Requiescat in pace+
To czyje w końcu jest dziecko? Rodziców, czy Państwa?
Niewola, zbrodnia...
Boże, szkoda gadać...
niedziela, 29 kwietnia 2018
piątek, 27 kwietnia 2018
Granice wolności
Artykuł pochodzi z niewydanej książki "Logika Plemion Katolickich" Jest fragmentem rozdziału "PRZYWRÓCIĆ SŁOWOM WŁAŚCIWE ZNACZENIE I OBALIĆ BŁĘDNE IDEOLOGIE"
Tylu ludzi znam, którzy się zapierali, że się nie zmienią jak wejdą w jakieś środowisko, bo oni "mają swój rozum". Po czasie okazywało się to czczym gadaniem. Nawet nie zauważyli, kiedy im się odmieniło tak, że to, co kiedyś nazywali złem dziś uważają za dobre.
Tylu ludzi znam, którzy się zapierali, że się nie zmienią jak wejdą w jakieś środowisko, bo oni "mają swój rozum". Po czasie okazywało się to czczym gadaniem. Nawet nie zauważyli, kiedy im się odmieniło tak, że to, co kiedyś nazywali złem dziś uważają za dobre.
Problem jest
spowodowany w dużej mierze tym, że ludziom wmówiono, że sposoby
życia, rozrywki, mody, są obojętne wobec głębi serca, nie mają
na nią wpływu. Wmówiono też im zgodnie z autonomizacyjnym
schematem naszych czasów, że człowiek jest całkowicie niezależny,
autonomiczny i otoczenie na niego nie wpływa.
I to spowodowało
paradoksalnie, że człowiek utracił dużą część swej
niezależności, bo stracił czujność.
W społeczeństwach
tradycyjnych oczywiste było, że
"z jakim
przestajesz, takim się stajesz",
że "jak ktoś
nie żyje tak, jak wierzy, to zaczyna wierzyć tak, jak żyje."
Dlatego też nie
pozwalano się dzieciom bawić w złym towarzystwie, Kościół
zakazywał przebywania w towarzystwie, okolicznościach które były
okazją do grzechu, itd...
A dzisiaj ludzie
mniej wierzą w taki wpływ i dlatego się nie bronią przed nim.
A przez to wpływ ten bardziej ingeruje w ich tożsamość, co jest
wykorzystywane przez tych, którzy nie zapomnieli o mechanizmie
socjopsycholoczignym wyrażonym w powyższych przysłowiach.
I w ten sposób
paradoksalnie człowiek wierzący, że jest autonomiczny, że kultura
nie wpływa na jego poglądy, staje się bardziej zniewolony niż
ten, kto jest świadom mechanizmów narzucania światopoglądu i może
się przed nimi bronić, nawet wewnętrznie opierać.
Poza tym głoszenie
poglądów i działanie wg nich jest narzucaniem ich dzieciom, które
się w ich zasięgu znajdują. W ten sposób rodzice "narzucają"
swoim dzieciom światopogląd za pomocą "przemocy"
symbolicznej
Czy narzucanie
zakłada siłę? Tak, tylko dlaczego cały czas bierzemy pod uwagę
tylko "siłę fizyczną" istnieje takie pojęcie jak
"przemoc symboliczna" i przemoc ta nie jest niczym złym,
bo po prostu jest. Jest niezbywalnym, mechanizmem społecznym
Sposobem na bycie
wolnym w jej obrębie jest uświadomienie sobie własnej zależności
od reszty systemu rzeczywistości i uczciwe, jasne deklarowanie
poglądów, a nie mydlenie oczu ich "neutralnością" i
"wolnością" i "równością"
Bez tej świadomości
jesteśmy jak trawa na wietrze.
Przyczyną
zniewolenia bywa więc zbytnia wiara w to, że nic nas nie zniewala
Tolerancja to element światopoglądu, dlatego ma granice
Tolerancja też
jest czymś, co może się komuś nie podobać, dlatego wprowadzanie
jej w praktykę jest " narzucaniem"...A może lepiej
nazwijmy to narzucanie zwyczajnym
wpływem.
Istnieje również
narzucanie
bez cudzysłowu, które nie jest zwyczajnym, naturalnym wpływem , a
jednak też jest k o n i e c z n e . Bo kiedy bronimy „w imię
prawa”, w imię władzy społeczeństwo przed tymi, co np. wierzą,
że trzeba składać ofiary z ludzi, to n
a r z u c a m y
tym składającym ofiary z ludzi swój brak przemocy. Jeśli
uważamy, że aborcja jest morderstwem, to chcemy innym n
a r z u c i ć
zakaz aborcji. Kiedy natomiast ktoś uważa, że zakaz aborcji jest
zamachem na wolność to chce wg tych pierwszych pozwalać na
mordowanie dzieci, czyli n
a r z u c a ć
im konieczność przynajmniej tolerowania morderstw. A katolik tego
tolerować nie może.
Narzucania nie da
się uniknąć.
Możemy tylko
zadawać pytanie:
Jakie są g r a n
i c e narzucania?( które jest drugą stroną pytania- jakie są
granice wolności?)
Ale i te granice,
które musimy ustalić, zawsze mogą być dla kogoś "nieuprawnionym
zniewalaniem."
Paradoks
tolerancji,
paradoks
narzucania,
paradoks
zniewolenia,
paradoks wolności,
są paradoksami
dlatego, że zapominamy,
ze tolerancja
jest elementem światopoglądu
i ma granice.
I to określone w
tym światopoglądzie granice.
Człowiek nie może
się wyzbyć subiektywności, światopoglądu i to jest kluczowe dla
zrozumienia sprawy.
A nie kto inny jak
jednostka podejmuje działania, które dotyczę wspólnoty.
We wspólnocie są
osoby, którym może się działanie tej jednostki nie podobać.
A jednak trzeba
podejmować jakieś decyzje.
Co więcej: trzeba
kiedyś zakończyć dyskusję i opowiedzieć się po którejś ze
stron.
Trzeba gdzieś
zamknąć wszelkie "ale" i podjąć decyzję, która dalej
komuś się nie podoba. Taka jest natura działania społecznego.
Ja, jako katolik
toleruję ludzi innych wyznań i większą część ich zachowań
dlatego,
że to Chrystus uczył,
że człowiek jest wolny i dlatego nie można go nawracać na siłę.
Ale to nie jest jakiś pogląd niezależny od mojej religii. To jest
pogląd, który jest jej
elementem.
Ta tolerancja ma jednak granice tam, gdzie pojawia się zgorszenie,
zły wpływ związany z mechanizmem który można wyrazić w słowach:
"Z jakim przestajesz, takim się stajesz"
Okazuje się, że
to, co nam kultura kazuje nazywać narzucaniem, to błędne
pomieszanie kilku jakości. Dwie z nich już wymieniliśmy:
narzucanie i wpływ. Trzecią jest zwyczajne przekonywanie.
Jeśli zabraniasz
mi przekonywać Ciebie do tradycyjnego wpływu religii na wszystko(w
tym na politykę) i w ogóle do mojej religii, nazywając to
narzucaniem to sam sobie zaprzeczasz. Według Twojej definicji
narzucasz mi niemożność narzucania Tobie. Nielogicznie to brzmi,
ale dlatego, że to błędna definicja. Przekonujesz mnie, że nie
powinienem przekonywać.
Zdecyduj się.( Mam
nadzieję, że to nie do Ciebie Czytelniku drogi:-)
Nazywasz
narzucaniem i zniewalaniem jeszcze coś innego - Kształtowanie przez
polityków prawa publicznego wg ich religii i oficjalne tego
potwierdzanie. To jest narzucanie i zniewalanie wobec tych, którzy
tej religii nie wyznają.
Nie możemy się
spierać o to, czy religia, bądź inny powinny mieć wpływ na
politykę, ale o to jaka
religia,
jaki światopogląd.
Nie możemy wylewać
dziecka z kąpielą i gadać, że jak muzułmanie w imię religii
zabijają, czy jak ktoś w imię chrześcijaństwa zabijał, to
trzeba usunąć wpływ religii na politykę. Granice tolerancji są
zależne od światopoglądu i religii.
Granice wolności nie kończą się na cielesnej krzywdzie
Powietrze, którym
oddychamy
to, co jemy
wpływa na nas
Tak samo wpływają
na nas
poglądy które są
wszechobecne,
które wdzierają
się do naszej świadomości
przez mody,
rozrywki,
sposoby bycia
Zagrożenie dla
duszy jest gorsze niż zagrożenie dla ciała.
Istnieje taki
mechanizm socjopsychologiczny, który sprawia, że człowiek nawet
nie wie kiedy zaczyna stawać się taki, jak jego otoczenie. I
dlatego jeśli nie chce się takim stać to powinien to otoczenie
zmienić. Bo mówienie, że ktoś siłą własnej woli nie ulegnie
jest oszukiwaniem natury ludzkiej. Dlatego w kulturach ludowych tak
dużą rolę przywiązywano do obrony dzieci przed różnie
pojmowanym zgorszeniem .
Dlatego mądre
sprawdzone przysłowie mówi:
"Z jakim przestajesz, takim się stajesz"
To miał na myśli
Jezus, w swoich słowach o zgorszeniu
Bo my dziś nie
rozumiemy słowa "zgorszenie".
A zgorszenie, to
właśnie zły przykład, który przemienia naszą mentalność...
Jeśli ktoś więc
będzie wymagał ode mnie, bym przystał na taką definicję
tolerancji, i granic wolności, która nie uwzględnia duchowych, czy
nawet psychologicznych wpływów na człowieka, to będzie wymagał
ode mnie bym wyrzekł się swojej religii. Ja się na to nie zgadzam.
Ktoś mnie może w konsekwencji do sądu podać, jeśli ta niezgoda
przybierze praktyczny wymiar. I wtedy przegram, jeśli sąd zastosuje
taką definicję granic wolności. I wtedy będę dyskryminowany z
powodu moich niematerialistycznych, katolickich poglądów. Oto
dlaczego Te całe współczesne definicje granic wolności,
pluralizmu, tolerancji, to samozaprzeczająca sobie bzdura.
środa, 25 kwietnia 2018
Tyś we wschodzie słońca. Sam śpiew + stare wersje + tekst
i tu od 7 minuty:
Tyś we wschodzie słońca krwistym
I w strumieniu bladym, bystrym
W chlebie przeżegnanym
W cieście świata wypalanym
W Miłosierdziu Twym ognistym
W Piecu, w któryś Swoje Ciało
Rzucił z nami się bratając,
W cztery świata strony
Rozciągniony, wywyższony
Pierś Twą włócznią rozerwano
I wytrysnęły soki Miłosiernie Boże
Spłynęły z Drzewa Życia na wargi dusz spękane
By w górę po nim pięły się za głosem, który woła że
Błogosławieni Miłosierni
Nie daj, bym Cię zamknął w klatce
Słów, uniesień, akcji, pieśni.
Znak Twój w życie wkreślę,
W dom, strój, pracę, w czas i przestrzeń
W bliźnim, Jezu, Cię zobaczę!
Tam wytrysnęły soki Miłosiernie Boże…
niedziela, 1 kwietnia 2018
W obliczu kryzysu wiary i Kościoła - Grzegorz Braun i Michał Murgrabia
Moja odpowiedź na niektóre pytanie: http://misjakultura.blogspot.com/2018/01/mistyczny-styl-zycia-materiay.html
Subskrybuj:
Posty (Atom)