IV.
Błędne formy cielesne i materialne naszej kultury
"Gest cielesny jest jako taki nośnikiem ducho wego sensu — adoracji, bez której sam gest byłby
bezsensowny. Akt duchowy musi się ze swej istoty i ze wzglę du na
cielesnoduchową jedność człowieka wyrazić koniecznie w geście ciała."
kard. Ratzinger -Duch Liturgii
"Doktryna odrywająca akt moralny od jego wymiarów cielesnych jest sprzeczna z nauką Pisma Świętego i Tradycji,
przejmuje w nowej postaci stare błędy, które Kościół zawsze zwalczał, ponieważ w ich świetle ludzka osoba to
wyłącznie wolność „duchowa”, czysto formalna. Ta redukcyjna wizja nie uwzględnia moralnego
znaczenia ciała i czynów z nim związanych
(por. 1 Kor 6, 19). Apostoł Paweł
ogłasza, że nie odz
iedziczą Królestwa niebieskiego „rozpustnicy ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy” (por. 1 Kor 6, 9-10). Sobór Trydencki potwierdza to potępienie, uznając za „grzechy śmiertelne” i „niegodziwe praktyki” pewne określone czyny, których dobrowolne spełnianie pozbawia wierzących udziału w obiecanym dziedzictwie. Ciało i dusza są bowiem nierozłączne: w łonie ludzkiej osoby, w podmiocie działającym dobrowolnie i w czynie świadomie dokonanym razem trwają lub razem idą na zatracenie." JP II Veritatis Splendor
iedziczą Królestwa niebieskiego „rozpustnicy ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy” (por. 1 Kor 6, 9-10). Sobór Trydencki potwierdza to potępienie, uznając za „grzechy śmiertelne” i „niegodziwe praktyki” pewne określone czyny, których dobrowolne spełnianie pozbawia wierzących udziału w obiecanym dziedzictwie. Ciało i dusza są bowiem nierozłączne: w łonie ludzkiej osoby, w podmiocie działającym dobrowolnie i w czynie świadomie dokonanym razem trwają lub razem idą na zatracenie." JP II Veritatis Splendor
Dlatego też nie możemy mówić:
" najważniejsze to, co w s e r c u - nie
liczy się forma, ale treść"
Wypaczeniem
istoty Serca jest wymyślanie dylematu: "albo forma, albo treść".
Serce wyraża przecie jedność ciała i duszy, formy i treści, całą istotę
człowieka, oraz całą jego integralną osobę. W Starym Testamencie w sercu lokuje
się nie tylko uczucia, miłość ale i rozum. Człowiek jest materialny i
jego ziemska kara polega też na tym, że zniewolony przez materię potrafi
przekazywać, zapamiętywać i odczytywać treści tylko za pomocą materialnych
form[1] I tak całe stworzenie jest
jedną wielką formą. To z tych uporządkowań, które z konieczności
są uporządkowaniami materii odczytujemy treści, czyli widzimy ich sens.
A Jedynym Sensem całej rzeczywistości, a więc i wszystkich elementów jest ich Stwórca, który wyznacza im właściwy ład, właściwe miejsce
w strukturze istnienia...
To właśnie formy nas wychowują.
Wszystko jest dobre, bo stworzone przez Boga. Ale wszystko
ma też swoje dobre, właściwe miejsce.
Właściwe miejsce to czystość. Ziemia jest brudem dopiero gdy znajdzie
się przykładowo, na człowieczym ubraniu.
Owa czystość, to Ład, Porządek, którego przekraczanie jest złe.
Wolna wola dana osobom pozwoliła przekroczyć to właściwe miejsce. I złe jest właśnie
wprowadzanie dobrych stworzeń w ów nieporządek, złe jest zaprowadzanie bałaganu
w Systemie Rzeczywistości Pomyślanej Logicznie i stworzonej przez Boga z
Miłości.
Krytyka obyczajów, stanów materii splecionej z duchem nie
wynika więc z uznania materii za złą(jak często słyszą obyczajowi krytycy), ale
wręcz przeciwnie. Krytyka taka jest chęcią
obrony ciała i elementów materii, przed
ich strąceniem w bałagan, przed oderwaniem ich od właściwego miejsca- od
obszaru, który Bóg tym elementom wyznaczył w Akcie Stwórczym. Obszar ten ma
charakter relacji wobec innych owej struktury elementów. Dobrych jest pewnie
nawet nieskończenie wiele możliwości. Nieskończenie wiele, ale nie dowolnych,
tylko mieszczących się w kryteriach , w obszarach przez Boga wyznaczonych jako
właściwe.
Spór o formę i treść w Kościele
W Kościele różni ludzie przyjmują dziś często
bezkrytycznie rozrywki, ubiory, zachowania modne w świecie. Tłumaczą to tym, że
„Pan Bóg stworzył ciało, a więc jest ono dobre i dlatego trzeba tymi
wygodnymi, powszechnymi formami wychwalać Boga.”
A jak skrytykujesz jakiś ubiór, czy taniec, czy muzykę,
to zarzucą Ci że uważasz ciało ludzkie za złe, żeś „manichejczyk”. I nie
przegada. Będą lepiej wiedzieć co Ty sam
myślisz.
A jak powiesz, że właśnie wartość moralna ciała nakazuje dbać o
to, by jednych form unikać a inne zachowywać to Ci nagle wyskoczą z tekstem, że
nie liczy się to, co na zewnątrz, ale to, co w sercu, że nie liczy się forma,
ale treść. Napisałem dość emocjonalnie, że nagle wyskoczą, bo przedtem
twierdzili coś przeciwnego, że ciało jest dobre.
Gdyby bowiem nie liczyła się wg nich forma materialna, czyli „to,
co na zewnątrz”, to nie mogliby twierdzić, że nie ma to moralnej wartości.
Kiedy im powiesz, żeby się zdecydowali, bo albo ciało i
materia mają wartość, albo "się nie liczą", to ci powiedzą, żeby
zachować we wszystkim umiar, złoty środek.
Wtedy zauważysz pewnie, że Tobie chodzi o to samo.
No to w czym problem?
Problem w tym, że umiar umiarowi nie równy. Śmiem przypuszczać,
że Ci, co ochoczo przystają na wszelkie mody i rozrywki rozumieją umiar
ilościowo: trochę tańca, trochę różańca wymieszamy, potrzepiemy i super
wybuchowa mieszanka gotowa. Nie ważne jakie relacje między elementami, czy są
one ze sobą zgodne. Ważne żeby były dla równowagi pomieszane. Taki „pluralizm”.
No ale jak się byle jak wymiesza cegły, cement, piasek, to nie
wyjdzie dom, ale kupa gruzu.
Jak się kupi drogie meble, firanki ubrania, dywany i rzuci na
kupie, to piękne to nie będzie.
Jak się byle co będzie
robić z dobrym przecie mamieniem czy kawałkiem żelaza, to można kogoś zranić,
albo zabić. Jak się wymiesza ogień z drzewem- ”a tak- trochętego,
trochętego”, to będzie pożar.
Wszystko ma swoje miejsce i trzeba tego miejsca bronić.
W jednym przypadku chodzi o chaos- bezkształtną masę
W drugim o Kosmos- Ład
Ów Kosmos, to umiar jakościowy- właściwe miejsce wszystkiego.
Świętego wobec świeckiego
ciała wobec ducha
ciała wobec ciała,
dźwięku wobec dźwięku,
ubrania wobec ciała,
dźwięku wobec ciała.
No ale jakie jest to właściwe miejsce?
Dla „nich”
pamięć o moralnej wartości ciała i jego czynów jest uzasadnieniem bezkrytycznego
przyjmowania form materialnych proponowanych przez kulturę. To przejmowanie świadczy
jednak o czymś przeciwnym niż by to wynikało z ich deklaracji. W rzeczywistości,
w praktyce traktują formy materialne
jako coś co nie jest ani dobre, ani złe. Jako coś, co nie podlega ocenie. Natomiast
moralną wartość nadają tu samemu w y
m o g o w i podporządkowywania się
aktualnie docierającym do ludzi środkom wyrazu, trendom- "Duchowi Czasu".
Podejmowanie się krytyki jakichkolwiek mód, rozrywek, przemian obyczajowych,
wydaje im się złe, niewłaściwe.
Można też powiedzieć, że uznając moralną wartość materii
zapominają, że ta materia może ulec zaburzeniu, może być w nieporządku,
nieczystości, że działania i ich materialne efekty mają moralny wymiar.
I tu wydaje się zrozumiałe, dlaczego jednocześnie twierdzą że
ciało i materialne czyny i ich efekty są dobre, oraz że nie są ani dobre ani
złe. Po prostu takie uzasadnienie ma ich postawa w dwóch wymienionych przypadkach, natomiast w pierwszym przyznawanie
moralnej wartości materialnym środkom wyrazu jest przejawem niekonsekwencji.
Podobna niekonsekwencja ma miejsce w przypadku krytyki
płaszczyków księdza Natanka(poza Liturgią):
Płaszczyki i pelerynki, nawet, jeśli komuś wydają się dziwne, to
nie są przeciwne prawu Bożemu. Nie ma w nich niczego złego obiektywnie.
Takie formy zewnętrzne mieszczą się w prawie moralnym. Są
symbolami przekazującymi właściwe treści- Miłość Do Chrystusa- Oddanie mu
całego życia.
Natomiast formami łamiącymi zasady moralne są obcisłe
spodnie dziewczyn bez sukienek, krótkie spódniczki, koedukacyne plażowanie z zasady w
nieskromnych strojach, tańce takie jak walc, tango, polka, mazurki- i inne
tańce towarzyskie w ich popularnej formie, oraz narkotyczna muzyka pochodząca
od rocka. Wszyćkie niemal te formy są dopuszczane w Kościele, a płaszczyki
przeszkadzają? To jest przewrotne.
I taka przewrotność jest w swej istocie uznaniem,
że religia ma się podporządkować bezkrytycznie formom uznanym
przez świat,
i nie ma prawa ich krytykować i prostować.
A przecież religia jest zbiorem zasad mówiących co dobre, a co złe.
Co Bóg chce, a czego nie chce
I te zasady są dane dlatego, że świat je łamie
i dlatego powinien się do nich dostosować.
A dziś to świat chce dostosować religię do swoich zasad
Człowiek chce zająć miejsce Boga
a Bogu chce dać miejsce swoje-
chce sobie Go stwarzać jak pasuje, jak wygodnie.
i to jest sprzeczność ostateczna
piekielna
To, co n a z y
w a m y religią przestaje być religią, a funkcję religijną przejmują często
nieartykułowane propozycje świata.
Bo religia ze swej istoty wyznacza wzór, któremu świat w całości
ma się podporządkować odrzucając to, co z nim sprzeczne, a zachowywać to, co
doń pasuje.
A dziś to, co nam wygodne, co proponuje świat broni się
bezkrytycznie argumentem, ze Bóg stworzył świat, materię. A to, co nie pasuje
odrzuca się w imię stwierdzenia, że materia jest dobra, ale jej kształt się nie
liczy, dlatego nie można wymagać od niej przemiany w imię wartości religijnych.
Zdecydujmy się.
Czy
moralna wartość zachowań zależy od kulturowego kontekstu?
"(…)Nie można zaprzeczyć, że człowiek istnieje zawsze w
ramach określonej kultury, ale prawdą jest też, że nie wyraża się on cały w tej
kulturze. Zresztą sam fakt rozwoju kultur dowodzi, że w człowieku jest coś,
co wykracza poza kulturę. To „coś” to właśnie ludzka
natura: to ona jest miarą kultury i to dzięki niej człowiek nie staje się
więźniem żadnej ze swych kultur, ale umacnia swoją osobową godność, żyjąc
zgodnie z głęboką prawdą swojego bytu. Podanie w wątpliwość istnienia trwałych
elementów strukturalnych człowieka, powiązanych także z jego wymiarem
cielesnym, nie tylko zaprzeczałoby powszechnemu doświadczeniu, ale
czyniłoby niezrozumiałym fakt, że Jezus odwołuje się do „początku”[2], i to właśnie w dyspucie o pewnych normach moralnych, których pierwotny sens i rola zostały zniekształcone pod wpływem
uwarunkowań społecznych i kulturowych epoki (por. Mt 19, 1-9). W tym
znaczeniu „Kościół utrzymuje (…), że u podłoża wszystkich przemian istnieje wiele rzeczy nie
ulegających zmianie, a mających swą ostateczną podstawę w Chrystusie, który jest Ten sam wczoraj, dziś i na wieki”. To On jest „Początkiem”, który przyjąwszy ludzką
naturę ukazał ostatecznie jej elementy konstytutywne i jej dynamikę miłości do Boga i bliźniego
Oczywiście, należy poszukiwać i znajdywać coraz właściwsze
ujęcia uniwersalnych i trwałych norm moralnych, aby bardziej odpowiadały one różnym kontekstom kulturowym, by zdolne były lepiej wyrażać ich
niezmienną aktualność w każdym kontekście historycznym, by pozwalały prawidłowo
rozumieć i interpretować zawartą w nich prawdę. Ta prawda prawa moralnego,
podobnie jak prawda „depozytu wiary”, ujawnia się stopniowo w ciągu stuleci: wyrażające ją normy w swej istocie pozostają w mocy,
muszą
jednak być uściślane
i definiowane „eodem
sensu eademque sententia” w
świetle
historycznych okoliczności przez Magisterium Kościoła,
którego decyzję
poprzedza i wspomaga proces ich odczytywania i formułowania,
dokonujący
się w
umysłach
wierzących[3] i
w ramach refleksji teologicznej(…)"JP II Veritatis
Splendor
Można mówić o kontekście jako całości determinującej sens poszczególnych wytworów kultury, ale można też mówić o wielu kontekstach- konkretnych sytuacjach w obrębie
jakiejś kultury.
Jest to, co p r z e k r a c z a nasze istnienie ziemskie,
co możemy s y m b o l i z o w a ć,
czyli za pomocą tego, co materialne odsyłać do sensu, który poza materię wykracza.
Jednakże również to, co nas n i e przekracza,
to, co materialne, immanentne ma swoją wartość, ma samo w
sobie s e n s.
Ów sens wynika z tego, że to Bóg Stworzył materię i
przewidział dla niej
taki, a nie inny p o r z ą d e k -
ład- kształt.
Przewidzieć więc On musiał dla jej elementów
takie, a nie inne miejsce w owym
porządku-
miejsce właściwe,
które przecież z racji w
s z e c h z w i ą z k u elementów Kosmosu
polega na takiej ,a nie innej
r e l a c j i do innych tego Ładu
elementów.
I to „właściwe rzeczom miejsce” nazywa się czystością.
Bo przecie ziemia staje się brudem dopiero gdy znajdzie się na
człowieczym ubraniu.
Wcześniej nim nie była, bo znajdowała się na właściwym sobie
miejscu. Dlatego też pewne formy rzeczywistości materialnej wymagają k r y t e r i ó w , stałych zasad wskazujących na porządek i działanie względem
innych bytów, na ową czystość.
Poszczególne elementy materii możemy rozpatrywać jako
uporządkowanie elementów mniejszych- jako relacje i reakcje zachodzące między nimi. Ale
i to, co widzialnie wyodrębniamy jako pojedyncze całości. Atomy są e l e m e n
t a m i materii i istnieją w relacji i do innych atomów. Ale i atomy składają się z e l e m e n t ó w mniejszych. Ciało
ludzkie też wchodzi w reakcje i relacje z innymi elementami- z innymi ciałami i
rzeczami, z konieczności ma miejsce względem reszty świata którego jest
częścią. Samo jednak też ma elementy, a te elementy elementy... i tak
niewiadomo dokąd.
Istnieje więc
też właściwy, czyli wynikający z Bożej Perspektywy Stwórczej porządek relacji (w nich reakcji) między ciałami.
Zawsze można
dziecko nauczyć innych niż obecnie modne okoliczności, innych kontekstów, innej kultury i innego ich znaczenia. Bo przecież to w
koniecznie relatywnym- bo zależnym od otoczenia wychowaniu dziecko nabywa
rozumienie świata. Ale i tu, jak „juześmy wceśniéj godali” ludzki
relatywizm poznawczy jest ułomnością, która sprawia, że umyka nam czasem trwała
nierelatywna moralność- stała prawda o tym, jak rzeczywistość powinna
wyglądać, jak więc i p o
w i n n y konkretne również wyglądać relacje między ludźmi, stroje i jakie sytuacje
możemy uważać za właściwe, a jakie nie.
Nasza kultura
niestety przykleiła temu, co nas samo pociąga i nie wymaga etykietę „tego, co wynika z naturalnej potrzeby, z wolnego wyboru”, a temu, co wymaga t
r u d u nakleiła etykietę z nośnym
napisem: „zniewolenie przez sztuczne prawo, skrępowanie zasadami”. To się tyczy również innych elementów kultury i mentalności, niestety przyjmowanych entuzjastycznie
przez wielu dobrych chrześcijan, którzy jak ufam są tu raczej ofiarami, którym pragnę pomóc w realizacji ich celów. Bo to, co kultura
wskazała im jako realizację owych celów, jest w rzeczywistości(zakamuflowanej) ich
zaprzeczeniem. Ale my często o tym nie wiemy. A jak się dowiemy, to musimy
innych przestrzec. Jeśli ja się dowiem o jakimś złu, to nie mogę milczeć! Nie
mogę nie badać, nie mogę nie tworzyć dobrej alternatywnej kultury! To nic, że
moje wysiłki są kroplą w morzu. W końcu z kropel zrobi się morze. Ale jak nie
będzie kropel, to i morza nie będzie!
Mam nadzieję, że i inni będą chcieli pomóc mi w odnajdywaniu dróg do
Prawdy.
Rezygnując z
kształtowania wszelakich form naszego życia jako uobecniających Boski Ład-oddajemy
je nieuświadomionym przez nas ich "porządkowaniom"-bardzo często
wykorzystywanym przez ideologie i ośrodki zysku. Te za pośrednictwem form
kulturowych-mód, nowinek, rozrywek- które przez nas
uznawane bywają błędnie za obojętne moralnie, przemycać mogą pewne treści- które zmieniają powoli nasz sposób myślenia tak, byśmy wybierali
to, co dla grup propagujących te ideologie jest korzystne, a co często jest
sprzeczne z naszą dotychczasową wiarą.
"Bo jak ktoś nie żyje tak, jak wierzy, to zaczyna wierzyć
tak, jak żyje"
Błędne formy naszej kultury
Pozbawienie
religii jej nadrzędnego i przenikającego rzeczywistość codzienną charakteru
pozwoliło na kontestowanie tego, co z niej dotychczas w obyczajach, w czynach,
w praktyce wynikało. Można też powiedzieć inaczej- to zmiana obyczajów, do której ludzie się przyzwyczaili sprawiła, że
przestali oni rozumieć religię jako system nadrzędny i wszechobejmujący.
Jeśli jednak
byli przywiązani do religii, to w imię istniejącej zawsze pokusy, podbudowanej
twierdzeniem, że nie liczy się forma, że może być ona relatywna,
sprzeniewierzano się “kościelności” religii. Uznawano, że taka
Instytucjonalizacja- w imię znów schematu mentalnego błędnie rozumianej wolności osobistej- jest zniewoleniem. To
sprawiło, że ludzie zaczęli skłaniać się ku religijności "nie zniewolonej
przez hierarchię". Przestano rozumieć opisywaną wcześniej logiczność
takiej hierarchii i związanego z nią posłuszeństwa.. Dlatego też kolejne nakazy
owej Instytucji przestawały być brane na poważnie przez coraz szersze kręgi
społeczeństwa.
Jak już pisałem
pokusy powyższe są stare jak człowiek i w świecie chrześcijan pojawiały się
często od początku Kościoła.
Te elementy,
które były podstawą rewolucji obyczajowej były zazwyczaj obaleniem podstaw
kultury ludowej- której to zniszczenie- również przez ideologie i nowy ład
gospodarczo-polityczny miało być jednym ze sposobów obalenia religii
jako przeszkody do uczynienia z doczesnej przyjemności i korzyści celu samego w
sobie.
I choć owe
porewolucyjne przemiany stanowią główny przedmiot tutejszej refleksji, jako
najbardziej wzmożony przejaw walki z tym Kościołem, który uznaliśmy wcześniej za rozumny sposób istnienia całościowego,
to podobne elementy negacji owych zasad religijnych pojawiały się w historii od
dawien dawna.
Dlatego też
Kościół i jego przedstawiciele starali się wykorzenić ze swego łona te
zwyczaje, które były obalaniem zasady kultury ludowej, lub jej zwróceniem się
w stronę zawsze kuszącą, ale prowadzącą do sprzeczności.
Dlatego też
potępiano od zawsze pogańskie zabobony, tańce, czy ubrania, które przeczyły tajemnicy ciała- szczególnie niewiast, których wyjątkowość już zasygnalizowałem i
dogłębniej wyjaśnię.
Na czym
polegała ich sprzeczność? Na tym, że z zasady opierały się na dążeniu ku
Rzeczywistości ponadczasowej- ku Świętemu,
a jednocześnie oddalały się od Niego w nieskromnościach, transowych
ekstazach- które tyko pozornie wyzwalały z czasu. W rzeczywistości bowiem były
wyzwalaniem się z Porządku-Kosmosu- z właściwego rzeczy miejsca przez
popadnięcie w nierozróżnialny chaos. A to uniemożliwia wolność- bo jak nie ma rozróżnienia, to nie ma wyboru. ...
Można
stwierdzić, że opisane wcześniej i przypomniane przed chwilą błędne schematy
takie jak relatywizm, ignorowanie
wartości form materialnych, pluralizm, czy owa neutralność światopoglądowa
sprowadzające religię tylko do nisz rozwijać się zaczęły po burzliwych
przemianach wielu XIX i w trakcie przemian obyczajowych wieku XX. Można
zauważyć, że wraz z nimi miały miejsce przemiany obyczajowe, których siła rosła równolegle do rozprzestrzeniania się powyższych
schematów. Można nawet przypuszczać, że istnieje jakiś związek między
ideologicznym zapleczem, a obyczajową realizacją owych przemian sposobów życia.
Każdy, kto zna
choć trochę historii przyzna, że owymi przemianami obyczajowymi były chociażby:
zmiana tradycyjnej roli niewiasty, rezygnacja z jej posłuszeństwa wobec męża i
podobne tego konsekwencje:
● przemiany
w ubiorze szczególnie niewiast,
● względne
porzucenie klasycznych reguł
sztuki na rzecz chaosu, amorfizmu,
● rozbrat
etyki i estetyki,
● nowe tańce,
● rozluźnienie
obyczajów plażowych,
● powstanie
i rozwój rock'n'rolla
Nie zawaham się
stwierdzić, że pomiędzy wszystkimi z powyższych przemian, a wcześniej
krytykowanymi przemianami ideologicznymi istniało i istnieje sprzężenie
zwrotne, ścisły wszechzwiązek.
No i jak to
było z tymi przemianami? Ano tak:
Już na początku
XX wieku niewiasty musiały w czasie wojny przejmowac zajęcia swych mężów. Długotrwały okres tego zastępstwa zaczął zacierać.... w ich
mentalności rozumienie potrzeby dotychczasowego podziału ról między płciami. W efekcie związana z tymi rolami i je w
zasadzie generująca tajemniczość niewiasty, wyrażająca jej niezwykłą godność
związaną z tym, że to w jej ciele odbywa się Stwarzanie Osoby na Obraz Boży
zaczęła tracić na znaczeniu. Dlatego może i nazwa “niewiasta”-wyrażająca w jakiś sposób tą cechę, zaczęła być zastępowana przez nazwę
"kobieta"- dawniej określającą- kobietę, które tego podziału ról się nie trzymała, albo bywała delikatnie mówiąc "kobietą lekkich obyczajów".
Pod koniec owej
wojny(1917) Matka Boska w Fatimie ostrzegała przed modami, które bardzo obrażają Pana Boga, a które miały rychło
nadejść.
I rzeczywiście
zaraz po wojnie nastąpiły tzw. "szalone lata dwudzieste", w których
niekontrolowana konsumpcja była silnie powiązana takimi zjawiskami, jak:
● kontestacja
dotychczasowej roli kobiety,
● stopniowe
wchodzenie nowych mód, łamiących
dotychczas niezmienne od wieków kanony
ubioru niewiast przez chociażby skracanie stroju, upodabnianie się kobiet do
mężczyzn w sposobie bycia,
● upowszechnienie
tańców w których przekraczano dotychczasowe zasady skromności i wstydliwości,
● koedukacyjne
plażowanie, wraz z coraz
bardziej śmiałymi strojami kąpielowymi
Na każde z powyższych zareagował Kościół, co będzie później przedstawione.
W tym czasie dziwnie wzrosła ateizacja i rozpusta społeczeństwa,
a szczególnie jego warstw wyższych.
Kolejna fala
obyczajowych przemian nastąpiła po następnej wojnie, po całkowitym zawaleniu
się ładu obyczajowego. Tym razem dotknęła szerszych mas i wpoiła reszcie
społeczeństwa przemiany poprzednie. Wtedy przyszła kolej na Nową muzykę-
rock'n'roll:
● niosącą
w swej warstwie muzycznej i
ruchowej treść jaką zawiera nazwa owego
gatunku, oznaczająca rozpustę,
● działającą
zestawieniem rytmu, harmonii i
basowego przebiegu tak, jak środki odurzające,
czyli naruszając świadomość , a więc i
osąd moralny, co jest
wyrazistym wspomagaczem relatywizmu,
● rozwijaną
chociażby poprzez poszukiwanie inspiracji w nurtach szamanistycznych o podobnym
działaniu,
● przesycaną
treściami okultystycznymi i satanistycznymi ukrytymi za maską symboli
● rozwijaną
w przeróżne gatunki, zabijające wrażenie ich wzajemnego powiązania,
demaskującego rzeczywiste działanie owej muzyki,
● dopełnianą
zabiegami studyjnymi, świetlnymi i tańcami o podobnym działaniu.
Takie przemiany
stały się zasadą naszego życia, niezwykle sugestywnie przekazującymi pewne
ideologie, ale i same dopuszczane przez uprzednie zasianie ziarna owych
ideologii w mentalności ludzi. I właśnie na tych przemianach obyczajowych, a
także, na ich wyprostowaniu dalej się skupię.
Tajemniczość Świętości, a skromność cielesna
„Czyż nie wiecie, że
ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je
czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! Albo czyż nie wiecie, że ten, kto
łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem — jak jest powiedziane — dwoje jednym ciałem.
Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem. Strzeżcie się
rozpusty; wszelki grzech, popełniony przez człowieka, jest na zewnątrz ciała;kto
zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy” (1 Kor 6,15-18).
„Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha
Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie
do samych siebie?”(1 Kor 6,19)
Misterium Świętości
Ś w i ę t o ś ć
z racji swego wykraczania poza wszelkie inne byty jest zawsze T a j e m n i c ą
.
Tajemnicą doświadczaną w zachwycie, bojaźni, uniżeniu, pokorze,
śmiérności.
Te postawy są właściwe wobec tego w czym Świętość swe Misterium
przejawia .
Właściwe, bo zgodne z B
o ż y m Ł a d e m- Kosmosem. .
Człowiek nie jest już w raju, ale na ziemi. Podlega po
grzechu pierworodnym obowiązkowi przejścia ziemskiej kary- wraz z
towarzyszącymi jej cierpieniami. Jest również poddany wynikającemu z pogrzechowego
zepsucia wybrakowaniu, skłonności do złego, którą to skłonność musi
opanowywać wysiłkiem kształtowania całej rzeczywistości- ładu przestrzennego,
czasowego, społecznego i rozumowego. Ten właśnie trud nazwano słowem
"kultura". Uznano bardzo mądrze, bo słowo to oznacza pierwotnie
uprawę roli, szacunek oraz oddawanie czci. Bo życie człowieka na ziemi ma być
takim zmaganiem z rolą doczesności, odrabianiem owej "pańszczyzny
adamowej". Życie człowieka na ziemi ma być właśnie takim zmaganiem z rolą
doczesności, odrabianiem "adamowej pańszczyzny". I zmagania tego nie
możemy odrywać "autonomizacyjnie"[4] od oddawania czci Bogu
Człowiek
zupełnie bezprawnie próbuje znów znaleźć się w raju, bez ponoszenia wpierw konsekwencji, jakie
na siebie przez grzech pierworodny zaciągnął. Uważa, że może żyć- tu, na ziemi,
już teraz- jak w raju. Nie, nie może, bo właśnie odbywa karę, która- dzięki Męce i Zmartwychwstaniu Chrystusa- nie została
zniesiona, ale przestała być karą wieczną.
Niedoskonałość
ziemska wymaga właściwych środków- które ją niwelują, które pomagają z szacunkiem i zachwytem czynić ziemię płodną, ku
czci Boga Ojca. Dlatego też życie na ziemi ma i n n e zasady niż w raju,
gdzie zachwyt nie wymagał wysiłku.
Tam człek nie był skalany. Nie musiał poskramiać naturalnych
skłonności i ich "sztucznie" porządkować, bo nie były wewnętrznie
sprzeczne.
Ziemia wydając owoc, nie zagłuszała go jednocześnie chwastem,
nie stawała się twarda jak skała,
nie j a ł o w i a ł a .
Na ziemi skalanie wymaga ustawiania wszystkiego
na w ł a ś c i w y
m m i e j s c u ,
nieustannego wyrywania chwastów,
spulchniania ziemi, nawożenia, doprowadzania jej
do ł a d u i c
z y s t o ś c i.
Przez grzech pierworodny człowiek zaburzył wszechzwiązek natury
wysadzając siebie i materię z
w ł a ś c i w y c h
im
m i e j s c -
wprowadził nieczystość-
jałowienie,
niszczenie,
śmierć.
Powrót na właściwe miejsce, to trud,
Trwanie w nieładzie - nazywane niekiedy złudnie "stanem
natury"-
jest tym, co samo pociąga,
samo się dzieje-
chwasty same rosną,
ziemia sama jałowieje
a to w y s i ł k u nie wymaga
Nie bez
przyczyny w kulturach tradycyjnych, zajętych uprawianiem dosłownej roli, tak
wielką wagę przywiązuje się do odtwarzania Porządku Bożego. Oddają go obrzędy i
rytuały potwierdzające niejako słuszność nowych ról społecznych, w które człowiek wchodzi i obiektów, które stają się częścią życia. Czyni się je przez to godziwymi,
wskazuje się im miejsce we wszechzwiązku Bożego Kosmosu. Jest to miejsce, które ma swój prawzór w Odwiecznym Zamyśle Stwórczym. Miejsce inne byłoby bowiem zaburzeniem struktury, a więc
i sensu z niej wynikającego. Sensu Jedynie Słusznego, bo Bożego. Wspomniane
wcześniej obrzędy mają za zadanie odnawiać ziemię, powracać, nawiązywać do
czasu Stwarzania świata. Świat ten bowiem z biegiem doczesnego czasu się psuje.
Bo rolnik wie, że ziemia używana jałowieje i trzeba ją urzyźniać...
Pierwszym
czynnikiem prostującym w raju skrzywienie grzechowe był w s t y d , który zresztą został
potwierdzony nałożeniem przez Boga na pierwszych ludzi ubrań ze skór...
Opowieść o pierwszych rodzicach warto zgłębić, by poznać
jej spójność i treść, uzasadniającą konieczność noszenia ubrania o
określonych kryteriach, jako przejawu wstydu i regulatora ludzkich pożądań.
Konieczność ta wiąże się z sensem tajemnicy, która powinna towarzyszyć
Świętości.
Dlaczego jednak uznaję ciało za święty przedmiot
tajemnicy? Gdzież w nim ukrywa się wspomniana wyżej Transcendencja?
Świętość tajemnicza ciała
Ciało, jak mówi nam Pismo Święte, stanowi Świątynię Ducha
Świętego.
Świątynię Boga.
W nim ma miejsce niezgłębione umysłem stworzeń- Stwarzanie ludzi
-ludzi, którzy są przecież Obrazami Boga.
Tu człowiek
jest świadkiem Boskiego Działania- Aktu Stwórczego, tak bezpośrednio jak nigdzie indziej. Jest nie tylko
świadkiem, ale świadomym narzędziem, które z racji swej osobowej natury w tym Stwarzaniu w s p ó ł u c z e s t n i c z y . Dlatego właśnie jedyną Instytucją, w
której to stwarzanie jest na miejscu jest Sakrament- Boskie
Przyzwolenie, wręczenie człowiekowi klucza do udziału w tej wielkiej Tajemnicy-
Małżeństwo.
Elementem tej świętości jest przyciąganie ciał, które swe zwieńczenie ma w płodności- wedle nakazu Boskiego danego
w raju.
Co więc wynika z tak rozumianej świętości ciała i ze
związku, również cielesnego- między mężczyzną, a niewiastą? Jak trzeba
porządkować popędy natury, by ta świętość miała właściwe sobie miejsce w życiu
ludzi?
Należy wpierw
zadbać o to, by człowiecza, ułomna pamięć, nie straciła zachwytu nad
Przejawiającym Się, w Stwarzaniu człowieka Bogiem. By znała własne miejsce
wobec tego dzieła, czyli pokorę i uniżenie, by doznawała w s t y d u wobec faktu, że ułomna ludzka natura przez
swój grzech tak rani to Boskie Odbicie, gdy podczas jego stwarzania
staje się ono jednocześnie ułomnym. Z takim doświadczeniem nie może się wiązać
nic innego jak przyjemność- z racji cielesnego również przedmiotu
stwarzanego- cielesna. Przyjmowana ona być musi w duchu pokory i poczucia
własnej niegodności. W związku z powyższym musi być ona zachowana tylko i
wyłącznie dla owego aktu stwarzania- ujawniania się Boskości- a ten może się
odbywać jeno za Bożym przyzwoleniem- w Sakramencie.
Tutaj ujawnia się zasadność tajemniczości tego, co
uświęcone, a więc i ciała. Nieporządek cielesnej nieczystości polega na tym, że
ciało dąży do przyjemności, do której nie ma prawa. Zlikwidowanie owego
nieporządku ma miejsce, gdy człowiek zyskuje to prawo w małżeństwie.
Tajemniczość ta jest istotna również dlatego, że ludzka ułomność zna takie zjawiska jak
przesyt, rutyna i obojętnienie na doświadczenie obiektu zachwytu. Owe zjawiska
mogą dotknąć również sposobu, w jaki ludzie doświadczają ciała. Bo przecie to
doświadczanie jest narzędziem przez które dochodzi do stwarzania osoby ludzkiej, a
więc i objawiania się Boga ludziom w kolejnej istocie posiadającej Rozum oparty
na Bożym Prawie- Prawie miłości. Miłości pięknej- ładnej- która domaga się należnego Bogu i Jego dziełu
z a c h w y t u .
I ukrywanie
ciała, a także powstrzymywanie się od pewnych zachowań stanowiących relację
między ciałami i osobami obu płci, które z natury powinny się przyciągać ma na celu
nie tylko powściągnięcie tego przyciągania przed bezprawną jego realizacją.
Ukrywanie to służy obronie tego przyciągania przed jego osłabieniem i
pozbawieniem go doświadczenia zachwytu jakie winien dostarczać jego
uczestnikom. Bo zachwyt ten jest jednocześnie powinnością, którą wraz z
uniżeniem i czcią miłosną winniśmy oddawać Bogu przejawiającemu się w
stwarzanym przez Się Boskim Obrazie.
Wiemy przecież, że to, co piękne przestanie nas zachwycać,
gdy będzie dla nas codziennością, oczywistością przezroczystą jak powietrze,
czyli rutyną. I przed nią ma bronić Tajemniczość- Misteryjność obejmująca to,
co z zasady jest wyjątkowe i zachwycające, ale czego ludzkie doświadczenie może
przez swą ułomność doświadczać bez należytego zachwytu i poczucia własnej
niegodności. Dlatego też do takiego doświadczenia Świętości dopuścić może
wyjątkowe,
Boskie przyzwolenie,
które obdarza i zobowiązuje,
w którym inni- z uwagi na jego wyjątkowość- nie mogą
uczestniczyć, .
To przyzwolenie ma również istnieć w pamięci jako przeciwwaga
dla rutyny, która pojawia się również wtedy, gdy człowiek trwale otwarty jest
na Misterium- a mówię tu o misterium Małżeńskiego Sakramentu.(Tajemnica staje się
powszedniością)
Mężczyzna powinien z natury pożądać ciała- ciała
niewiasty, które go pociąga. Spowszednienie doświadczania tego ciała sprawia,
że słabnie to naturalne przyciąganie i zachwyt, a więc ograniczone zostaje to,
w jaki sposób Bóg zaplanował przeżycie doświadczenia Małżeńskiego Sakramentu-
przez to osłabiona staje się i późniejsza więź małżeńska.
Jest to
niezwykle ważny problem. Wymaga on jednak aktualizacji wyjaśniania. Bo w naszym
pokoleniu uwyraźniła się kolejna pakość, ważna dla zrozumienia istoty problemu
skromności w ubiorze wada- obojętność, spowszednienie wobec Świątyni Ducha
Świętego szczególnie niewiast. I opracowania na ten temat owego aspektu sprawy
nie uwzględniają. Owa obojętność w tym
szczegółowym problemie jest ściśle związana ze zjawiskiem zdecydowanie
szerszym- brakiem zrozumienia zależności między tym, co święte, a tym, co
świeckie. Objawia się ona w podporządkowywaniu Świętości normom świeckości,
szczególnie w Świątyniach, na Mszach Świętych, podczas gdy winno być
zupełnie odwrotnie. To Świętość powinna kształtować świeckość, stanowić jej
kryterium. Świeckość powinna być Świętości podporządkowana. Ale jak, kiedy
nasze pokolenie zupełnie fałszywie przydaje Posłuszeństwu negatywne konotacje,
uważając je za zniewolenie, zacofanie? Widać to w sposobie wychowywania dzieci.
Rodzice bowiem w wychowywaniu szukają sposobów jakby tu swojej
pociesze dogodzić. Jest to forma służby dziecku analogiczna po trosze do służby
Bogu. A tu powinno być na odwrót. To dziecko powinno w relacji do rodziców- pełnej szacunku, posłuszeństwa, zawierzenia i czci uczyć się
relacji do Boga. Zresztą jasno mówią nam o tém przykazania.
Jak widać błędy naszego pokolenia są tak szerokie i
wszechwpływowe, że ci którzy zwracają kurczowo uwagę na jedne-i
słusznie- nie dostrzegają całego szeregu błędów innych, z tych piérwszych wynikających, i są nieświadomie niekonsekwentni.
Pomagajmy sobie więc w weryfikacjach, bo sami do wszystkiego nie dojdziemy.
Ktoś może powie: "Przecież Duch Święty może nam
wszystko objawić." No ale gdyby każdy był w szukaniu prawdy tak
samowystarczalny, to nie byłaby konieczna więź wspólnotowa. Szukajmy więc wspólnotowej weryfikacji błędów. Bo Kościół to wspólnota. I nie zamykajmy się na trudne
spostrzeżenia, które wymagają zaparcia się samego siebie i zaparcia się tych prawd,
które wydają się oczywiście dobre, stanowią część naszego
światopoglądu. Bo czasem trzeba własne członki odrzucić od siebie…
By następnych pokoleń nie gorszyć…
Niestety
Świątynia ciała niewieściego jest dziś sprofanowana. I nie chodzi mi tu tylko o
przedmiotowe jej wykorzystanie. Chodzi mi również o analogiczny do
przedstawionych wyżej błędnych zależności między sacrum, a profanum, proces
s p o w s z e d n i a n i a .
Powszechne
pozbawienie świętości tajemnicy doprowadziło do zmniejszenia zachwytu, do
uzwyczajnienia tego, co niezwykłe. Zaburzyło to nie tylko odniesienie duchowe,
ale i fizycznie naturalny proces. Mężczyźni bowiem zazwyczaj potrafią, jak nie
mają ochoty, nie reagować na piękno ciała niewieściego bez większego wysiłku,
bez szczególnej walki. Ale kiedy mają ochotę mogą skorzystać jak im się
podoba z widzianych tylko uroków. Zaburzona jest tu więc naturalna sieć
reakcji. Opanowanie namiętności nie
ma polegać na niszczeniu naturalnych przyciągań ( Bo to może prowadzić do
wymarcia rodzaju ludzkiego), ale na ich
z a c h o w y w a n i u .
Ostatnie słowo można zrozumieć jako ukrywanie. Czy chodzi o
absolutne ukrywanie? Nie. Chodzi o ukrywanie przed tym, co w Świętości nie
uczestniczy, co wobec niej jest powszedniością. Takie ukrywanie jest zachowywaniem
nie tylko tajemnicy, ale co za tym idzie opisywanych powyżej: zachwytu,
szacunku, czci.
Co i jak powinno być
zakryte?
Wyjątkowość niewieściego ciała tajemnicy
"Zawarłem z oczami przymierze, by nawet nie spojrzeć na
pannę." (Hi 31, 1)
"(5) Nie wpatruj się w dziewicę, abyś przypadkiem nie wpadł
w sidła karz jej powodu. (...) (8) Odwróć oko od pięknej kobiety, a nie
przyglądaj się obcej piękności: przez piękność kobiety wielu zeszło na złe
drogi, przez nią bowiem miłość namiętna rozpala się jak ogień." (Syr 9, 5. 8)
"Kłamliwy wdzięk i marne jest piękno: chwalić należy
niewiastę, co boi się Pana." (Prz 31, 30)
"Odwróć me oczy, niech na marność nie patrzą; przez swoje
słowo udziel mi życia!" (Ps 119, 37)
"(27) Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! (28) A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na
kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. (29) Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do
grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie
jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje
ciało miało być wrzucone do piekła. (30) I jeśli prawa twoja ręka jest ci
powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla
ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje
ciało miało iść do piekła." (Mt 5, 27-30)
"Może zamiast dowalać do pieca i zastanawiać się czy jak
zrobimy jeszcze kroczek w stronę przepaści to już spadniemy czy jeszcze nie
fajnie byłoby stanąć od tej skarpy z
kilkumetrowym, bezpiecznym dystansem by nas pierwszy lepszy podmuch nie
zdmuchnął. Asceci chrześcijańscy naprawdę nie byli w ciemię bici. No chyba, że
to własna żonka jest przedmiotem tego typu podziwiania, ale to juz inna
sprawa." [5]@Teotym- blogowicz z
Frondy
Bezpośrednie działanie Boga Stwarzającego Istotę mu podobną
odbywa się nie w ciele mężczyzny, ale niewiasty.
Dlatego też to ciało niewieście winno być bardziej bronione
przed sprofanowaniem świętości, która w nim działa.
I dlatego też otoczone być winno t a j e m n i c ą w innym, s z
e r s z y m wymiarze, niż to jest w przypadku mężczyzny.
Owa tajemnica jest zresztą konieczną b a r i e r ą , a raczej n
i c i ą , łączącą
człowieka ze świętością,
Ale co w związku z powyższym ubiór powinien dokładnie
zasłaniać?
Trudno takie rzeczy "naukowo" ustalać. Człowiek
jest za głupi, by mógł sobie to "wywnioskować"
Tu trzeba raczej wyczuć, co wydaje się właściwe gdy zanurzymy
się w kulturę wyrosłą z życia świętych, z krwi męczenników, z ich nauk i życiowych postaw.
W jej kontekście, w którym ciało jest Świątynią Ducha Świętego,
oczywista była potrzeba jego zasłaniania. Zasłaniania tego, co tajemnicze, bo
święte.
Jakiego zasłaniania?
Kontekst
kultury chrześcijańskiej, zanim zaczął być niszczony przez pooświeceniowe
ruchy i podważanie wartości form jako przekaźników treści, zachowywał
więc pewne trwałe elementy, które mogą być uznane za podstawowe
wyznaczniki skromności stroju. W pewnym momencie chrześcijanie o tych
wyznacznikach zapomnieli.
Obyczaje i mody wprowadzane przez wrogów Kościoła jako
sposób na obalenie chrześcijaństwa, zostały później przyjęte przez katolików jako dobre, a
przynajmniej "obojętnie moralnie".
Zmiana
wyznaczników skromności przyszła jako element buntu przeciw chrześcijańskiej
moralności w kulturze życia codziennego. To o czymś świadczy. Chrześcijanie
przyjęli ją siłą rzeczy. Przyjęli wtedy, gdy im wmówiono, że życie codzienne, rozrywki, ubiory są czymś niezależnym
wobec religii, czy wiary.
Nie żyli według
wiary( bo uznali te dwie sfery za "niezależne"), to zaczęli wierzyć
według życia. Stali się takimi, jak kultura, z którą przestawali.
W ten sposób zatarło się w ich sumieniu poczucie, jakie to
ubiory są przyzwoite, a jakie nie.
No a jakie są?
Znów nie odpowiem wprost. Bo przecież skoro te zasady są
takie istotne, to musiał się Kościół wypowiadać, gdy je gwałcono, gdy
chrześcijanie o nich zapominali.
Owszem,
wypowiadał się. Został nawet poprzedzony ostrzeżeniem Maryi Fatimskiej
przekazanym w przeddzień przemian "Szalonych lat dwudziestych", w
1917 roku. Matka Boska powiedziała wtedy:
“Przyjdzie czas, gdy pewne mody będą bardzo obrażać Pana Jezusa.
Osoby, które służą Bogu, nie mogą ulegać tym modom “[7]
Jeszcze wcześniej, w La Salette zapowiedziała proces
przygotowujący do rozprzestrzeniania się tych mód:
W roku 1864 Lucyfer, razem z wielką liczbą diabłów zostanie uwolniony z piekła. Stopniowo niszczyć będą wiarę,
nawet osoby poświęcone Bogu tak oślepną, że bez specjalnej łaski osoby te
przyjmą ducha tych złych aniołów. Wiele domów duchownych straci Wiarę zupełnie i spowoduje potępienie wielu
dusz. Złe książki będą rozprzestrzeniać się po ziemi, a duchy ciemności będą
wszędzie szerzyć rozprężenie w rzeczach dotyczących służby Bożej[8]
Słowa powyższe można uznać za ostrzeżenie przed takowymi planami
wrogów Kościoła:
Katolicyzm nie obawia się ostrego miecza bardziej niż monarchie.
Jednak te dwie podstawy ładu społecznego mogą upaść w wyniku z e p s u c i a ;
nie ustawajmy nigdy w wysiłkach nad ich deprawacją. Tertulian miał rację mówiąc, że chrześcijanie rodzą się z krwi męczenników; nie stwarzajmy męczenników, lecz szerzmy
zepsucie w masach, niech wchłaniają je wszystkimi pięcioma zmysłami, niech
piją i upijają się nimi. Twórzcie złe serca, a nie
będzie więcej katolików.
Przedsięwzięliśmy więc zepsucie na wielką
skalę,(…) zepsucie, które pewnego dnia umożliwi nam
zaprowadzenie Kościoła do grobu. Ostatnio słyszałem jednego z naszych przyjaciół śmiejącego się filozoficznie nad naszymi projektami i mówiącego: <
pozbyć się kobiet
>>. Idea ta jest do pewnego stopnia dobra, jednak
ponieważ nie możemy pozbyć się kobiet, znieprawmy je razem z Kościołem.
Corruptio optimi pessima. Najskuteczniejszym sztyletem do uderzenia w Kościół jest zepsucie?[9] -list Vindice do Nubiusa (pseudonimy
dwóch przywódców włoskiej Alta Vendita) z 9 Sierpnia
1838 roku:
Czy to przypadek, że najbardziej jaskrawa rewolucja w modzie w
historii europejskiej rozpoczęła się niemal po wypowiedzeniu fatimskich słów Maryi? I rewolucja ta uderzyła w to, co było dotychczas
niezmienne w kulturze chrześcijańskiej. Uderzyła przede wszystkim w godność
niewiast. Skróciła sukienki, zrobiła w nich rozcięcia i uczyniła obcisłymi.
Uderzało to w tajemniczość trudną do sprecyzowania za pomącą słów i dekretów, ale intuicyjnie w kontekście duchowości
chrześcijańskiej rozumianą. Proces ten dotknął początkowo głównie elit, bo zmiany nie mogły być zbyt gwałtowne.
Kościół reagował niemal natychmiast. W Jego
reakcjach można dostrzec taką prawidłowość, że pewne ścisłe zasady formułuje
wtedy, gdy to, co było dotąd w miarę oczywiste, co nie potrzebowało
tłumaczenia, zaczyna być podważane. Przykładowo- dogmaty były prawdą, nawet,
gdy nie były oficjalnie uznane. Mamy bardzo dogmatów, a wiele niewerbalizowanych zasad, w które wierzy, i którymi żyje Kościół.
Tak było i tym razem. Oczywiste dotąd zasady skromności
zachowania i ubioru zaczęły być podważane i dlatego trzeba było te zasady
zwerbalizować i ustalić. Ale owo wyznaczenie poprzedziła krytyka tego, co nie
pasowało do moralności chrześcijańskiej:
Zanim jednak przeczytasz cytaty z nauczania autorytetów
Kościoła, zapamiętaj dobrze poniższą zasadę:
"Wprawdzie nie akt wiary, niemniej jednak religijne
posłuszeństwo rozumu i woli należy okazywać nauce, którą głosi Papież lub Kolegium biskupów w sprawach wiary i obyczajów, gdy sprawują autentyczne nauczanie, chociaż nie zamierzają
przedstawiać jej w sposób definitywny. Stąd
wierni powinni starać się unikać wszystkiego, co się z tą nauką nie zgadza" - Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 752.
W roku 1921, Papież Benedykt XV pisał:
“Pod tym względem nie możemy dość silnie wyrazić Naszego
ubolewania nad zaślepieniem tak wielu niewiast różnego wieku i stanu, które odurzone chęcią podobania się, nie zdają sobie zupełnie
sprawy, że ich bezwstydne ubiory nie tylko budzą wstręt u każdego
szlachetniejszego człowieka, ale ponadto obrażają Boga. Nie dość
bowiem, że w takich strojach, przed którymi wiele z nich dawniej ze
wstrętem by się odwracało, jako zbyt przeciwnych skromności
chrześcijańskiej, pokazują się publicznie, lecz nie boja się tak ubrane
wstępować w progi świątyń i brać udziału w nabożeństwach, a nawet przystępować
do Uczty Eucharystycznej i w ten sposób rozsiewać ohydne
podniety zmysłowe tam, gdzie przyjmuje się Boskiego Twórcę czystości.”
Z wypowiedzi
papieża możemy wnioskować, ze ubiory- same w sobie w sytuacji
publicznej mogą być bezwstydne, czyli same w sobie przeciwne
skromności chrześcijańskiej, mogą same w sobie obrażać Boga.
Świątynia natomiast jest miejscem, w którym ten bezwstyd jest jeszcze bardziej rażący("Nie dość")
"w takich strojach(...)-zbyt p r z e c i w n y c h skromności chrześcijańskiej(...)
w takich strojach(...)-pokazują się publicznie"
w jakich strojach?
W strojach powszechnych, a jednocześnie "bezwstydnych"-
odsłaniających najwięcej(nie tylko koloru ciała ale i kształtu- bo ten jest dla
wstydu istotniejszy) w 1921 roku, a więc ubieranych przez "tak wiele
niewiast różnego wielu i stanu" w sytuacjach publicznych.
Wystarczy sprawdzić jakie ubiory powszechne były w owych
czasach powszechną "nowością" i będziemy wiedzieć, jakich ubiorów i
dzisiaj nie powinniśmy nosić.
Jeśli sprawdzimy dobrze, to okaże się, że to, co było wtedy
"najodważniejsze" dziś byłoby uznane za "aż nazbyt"
skromne.
Papież wyraźnie mówi o sytuacjach publicznych ogólnie, a do takich należy np. plażowanie. Nie robi tu dla
ludzkich rozrywek niekoniecznych wyjątku. Zgadzają sięz tym i słowa z
"Rozporządzenia biskupów Austrii i Niemiec"( 1925):
„Nigdy nie
powinno się zezwalać na wspólne kąpiele obojga płci. Jeżeli szkoły
urządzają kąpiele obowiązkowe, to dozór ma mieć osoba tej
samej płci. Popisowe pływania dziewcząt i kobiet nie powinny się odbywać. Na
kąpieliskach z plażą(rzeka, jezioro) trzeba nalegać na całkowite oddzielenie
płci, oddzielne przebieralnie, do których zorganizowania należy skłonić
miejscowe władze, oraz przyzwoite ubiory kąpielowe i stały nadzór. Tego samego należy domagać się odnośnie licznie pojawiających
się plenerowych obiektów kąpieli słonecznej,
i to zarówno dla dorosłych,. jak i dla dzieci.”
Przemiany lat
dwudziestych doskonale wpisują się w słowa wrogów Kościoła:
.International Review of Freemasonry, 1928
Religia nie obawia się ostrza sztyletu, może jednak zaniknąć w
wyniku zepsucia. Nie ustawajmy w jego szerzeniu: sport, higiena, sanatoria.
Stroje chłopców i dziewcząt muszą odsłaniać coraz więcej ciała. By uniknąć
zbyt gwałtownej reakcji, powinno się postępować metodycznie: N a j p I e r w
obnażmy ich do łokci, p o t e m do kolan, n a s t ę p n i e całkowicie obnażmy
ramiona i nogi, p ó ź n i e j , wyższe
części ciała, klatkę piersiową, etc., etc.
Plany te
wyraźnie wykorzystują mechanizmy p r z y z w y
c z a j e n i a i s t o p n i o wa l n o ś c i z m i a n . To, co szokowało jedno
pokolenie, dla drugiego było oczywiste, przezroczyste, obojętne jak
"powietrze". To, co szokowało kiedyś wydaje się wzorem moralności w
porównaniu do tego, co szokuje dzisiaj. "dla naszych babć współcześnie "dopuszczalne" stroje kąpielowe były tym,
czym dla nas "top less". Następnymi krokiem będzie zupełna nagość, bo
co jeszcze?"
I taka stopniowalność zmian trwa do dzisiaj, czego
przykłady każdy może sobie sam przywołać. Ową stopniowalność potwierdzają
wypowiedzi wrogów Kościoła, którzy inspirują owe zmiany... Tak tez jest z
ubiorem, co pokazuje historia przemian obyczajowych, na tle których wielce
zrozumiałe wydają się również wypowiedzi świętych, hierarchów, czy Matki Boskiej z Fatimy.
Jak tamte czasy są powszechnie opisywane?
"W początkach lat 20. nowatorski i odważny kanon mody
rodem z Francji, zapoczątkowany przez Coco Chanel, po raz pierwszy pozwolił
kobietom odkryć nogi. Popularne stały się "małe czarne" - krótkie, proste i dopasowane sukienki z czarnej krepy o długich
rękawach i wycięciu przy szyi. Wersja wieczorowa "małej czarnej"
uszyta z jedwabiu lub szyfonu to krótsze rękawy i większy dekolt. Popularne
stały się bardzo krótkie fryzury -
"na chłopczycę".[10]
Kościół zaś zareagował w tym samym roku, gdy poprzednio cytowane słowa
zostały opublikowane bardzo ścisłą konkretyzacją zasad skromności, wedle zasady
o której wcześniej pisałem:
1928, Pius XI za pośrednictwem swojego Wikariusza Generalnego:
„Przypominamy, że strój nie może być nazwany
przyzwoitym, jeśli posiada dekolt większy niż szerokość dwóch palców mierząc od szyi,
jeśli nie zakrywa ramion co najmniej do łokci i nie sięga przynajmniej trochę
poniżej kolan.”
Dekret Kongregacji Soboru wydany na polecenie Piusa XI:
„trzymać swoje córki z daleka od publicznych zawodów gimnastycznych i
konkursów; a jeśli zmuszone są one do uczestnictwa w takich pokazach, niech
dopilnują, aby były w pełni i skromnie ubrane. Niech (rodzice) nigdy nie
pozwalają swym córkom na noszenie
nieprzyzwoitych strojów”, „jeśli zgorszenie jest
poważne, można im nawet zabronić wstępu do kościoła.”
Papież Pius XII
„Tak długo, jak skromność nie będzie
przestrzegana w praktyce, społeczeństwo będzie się chyliło ku upadkowi”
Ojciec święty Pius XII, 17 lipca 1954:
„O matki chrześcijańskie, gdybyście tylko znały
przyszłość pełną nędzy, niebezpieczeństw i wstydu, na jakie skazujecie swoje
dzieci przez nieroztropne przyzwyczajanie ich do życia ledwo ubrane, co
powoduje, że zatracają one zmysł wstydu, zawstydzilibyście się swojego
postępowania i krzywd wyrządzanych maleństwom, które Bóg powierzył waszej
opiece, dla wychowania w chrześcijańskiej godności i kulturze.”
Kościół w kolejnych latach musiał też odpowiadać na nowe teorie, które zrodziły się w głowach ludzi, dla których relatywizm obyczajowy był już codzienną przezroczystą
oczywistością:
Pius XII w 1957 roku, przemawiając do Kongresu Łacińskiej Unii
Mody, wyraził to następująco:
„Dziwaczny pogląd, który wiąże zmysł wstydu z tym czy innym typem edukacji, a nawet
uważa skromność za wymyśloną deformację pierwotnej niewinności lub za zgubny
produkt cywilizacji, bodziec dla nieuczciwości i źródło hipokryzji, nie jest poparty żadnymi rozsądnymi dowodami…Naturalna przyzwoitość w swoim moralnym sensie, jakiekolwiek
mogą być jej początki, oparta jest o wrodzoną i mniej lub bardziej świadomą
skłonność każdej osoby do obrony swego ciała przed pożądaniem ze strony innych,
tak by każdy mógł używać go (…) zgodnie z mądrymi
celami, jakie wyznaczył mu Stwórca, chroniąc za z a s
ł o n ą czystości i skromności. Ta druga cnota, skromność – samo słowo pochodzi od modus, umiarkowany lub ograniczony – lepiej oddaje funkcję rządzenia i panowania nad namiętnościami,
zwłaszcza zmysłowymi. Jest ona naturalnym bastionem czystości i gwarantuje jej
skuteczną obronę, reguluje zachowania ściśle związane z jej istotą. Człowiek
słyszy ostrzegający głos w s t y d l i w o śc i od momentu, w którym zaczyna używać rozumu, jeszcze zanim zrozumienie pełne
znaczenie i sens czystości. Towarzyszy mu ona przez całe życie i skłania do pewnych
działań, które są dobre s a m e w s o b i e,ponieważ pochodzą z u
s t a n o w i e n i a Bożego, powinien więc być chroniony (…). Skromność więc, jako zbiór tak cennych
wartości, powinna być uważana za ważniejszą niż chwilowe tendencje i kaprysy – powinna zdecydowanie panować nad modą…”
Papież wyraźnie
potwierdza tu to, o czym już wcześniej pisałem, że pewne działania materialne
są skromne dobre same w sobie, bo wyrażają Boską Wolę, co
do Kształtu- Ładu Materii- czyli co do"Ustanowienia Bożego".
Nawiązuje też do pewnego poglądu, który dziś nawet w Kościele jest lansowany, a który nadzwyczaj trafnie obalił ks. Stanisław Proszak w artykule „Nowoczesna kultura nagości i jej stosunek do wstydliwości
chrześcijańskiej”[11]
Kardynał Ciraci na polecenie Piusa XII:
„wszyscy wiemy, że szczególnie w miesiącach letnich zobaczyć można stroje, rażące
każdego, kto posiada jeszcze choć trochę szacunku i zrozumienia dla cnót
chrześcijańskich oraz zwykłej ludzkiej skromności. Na plażach, w
miejscowościach wypoczynkowych – niemal wszędzie, na
ulicach wielkich i małych miast, w miejscach prywatnych i publicznych, a
nierzadko również w budynkach poświęconych Bogu, dominują stroje nieskromne i
nieprzyzwoite. Z tego powodu zwłaszcza młodzież, będąca w wieku szczególnie podatnym na pokusy zmysłowe, wystawiona jest na wyjątkowe
niebezpieczeństwo utraty niewinności, które jest najpiękniejszą
ozdobą ich duszy i ciała. Stroje kobiece, o ile mogą one być nazywane
jeszcze strojami, ubiory, (Seneka), sprawiają niekiedy wrażenie, że mają
raczej pobudzić lubieżność niż przed nią bronić. Problem, o którym mówimy, jest z pewnością
jednym z najpoważniejszych, jako ze dotyczy on nie tylko cnót
chrześcijańskich, ale zdrowia m o r a l n e g o całej społeczności
ludzkiej. Jak słusznie pisał starożytny poeta: < Prywatna rozwiązłość
prowadzi zawsze do obecności nagości w życiu publicznym> (Enniusz)”.
1958, jeden z katolickich podręczników teologii moralnej: „(...)Ze stanowiska etyki katolickiej i
prostej przyzwoitości należy, by kąpiele były osobno dla mężczyzn a osobno
dla dziewcząt i to w odpowiednim stroju kąpielowym”
kardynał Pla y Daniel, arcybiskup Toledo, 1959: „Specjalne
zagrożenie dla moralności reprezentowane jest przez wspólne kąpanie się na
plażach…wspólne kąpanie się kobiet i mężczyzn, jest prawie zawsze bliską
sposobnością do grzechu i zgorszenia.”
św. O. Pio:
„Ojciec Pio, siedząc w otwartym konfesjonale,
przez okrągły rok dbał o to, aby kobiety i dziewczęta, które się u niego
spowiadały, nie przystępowały do spowiedzi w zbyt krótkich spódnicach. Czasem
nawet przyprawiał o łzy taką, która po paru godzinach oczekiwania w kolejce
została odesłana z powodu nieprzyzwoitego ubioru... Zdarzało się, że inni
starali się pomóc. Gdzieś w rogu próbowali naprędce wydłużyć spódnicę albo pożyczyć
swój płaszcz. Ostatecznie, czasami, Ojciec pozwalał upokorzonemu penitentowi
przystąpić do spowiedzi”. Pewnego dnia jego kierownik duchowy wyrzucał mu jego ostry
sposób bycia. Odpowiedział: „Mogę cię posłuchać, ale wiedz, że to sam Jezus za
każdym razem mówi mi, jak mam postępować z ludźmi”. Tak więc jego surowość była
inspirowana z góry, dla chwały Boga i zbawienia dusz. „Kobiety, których ubiór
cechuje próżność, nigdy nie przyobleką życia Jezusa Chrystusa. Co więcej, tracą
one piękno swej duszy, gdy to bożyszcze wkroczy do ich serca”.
“Na wyraźne życzenie ojca Pio niewiasty muszą
przystępować do spowiedzi w spódnicach sięgających
przynajmniej 20 cm poniżej kolan. Zakazane jest pożyczanie spódnic na czas spowiedzi.”, “ Zabrania się wstępu mężczyznom z obnażonymi ramionami i w krótkich spodniach. Zabrania się wstępu kobietom w spodniach, bez
welonu na głowie, w krótkich strojach, z
dużym dekoltem, bez pończoch lub w inny sposób nieskromnie ubranym.
Ojciec Pio zwykł mawiać również: „Gołe ciało Parzy” Rzekł pewnej niewieście z odsłoniętymi ramionami: „Odciąłbym
Ci ręce, bo sprawiłoby ci to mniej bólu niż ten, którego doświadczysz w czyśćcu.”
Warto się więc "zacofać" do momentu, w którym zmianie zaczęto poddawać, w imię "postępu", czy
"wyzwalania z okowów Kościoła i tradycji" stałe elementy, które w historii chrześcijaństwa nie ulegały zmianie. Możemy
stwierdzić, że w kulturze chrześcijańskiej przez lata zmieniały się stroje,
ale zawsze zachowywane były podstawowe kryteria ich przyzwoitości,
niezależne od niekoniecznych sytuacji takich jak rozrywka... Te kryteria w
związku z różnicą pożądliwości męskiej i niewieściej, oraz w związku, z różnicą roli i budowy ciał, były dla obu płci różne od pewnego poziomu.
Jakie to kryteria?:
zasłanianie ramion
zasłanianie nóg poniżej kolan
nieobcisłość
dekolt- mniej więcej dwa palce od szyi
w przypadku kobiet:
zasłanianie nóg za pomocą spódnicy
W latach dwudziestych kobiety nie chodziły jeszcze tak
powszechnie w spodniach, dlatego święci, ani Kościół nie mieli okazji, by zwrócić uwagę na ten problem./ Dopiero mniej
więcej od lat sześćdziesiątych kobiece spodnie zaczęły się stopniowo, coraz
powszechniej pojawiać
Tak więc mężczyźni mogli wymienić początkowe szaty na
spodnie, bo to nie naruszało tych kryteriów. Obie te formy mieściły się bowiem w
przyzwoitości męskiego stroju. Natomiast zrzucenie, czy skrócenie przez niewiasty sukienek, czy spódnic, ich rozcięcie i zwężenie było naruszeniem zasad
przyzwoitości, które w kulturze chrześcijańskiej przekraczały konteksty poszczególnych epok.
Tak bowiem byłoby dawniej odbierane noszenie s a m y c h
spodni przez niewiasty. Przyjęte to zostało dopiero wraz z rezygnacją- nie
Kościoła- ale Jego członków z badania elementów kulturowych, na rzecz pójścia z "duchem czasu". Przez to
kontekstem, który zdecydował o tym jak oceniamy wytwory kulturowe jest nie
chrześcijaństwo, ale owa zmieniająca się kultura- ewangeliczny
"świat". Dlatego też to ona w coraz większym stopniu decyduje o tym
jak rozumiemy sens naszej wiary. Tak więc wiara ta traci tożsamość, bo już nie
jest wyznacznikiem zasad, ale sama jest poddawana ocenie według jakichś
nadrzędnych wobec niej, ale również niestałych kryteriów . W efekcie to owe kryteria będące wynikiem zmiennych ludzkich
ideologii, mających akurat siłę przebicia, zajmują miejsce religii. Przez to
chrześcijanie rezygnujący z "badania wszystkiego", dopuszczać
zaczynają do własnego życia elementy z ich wiarą sprzeczne.
Cytowane powyżej wypowiedzi, które nigdy nie zostały cofnięte, ani z których nikt się nigdy nie wycofał, były wyraźnie przeciwne zmianom
owym.
Jak już
wcześniej pisane było- Misteryjność Świątyni Ciała wymaga również takiego a nie innego zachowania i zabrania pewnych
działań, czy form aktywności, czy relacji między ludzi i między płciami.
Dlatego też Kościół w opisywanym czasie (szalone lata dwudzieste, późniejsza
rewolucja rockowa sprzężona z seksualną i kolejnym etapem obyczajowej), w którym zaczęły przychodzić owe "mody, obrażające Pana Boga",
przestrzegał również przed wspólnym kąpaniem się kobiet i mężczyzn".
Zwracał również uwagę, wzorem świętych i hierarchów z wcześniejszych wieków, kiegdy tańce były dużo bardziej skromne, na
nowo pojawiające się tańce towarzyskie, które były łamaniem normalnych zasad skromności w
życiu publicznym, a przede wszystkim naruszaniem Tajemnicy, a przez to
Świętości. Chodzenie niewiast bez sukienek, w samych spodniach i odsłanianie nóg, czy ramion, a także uczęszczanie na bale było krytykowane
przez takich ludzi, jak chociażby św. ojciec Pio, czego przykłady cytowałem.
Pojawiały się też sceptyczne głosy na temat nowej,
rockowej muzyki wśród pobożnego społeczeństwa, które chyba przewidziało,
jakie przyniesie ona skutki... Niestety szybko społeczeństwo zostało poddane
wrażeniu kontrastu z jeszcze większą nieprzyzwoitością- owemu mechanizmowi
stopniowalności zmian. Dlatego też ludziom, nie lubiącym metalu, czy techno,
już czymś dobrym wydają się big-beatowe rock'n'roll'e, czy disco polo, lub też
inne nurty "rocka" rozumianego, jako szerokie zjawisko muzyczne...
Tym zaś, dla których same teksty wydają się złe, muzyka metalowa wydaje się
"tylko formą, która sama w sobie zła być nie może".
Na tej zasadzie tańce i sposób bycia uznawane dziś
za nieskromne wydają się wielu osobom “tylko formą”, dlatego
wykorzystywane są często do Ewangelizacji.
A przecież sama nazwa rock'n'roll zdradza jego rzeczywisty sens.
Trzeba nam więc uznawać pewien standard, który do czasu, gdy kontekstem życia było chrześcijaństwo, uznawany
był za oczywisty. Ale trzeba nam pamiętać, że i do tamtych czasów ludzie ulegali pokusom, pogrzechowej niedoskonałości, a więc i
ich kultura mogła błędy zawierać. Błędy te jednak, na nasze katolickie
szczęście były poznawane i wskazywane przez tych, których dziś uznajemy za świętych, za autorytety Kościoła.
Jestem Wam winien pewne wyjaśnienie: Spodnie u niewiast są
dobre, jeśli pełnią taką funkcję ,jak halka, czy pończochy, jeśli je coś jeszcze
zasłania- sukienka, tunika, czy spódnica. Nie mam zamiaru przedstawiać tu
dowodzenia słuszności tego poglądu. Musiałoby się to bowiem wiązać z
zaprzeczeniem temu, co tu piszę, czyli z odsłanianiem w wyobraźni i obrazowaniu
misterium ciała. Powstrzymam się więc od dogłębnej analizy faktu, że niewiasta,
tak jak mężczyzna ma nogi dwie. Ich dwoistość jednak powyżej kolan, ze względu
na swą płciową specyfikę i wyjątkowość dla omawianego tu przyciągania i
rodzicielstwa ma istotne znaczenie. Nie dam dowodu ale mogę dać poszlaki w
postaci śladów w pamięci, niestety o złej wartości, które pewnie wielu uczestników współczesnej kultury zna. Są nimi liczne i
popularne nieskromne piosenki śpiewane przez mężczyzn do kobiet, lub o
kobietach. Odsłonięte "nogi", kolana rozpoczynające przedmiot
tajemnicy powyżej scharakteryzowany, reprezentują w nich część ciała
przyciągającą, a z racji owego przyciągania wstydliwą, ukrywaną, w celu obrony
tajemnicy przed bezprawnym odkryciem.
Zasadą całej
historii chrześcijaństwa było to, iż mimo istnienia spodni, nie nosiły ich
niewiasty. Był wyjątek, związany ze spodniami noszonymi przez protobułgarki, o
których wypowiedział się swego czasu papież Mikołaj V(858-67),
twierdził, że: "(femoralia)są właściwym ubiorem mężczyzn a nie kobiet,
zarazem stwierdzał jednak, iż sam zewnętrzny ubiór, o ile przykrywa wstydliwe części ciała, jest neutralny pod
względem cnoty („ani nie przeszkadza w
zbawieniu, ani nie prowadzi do powiększenia cnoty”)."[12]
Bułgarki nosiły
najprawdopodobniej owe spodnie pod czymś w rodzaju tuniki, od której były dłuższe, dlatego zwrócono na nie uwagę. A i
tunika ta sięgała poniżej kolan. A nawet jeśliby tej tuniki nie było, to krok
owych spodni kończył się w zasadzie na wysokości kolan, co sprawiało, że
zasłaniały to, co powinny i jeśli ktoś się na ich widok dziwił ,to ze względu
na to, że do tej pory tylko mężczyznę w spodniach, czy czymś podobnym widział.
W kulturach tradycyjnych bowiem wszystko nowe, wydawało się podejrzane i
wymagało badania, rozeznawania, którego arbitrem, co pokazuje tutejszy przykład,
był w tym wypadku papież.
Jednakże usprawiedliwianie dzisiejszego sposobu noszenia
spodni przez niewiasty na podstawie owego tekstu papieża jest nieuprawnione. Bo
dziś niewiasty noszą tylko spodnie, a na nich już nic nóg nie zasłania. Poza tym spodnie współczesne zasłaniają najczęściej praktycznie tylko kolor nóg niewiast, a nie to co tu istotne- kształt. Równie dobrze możnaby było nogi na granatowo pomalować i łazić na
golasa(skóra ma podobne fałdy)... Wtedy było inaczej. Tu dość jasno
okazuje się, że problemem jest tutaj brak tego, co by jeszcze te spodnie
zasłaniało- tuniki, czy spódnicy- jeśli ich krok kończy się powyżej
kolan. W świetle tych dwutysiącletnich zasad funkcjonujących w kulturze
chrześcijańskiej wydaje się, że dzisiejszy sposób noszenia i kształt
spodni, nie byłyby do przyjęcia.
Jest to jasne, że “kobiety lekkich obyczajów”, pokazują zazwyczaj owe nogi i to raczej nie łydki są tu
istotne, że w reklamach wykorzystujących słabość mężczyzn pokazuje się raczej
dekolt, talię, brzuch i nogi- jako istotne elementy kuszące- i chodzi bardziej
o ich kształt, a nie o kolor. I tutaj nie eksponuje się w celu kuszenia łydek,
ale "nogi"- powyżej kolan. Cytując słowa katolickiego publicysty:
Gdyby
rzeczywiście nie było ścisłego powiązania pomiędzy publiczną nagością a
nieczystością, cały seksbiznes nie opierałby się w stu procentach na promowaniu
tej pierwszej.[13]
Czy i z tego mechanizmu nie korzysta ów biznes tak bogato
wykorzystujący sezon plażowy i obrazki- właśnie z plaży? I czy nie ma podobnego
podłoża fakt, że wiele piosenek właśnie z plażą kojarzy nieskromne skojarzenia.
Dlatego też usłyszeć mogliśmy wiele razy z odbiorników i na imprezach:
Inne piosenki zaś potwierdzające, ową wyjątkowość nóg miały takie słowa:
Nie bez przyczyny również całe wieki chrześcijaństwa jednym z
elementów nawrócenia było z zasady przyjęcie strojów, które tu określamy jako przyzwoite.
Dlatego też ludy pogańskie, chodzące nago, albo w ubraniach
nieskromnych uczono skromnych ubiorów. Tak też należy rozumieć dekret św. Piusa V
do biskupów Brazylii z 1569 r.:
"duszpasterzować z gorliwością i ostrożnie, używając
wszelkich środków, aby nawróceni na wiarę opuścili
dzikie zwyczaje a przyjęli obyczaje cywilizowane, przekonywując ich, aby
zarzucili zwyczaj chodzenia nago, ubierając się jak przystoi chrześcijańskiej
wstydliwości i ludom cywilizowanym."[17]
W tym kontekście warto wspomnieć, że tam, gdzie plemiona chodzą
nago występuje zazwyczaj sprzeczne z chrześcijaństwem wielożeństwo, często
połączone z dość nieskromną kulturą przejawiającą się w ruchach tanecznych
sprzężonych z transową muzyką mającą podobnie jak rock funkcję sprzyjającą
owemu bezwstydowi- oraz zaburzeniom relatywizującym osąd moralny. Tam też rodzą
się problemy z AIDS.
Nie przypadkowo również Święci bardzo często byli kuszeni
nie przez obrazy niewiast w długich, przyzwoitych sukniach , ale nagich, lub
nieskromnie ubranych.
Pobudki
erotyczne znosi częste obcowanie z nieskromnością. Natomiast dla świętych
przeciwnie- pokusą były już najdelikatniejsze pobudki. Czy znaczy to, ze święci
byli gorszymi zbereźnikami? Wręcz przeciwnie. Świadczy to o tym, że wrażliwość
erotyczna jest przejawem właściwej postawy, a osłabianie pożądliwych odczuć-
świadczy o zepsuciu. Przecie ludzkie poczucie, ludzki spokój, brak odczuwania niewłaściwości zachowań, nie mogą być
wyznacznikiem dobroci czynów. Bo zazwyczaj ten spokój, brak pokus jest tam, gdzie diabeł nie musi aż nadto się
wysilać, bo ludzie sami robią źle myśląc, że robią dobrze .O tym wspominał
właśnie J.M. Vianney:
"Pewien święty przechodził kiedyś obok klasztoru i
ujrzał mnóstwo diabłów nękających mnichów, lecz nie mogących ich do niczego skusić. Potem wszedł do
miasta i ujrzał jednego diabła, który z założonymi rękami
siedział w bramie, przypatrując się ludziom. Święty zapytał go więc, dlaczego
sam jeden siedzi w wielkim mieście, podczas gdy tłum diabłów dokucza garstce mnichów. Diabeł odpowiedział
mu, że w mieście w pojedynkę sobie poradzi i trudzić się zbytnio nie musi, gdyż
ludzie sami się do niego garną, żyjąc w nienawiści, nieczystości i pijaństwie.
Tymczasem z zakonnikami sprawa jest o wiele trudniejsza: cały zastęp diabłów szturmuje ich pokusami, tracąc czas i siły, a nic nie
zyskując. Jedyne na co mogą liczyć, to na posiłki oraz na to, że mnisi
zniechęcą się do surowej reguły."[18]
Z tego też powodu pierwsi chrześcijanie unikali chodzenia
do łaźni publicznych: "Duchowni konsekrowani, niżsi duchowni, asceci
oraz w W OGÓLE CHRZEŚCIJANIE ŚWIECCY nie powinni kąpać się w łaźni razem z
kobietami, gdyż jest to główny zarzut, jak
stawiamy poganom" - kanon 30.
Św. Alfons Maria Liguori twierdził, że odsłanianie przez
niewiasty piersi i nóg jest grzeszne, Papież Innocenty XI nałożył ekskomunikę na
wszystkie niewiasty, które odsłaniają piersi. Podobne uwagi na temat
ukrywania ciała wypływały z ust innych świętych- św. Cypriana, św. Jana
Chryzostoma, św. Grzegorza, św. Antonina z Florencji, Jana Kapistrana, Filipa
Nereusza, Jana Vianneya, Roberta Bellarmina i wielu innych. Można powiedzieć,
że przez całe wieki chrześcijaństwa oczywiste było, co trzeba zakrywać i z tego
też wypływał fakt, że niemal dwa tysiące lat zasady skromności, mimo przeróżnych mód i zmian strojów nakazywały zasłaniać wciąż to samo i w taki
sam sposób. Dlatego też nie było mowy u niewiast o krótkich spódniczkach, o odsłanianiu ramion, brzucha, czy
o noszeniu spodni takich jak dzisiaj.
[19] Zmiana podejścia
do stroju nie była wynikiem jakiegoś "oświecenia Kościoła", ale
działania wbrew zasadom kościoła tych, którzy chcieli go obalić. I z tego źródła owe stroje weszły do wewnątrz Kościoła. Nie jest więc dziwne
to, że są z Jego zasadami sprzeczne. Jak weszły do Kościoła? Przez postawę
kapitulancką, którą znakomicie opisał ks. Blachnicki w tekście pt. "Pedagogia
wstydliwości w świetle osoby ludzkie" :
(...)po próbach walki z nieskromną moda i zepsuciem obyczajów w okresie międzywojennym, dziś przybraliśmy postawę kapitulacji
wobec tych procesów i zjawisk.wokół problemu nieskromnej mody panuje dziś w
Kościele z m o w a m i l c z e n i a, chociaż jeszcze Papież
Pius XII był bardzo uwrażliwiony na ten problem i często zabierał głos
na jego temat.
Tę postawę usprawiedliwia
się takimi mniej więcej argumentami: Cieszymy się, żeśmy się wyzbyli w tej
sprawie manicheizmu i pruderii; wyraża się w tym nowym stylu dowartościowanie
ziemskich rzeczywistości, do których należy i ciało;
decydujące jest tu p r z y z w y c z a j e n i e; jeżeli ludzie nie
widzą dzisiaj w tym nic złego i nie gorszą się, po co robić z tym problem...?
Dlatego i osoby
skądinąd bardzo poważnie traktujące swój katolicyzm poddają się ogólnej modzie i obyczajom, a wśród roznegliżowanej młodzieży, wędrującej w grupach
mieszanych pogórskich szlakach, są i grupy prowadzone przez duszpasterzy
akademickich i innych duszpasterzy młodzieżowych, którzy nie stawiają młodzieży, zwłaszcza dziewczętom, żadnych
wymagań odnośnie skromności i wstydliwości, i szczycą się, że mimo to udaje
im się stworzyćatmosferę czystą.[20]
Fragment powyższy pochodzi z tektu, który pragnę Ci polecić czytelniku na koniec tego podrozdziału jako
lekturę obowiązkową. Ile to razy oazowicze mówią ksiądz Blachnicko
to, ksiądz Blachnicki tamto, i wskoczyli by za nim w ogień, a jak tylko
powiesz, o jego poglądach nt. Skromnośći w ubiorze, to Ci zaczną godać, zę
"w tym suię musiał mylić" bo nie jest doskonały.
To co? Tylu świętych całych wieków chrześcijaństwa suię
myliło, a my nagle, wszyscy mamy rację? No głupie to.
Pozaubiorowe czynniki degradujące tajemniczość ciała
"Chodzenie ze sobą"
Może to, co
nawet pobożnym katolikom wydaje się przynależeć do tzw., chodzenia ze sobą-
powinno być dostępne dopiero w małżeństwie? Uważam, że tak.
Nie powinno się „chodzić ze sobą”, jeśli to ma oznaczać
konieczność długotrwałego przytulania, pieszczot, całowania się, przebywania
sam na sam w pokojach czy innych miejscach, trzymanie dziewczyny na kolanach,
itd... Niewłaściwość tych zachowań które również muszą być zachowane tylko dla małżeństwa
i tam pierwszy raz doświadczone ma uzasadnienie w tym samym, co konieczność
takiego, a nie innego zasłaniania ciała.
Taniec
"Chrześcijanie,
którzy uczestniczą w przyjęciach weselnych, nie powinni skakać ani
tańczyć( nieskromnie tańczyć?), lecz z powagą spożyć obiad lub inny posiłek,
tak jak to przystoi chrześcijanom" - kanon 53. (Christians, when they attend weddings,
must not join in WANTON dances, but modestly dine or breakfast, as is becoming
to Christians.)[21]
Podobne uzasadnienie
ma nieprzyzwoitość większości „tańców towarzyskich”. Wiążą się one również ze spowszednianiem doświadczenia ciała i jego ruchów, które to możliwe jest jéno w małżeństwie. W tańcu takim bowiem
przekracza się bowiem tą granicę odległości fizycznej, którą proksemika zwie dystansem intymnym. Przekraczanie tego
dystansu nie jest dopuszczane w innych sytuacjach życia codziennego. Ruchy
taneczne poza tym, są bardzo często sugestywne erotycznie, czego już nawet
podobnie jak wyjątkowości powyższej bliskości nie zauważamy, bośmy się
przyzwyczaili, bo eros spowszedniał... A nasza mentalność to spowszednienie
zakodowała.
Pewnym sytuacjom
bliskości, pewnym widokom, ruchom, nie powinno się odmawiać pożądliwych
skojarzeń- nie powinno się do nich przyzwyczajać tak, że przestają na nas
działać. Dlaczego? Bo w ten sposób osłabiamy to, co winno funkcjonować jak
najlepiej- tak, jak sobie to Bóg zaplanował- w Małżeństwie.
Jak się przyzwyczaimy do częstego obcowania z widokiem,
ruchami i dotykiem ciał dziewczyn, to obcowanie z żoną straci swoją
wyjątkowość, unikalność- a tą unikalność powinny mieć i dotyk i widok i
bliskość-prawidłowo niedostępne nam w sytuacjach poza sakramentem małżeństwa.
To jest wg mnie najistotniejsze. Bo ludzie dzisiaj często nie czują
pożądliwości w tańcu.
Wspomniany powyżej dystans intymny jest kulturowo
uwarunkowany tak samo jak wyznaczniki nagości ale tylko w ograniczonym
zakresie, którego granicami są wyznaczniki obiektywne skromności i tajemnicy
ciała.
Ktoś może powiedzieć, że sytuację intymną znosi
"kontekst, sytuacja tańca". Owszem, bardzo często jest tak, że ludzie
w pewnym kontekście nie odczuwają złości pewnych zachowań, bo kulturowe,
kontekstowe przyzwyczajenie im to nakazuje. Ale kulturę, sytuacje i konteksty
tworzą w pewnym jej aspekcie ludzie. A ludzie mają to do siebie, ze popełniają
błędy. Dlatego konteksty mogą być błędne. Nie możemy się im bezwiednie
poddawać, bo duchowa natura człowieka jest ponad kulturą. Zazwyczaj te
konteksty są dam dane jako oczywiste narzędzie postrzegania świata, jako
"habitus" i dlatego są dla nas przezroczyste, dlatego nie możemy ich
dostrzec i poddać moralnym kryteriom... Ale są w życiu sytuacje, gdy udaje nam
się z dystansu spojrzeć na te oczywistości. I tymi spostrzeżeniami musimy się
dzielić, musimy je oddać innym...
Zresztą warto zajrzeć
do kompendium wypowiedzi "Ojców,
Doktorów, Świętych o mieszanych tańcach"[22] sporządzonego przez Mirosława Salwowskiego, by zobaczyć,
że to nie jest wymysł jakiejś epoki,
tylko pewna trwała wartość w niemal dwutysiącletniej historii chrześcijaństwa.
Dlatego też nie można tu niczego usprawiedliwiać kontekstem historycznym, czy
kulturowym. Podobnie zresztą jak w przypadku ubioru i spojrzeń.
Przyzwyczajenie a niewinne zawstydzenie- zachwycenie
S p o w s z e d
n i e n i e , do którego nawiązywała również w pewien sposób cytowana wyżej wypowiedź św. Jana Marii Vianneya jest jak
ciasto, którego po trochu próbowaliśmy zanim uczta się zaczęła. No często
jak tak próbowałem, to już w czasie święta nie miałem na ciasto ochoty...
Oby nam takie codzienne próbowanie nie zepsuło małżeńskiego zachwytu, który winni jesteśmy przede wszystkim Bogu, gdy doświadczamy jego
daru- możliwości współuczestniczenia w Stwarzaniu nowego Boskiego Obrazu- życia. Nie
możemy sobie oderwać od tego zadania towarzyszącej mu
"nagrody"-przyjemności- zapominając o zadaniu. Bo to kradzież i
profanacja. Czy nie jest dziś powszechne narzekanie, że z małżeństwem pryska
cały "czar", zachwyt, pozostaje pewna rutyna. Czy nie jest tak
dlatego, że małżeńska wyjątkowość jest nieopakowana, dostępna za każdym rogiem,
kosztowana, zanim przyjdzie jej czas?
Jest takie zjawisko jak przesyt. Jeśli by ktoś codziennie
świętował, to straciłby poczucie wyjątkowości święta. Dlatego świętowanie jest
po sześciu dniach czegoś wręcz przeciwnego- ciężkiej pracy... Podobnie jest z
powściągliwością i ukrywaniem piękna ciała wobec Sakramentu małżeństwa. Po to
jest ciało ukrywane, by walczyć z ludzką ułomnością przesytu, która sprawia, że przestajemy doceniać tą niezgłębioną tajemnicę
Działania Boga w Stwarzaniu człowieka przez Małżeństwo. A przecież to
stwarzanie- co owa wstydliwość ma nam uświadamiać wiąże się z tym, że przez nas
ów Boży Obraz staje się jednocześnie ułomny, grzeszny- Bo poczyna się z
Grzechem pierworodnym i to nasza wina... Dlatego też poczucie niegodności wobec
takiego daru nakazuje nam zachowywać tą całą przyjemność- również estetyczną, która to jest kosztowaniem tego daru, do
Sakramentu, który jest Bożym przyzwoleniem. I nie można tego daru niszczyć przez
powyższe zobojętnianie. (natchniony przez Zawilca)
Jest takie
piękne uczucie, „że to niewłaściwe”, taka prosta niewinność, której nam potrzeba. Trudno o niewinność, kiedy każdy młody,
przechodzący „burzę hormonów” ma dookoła siebie wzmacniacze owej burzy-
widoki, muzykę, tańce... I się rozstraja, widok ciała przestaje być czymś, co
budzi w nim poczucie, że trzeba się odwrócić, że jest to coś co powinno być ukryte, bo
"nie mam uprawnień, nie zasłużyłem sobie, by kosztować tego piękna".
W jego świadomość zostaje wdrukowane rozerwane już na strzępy przygodnych
doświadczeń pierwsze połączenie:....."Psychologia zna tzw.
„prawo pierwszych połączeń (psychicznego „wdrukowania), według
którego pierwsze przeżycia w pewnej dziedzinie - również seksualnej - zwłaszcza jeśli są silnie angażujące i
powtarzane - zostawiają w psychice trwały ślad. "(Kinga Wiśniewska – Roszkowska pt. "Seks i moralność")
Dojrzewający młodzieńcy zostają pozbawieni znacznej części przyjemności i
sprawności, która należy się tylko małżeństwu- wypełnianiu Boskiego Zadania. I
to jest jedną z przyczyn rozwodów. . Wtedy też dokonuje się najsilniej owo
spowszednienie, bo i najsilniej człowiek daje się przyciągać, z powodu
przemiany swego wieku. Takie smakowanie nektarów z wielu kwiatów sprawia, że nasza żona nie będzie pierwszym i jedynym kwiatem,
że wyjątkowość sakramentu małżeństwa zostanie okrojona. A i w kielichu owego
kwiatu swój wzrok i wyobraźnie zamaczało wielu- bo nie był osłoniony.
Któremu mężowi
pasuje, że inni zachwycają się i fantazjują na widok ciała jego żony? Której żonie pasuje to, że nie jest jedyną, na temat której w jego głowie snuły się zachwyty i owe fantazyje?
Myślę, że
nikomu to nie pasuje. A jeśli pasuje, to jest to jakieś wynaturzenie. Intymność
i wyłączność w dostępie do tajemnicy ciała jest jedynie właściwa. Skromny strój owej wyłączności i tajemniczości pomaga.
I dlatego, jeśli ktoś mówi, że spódnice mógł wiatr podwiać, itd... to mu powiem, że w takich sytuacjach
winno pojawić się owo uczucie, które każe odwrócić wzrok. I spódnice w tym pomagają... (Zainspirowany prze Leonkę)
Kontekst historyczny i kulturowy a relatywizm
moralny
Jak ktoś mi
zacznie tłumaczyć, że w dawnych czasach ludzie nie byli przyzwyczajeni do
widoku nagości i w tym ich kontekście właściwe były takie zasady, natomiast
dziś już jesteśmy przyzwyczajeni i nagość nie wywołuje takich jak dawniej
reakcji, to mu powiem ciut inaczej. Powiem mu też inaczej, jeśli stwierdzi, że
sposobem na przezwyciężanie bezwstydu i nieczystości jest przyzwyczajanie do nagości,
że wtedy ludzie na widok nagości nie mają nieczystych myśli:
Juzem przecie godał, ze to taka prowda jak jo jeśm baba,
by ludzkie odczucia były wyznacznikiem moralnej wartości czynów. Juzem jesce godał, ze jak umiys obojętnie przechodzić obok
ciała niewiasty, to właśnie jesteś ofiarą rutyny, która zaprzecza Bożemu Zamiarowi, bo Bóg to przyciąganie w ludziach zaszczepił i sprawił, że jest
zachwycające. Natomiast ludzka ułomność sprawia, że człowiek nie tylko może ten
zachwyt bezprawnie zagrabiać, ale że za tym bezprawiem idzie niszczenie owego
zachwytu. I na to się godzić nie można.
Ludzka natura -ta ponadmaterialna i integralna jest ponad
kulturą(...). Ale o tym już pisałem:)
Tak więc fakt, że w różnych czasach i w różnych miejscach różnie się ludzie ubierają i zachowują nie
oznacza, że w kulturach owych czasów i miejsc, w odczuciach i przekonaniach ludzi
musimy szukać- relatywnych- bo te formy są różne- wyznaczników
moralności ubioru.
Bo to, że człowiek ma różne spojrzenia na
sprawy( choć zazwyczaj szuka uniwersalnych i trwałych wyznaczników) odsyła nas do tego, że- jak już uprzednio pisałem- to Boża
Perspektywa, Boże Odczucie- jest wyznacznikiem moralności i słuszności czynów i elementów kulturowych.. I to ona powinna determinować
konteksty. Bo kontekst nie jest ostateczną miarą wartości poszczególnych elementów kultury. On również powinien mieścić
się w Prawie Bożym, a więc i kontekst może być błędny, podlega ocenie i
wartościowaniu moralnemu. Bo i on, tak, jak kultura jest konstruowany, jest wynikiem
działań ludzi. Ludzi, którzy są ułomni i dlatego ich działania mogą być
błędne.
Można mówić o kontekście jako całości determinującej sens poszczególnych wytworów kultury, ale można też mówić o wielu kontekstach- konkretnych sytuacjach w obrębie jakiejś
kultury. Dlatego też np. strój bikini wydaje się niektórym moralny na plaży, a niemoralny np. na ulicy, czy w kościele.
Tego typu relatywizm, zależność przyzwoitości od sytuacji jest dopuszczalna, g d y norma społeczna w każdej
określonej wyżej okoliczności mieści się w uniwersalnych wyznacznikach
moralności. W tym przypadku oznacza to, że strój bikini byłby
dopuszczalny na plaży, gdyby i w innych sytuacjach był moralnie zawsze
dopuszczalny- a więc również w Kościele. Jeśli zaś społeczne odczucie tego nie
dopuszcza, to znaczy, że albo zbyt rygorystycznie dana społeczność nakłada
pewne zasady na sytuację na ulicy i w kościele, albo dopuszcza przekroczenie
uniwersalnych norm moralności w przypadku plażowania...
Historia kościelnego nauczania i przykładu świętych każe
nam twierdzić, że ta druga możliwość jest prawdziwa. Bowiem już od początków chrześcijaństwa, kładziono nacisk na to, by w publicznych
sytuacjach nie pokazywać się w takich strojach. Sytuacje więc i
okoliczności-konteksty, które zakładały taką niekompletność strojów lub zachowań jako oczywistość, były odrzucane.(Zakaz chodzenia
do łaźni publicznych u pierwszych chrześcijan, zakazy chodzenia na bale i
tańce, zakazy chodzenia na plażę, noszenia nieskromnych strojów i uczestniczenia w pokazach piękności w szalonych latach XX).
Wiele osób uważa, że niewiasty powinny chodzić do kościoła
tak, jak charakteryzuję skromny ubiór, natomiast nie wymaga takich strojów poza
kościołem. Ale przecież nie ma sensu twierdzenie, że to, co przyzwoite moralnie
poza kościołem, przez wzgląd na skromność i wstydliwość nie jest takim w
kościele. Bo zasady przyzwoitości ubioru i zachowania mające na względzie
skromność i wstydliwość(a nie elegancję, itd..), a więc ukrycie tego, co winno
stanowić przedmiot misterium- tajemnicy ciała Świątyni Ducha Świętego są
uniwersalne, rozciąga się na wszystkie sfery życia publicznego. Kościół zaś jako miejsce święte, jako rzeczywisty Środek świata- „omphalos ges”, którego szukały wszystkie religie i kultury
tradycyjne, wymaga takiego ubioru tym bardziej, bo jego brak byłby w nim
jeszcze bardziej rażący- jeśli nie ludzi, bo ci przez swą ułomność się
przyzwyczajają- to Boga.
Uniwersalność tych zasad nie wyklucza jednak braku podstaw
do ich stosowania, gdy tego wymaga obrona ich przedmiotu- ciała(np. U lekarza,
ratowanie ludzi w trudnych sytuacjach...). Tak więc są to sytuacje, gdy
najpierw trzeba zadbać o obronę przedmiotu owych zasad- ciała, by miały być one
wobec czego stosowane. By było co ukrywać, jako przedmiot Świętej Tajemnicy.
Odnośnie poruszanej wcześniej zależności od kultury,
okoliczności, kontekstu:
Zawsze można dziecko nauczyć innych okoliczności, innych
kontekstów, innej kultury i innego ich znaczenia. Bo przecież to w
koniecznie relatywnym- bo zależnym od otoczenia wychowaniu dziecko nabywa
rozumienie świata. Ale i tu, jak juześmy wceśniéj godali, ludzki
relatywizm poznawczy jest ułomnością, która sprawia, że umyka nam czasem trwała
nierelatywna moralność- stała prawda o tym, jak rzeczywistość powinna wyglądać,
jak więc i powinny konkretne również wyglądać relacje między ludźmi, stroje i
jakie sytuacje możemy uważać za właściwe, a jakie nie. Kropka.
NIE OSĄDZAM OSÓB! Ale poglądy
Jest to, co przekracza nasze istnienie ziemskie
Poszczególne elementy materii możemy rozpatrywać jako
uporządkowanie elementów mniejszych- jako relacje i reakcje zachodzące między nimi. Ale
i to, co widzialnie wyodrębniamy jako pojedyncze całości- np. ciało ludzkie,
też wchodzi w reakcje i relacje z innymi elementami, z konieczności ma miejsce
względem reszty świata którego jest częścią.
Istnieje więc też właściwy, czyli wynikający z Bożej Perspektywy
Stwórczej porządek relacji i reakcji między ciałami.
Skromność stroju przez wzgląd na ową wartość ciała nie
polega więc na samym symbolizowaniu przez ustalone- relatywne- konwencjonalnie
tylko formy jakiejś duchowej potrzeby wstydu, ale na działaniu osłaniającym
właściwy- c i e l e s n y przedmiot wstydu i porządkującym -czyli nadającym im
właściwe miejsce- reakcje międzycielesne.
Skromność stroju nie polega więc na tym, że formy
ukrywania ciała do czegoś istotnego odsyłają(co umożliwiałoby tylko
konwencjonalny, a więc i zależny od kultury sens i kształt skromnych elementów stroju), ale że same w sobie działają, funkcjonują wobec ciała
porządkując jego miejsce i reakcje/relacje względem innych ciał. Stroje mają tu
wypełniać pewną powinność wynikającą z Bożego Ładu. Ta powinność jest stała, bo
i Boży Ład jest stały, wieczny. Dlatego więc i forma wypełniająca go(tutaj ubiór) musi mieć stałe kryteria. Kryteria wyznaczają obszar
nieskończenie wielu możliwości. Nieskończenie wielu, ale nie dowolnych, bo
mieszczących się w granicach owego obszaru. Ubiór zaś, jak już
wcześniej pisaliśmy jest reakcją na ułomność człowieka i regulatorem
wyznaczonego przez Wolę Stwórcy miejsca ciała, ciała wysadzanego zeń przez
ową ułomność.
Skromność ubioru wynika więc z chęci utrzymania takiej, a
nie innej relacji między ludźmi, zawierającej w sobie relację między ciałami.
Ma swoje źródło w Woli Bożej, która chce, by te relacje miały taki, a nie inny
kształt- nadaje więc im wartość bezpośrednią- sens sprawiający, że należy
takiego, a nie innego miejsca ciała, czy kształtu owych relacji bronić. Co
więcej- z racji życia w świecie, który przez pogrzechową ułomność kusi nas do
złego i w którym zło się narzuca, a dobro wymaga trudu- należy nieustannie
podejmować wysiłek, by miejsce ciała było takie jak Chce Bóg.
Dobry porządek wymaga, zły nieporządek sam nas wciąga
Nie możemy więc kwestii ubioru, czy szerzej skromności i
wstydliwości oddawać zmiennym ludzkim nastrojom, popędom, przypadkowi. Bo
zazwyczaj to, co złe samo wciąga, nie pyta nas czy chcemy tylko samo wciąga. I
chcąc zrobić dobrze musimy podjąć wysiłek, trud, cierpienie, czasem męczeństwo,
by owemu wciąganiu się przeciwstawić, A nie dać się wciągać uznając owe
wciąganie za „kierunek wynikający z naszej woli i decyzji”. To bowiem, co dobre- zostawia nam możliwość wyboru- samo
bowiem wymaga, byśmy my do tego zdążali, wymaga wysiłku, samozaparcia, trudu...
Propozycja podjęcia próby...
Pisząc te słowa liczę więc na to, że znajdą się osoby, a
przede wszystkim przedstawicielki płci pięknej, które podzielą tąż intuicję nakazującą niewiastom ubierać sukienki
zasłaniające kolano i nieobcisłe. Liczę również na to, że czytelnik zastanawiając się
nad tym, co tu czyta, skieruje swą uwagę na teksty i żywota świętych, ojców kościoła, papieży, hierarchów, a jednocześnie
zrezygnuje( bo przecież nie zaszkodzi) choćby dla próby sprawdzenia, czy dla wyrzeczenia- z chodzenia na plażę,
kąpania się na basenach koedukacyjnych, z ubierania tego, co tu określiłem jako
nieskromne i z estetycznego nawet podziwiania ciała napotkanych kobiet. Do tego
wartałoby zrezygnować z słuchania muzyki wywodzącej się z rock'n'rolla( czyli również z techno, disco polo, reggae i metalu, oraz z pochodnych)
i z tańczenia tańców „mieszanych”... Choćby na pewien czas, na czas dajmy na to
rekolekcji, mających na celu weryfikację naszego życia- zbadanie wszytkiego, a
zachowanie tego, co szlachetne. W czasie owym, polecam również zadbać o to, by sens- a więc i określony ład miały nie
tylko słowa, którymi nazywamy nasze życie i świat, ale i samo życie- to, jak
organizujemy swój czas i przestrzeń wokół siebie. By punktami usensawniającymi były
pewne rytuały i obrzędy- stanowiące jednocześnie wyraz religijności. By ubiór i zachowanie wyrażały sakralne znaczenie ciała, chleba, domu,
wsi, świątyni, niebios...
[1] które same w sobie są uporządkowaniem
form mniejszych, ale i tworzą struktury wyższego rzędu wraz z innymi formami.
[2] Przypomnijmy
sobie tu i dwa zdania dalej, co pisaliśmy o początku, o kosmologicznej,
pierwotnej wizji świata, o tym, co wypełnić przyszedł Chrystus...
[3] Ten
proces został niestety porzucony na rzecz przyjmowania wszystkiego przez
nadawanie tylko nazwy "katolickie"
[4] Takie
odrywanie wiąże się z opisywanym wcześniej mechanizmem autonomizacji
[8] Tamże
[9] Tamże
[10] http://www.salamandra.krisand.pl/lata_20_30.htm
[11] „Ateneum
Kapłańskie”, Styczeń 1936, tom 37, str. 10-29, „Ateneum Kapłańskie”,
Luty 1936, tom 37, str. 137-148. artykuły te znajdują
się też tutaj: http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/nowoczesna_kultura_nagosci_2845
[13] M.
Salwowski, Taniec z Gwiazdami, czy z Szatanem? oraz inne eseje, Toruń
2008
[18] o A.
Monnin SI, Zapiski z Ars. Zapiski naocznego świadka kazań, homilii i rozmów
św. Jana Marii Vianneya, Warszawa 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zapraszam do komentowania