzo ważny i niezwykle potrzebny;). W nim
cały czas poprzestajemy na poziomie słów, deklaracji, haseł.
Mówimy o rzeczywistości, ale ta rzeczywistość mimo mówienia o
niej dalej leży odłogiem. Trzeba jeszcze jakoś PWS zrealizować. I
tu pojawia się problem...
Problem
ten jest spowodowany przeświadczeniem, którego składową jest
twierdzenie że religia, to jest coś osobnego, jakaś życiowa
nisza. Nie. Nisza to może być sakralna, a religia z definicji
miesza się do wszystkiego, jest nadrzędnym wyjaśniaczem
wszystkiego, wzorem rzeczywistości i dla rzeczywistości. To błędne
przeświadczenie o osobności religii jest elementem
autonomizmu/sekularyzmu, który wyrywa z naszych głów pamięć o
tym, że rzeczywistość to system naczyń połączonych, że
poszczególne elementy świata i życia ludzi są ze sobą
nierozerwalnie związane. Tylko to powiązanie umożliwia istnienie
nauki, czyli szukania racjonalnych zależności między skrawkami
świata.
Kolejną(obok
uderzania w wolnościowców i autonomizmu) chorobą blokującą
rozwój etosu pracy, jest odrywanie nie tylko religii od
codzienności, ale podejrzliwość do wszelkich pozawerbalnych
znaków, rytuałów, i próba zastąpienia ich słownymi
komentarzami, słowną edukacją. Słowa same nic nie znaczą. Żeby
się z tego wyzwolić trzeba zwykłe sprawy czynić znakiem. Znakiem
nie byle czego, ale naszej wiary. To miejsce nie znosi próżni,
jeśli my go nie zapełnimy naszą wiarą, to zrobią to za nas
jakieś inne wiary: neutralizmy, socjalizmy, liberalizmy, scjentyzmy,
kulty idoli medialnych i samego siebie. I to jest owo brakujące
ogniwo Wiedzy Społecznej: Mistyczny Styl Życia: zwykłe sprawy
znakiem wiary. To jest ekonomia pobożności. Ludzie religijni
zainfekowani przez świat powyżej opisanemi chorobami mają
skłonność by aktywizować się religijnie w słowach i
wydzielonych niszach, a gleba zwyczajnego życia leży odłogiem,
zapełnia ją "siedem innych duchów złośliwszych niż
poprzedni.", poddają się bezwiednie formom światowym myśląc,
że są obojętne a treść ich wiary można do nich wlać jak wodę
do kubka. Srogo się mylą.
A
przecież religia jest po to by przemieniać życie, by wciągać je
ku Niebu, jak Chrystus wydźwignął poziomą belkę Krzyża po Palu
świata.
Znaki
te muszą poruszać wszystkie zmysły, muszą być wpisane w prace-
tworzenie żywności na roli i w hodowli, pieczenie chleba,
budowanie domów, w samą przestrzeń mieszkalną, międzyludzkie
relacje i sposoby komunikacji jak to było w kulturach
ludowych/tradycyjnych całego świata. Tak dziełem sztuki,
opowieścią, był codzienny mozół odrabiania owej "adamowej
pańszczyzny..." Tego nam potrzeba i do tego zachęcam:
Popełniłem
przypadkiem kilka artykułów punktujących protestantyzację
myślenia katolickiego(również u mnie na kanale gadałem o tem),
ale nie zgadzam się ze sposobem opisu wolnościowców. Jednym z
elementów tej protestantyzacji jest absolutyzacja języka, który
pod wpływem protestantów ma zastąpić wszelkie "martwe"
rytuały, znaki pozawerbalne, itd. To przejęzykowienie widzę i w
owym uderzaniu w całą kategorię ludzi, która swoją postawę
nazywa liberalną, czy wolnościową, tak, jakby do słowa liberał,
czy wolnościowiec owo krwiożercze kapitalistyczne znaczenie było
przyspawane przez przyrodę. Nie jest! Język jest taki, zmienia się,
nie ma obiektywnego związku między słowem, a rzeczywistością(poza
onomatopejami). Brak owego obiektywnego związku jest obiektywnym
faktem. I faktem jest to, że jedno słowo bywa różnie rozumiane...
Uderzając w wolnościowców strzelamy sobie w stopę.
Pan
Karoń zarzuca innym emocje, ale sam sprowadza dyskusję do poziomu
emocji za pomocą wypowiedzianych dosadnym tonem głosu określeń
typu "głupota", "z tym nie da się dyskutować",
"Nie ma nic wspólnego", itd.. Jego ton głosu, pewny,
emocjonalny jest przekonujący, ale nierzeczowy.
Pan
Karoń sam robi to, co innym zarzuca. I ludzie dlatego mu wierzą, bo
ludzie nie sugerują się argumentami, ale emocjami . I dlatego Pana
Karonia tak rozpaczliwie bronią akurat tam, gdzie się myli.
Niestety.KK mówi: "Nie podejmuję się dyskutować z
definicjami, które ktoś sobie tam wytrzepał z sufitu..." Cóż
Panu Karoniowi na to odpowiedzieć? Nawzajem?
To,
że Pan Karoń tworzy fałszywą alternatywę atakując
wolnościowców, jakby ich definicja wolności wykluczała jej
współistnienie z odpowiedzialnością, prawem, przymusem, pracą,
nie w znaczy, że mamy jej ulegać, opowiadając się tylko po
przeciwnej stronie. Wolność "wolnośćowców" oczywiście
nie wyklucza odpowiedzialności i prawa i moralności, ale to dwie
różne rzeczy. wolność to wolność, a odpowiedzialność, to
odpowiedzialność. Można wszak być wolnym i nie brać
odpowiedzialności. Wolność na tym polega, że mogę ją
wykorzystać dobrze, albo źle, mogę zachowywać się
nieodpowiedzialnie. Choć za te nieodpowiedzialne czyny
odpowiedzialność przed Bogiem będzie ciążyła na mnie. A jeśli
ludzie zechcą mnie ukarać, to też od nich mi się dostanie(co
wcale nie jest pewne).
z
22 stycznia 2019: 14.46-15.05 ("Karoń: Więźniowie korporacji
nie wiedzą, że uczestniczą w wielkim oszustwie. To fenomen tego
systemu", na kanale Radio WNET)"To stanowisko, o którym
pani wspomniała - zaznaczam, ono jest całkowicie zrozumiałe jeśli
jest reprezentowane przez osobę duchowną, to jest zupełnie
oczywiste, ponieważ osoba duchowna, no, siłą rzeczy musi myśleć
kategoriami religijnymi." Nie. To wielki błąd!.. Myślenie
kategoriami religijnymi nie jest cecha odróżniająca osobę
duchowną od świeckiej. Osoba świecka, jeśli przestaje myśleć
kategoriami religijnymi, to jednocześnie popada w sprzeczność, de
facto wyrzeka się własnej wiary. Z drugiej strony każdy człowiek
myśli kategoriami religijnymi, nawet jak o tym nie wie, a jeśli
próbuje zawieszać na kołku kategorie religii deklarowanej, żeby
np. "zachować neutralność potrzebną do opisu faktów"(jak
to robi Pan Karoń w swojej książce", albo, że by nie zrazić
innowierców, to oddaje funkcję religijną byle czemu, albo temu, co
się akurat wepcha na miejsca jego religii deklarowanej, która tym
aktem staje się martwa. To miejsce, ta religijna potrzeba nie znosi
próżni. Tak niestety robi większość współczesnych katolików
i nie tylko ich. Dali sobie bowiem wmówić, ten stereotypowy
neutralistyczny przesąd, jakoby religia nie mogła się mieszać, do
polityki, sztuki, tego czy tamtego. Pomylili sferę sakralną z
religią .A to dwie różne sprawy. I ta pomyłka jest niezwykle
brzemienna w skutkach, o czym gadam czasem u mnie, choćby w filmiku
o 4 chorobach zachodu o środkach perswazji, moda, itd.
ten
sam filmik, wcześniej:
Krzysztof
Karoń: "Wolny, to jest człowiek nieograniczony w swoim
myśleniu, to zakładamy, że człowiek wolny, to jest również
idiota, który gada od rzeczy, myśli co.. ma w głowie chaos i
oczywiście tak można definiować wolność i tak się w tej chwili
rozumie wolność: prawo do głupoty, prawo do chaosu, prawo do
bezsensu, które są równocenne np. z prawdą(...)" Pani
redaktor: "To samo jest przy urnach wyborczych: ja mam jeden
głos i ktoś ma jeden głos..." KK: I tak powinno być, proszę
pani, ponieważ nawet gdybyśmy nie wiem jak kombinowali, to tego się
nie da przeskoczyć. To dłuższa byłaby historia. Natomiast nie
jest problemem narzekanie na demokrację, ponieważ demokracja jest
bardzo dobrym systemem. Ale ona została wymyślona po to, aby
rządzili ci ludzie, którzy nie muszą pracować, najdelikatniej
mówiąc, bo taka jest istota(...)." Pani redaktor zadała tu
dość kłopotliwe pytania wymagające jak powyżej zaprzeczenia
sobie. Albo krytykujemy prawo do zrównywania bezprawia z prawem,
mądrośći z głupotą, a więc i demokrację, albo tą demokrację
na obecnie funkcjonującym szczeblu krytykujemy.
Krzysztof
Karoń(53.30): "Histeryczne wręcz odrzucanie przez wszystkim
ludzi z którymi się rozmawia jednego, jedynego tematu. O tym nie
chce rozmawiać NIKT!" : https://youtu.be/J8gL6B6uhCI?t=3206
https://www.youtube.com/watch?v=VYGIAUZJCbw
Więcej? Proponuuję wpisać w wyszukiwarce yt: Korwin i praca.
UWAGA!
NA ZIELONO ZAZNACZYŁEM KOLEJNĄ PORCJĘ NOTATEK/KOMENTARZY(starałem
się mały tekścik dość spójny napisać. Będę wrzucał
następne)
Wybór
niektórych notatek. Przeczytajcie dokąd dacie radę.
...Nawet
jeśli to tylko takie zapędzenie językowe, nie można go uznać za
błahe, bo jest fałszywym oskarżeniem. Jak to nikt, u mnie w domu
się od dziecka o tym gada. Ale z gadania nic, jak mawiał mój
świętej pamięci dziadek. Można doskonale i pięknie gadać o
robocie, a zapomnieć jak się robi. Czasem słowa są świadectwem
śmierci tego, o czym się mówi. A to, co wszyscy najbardziej
rozumieją i praktykują bywa w ogóle niewypowiadane. Jest tak
oczywiste, że nie trzeba o tym gadać. I wielu ludzi pracuje,
produkuje realne dobra. Ale o tym nie mówią. Czy to znaczy, że ich
nie ma? Nie! To jest błąd przejęzykowienia. Problem polega na tym,
że Ci, co produkują realne dobra zarabiają najmniej, a kasę
przez nich wypracowaną zagarniają inżynierki i dyrektorki co
plątają się po produkcjach i piszą felerne technologie poprawiane
później przez zwykłych pracowników. Mają czas na mozolne,
kwieciste uzasadnianie swego zapotrzebowania przed przełożonymi i
społeczeństwem, bo nie "marnują" tego czasu na
produkowanie realnych dóbr. Tak się składa, że Pan Karoń uderza
w wolnościowców, którzy jako nieliczni tak konsekwentnie nawołują
do zwalczania biurokracji, zezwoleń, obciążeń podatkowych. I
właśnie dlatego wolnościowcy robią robotę niezbędną do tego,
by produkcja realnych dóbr mogła rzeczywiście być etosem, a nie
tylko czczą gadaniną. Jeśli zdolny człowiek widzi, że produkcja
chleba i maczanie rąk w ziemi by uprawiać zdrową żywność nie
daje zysku w przeciwieństwie do marketingowego lania wody przy
biurku, to zdecyduje się na tą drugą, łatwiejszą, acz zbędną
"pracę". To zagrożenie jest jak najbardziej realne: Wiem
to, bo moi rodzice musieli na początku lat 90 zrezygnować z uprawy
roli, znajomy Rolnik produkuje zdrową żywność, ale bywa na tym
stratny, dlatego żeby na tą realną produkcję zarobić musi
dorabiać jako przedstawiciel handlowy. Brat jest hydraulikiem,
ciężko pracuje w pyłach, kanałach, gównach, w mrozie i po kolana
w wodzie ale nic z tego ni ma, bo ktoś wziął na niego kredyt i
kilkanaście chwilówek, przez brak wystarczających procedur
weryfikacyjnych- czyli przez brak wymagania osobistego stawienia się
z dowodem i podpisu. To dotyczy setek tysięcy Polaków! Morderczy
paradoks!
Krytyka
to rozdzielanie prawdy od fałszu. To znaczy, że widzę prawdę, a
nawet cenną prawdę.
Potrzebną
i doniosłą.
luty
2019:
Uogólnienia
Pana Krzysztofa Karonia
Problemem
nie jest to, czy rażą, czy nie rażą, ale to, że wprowadzają w
błąd, to że autor popada w sprzeczności, a przez swe
zdecydowanie, charyzmę, przekazuje błędne informacje swoim fanom,
a Ci dopiero od niego dowiadują się o pewnych rzeczach i przez to,
nie dają sobie później nijak wytłumaczyć że jest inaczej. To
jest wg mnie bardzo szkodliwe. To odrywa od rzeczywistości.
"Ja
nie widzę, żeby Pan Krzysztof w swoich uogólnieniach mieszał te
porządki. "
Tylko
Pan Krzysztof mówi "zawsze i wszędzie" o tym, co takie
nie jest, czyli mija się z prawdą. Kultura nie jest ani "tym,
co człowiekowi życie utrudnia", a tym bardziej "wszystkim
tym". Problem polega na tym, że wcześniej Pan Karoń
deklarował, że będzie neutralny światopoglądowo i ograniczy się
do opisu faktów, ale w wielu miejscach, choćby tu, to co pisze jest
z faktami sprzeczne, jest subiektywną poetyką, której się
wcześniej Pan Karoń wyrzekał. Bo życie utrudnić może choćby
deszcz. A czasem może ułatwić. Poza tym kilka stron wcześniej Pan
Karoń kategorycznie krytykował definicję Tylora, jakoby nie
spełniała wymogu definicji, bo wymienia cechy i składowe kultury,
bo nie jest precyzyjna itd, co jest subiektywną opinią Pana
Karonia(a przecież sam się tych opini wyrzekał). Tymczasem w nauce
istnieje taki rodzaj definicji, natomiast to, co Pan Karoń nazwał
swoją definicją nijak nie spełnia wymogu definicji.
Umiejętność
podkreślania rzeczy ważnych?
Właśnie
o to chodzi, że rozmija się z prawdą. I przy okazji atakuje
radykalnie wszelkie głosy krytyki wobec siebie, co podchwytują jego
zagorzali fani, czego przykłady są choćby tu:
https://misjakultura.blogspot.com/2018/11/krzysztof-karon-odpowiada-na-krytyke.html
Realizm
a idealizm
Jeśli
chodzi o relatywizm, to niedostrzeganie relatywności ludzkiego
poznania jest sprzeczne z rzeczywistością, z faktami, z tym, co
zauważył choćby św. Paweł, w jednym z najdoskonalszych wg mnie
traktatów filozoficznych. O tym choćby w poniższym zbiorze
niektórych notatek na marginesie książki:
Powrót
do rzeczywistości
Nie
jestem wolnościowcem z książek, ale z życiowych doświadczeń.
Nie czytam ideologów takich jak Mises, czy Hayek. Wolnościowość
rozumiem jako ograniczenie państwowych biurokratyzmów i
socjalizmów, które utrudniają uczciwe zarabianie, a forsują
kombinowanie i oszukiwanie. Ja to widziałem w swoim życiu, pracując
na liniach produkcyjnych, w urzędach, przy kopaniu rowów,
instytucjach publicznych, zanim o tym usłyszałem od Korwinów i
innych.
"Wolny
rynek nie może mieć woli." zarzut obrońcy
A
kto powiedział, że słowo "wolny" oznaczać może tylko
postawę osoby? Dlaczego mamy tak ograniczać to słowo? Bo Pan
Karoń, czy inny człowiek tak znaczenie tego słowa ograniczył?
Wolny może być np. chów, może być wolnobieg.
Pan
uważa, że ja ulegam, a ja uważam, że Pan ulega frazeologii
Karoniowej, która jest w niektórych(acz istotnych) punktach
wewnętrznie sprzeczna i niezgodna z rzeczywistością.
"Totalitaryzm
wynikkający z wolnego rynku i marzycielstwo."zarzut obrońcy
Czarnowidztwem,
(czyli marzycielstwemnegatywnym), jest wyciąganie wniosku, że dziki
kapitalizm wynika z wolnego rynku. Nie! dziki kapitalizm wynika z
nieuczciwości i jest jescze bardziej możliwy w interwencjonizmie
państwowym, bo silniejszy sobie tworzy prawo państwowe tak, by jemy
sprzyjało. Wolny rynek tej moralności kalego nie znosi tak, jak
pieprz nie soli. To, że ktoś postuluje dodanie pieprzu nie znaczy,
że uważa, iż pieprz dodatkowo zupę posoli. Tak samo postulat
wolnego rynku nie dotyczy uczciwości. Uczciwość załatwia postulat
prawa. ale to inna rzecz.
Wg
mnie hasłem, utopią jest przyspawanie słowa "wolny rynek"
do takiego jego znaczenia, które rzeczywiście jest negatywne.
"Wolny rynek" to termin, to zbitka brzmień i literek,
które nie muszą mieć takiego znaczenia jakie forsuje Pan Karoń i
je wtórnie racjonalizuje! Już wytłumaczyłem(mówiąc o prawie),
że wolny rynek nie musi być sam, nie musi oznaczać dzikiego
kapitalizmu! W pewnym sensie bowiem stan człowieka ożenionego nie
jest "wolny", ale w innym sensie ten człowiek dalej jest
wolny, nie stracił wolności. To samo słowo.
Totalitarnie,
to Pan Karoń narzuca tu jedne jedyne znaczenie słów, i to
sprzeczne z rzeczywistością, która pokazuje, żę poprawnych
znaczeń słowa, kontekstów jego użycia może być więcej.
Totalitarnie stwierdza: "całkowicie się Pan myli", itd,
podczas gdy to stwierdzenie jest "całkowitą pomyłką"
Precyzyjny
język
Język
Pana Karonia jest w wielu miejscach wewnętrznie sprzeczny.
Precyzyjny tylko w brzmieniu, w sformułowaniach, w deklaracjach.
Zaprzecza bowiem obiektywnemu faktowi, jakim jest arbitralność
języka.
Tak
się składa, że relacji między językiem a rzeczywistością
trochę czasu poświęciłem, bo w ramach studiów zauważyłem pewną
cechę kultury "wyższej" jaką jest przejęzykowienie i
antyrytualizm. Badałem komunikaty pozawerbalne w życiu ludzi na
wsi, całe systemy znaków zakotwiczonych w ich codziennych pracach.
Sprawy, które porusza Pan Karoń nie był dla mnie nowe, bo musiałem
o nich po wielokroć słuchać i czytać na studiach. W wielu
miejscach Pan Krzysztof po prostu pochopnie ocenia, swoje wątpliwe
interpretacje, np. Wiktora Turnera przedstawia jako fakty(bo przecież
jak stwierdza w jego książce nie ma interpretacji).
Myli
się w absolutyzowaniu marksistowskiej interpretacji słowa dyskurs.
Swego
czasu przesyłałem Panu Krzysztofowi uwagi w który zaznaczałem, że
przypisuje innym to, czego nie twierdzą i na tym buduje krytykę.
Tymczasem jakiś czas potem Pan Karoń dokładnie te same zarzuty,
tylko bardziej dosadnie państwu Wielomskim: 9Media Narodowe
Subskrybuj:
Posty (Atom)