Nie
szyjemy sobie sami ubrań, nie robimy sami jedzenia, nie mamy oddolnych sposobów
organizacji przestrzeni domowej. Nie możemy więc za pomocą tego wyrażać naszej
wiary.
Dostajemy
to wszystko z góry, od jakichś kreatorów mody, projektantów. A ci nie zawsze
myślą po katolicku i przez to narzucają nam niekatolickie formy, które
nastrajają nas ku odbiorowi niekatolickich treści.
Nie
mogąc zwykłych spraw czynić znakiem, zaczęliśmy coraz bardziej aktywizować się
religijnie w jakichś salkach, niszach, Kościołach. Zmuszeni kształtem kultury
nam narzuconej, zaczęliśmy bezwolnie odrywać ziarno wiary od ziemi, od
rzeczywistości, przenosząc je do salek, emocjonalnych akcji i spotkań, i w
coraz większą mnogość słów.
Tego
typu akcje wielu ludzi odstraszają od Kościoła, czego wyraz dał ks. Jan
Kaczkowski w takich słowach:
Pochodzę z laickiej rodziny. Zawsze denerwowały
mnie wszelkie formy propozycji duszpasterskich dla młodzieży(jak byłem w
liceum), typu: wspólnotka, prymitywny "love bombing". Wiecie co mnie
najbardziej denerwowało na tych spotkaniach dla młodzieży?(...)Były zawsze
takie sztampowe świadectwa: "Byłem zwykłym, prawdziwym, takim typowym
katolikiem. Spotkałem wspólnotę x, y i moje życie się kompletnie zmieniło”. A
ja się wściekłem i powiedziałem, że ja postaram się zbawić przez bycie zwykłym,
spokojnym, parafialnym katolikiem.
Kiedy
wysłuchałem tych słów, miałem ochotę powiedzieć: "no z ust mi to
wyjął". Ty też?
To,
prawda, tego typu akcje mogą ludzi z zewnątrz zniechęcać. Ale nie miej o to pretensji do tych, którzy w nich
uczestniczą. Wręcz przeciwnie: bierz z nich przykład! Oni
szczerze pragną Naśladować Chrystusa i robią to, co mogą.
Gospodarują szczerze tymi małymi
skrawkami, które im zostawiono, które im również księża pokazali jako właściwe
pole dla znaków wiary. W duchu posłuszeństwa godnego pochwały podzielili
podejrzenia wobec rytuałów i form i próbowali stronić od nich, żeby uniknąć
„magicznie pojmowanej wiary, religijności naturalnej i formalizmu”. Zaangażowania
jednak trzeba się od nich uczyć. A jeśli zauważymy jakieś u nich błędy(np.
Przegadanie, niewłaściwą liturgiczną kreatywność, itd.), to nie krytykujmy. Może się bowiem okazać, że my tyle oddania
i zapału co oni nie mamy, że nie dajemy im żadnej alternatywy.
Podsuńmy im raczej pomysł, by swoimi wysiłkami objęli to, co wg
nas byłoby tych błędów rozwiązaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zapraszam do komentowania